Chcę móc powiedzieć, że jestem skądś

2021-03-22 16:01:26(ost. akt: 2021-03-22 16:10:44)
Maria Rumińska \ Mary Rumi Solo Act na Sztuce w Obejściu 2019

Maria Rumińska \ Mary Rumi Solo Act na Sztuce w Obejściu 2019

Autor zdjęcia: Joanna Barchetto

Maria Rumińska z Olsztyna — artystka, kompozytorka, wokalistka, nie ma warmińskich korzeni, ale tworzy i śpiewa w gwarze warmińskiej. Jak sama mówi, znajomość historii naszych przodków pozwala nam poczuć, że jesteśmy skądś.
— Skąd jesteś?
PRZECZYTAJ KONIECZNIE: Gazeta pokazuje polskie losy

Gazeta pokazuje polskie losy

— Urodziłam się i wychowywałam w Warszawie. Potem wyjechałam na studia do Katowic, ale czuję się absolutnie bezkorzeniowa. Moi przodkowie pochodzą z różnych części Polski i nigdy nie miałam jakiegoś poczucia tożsamości związanej z danym regionem. Bo mimo że czułam się warszawianką, to nie ma mowy tu o korzeniach, jeżeli nie kultywuje się kulturowych, językowych ani nawet kulinarnych tradycji i zwyczajów, wtedy nie czujesz przynależności. Byłam takim typowym mieszczuchem, w pełnym tego słowa znaczeniu. Operowałam raczej myśleniem typu: zostać w tym mieście, czy może przenieść się do innego, albo zamieszkać w kolejnym w innym kraju. Myśli się w kategoriach użytkowo-konsumpcyjnych. Szuka się coraz bardziej komfortowych rozwiązań do mieszkania, przemieszczania się i do życia po najmniejszej linii oporu, bez wysiłku. Nie zastanawiamy się wtedy nad aspektem etniczności, pochodzenia, tradycji i nie w sensie konserwatywnym, ale na zasadzie znajomości historii, by nadać współczesności jakiś kontekst. To niesamowicie ubarwia życie i wzbogaca.

— Skąd więc pomysł, by śpiewać w gwarze warmińskiej?
]
PRZECZYTAJ KONIECZNIE: Gazeta niezwykłych ludzi

Gazeta niezwykłych ludzi

— To była czysta ciekawość. Gdy po studiach przeprowadziłam się do Olsztyna, zaczęłam interesować się tutejszym folklorem. Przeszłość ma w sobie tyle tajemnic i magii, że postanowiłam to zgłębić. To był mój pierwszy rok w Olsztynie i w pewnym momencie z moim mężem Marcinem wpadliśmy na pomysł, by zacząć coś nowego, otworzyć kolejny rozdział. Byłam na studiach jazzowych, potem zaczęłam grać z Shannonem, który oznaczał dla mnie ogromny rozwój. Natomiast nie chciałam zawężać się w swojej twórczości do jednej kultury etnicznej. Z Shannonem gramy irlandzki folklor, ale przecież nasz rodzinny folklor jest również piękny. Wtedy postanowiłam poszukać źródeł i zapisków, by lepiej poznać miejsce, w którym przyszło mi mieszkać i żyć. By w końcu móc powiedzieć, że jestem skądś.

— To były trudne poszukiwania?
— Początkowo natrafialiśmy na utwory bardzo niemiecko brzmiące. I zresztą taki był często folk warmiński, który muzycznie, melodycznie brzmiał, jak my to nazywamy, jak herz-buble. (śmiech). Wiedzieliśmy, że to nie dla nas, więc zaczęliśmy szukać materiałów, zapisków źródłowych, które znaleźliśmy z pomocą przyjaciół. Nawiązaliśmy też nowe znajomości z Wolną Grupą Twórczą, która chwilę wcześniej wydała komiks w gwarze warmińskiej. Dzięki nim poznaliśmy ludzi, z którymi potem zaczęliśmy pracować przy wspólnym projekcie i tak powstał Hoboud, z którym gramy i śpiewamy od 2008 roku. Z czasem pojawiły się też inne kooperacje.

— Czy ktoś zarzucił ci błędy w mówieniu gwarą warmińską, skoro nie jesteś Warmiaczką?
PRZECZYTAJ KONIECZNIE: Dr Jan Chłosta, znawca historii Warmii i "Gazety Olsztyńskiej"

Zanim powstała "Gazeta Olsztyńska"

— Tego akurat nie. Główne zarzuty, jakie usłyszałam dotyczą form stylistycznych, a związane jest to m.in. z tym, że nie ma zbyt wielu źródeł i zapisów danych utworów, co daje dowolność interpretacyjną. Poza oczywistymi różnicami w gustach. Ale o nich się nie dyskutuje. Większość regionów w Polsce przytłacza Warmię i Mazury liczbą zapisów, nagrań, zarówno przetworzonych jak i para-źródłowych form. Gdyby ktoś chciał poznać kulturę Warmii, to ma dość ograniczone możliwości. Dowiaduję się też często, że ludzie, którzy dokonują takich poszukiwań, natrafiają na mnie jako na źródło i nie do końca się tego spodziewają (śmiech). Nie biorę tego za bardzo do siebie. Uważam, że to dziwne podejście, ale nie jest rzadkie. Tym bardziej, że my nie do końca odtwarzamy źródłowe utwory. Najbardziej intrygują mnie te kawałki, które nie są tak bardzo hermetyczne, a są raczej zderzeniem różnych kulturowych przeobrażeń związanych z wędrówką muzyków. Gwarowo radzę sobie bardzo dobrze, natomiast popełniam jeszcze sporo błędów. To daje mi pole do ciągłego doskonalenia i nieustannego rozwoju. Bardzo często zaglądam do zapisów Edwarda Cyfusa (Warmiak i autor książek o kulturze i życiu na dawnej Warmii - red.), ponieważ pewne słowa nawykowo spolszczam. Zresztą wszystkie teksty, które śpiewam, przechodziły przez jego ręce, bo jest niekwestionowanym znawcą gwary warmińskiej.

— Jak uczyłaś się gwary?
— Edward Cyfus pożyczył mi leksykon gwary warmińskiej. To wypożyczenie trwało 12 lat (śmiech). Oddałam go niecały rok temu, ale studiowałam bardzo wnikliwie. To był Leksykon Państwowej Akademii Nauk pt. „Muzyka Warmii, Mazur i Powiśla”. Cztery tomy, podzielone kategoriami na funkcje: pieśni balladowe, społeczne itd. Opracowaliśmy klucz, według którego dwutorowo szukaliśmy materiałów. Z jednej strony tekstów, które powiedzą nam „zróbcie mnie” (śmiech) oraz melodii, które nam w duszy zagrają. Edward zajmuje się korektą gwarową tych utworów do muzyki. Był perkusistą, więc wie, na czym polega zasada rytmu w tekście do pieśni, potrafi tak przekładać, by nie było transakcentacji ani żeby niczego nie zaburzyć. Jest niezawodny, więc wszystkie teksty przechodzą przez niego, ale często natrafiam na własne nagrania, gdzie bardzo źle gwarowo mówię, więc ciągle muszę to ćwiczyć.

— Czy myślałaś, by napisać własny tekst w gwarze warmińskiej do własnej folkowej muzyki?
— Na razie nasza muzyka i pieśni opierają się na źródłach. Jeszcze nie porwałam się na to, by napisać coś współczesnego i aby Edward to przetłumaczył. W muzyce taneczno-folkowej w ogóle próżno szukać autorstwa. Zdarzają się teksty autorskie, gdzie autorstwo zawarte jest w tytułach, ale to zdarzało się głównie na Mazowszu. Nie spotkałam się jeszcze z zapisem, by warmińskie pieśni miały podane nazwisko autora, prędzej dowiemy się, z którego regionu pochodzi utwór. Warmia była bardzo malutka, ale co wieś — to inne pieśni. Każda wieś miała swoich grajków i w każdej wsi narratorzy mieli co innego do opowiadania. Na razie śpiewam pieśni tradycyjne, a potem się zobaczy, co mi w duszy zagra.
Karolina Rogóz-Namiotko

W tym roku obchodzimy 135 lat wydania pierwszego numeru „Gazety Olsztyńskiej”. Przed wojną Gazetę czytali Polacy mieszkający na południowej Warmii. Znali język polski, ale też posługiwali się gwarą. Seweryn Pieniężny pisał felietony warmińską gwarą pt. „Kuba spod Wartemborka gada”, które ukazywały się w gazecie. Bohaterem tych tekstów był warmiński chłop pracujący na roli, który pisał w gwarze listy do Gazety.

Obecnie gwara warmińska wraca do kultury, np. w MOK w Olsztynie są organizowane kursy tego języka. W 2016 roku decyzją ministra kultury i dziedzictwa narodowego gwara warmińska została wpisana na listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego. Jest to pierwszy wpis na tę listę z Warmii i Mazur. Dzięki temu gwara jest chroniona, ma też szansę być popularyzowana.
bb