SENIOR NA DZIŚ || Podniebne marzenie naziemnego nielota

2024-02-03 19:00:00(ost. akt: 2024-02-04 19:20:36)

Autor zdjęcia: Leszek Lubański

Podobno gdy mamy w sercu prawdziwą, szczerą pasję, ta już nigdy nas nie opuści. Potwierdzeniem tej życiowej prawdy jest p. Leszek Lubański z Ełku. 70-letni emerytowany wojskowy zamienił śmigłowiec na aparat, ale nadal w pewien sposób buja w obłokach.
— Od kilku lat uwiecznia pan Ełk i okolice w obiektywie aparatu, ale rodowitym ełczaninem pan nie jest. Skąd wziął się tutaj Leszek Lubański?
— Mamusia mnie urodziła (śmiech), w Cieszynie na dodatek, czyli daleko stąd. Do 20. roku życia mieszkałem w Sosnowcu, gdzie skończyłem technikum górnicze. Ale na kopalni pracować mi się nie chciało – ciężka praca, chociaż dobrze płatna. Uciekłem do Dęblina. Tam skończyłem Wyższą Oficerską Szkołę Lotniczą. Byłem pilotem śmigłowca wojskowego. W armii służyłem 20 lat, w Pruszczu Gdańskim i potem w Orzyszu.


— Kiedy narodziła się pańska miłość do przestworzy?
— To było moje marzenie już od dzieciństwa. Jako młody chłopak jeździłem z Sosnowca do Katowic i w Aeroklubie Śląskim latałem na szybowcach. Pierwszy lot miałem w wieku 16 lat, bo od takiego można było latać. Później szybowce „wylądowały”, bo poszedłem do Dęblina. Tam czekała mnie nauka no i też latanie, ale już takie trochę poważniejsze, bo śmigłowcem. Wiadomo, każdy młody chłopak marzy o pięknych i szybkich odrzutowcach, ale przełożeni zadecydowali, że byłbym idealnym pilotem śmigłowca właśnie (śmiech).


— Obecnie spełnia się pan w pasji fotograficznej, w której również jest dużo miejsca na podniebne przestrzenie. Kiedy latający Leszek zszedł na ziemię i chwycił za aparat?
— To w pewnym sensie był proces samoistny. Niestety ze względu na stan zdrowia musiałem zrezygnować z armii. Poszedłem na rentę i zacząłem dla siebie czegoś szukać w cywilu, m.in. prowadziłem sklep komputerowy. Ale brakowało mi latania... więc zacząłem latać na paralotni. Zachwyciło mnie piękno Mazur, widziane z góry są wspaniałe. Postanowiłem to uwiecznić. Kupiłem pierwszy – byle jaki – aparacik i zacząłem robić zdjęcia. Jednocześnie uczyłem się, jak te zdjęcia właściwie robić i jak najlepiej obrobić je w komputerze, bo efekt finalny to nie jest to samo surowe zdjęcie. Samo w sobie jest płaskie – nie pokazuje cieni, pagórków itd., dopiero w obróbce można uwidocznić, że mamy do czynienia z trójwymiarem.


— W pańskim obfitym portfolio znajdują się przeróżne rodzaje fotografii – od klasycznych krajobrazów, poprzez florę i faunę, martwą naturę, aż po niebo, po którym pędzą samoloty i płyną balony. Jak pan dobiera tematykę zdjęć?
— W roku są różne okresy, jest np. piękna wiosna i śliczna jesień – idealne na krajobrazy – z kolei brzydką zimą zdjęcia są nijakie. Gdy jest dużo śniegu mamy z kolei monotonię, bo wszystko jest białe. Czasem, na kilkadziesiąt zdjęć wyjdzie takie, które kogoś zaciekawi. Na ogół nic na nich nie ma, ot kupa śniegu i czasami czarna droga z błotem – nic fajnego. Ale zimą najlepiej widać ptaki i najłatwiej je wówczas sfotografować. Żeby iść z aparatem w plener należy nałożyć odpowiedni obiektyw i na coś się nastawić. Szeroki na wiosnę i jesień i wówczas robić krajobrazy, a długi żeby robić ptaki. Na wiosnę dochodzą różne kwiatki i muszki (śmiech). O ile wczesną jeszcze nie ma czego za bardzo pokazać, to małe zwierzątka już widać. Po prostu trzeba wykorzystać daną porę roku zgodnie z tym, co nam oferuje. Tu ptaki, tu zwierzątka, tam jesienne zachody słońca, roślinność, czy też ełckie zawody balonowe, które uwielbiam. To mnie interesuje i tym chcę się podzielić z ludźmi.


