Władysław Katarzyński "Mój Olsztyn": O tym jak bielik przechytrzył żurawia
2020-11-15 20:10:23(ost. akt: 2020-11-13 10:06:53)
Co roku Towarzystwo Miłośników Olsztyna organizował w CEiK-u przed zaduszkami imprezę słowno-muzyczną z udziałem twórców, wspominając koleżanki i kolegów, którzy odeszli w ubiegłym lub bieżącym roku. Okraszaliśmy te wspomnienia anegdotami i muzyką.
PRZECZYTAJ KONIECZNIE:
Władysław Katarzyński "Mój Olsztyn": No więc, literaci, no to teraz do tablicy!
PRZECZYTAJ KONIECZNIE:
Władysław Katarzyński "Mój Olsztyn": Jego towarzystwo inspirowało i fascynowało
PRZECZYTAJ KONIECZNIE:
Władysław Katarzyński "Mój Olsztyn": Rekordy duże, rekordy małe, rekordy mniejsze
PRZECZYTAJ KONIECZNIE:
Władysław Katarzyński "Mój Olsztyn": Świnka skarbonka, czyli październik miesiącem oszczędności
PRZECZYTAJ KONIECZNIE:
Władysław Katarzyński "Mój Olsztyn": Od Daru Olsztyna do Rekina z „Noża w wodzie”
PRZECZYTAJ KONIECZNIE:
Władysław Katarzyński "Mój Olsztyn": Każda rodzina w kamienicy miała swój ogród
PRZECZYTAJ KONIECZNIE:
W sytuacji, kiedy pandemia nie ustępuje, a nawet się rozwija, obecnie takiego spotkania nie będzie, ale Towarzystwo Miłośników Olsztyna chce zamieścić takie wspomnienia na swojej stronie. W roku ubiegłym zmarł muzyk i kompozytor Wojciech Jeżewski, kilka dni temu fotograf artysta i filmowiec Janusz Połom.Władysław Katarzyński "Mój Olsztyn": Może harcerstwo? Mamy nieobsadzone!
Dzisiaj chcę opowiedzieć o tych, nie tylko sentymentalnie, których znałem osobiście, a zmarłych w różnych latach. Takie wspomnienia wiążę się na przykład z Henrykiem Panasem, pisarzem, absolwentem Uniwersytetu Lwowskiego. Był członkiem zarządu Klubu Sportowego Pogoń, uczestnikiem kampanii wrześniowej, walczył w obronie Lwowa.
W sierpniu 1940 roku został aresztowany pod zarzutem szpiegostwa i szerzenia agitacji antysowieckiej. Dostał osiem lat pracy poprawczej w łagrze. Po zwolnieniu wstąpił w 1941 roku do Polskich Sił Zbrojnych w ZSRR. Odbył szlak bojowy przez Irak, Egipt, Włochy, walczył też pod Monte Cassino. W 1952 roku znalazł się na Warmii i Mazurach.
Autor między innymi apokryfu „Według Judasza”.
Pan Henryk codziennie, równo o godz. 22 wybiegał z domu uprawiać jogging. Od tego zwyczaju nie odstąpił również w stanie wojennym, a że o tej porze zaczynała się godzina milicyjna, zawsze był spisywany. W końcu patrole sobie odpuściły i nawet mu, jak utrzymywał, salutowano. Dodam, że kiedyś, gdy pracowałem jako nauczyciel polonista w Giławach, zaprosiłem pana Henryka na spotkanie autorskie. Dowiedział się, że dojeżdżam do szkoły samochodami ze żwirem, bo autobusy mi nie pasują, stanął „na okazję” za OZOS-em i stawił się punktualnie. A potem napisał o tym w jednym ze swoich felietonów w „Warmii i Mazurach”. Henryk Panas zmarł 11 września 1985 roku.
