Henryka Bochniarz: Nasz region to fantastyczne miejsce [WYWIAD]

2017-11-03 08:49:22(ost. akt: 2017-11-11 09:30:43)
O oczekiwaniach związanych z Warmińsko-Mazurskim Kongresem Przyszłości, o możliwościach, które tkwią w regionie i o tym, w jakim kierunku powinny rozwijać się Warmia i Mazury — rozmawiamy z Henryką Bochniarz, prezydentem Konfederacji Lewiatan.
PRZECZYTAJ KONIECZNIE: Matrix na Warmii i Mazurach

Matrix na Warmii i Mazurach

— Będzie pani gościem Warmińsko-Mazurskiego Kongresu Przyszłości, który odbędzie się 16 listopada w Olsztynie. Kongres to próba znalezienia odpowiedzi, w jakim kierunku powinniśmy iść jako region. Ma pani swój plan na rozwój Warmii i Mazur?
— Myślę, że byłoby dobrze, żeby taki strategiczny plan dla regionu był rzeczywiście dziełem nie tylko władz, ale, by do tej dyskusji zaprosić też mieszkańców, różne organizacje, choćby takie, jak Lewiatan. Ważne jest bowiem nie tylko to, żeby taki plan powstał, ale by też ludzie się z nim identyfikowali. A my często nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak fajne pomysły mają mieszkańcy. Wystarczy popatrzeć tylko na projekty realizowane poprzez obywatelskie budżety.

Oczywiście sporo pomysłów jest powielanych, ale jest też wiele świetnych, znakomicie dopasowanych do lokalnych potrzeb. Zatem taki plan jest niezbędny. Nie wyobrażam sobie — tak jak to jest konieczne w każdym biznesie — żeby nie mieć długofalowego planu. Plan oczywiście nie będzie zbiorem zamkniętym, ale stale modyfikowanym, bo żyjemy w takim dynamicznym świecie, że nie wiadomo, co będzie się działo za dwa lata. Technologia 5G, samochody autonomiczne — do tej pory czytaliśmy o tym w książkach Lema — a dziś takie auta już jeżdżą po ulicach. Dlatego trzeba też umieć przystosowywać się do zmian.

Myślę, że nasz region, Warmia i Mazury są w takim momencie, że wreszcie zdaliśmy sobie sprawę, że to, co mamy najbardziej cennego, to właśnie nasza przyroda, środowisko naturalne, które często było kompletnie niszczone, dewastowane. I są miejsca, gdzie nie da się już odtworzyć tego naturalnego środowiska. Dlatego trzeba cenić to, co dała nam natura. Odwiedzają mnie ludzie z całego świata i są zachwyceni regionem.

— Warmią i Mazurami?
— Tak! My traktujemy naszą przyrodę — lasy, jeziora, czyste powietrze — jako coś oczywistego, a to wcale nie jest tak oczywiste. Dziś mówimy, że powinniśmy szukać zrównoważonego rozwoju, że nie wolno wisieć na jednej gałęzi, opierać rozwój regionu tylko na turystyce. Nie obawiałabym się jakiegoś przemysłu w regionie. Dziś fabryki są często cudami architektury, funkcjonują w gospodarce zamkniętej, nie emitują zanieczyszczeń. To już nie te czasy, że fabryka oznaczała dymiące kominy. Na szczęście nie mamy w regionie węgla, więc żadne kopalnie nam nie grożą. Trzeba szukać pomysłów. Są ludzie, są fachowcy na miejscu. Tylko trzeba dotrzeć z informacją w świat, że jest takie fantastyczne miejsce jak Warmia i Mazury. Dziś mamy internet, media społecznościowe i naprawdę, jak ktoś chce, to może dotrzeć z tą informacją wszędzie.

— A potem do nas dojechać bez kłopotów, bo mamy coraz lepsze drogi, lotnisko.
— I o to chodzi. Dziś z Warszawy do Olsztyna można dojechać pociągiem już w dwie godziny i dwadzieścia minut. A niedługo będziemy jechać dwie godziny, gdy zostanie zmodernizowana linia do Działdowa. I naprawdę nie muszę pracować w Warszawie, bo równie dobrze mogę to robić, siedząc nie w warszawskim biurze, ale na tarasie swojego domu na Warmii. A obok mnie pływają łabędzie i kaczki. To też trzeba pokazywać ludziom: że Warmia i Mazury to fantastyczne miejsca do życia i do pracy. Masa moich znajomych, ci, którzy nie muszą siedzieć za biurkiem, przenosi się na wieś.

— Jednak wielu osobom wydaje się, że trzeba stąd wyjechać, żeby zacząć zarabiać, dobrze żyć.
— Bzdura. W niedzielę wróciłam z Londynu. Moi znajomi do pracy dojeżdżają dwie godziny, to tyle, ile ja jadę pociągiem z Warszawy do Olsztyna. Naprawdę powinniśmy docenić to, że wreszcie mamy infrastrukturę. To już nie te czasy, że zaplutym pociągiem tłukło się cztery godziny do stolicy. Dziś w wagonie wyciągam dokumenty i piję kawę. Myślę, że musimy sobie trochę poprzestawiać w głowach.

