Sztafetowe „dogrywki” dla Amerykanów

Amerykanie, którzy wygrali dziewięć z ostatnich sztafet 4x400 m w MŚ i 12 z 15 takich biegów w historii imprezy oraz zawsze wystąpili w finale, w sobotnich eliminacjach uzyskali dopiero 14. czas. Złożyli jednak protest, podobnie jak Kenia, z powodu niemożności odpowiedniego przeprowadzenia jednej ze zmian.

Jury zawodów zdecydowało się dopuścić obie ekipy do dodatkowego biegu, którego zwycięzca został dopuszczony do finału. W niedzielne przedpołudnie, w dziwnej atmosferze na praktycznie pustym Stadionie Olimpijskim, na którym tylko niewielka grupa widzów śledziła zmagania dziesięcioboistów, obie sztafety pobiegły na swoich pierwotnych torach i w składach z soboty.

Czwórka Stanów Zjednoczonych kłopoty miała tylko na pierwszej zmianie, później wyraźnie dominowała i osiągnęła metę pierwsza w czasie 2.58,58, swoim najlepszym w tym sezonie. Kenia osiągnęła wynik 3.00,39.

Finał zaplanowano na godz. 13.25, a zgodnie z regulaminem Amerykanie mogą dokonać tylko jednej zmiany względem eliminacji, a tak była traktowana niedzielna "dogrywka".

W sztafecie 4x100 metrów protest złożyła ekipa RPA, która wskazywała na zablokowanie przez Włochów w strefie zmian. Apelacja przyniosła skutek, ale w tym przypadku umożliwiono Południowoafrykańczykom samotną walkę z czasem. Ich celem było wyrównanie rezultatu Francuzów, którzy zakwalifikowali się do finału z ósmym czasem - 38,34 s. Wtedy awansowaliby do biegu o medale jako dziewiąta sztafeta.

Czwórka RPA w samotnym biegu uzyskała wynik 38,64 s i ostatecznie nie pobiegnie w finale. Tutaj też nie obyło się bez kontrowersji, gdyż w momencie, gdy ostatni ze sztafety, obchodzący w niedzielę 31. urodziny Akani Simbine minął linię mety, zegar mierzący czas się nie zatrzymał. Po chwili jednak na stadionowym zegarze wyświetlono rezultat.

Wszystkie cztery finały sztafet - 4x100 i 4x400 z udziałem Polek - odbędą się w niedzielny wieczór czasu lokalnego, na zakończenie mistrzostw świata.