— Dzieli się pan z nimi swoją fotograficzną pasją już od pięciu lat. Rozumiem że jednocześnie rozwijał się pański warsztat w tej materii?
— Musiał (śmiech). Na początku zdjęcia da się robić nawet i zwykłym aparatem kompaktowym – mówi się, że dobry fotograf każdym zrobi dobre. Ja jestem amatorem więc muszę się wspomagać sprzętem, ale pewnie nie tylko ja. Jakoś to u mnie ewoluuje. Wiadomo, że dobre zdjęcie robi dobry obiektyw, aparat – puszka i matryca – jest mniej ważny. To obiektyw robi te ostre, wyraźne zdjęcia, na dużą odległość. Najlepszy mój obiektyw to Sigma 150-600 mm, przybliża kilka razy i te zdjęcia na długiej ogniskowej są nadal ostre, wyraźne i kolorowe. Dobry sprzęt pozwala na więcej. Jak człowiek opanuje trochę warsztatu, to mu brakuje potem tego wsparcia i możliwości sprzętowych.

— Zdradzi pan czytelnikom nietajne tajniki własnego warsztatu?
— Trzeba sprawdzić jaka będzie pogoda. Wiadomo, że jak wieczorem będzie pełne zachmurzenie, to nie ma co iść na zachód słońca. Ale gdy zachmurzenie będzie średnie, czy nawet wysokie, w ilości 4-5/8, to wówczas zachodzące słońce podświetli te chmury i zmieni ich kolor. Do tego dochodzi wilgotność – im większa, tym niebo będzie bardziej czerwone. Są apki na telefon, które pokazują, gdzie w danym dniu wschodzą i zachodzą słońce i księżyc. Wtedy łatwo sobie znaleźć miejsce i człowiek szykuje się wcześniej na te zdjęcia, bo według wszelkich prawdopodobieństw jest szansa na to, że wyjdą ładne.


— Ma pan w Ełku towarzyszy fotograficznej pasji?
— Mam w Ełku trzech młodszych kolegów, umawiamy się i jeździmy razem. Wie pan, paliwo jest drogie, a wożenie powietrza nie jest fajną rzeczą, szczególnie jak się jedzie te 40 km w jedną stronę. A jak się rozbije to paliwo na czterech, to jest i taniej, przyjemniej i bezpieczniej na tych zdjęciach. Dla mnie jako 70-letniego emeryta to ważne.

— Zdjęciowe hobby na pewno zabiera sporo czasu, w tym rodzinnego. Może pan liczyć na wyrozumiałość najbliższych?
— Oczywiście, wspiera mnie żona. No bo co – jak stary chłop w domu siedzi bezczynnie na kanapie, albo stoi pod budką z piwem, to raczej żadnej by nie ucieszyło (śmiech). Teraz się czeka na wiosnę, czasem jakiegoś ptaszka się pstryknie na drzewie, ale stać na mrozie i czekać na takiego nie jest dla dziadka przyjemne (śmiech).


— Wielu seniorów wynajduje sobie na złote lata jakieś hobby i po prostu je ma. W pana przypadku fotograficzna pasja wydaje się kolejnym wcieleniem miłości do bujania w obłokach i podziwiania świata z podniebnej perspektywy – kiedyś w roli pilota, teraz w roli nielota. Jest pan spełniony?
— Życie jest krótkie, a mając tyle lat co mam, to coraz bardziej się to czuje. Już kupę moich kolegów i znajomych odeszło. Człowiek wie, że „to” już za chwilę może się skończyć, więc stara się wykorzystać ten czas przyjemnie. Bo jest mi przyjemnie, gdy zrobię fajne zdjęcie. A gdy jeszcze to się podoba ludziom... to czego więcej chcieć od życia?

— Dziękuję za rozmowę.

Pan Leszek ma na FB dwa profile: Ełk z lotu ptaka i naziemnego nielota oraz Leszek Lubański - moje fotografie. Warto odwiedzić, zostawić lajka i wesprzeć seniora z Ełku – jego fotografie naprawdę potrafią zachwycić, czego dobitnym dowodem jest próbka talentu ełckiego seniora zaprezentowana w poniższej galerii.

Maciej Chrościelewski