— Wspomniała pani o potrzebie zrównoważonego rozwoju regionu. Jakie start-upy, pani zdaniem, mają największe szanse w naszym województwie?
— Na pewno wszystkie z branży nowoczesnych technologii IT, bo, jeśli popatrzmy, jakie firmy mają dziś największą kapitalizację giełdową, to widać, że nie są to, np. koncerny samochodowe. Dziś dominują firmy IT i za takimi powinniśmy biegać, żeby je ściągnąć do regionu, bo to są przyszłe miejsca pracy. Młode pokolenie już nie kupuje niczego w sklepach, bo te coraz częściej pełnią rolę salonów wystawowych. Ciuchy, buty kupuje się w sklepach internetowych.

— Jakie, poza branżą IT, widzi pani inne gałęzie gospodarki, które mają przyszłość w regionie?
— Na pewno przetwórstwo żywności. Robię testy na wszystkich moich znajomych, którzy mnie odwiedzają. I kiedy zjedzą kurczaka kupionego u pani Wiesi na targu, skosztują wiejskich jaj, serów, są zachwyceni. My tego nie cenimy, ale mieszkałam trochę w Stanach Zjednoczonych, więc wiem, co znaczy papierowa żywność. A ta, która ma jakiś smak, jest niesłychanie droga. Dlatego trzeba zachęcać ludzi, żeby tu chcieli żyć i tu produkować. Nie muszą wcale być od razu przemysłowymi producentami. Mogą łączyć się w spółdzielnie, tworzyć swoje kanały dystrybucji, razem dbać o opakowania, wspólnie kreować reklamę.

— Czy każdy nadaje się do takiego biznesu? Jakie predyspozycje powinien mieć przedsiębiorca? Czy trenerzy rozwoju osobistego mogą rozwinąć, pobudzić te pożądane cechy?
— Są pewne umiejętności, które ułatwiają prowadzenie działalności gospodarczej, choćby umiejętność komunikacji z ludźmi. Jednak nowe technologie pozwalają na to, że nawet, jak ktoś jest introwertykiem, wstydzi czy boi się ludzi, to co przeszkadza, by przygotował dobrą ofertę sprzedaży towaru i go sprzedawał? Bardzo cenię tzw. miękkie umiejętności, bo naszym problemem jest to, że nie potrafimy pracować w zespołach.

— Bo u nas porażka jednego cieszy drugiego.
— Coś w tym jest. U nas, jak sąsiad widzi, że sąsiadowi coś się udało, to zamiast pomyśleć: może ja też spróbuję, woli mówić, jak w tym dowcipie "a niech mu ta krowa zdechnie". Niestety, nad tym trzeba pracować. Myślę, że młodsze pokolenie będzie bardziej otwarte, bo już wie, że warto robić coś razem.

— A trenerzy mogą nam pomóc w rozwinięciu biznesu?

— Jak w każdym zawodzie są pewni ludzie, którzy potrafią to robić. Znam takich, którzy wykonują świetną robotę i rzeczywiście pomogli ludziom. Jednak są też tacy, którzy ładnie się nazywają, a sami sobie nie są w stanie pomóc. Poza ładnymi wizytówkami, niewiele mają do zaoferowania. Dlatego trzeba sprawdzać referencje, kwalifikacje.

— Zna pani nasz region. Ma tu dom. Myśli pani, że Warmia i Mazury są trendy?
— Obserwując, ilu moich znajomych już się przeniosło w te okolice, to jestem absolutnie przekonana, że tak. I mówiąc szczerze: za bardzo bym nie chciała, żeby zjechały tu jakieś dzikie tabuny. Jednak jest tu ciągle bardzo dużo przestrzeni, by ludzie znaleźli tu dla siebie miejsce. Żeby mogli zdrowo i wygodnie żyć.

— Tylko do tego życia potrzeba jeszcze trochę grosza.
— Ale dzisiaj można robić masę rzeczy w pojedynkę, w małej grupie i to nie wymaga niesamowitych środków, umiejętności. W pokoju w swoim mieszkaniu można zrobić jakąś fajną aplikację i ją sprzedać. Może nie będą z tego od razu wielkie pieniądze, bo u nas jest takie myślenie, że jak biznes, to musi iść w miliony, ale na tyle, żeby można było wygodnie żyć.

— Myślę, że odpowiedź na pytanie, co to miałoby być, poznamy na kongresie.
— Ja też mam taką nadzieję, że będzie wielu ludzi z fajnymi pomysłami. I część osób wyjedzie natchniona myślą, że może warto byłoby spróbować coś innego, a nie siedzieć i tylko narzekać, że sąsiad ma więcej.