Bliski mi był też inny pisarz, Stasiu Piechocki, prawnik. Stasiek specjalizował się w historii Olsztyna, między innymi olsztyńskich ulic. Napisał także książkę o kortowskim szpitalu psychiatrycznym przed wojną „Czyściec zwany Kortau”. Warto o tym wspomnieć, bo niedawno grupa młodych ludzi wystąpiła z inicjatywą utworzenia na terenie UWM ścieżki historycznej z tablicami upamiętniającymi m.in. tamte wydarzenia. Stanisław Piechocki zmarł 6 kwietnia 2005 roku.
Jeśli chodzi o branżę pisarską, wspomnę też Jurka Ignaciuka, utalentowanego prozaika i poetę, autora słów do wielu piosenek, w tym w czasach solidarnościowych „Pieśni o drodze” oraz książek kontynuujących przygody „Pana Samochodzika” Zbigniewa Nienackiego. Jurek miał hobby — kolekcjonowanie fajek. Potrafił o tym z pasją opowiadać. Napisał też książkę o grzybach. Kiedyś zaprosił mnie na potrawkę z... muchomorów. Tak, tak, nie fantazjuję! Muchomory czerwonawe, grzyb jadalny, zbierał, wiedząc o ich walorach smakowych z „Pana Tadeusza”.
Wspomniana „Pieśń o drodze” z kompozycjami Stefana Brzozowskiego była wystawiona w teatrze i ze względu na zawarte w niej buntownicze treści, niczym „Dziady” Adama Mickiewicza w reżyserii Kazimierza Dejmka, zdjęta z afisza. Jurek Ignaciuk zmarł 30 lipca 2000 roku.
A skoro już mowa o teatrze, chcę tu przypomnieć postaci dwóch aktorów, Tadeusza Madeję i... Ten pierwszy opowiedział mi kiedyś, jak mu wszczepiano by-passy.
— Jakiś nowicjusz anestezjolog mnie operował i jakiś nowicjusz kardiochirurg! Leżałem na stole, a że klatkę mi rozsunęli takimi rozwieraczami, więc wszystko widziałem! Cały czas byłem przytomny i podpowiadałem temu drugiemu, co ma po kolei robić, żeby mnie nie wysłać na tamten świat!
— Jakiś nowicjusz anestezjolog mnie operował i jakiś nowicjusz kardiochirurg! Leżałem na stole, a że klatkę mi rozsunęli takimi rozwieraczami, więc wszystko widziałem! Cały czas byłem przytomny i podpowiadałem temu drugiemu, co ma po kolei robić, żeby mnie nie wysłać na tamten świat!
Tadeusz Madeja, Ślązak z krwi i kości (czego widomym dowodem były jego role w filmowym cyklu śląskim Kazimierza Kutza), zmarł 7 kwietnia 2016 roku.
Z kolei... Stefana Burczyka, seniora olsztyńskich aktorów. Zagrał kiedyś w kręconym w Rzymie filmie o Janie Pawle II w koprodukcji włosko-polskiej. W przerwie pomiędzy zdjęciami wyszedł na przechadzkę sąsiednią promenadą.
— Mówię ci, Władek — opowiadał. — Idę sobie zamyślony, obliczam, ile mi wyjdzie kasy za dniówki zdjęciowe, aż tu nagle naprzeciwko dwie siostry zakonne. Padły na kolana i całują mnie w rękę. Cóż było robić, pobłogosławiłem bogobojne niewiasty!
— Mówię ci, Władek — opowiadał. — Idę sobie zamyślony, obliczam, ile mi wyjdzie kasy za dniówki zdjęciowe, aż tu nagle naprzeciwko dwie siostry zakonne. Padły na kolana i całują mnie w rękę. Cóż było robić, pobłogosławiłem bogobojne niewiasty!
W tym miejscu dodam, że Burczyk, obok tego, że miał wtedy na sobie strój papieski, do Jana Pawła II był uderzająco podobny. Stefan Burczyk zmarł 5 lipca 2014 roku.
Jeśli chodzi o anegdoty artystyczne, chciałbym także przypomnieć Józefa Jacka Rojka wywodzącego się z Falkowej poetę i prozaika. Wśród licznego dorobku Jacka są bajki o kłobuku. Żeby tę postać z warmińskich legend poznać bliżej, Jacek pojechał pewnego dnia do Woryt, gdzie owo licho od czasu do czasu ponoć się pojawia. Niestety, po drodze utknął w Karczmie Warmińskiej i do spotkania nie doszło.
Warto dodać, że Jacek wraz z muzykiem Zbyszkiem Rojkiem napisali jakiś czas temu książkę, kompendium wiedzy o olsztyńskiej satyrze „Kto się boi braci Rojek”. Zdementowali przy tym pogłoskę, że łączy ich pokrewieństwo. Józef Jacek Rojek zmarł 18 maja 2015 roku, a Zbyszek — 29 lipca 2011 roku.
A skoro już o branży muzycznej mowa. Moim przyjacielem był zmarły w 2019 roku Tadeusz Machela, muzyk, piosenkarz, kompozytor, lider Kapeli Jakubowej. Napisaliśmy wspólnie z dwieście piosenek, ja teksty, on muzykę. Zaraz po śmierci Tadeusza 9 marca 2019 roku grono jego sympatyków podjęło akcję mająca na celu upamiętnienie Tadka ławeczką z jego postacią na olsztyńskiej starówce. Do dzisiaj trwa zbiórka pieniędzy na ten cel.
Wiele wydarzeń artystycznych, obiektów przyrodniczych i zabytków utrwalił na filmach i zdjęciach fotograf Ryszard Czerwiński, którego pożegnaliśmy 14 listopada 2010 roku. Kiedyś, żeby mi udowodnić, jak ciężko się pracuje nad przyrodniczym filmem dokumentalnym, zaprosił mnie na lęgowisko żurawia w Lasach Łańskich. Miał Rysiu specjalną przepustkę otwierającą mu drogę samochodem na ten teren. Na skraju lasu, w gęstych krzakach zobaczyłem przez lornetkę uwite na ziemi żurawie gniazdo. Oboje rodzice pilnowali go na zmianę, ale nie mogli zauważyć kryjówki Rysia 150 metrów dalej, z której sterczał zamaskowany obiektyw. Zasiedliśmy tam w niezbyt wygodnych warunkach. Rysiek czatował od tygodnia, ale wyliczył sobie, że właśnie dzisiaj wylęgnie się z jajka młody żuraw. Po ośmiu godzinach oczekiwania, kiedy już zupełnie zdrętwiałem, poddałem się i udałem w kierunku szosy na autobus. Nazajutrz, w Domu Środowisk Twórczych spotkałem markotnego Rysia. Wykluł się jeden, ale rodzice go nie upilnowali! — oznajmił. — Porwał go z bielik. Zasadzę się tam w następnym roku.
Rysiek narodzin żurawia już nie doczekał.
Władysław Katarzyński
***
Dołącz do nas!
"Maseczka to znak solidarności". To nasza kampania społeczna związana z koronawirusem. Zachęcamy wszystkich do wysyłania zdjęć w maseczkach! Będziemy je publikować na gazetaolsztynska.pl i w Gazecie Olsztyńskiej. Nie dajmy się zarazie. Żyjmy normalnie, ale "z dystansem".
Zdjęcia wysyłajcie (imię, nazwisko, miejscowość i ewentualnie zawód) na maila:
redakcja@gazetaolsztynska.pl
redakcja@gazetaolsztynska.pl
Czytaj e-wydanie
Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Codzienne e-wydanie Gazety Olsztyńskiej, a w piątek z tygodnikiem lokalnym tylko 2,46 zł.
Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl
Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
Ania #3007578 | 95.49.*.* 17 lis 2020 09:31
Ja też lubię Pana poczytać. Poprawka-Pan Burczyk wcale nie był podobny do JP II
Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz
a ja lubię #3007047 | 88.156.*.* 16 lis 2020 12:03
a ja lubię pana poczytać
Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz