Motor potrzebuje wzmocnienia
2022-05-20 12:00:00(ost. akt: 2022-05-19 10:06:33)
PIŁKA NOŻNA\\\ Zawsze powtarzam swoim zawodnikom, że gdy podczas meczu zrobimy wszystko, na co było nas stać, wtedy nawet po porażce bez obaw możemy spojrzeć w lustro - mówi Krzysztof Malinowski, trener czwartoligowego Motoru Lubawa.
- Jak pan podsumuje niedawną porażkę 3:4 z rezerwami elbląskiej Olimpii?
- Przegraliśmy na nasze własne życzenie. Rozpoczęliśmy bardzo dobrze mecz, ale nie kontrolowaliśmy jego przebiegu, bo część zawodników była „pod formą”. W pierwszej połowie pozwoliliśmy sobie strzelić dwie bramki, a po przerwie straciliśmy kolejną. Miej więcej około 60. minuty był punkt kulminacyjny, wzięliśmy się wtedy mocno do pracy, strzeliliśmy dwie bramki i mieliśmy jeszcze kilka sytuacji. Byłem przekonany, że uda nam się czwartą bramkę zdobyć, jednak popełniliśmy dziecinny błąd, w efekcie zwycięskiego gola strzelili rywale.
- Czyli był to szalony mecz z nieszczęsną końcówką?
- W wykonaniu niektórych moim zawodników nie była to jedynie nieszczęsna końcówka, tylko cały mecz. Warto chyba, żeby pewne sprawy sobie przemyśleli... Od kilku kolejek powtarzam, że dążymy do tego, żeby jednak wplątać się w walkę o utrzymanie, do której nie jesteśmy przyzwyczajeni i której nie jesteśmy nauczeni, bo przecież w kilku poprzednich sezonach byliśmy w ścisłej czołówce ligi.
Mieliśmy już kilka takich meczów, gdzie wystarczyło zapunktować, by to utrzymanie przypieczętować - na przykład zwycięstwo w Elblągu już dałoby nam utrzymanie. Niestety, po raz kolejny wplątaliśmy się w niepotrzebną nerwową walkę, do której nie powinno nigdy dojść. Tym bardziej że rundę rewanżową zaczęliśmy naprawdę nieźle: u siebie zremisowaliśmy z Huraganem i w Iławie z Jeziorakiem, chociaż w tym drugim meczu mogliśmy nawet wygrać. Potem było jeszcze zwycięstwo z DKS, po czym z drużynami teoretycznie słabszymi, które są niżej w tabeli, zagraliśmy tak koszmarnie, że gorzej już się chyba nie dało (1:2 z Błękitnymi Pasym, 0:3 z Pisą Barczewo, 2:2 z Polonią Iłowo, 0:1 z Zatoką Braniewo - red.). Jednak po zwycięstwie w Ornecie myślałem, że jest to impuls, po którym teraz już pójdziemy do przodu. No i może był to jakiś niewielki impuls, ale w Elblągu jednak przegraliśmy. Przyznaję, że był to mecz ciekawy, jednak tak doświadczona drużyna jak nasza nie może stracić kontroli nad meczem, zwłaszcza w konfrontacji z tak młodymi rywalami.
- W Motorze jest pan od 2016 roku, co oznacza, że jest pan najdłużej pracującym trenerem w IV lidze. Jak więc obecny sezon Motoru wypada w porównaniu z poprzednimi?
- Chyba jest to sezon najtrudniejszy. Co prawda przejąłem drużynę jeszcze w III lidze, ale wtedy przynajmniej zdawaliśmy sobie sprawę, że na ten poziom byliśmy zbyt słabi. Później przyszły trzy naprawdę bardzo dobre lata, bo za każdym razem byliśmy w czołówce. Nie było zespołu, z którym nie potrafiliśmy wygrać. U siebie byliśmy piekielnie mocni, a i z wyjazdów mało kiedy wracaliśmy ze smutnymi minami. Tymczasem teraz przeżywamy ciężki okres. Myślę, że nie byliśmy do końca świadomi, że może być aż tak ciężko. Wiemy, co zrobiliśmy, wiemy, że postawiliśmy w 90 procentach na ludzi miejscowych i bardzo młodych. Poza tym straciliśmy dwa ważne ogniwa, bo odeszli Denis Demiszew i Miłosz Olejniczak.
Myślę, że trzeba zrobić wszystko, by tę ligę szczęśliwie dograć do końca, ale od przyszłego sezonu drużynę po prostu trzeba wzmocnić. Nie wiem, czy z tym samym trenerem, czy z innym, bo nie ukrywam, że i dla mnie jest to ciężki okres, więc czasem głowa nie funkcjonuje tak, jak powinna.
Jesteśmy już tyle lat ze sobą, bo większość z tych chłopaków to są moi wychowankowie, więc znamy się pewnie po 15 lat, może byłoby dla nich lepiej, gdyby teraz ktoś spojrzał na nich innym okiem. Na pewno porozmawiam o tym z prezesem klubu, który jest największym entuzjastą mojej pracy i ją docenia. Motor mam w sercu, więc jeśli zobaczę, że pojawi się lepszy kandydat, wtedy sam poproszę, by klub go zatrudnił.
- Jest pan w klubie od sześciu lat, więc może zrobił pan sobie taki bilans, co w tym czasie się udało, a co nie?
- Patrząc tylko na ten rok, to można powiedzieć, że udało się mało, bo my wygraliśmy tylko dwa razy, co nie przystoi takiej drużynie jak Motor. Ale cofając się wstecz, mogę powiedzieć, że udało się zmienić proporcje, bo gdy przejmowałem zespół, to zawodnicy spoza Lubawy stanowili jakieś 80 procent. Dlatego z Markiem Olejniczakiem, ówczesnym prezesem, powiedzieliśmy sobie, że zrobimy wszystko, by te proporcje zmienić w drugą stronę. Oczywiście nikt nie mówił o tym, by Motor w stu procentach był oparty na piłkarzach z Lubawy, bo tego po prostu nie da się zrobić.
Poza tym udało się sprawić naszym kibicom wiele radości, bo przez te trzy lata Motor był w ścisłej czołówce.
- Nie obawia się pan, że w końcu spełni się ubiegłoroczny żart primaaprilisowy Mateusza Partygi, naszego dziennikarza z Iławy, o pańskim odejściu z Motoru?
- Pamiętam ten artykuł. Powiem tak, praca trenera nie jest łatwa. Jeżeli ktoś się tym bardzo przejmuje i tym żyje, to nieraz potrzebuje resetu i odpoczynku. Myślę, że najcięższy okres był jakieś półtora tygodnia temu, gdy poprosiłem prezesa, by dać mi trochę odpocząć. Sam nie mogłem się pozbierać, do tego prowadzę swoją firmę, mam rodzinę, która potrzebuje mnie w domu. Jednak prezes szybko mi to z głowy wybił, przypominając, jaki ważny jest dla mnie ten klub. Uznał, że trenera z łapanki nie będziemy szukać, dlatego obiecaliśmy sobie, że na pewno ten sezon dokończę i zrobię wszystko, żeby wynik był zadowalający. Co będzie po sezonie - nie wiem. Być może uda mi się zresetować, chociaż coraz częściej chodzi mi po głowie, by odpocząć lub zająć się pracą z młodzieżą, która zawsze przynosiła mi bardzo dużo radości. A wracając do tego żartu: jeśli ktoś chce, by się spełnił, to musi spokojnie czekać, bo kiedyś na pewno się doczeka.
- Skąd pan czerpie motywację do pracy?
- Wiele razy już mówiłem, że w innym klubie nie będę pracował. W Motorze się wychowałem, tutaj spędziłem połowę swojego życia, jestem w nim od dzieciaka. Oczywiście jest coraz ciężej, bo są przecież jeszcze obowiązki w domu i w firmie. Jednak wciąż jest też radość i satysfakcja z pracy w klubie, gdzie od lat tworzymy fajną grupę.
Mamy bardzo dobry zarząd oraz grupę sponsorów, którzy nas wspierają i chodzą na mecze. Poza tym są to też bardzo optymistycznie nastawieni ludzie, dzięki nim zniechęcenie, jeśli się pojawia, trwa krótko, po czym z uśmiechem na twarzy bierzemy się do roboty.
Zdaję sobie jednak sprawę, że są też tacy, którym moja obecność w klubie nie pasuje, ale ja mogę tylko swoją ciężką pracą pokazać im, jak bardzo się mylą.
- Jakie przewidywania przed sobotnim meczem z Mrągowią?
- Na szczęście wracamy do Lubawy, gdzie gra nam się łatwiej, tu zawsze zdobywamy jakieś punkty. Nie jest to jednak łatwa sytuacja, bo mamy kilka kontuzji, a poza tym paru graczy będzie nieobecnych, ale trzeba wyjść na boisko i zrobić wszystko, by wygrać. Zawsze powtarzam, że gdy zrobimy wszystko, na co było nas stać, wtedy nawet po porażce bez obaw możemy spojrzeć w lustro. Nigdy natomiast nie zaakceptuję grania na pół gwizdka, dlatego obiecuję kibicom, że z Mrągowią nie tylko zagramy o trzy punkty, ale że my te punkty po prostu zdobędziemy.
- Przegraliśmy na nasze własne życzenie. Rozpoczęliśmy bardzo dobrze mecz, ale nie kontrolowaliśmy jego przebiegu, bo część zawodników była „pod formą”. W pierwszej połowie pozwoliliśmy sobie strzelić dwie bramki, a po przerwie straciliśmy kolejną. Miej więcej około 60. minuty był punkt kulminacyjny, wzięliśmy się wtedy mocno do pracy, strzeliliśmy dwie bramki i mieliśmy jeszcze kilka sytuacji. Byłem przekonany, że uda nam się czwartą bramkę zdobyć, jednak popełniliśmy dziecinny błąd, w efekcie zwycięskiego gola strzelili rywale.
- Czyli był to szalony mecz z nieszczęsną końcówką?
- W wykonaniu niektórych moim zawodników nie była to jedynie nieszczęsna końcówka, tylko cały mecz. Warto chyba, żeby pewne sprawy sobie przemyśleli... Od kilku kolejek powtarzam, że dążymy do tego, żeby jednak wplątać się w walkę o utrzymanie, do której nie jesteśmy przyzwyczajeni i której nie jesteśmy nauczeni, bo przecież w kilku poprzednich sezonach byliśmy w ścisłej czołówce ligi.
Mieliśmy już kilka takich meczów, gdzie wystarczyło zapunktować, by to utrzymanie przypieczętować - na przykład zwycięstwo w Elblągu już dałoby nam utrzymanie. Niestety, po raz kolejny wplątaliśmy się w niepotrzebną nerwową walkę, do której nie powinno nigdy dojść. Tym bardziej że rundę rewanżową zaczęliśmy naprawdę nieźle: u siebie zremisowaliśmy z Huraganem i w Iławie z Jeziorakiem, chociaż w tym drugim meczu mogliśmy nawet wygrać. Potem było jeszcze zwycięstwo z DKS, po czym z drużynami teoretycznie słabszymi, które są niżej w tabeli, zagraliśmy tak koszmarnie, że gorzej już się chyba nie dało (1:2 z Błękitnymi Pasym, 0:3 z Pisą Barczewo, 2:2 z Polonią Iłowo, 0:1 z Zatoką Braniewo - red.). Jednak po zwycięstwie w Ornecie myślałem, że jest to impuls, po którym teraz już pójdziemy do przodu. No i może był to jakiś niewielki impuls, ale w Elblągu jednak przegraliśmy. Przyznaję, że był to mecz ciekawy, jednak tak doświadczona drużyna jak nasza nie może stracić kontroli nad meczem, zwłaszcza w konfrontacji z tak młodymi rywalami.
- W Motorze jest pan od 2016 roku, co oznacza, że jest pan najdłużej pracującym trenerem w IV lidze. Jak więc obecny sezon Motoru wypada w porównaniu z poprzednimi?
- Chyba jest to sezon najtrudniejszy. Co prawda przejąłem drużynę jeszcze w III lidze, ale wtedy przynajmniej zdawaliśmy sobie sprawę, że na ten poziom byliśmy zbyt słabi. Później przyszły trzy naprawdę bardzo dobre lata, bo za każdym razem byliśmy w czołówce. Nie było zespołu, z którym nie potrafiliśmy wygrać. U siebie byliśmy piekielnie mocni, a i z wyjazdów mało kiedy wracaliśmy ze smutnymi minami. Tymczasem teraz przeżywamy ciężki okres. Myślę, że nie byliśmy do końca świadomi, że może być aż tak ciężko. Wiemy, co zrobiliśmy, wiemy, że postawiliśmy w 90 procentach na ludzi miejscowych i bardzo młodych. Poza tym straciliśmy dwa ważne ogniwa, bo odeszli Denis Demiszew i Miłosz Olejniczak.
Myślę, że trzeba zrobić wszystko, by tę ligę szczęśliwie dograć do końca, ale od przyszłego sezonu drużynę po prostu trzeba wzmocnić. Nie wiem, czy z tym samym trenerem, czy z innym, bo nie ukrywam, że i dla mnie jest to ciężki okres, więc czasem głowa nie funkcjonuje tak, jak powinna.
Jesteśmy już tyle lat ze sobą, bo większość z tych chłopaków to są moi wychowankowie, więc znamy się pewnie po 15 lat, może byłoby dla nich lepiej, gdyby teraz ktoś spojrzał na nich innym okiem. Na pewno porozmawiam o tym z prezesem klubu, który jest największym entuzjastą mojej pracy i ją docenia. Motor mam w sercu, więc jeśli zobaczę, że pojawi się lepszy kandydat, wtedy sam poproszę, by klub go zatrudnił.
- Jest pan w klubie od sześciu lat, więc może zrobił pan sobie taki bilans, co w tym czasie się udało, a co nie?
- Patrząc tylko na ten rok, to można powiedzieć, że udało się mało, bo my wygraliśmy tylko dwa razy, co nie przystoi takiej drużynie jak Motor. Ale cofając się wstecz, mogę powiedzieć, że udało się zmienić proporcje, bo gdy przejmowałem zespół, to zawodnicy spoza Lubawy stanowili jakieś 80 procent. Dlatego z Markiem Olejniczakiem, ówczesnym prezesem, powiedzieliśmy sobie, że zrobimy wszystko, by te proporcje zmienić w drugą stronę. Oczywiście nikt nie mówił o tym, by Motor w stu procentach był oparty na piłkarzach z Lubawy, bo tego po prostu nie da się zrobić.
Poza tym udało się sprawić naszym kibicom wiele radości, bo przez te trzy lata Motor był w ścisłej czołówce.
- Nie obawia się pan, że w końcu spełni się ubiegłoroczny żart primaaprilisowy Mateusza Partygi, naszego dziennikarza z Iławy, o pańskim odejściu z Motoru?
- Pamiętam ten artykuł. Powiem tak, praca trenera nie jest łatwa. Jeżeli ktoś się tym bardzo przejmuje i tym żyje, to nieraz potrzebuje resetu i odpoczynku. Myślę, że najcięższy okres był jakieś półtora tygodnia temu, gdy poprosiłem prezesa, by dać mi trochę odpocząć. Sam nie mogłem się pozbierać, do tego prowadzę swoją firmę, mam rodzinę, która potrzebuje mnie w domu. Jednak prezes szybko mi to z głowy wybił, przypominając, jaki ważny jest dla mnie ten klub. Uznał, że trenera z łapanki nie będziemy szukać, dlatego obiecaliśmy sobie, że na pewno ten sezon dokończę i zrobię wszystko, żeby wynik był zadowalający. Co będzie po sezonie - nie wiem. Być może uda mi się zresetować, chociaż coraz częściej chodzi mi po głowie, by odpocząć lub zająć się pracą z młodzieżą, która zawsze przynosiła mi bardzo dużo radości. A wracając do tego żartu: jeśli ktoś chce, by się spełnił, to musi spokojnie czekać, bo kiedyś na pewno się doczeka.
- Skąd pan czerpie motywację do pracy?
- Wiele razy już mówiłem, że w innym klubie nie będę pracował. W Motorze się wychowałem, tutaj spędziłem połowę swojego życia, jestem w nim od dzieciaka. Oczywiście jest coraz ciężej, bo są przecież jeszcze obowiązki w domu i w firmie. Jednak wciąż jest też radość i satysfakcja z pracy w klubie, gdzie od lat tworzymy fajną grupę.
Mamy bardzo dobry zarząd oraz grupę sponsorów, którzy nas wspierają i chodzą na mecze. Poza tym są to też bardzo optymistycznie nastawieni ludzie, dzięki nim zniechęcenie, jeśli się pojawia, trwa krótko, po czym z uśmiechem na twarzy bierzemy się do roboty.
Zdaję sobie jednak sprawę, że są też tacy, którym moja obecność w klubie nie pasuje, ale ja mogę tylko swoją ciężką pracą pokazać im, jak bardzo się mylą.
- Jakie przewidywania przed sobotnim meczem z Mrągowią?
- Na szczęście wracamy do Lubawy, gdzie gra nam się łatwiej, tu zawsze zdobywamy jakieś punkty. Nie jest to jednak łatwa sytuacja, bo mamy kilka kontuzji, a poza tym paru graczy będzie nieobecnych, ale trzeba wyjść na boisko i zrobić wszystko, by wygrać. Zawsze powtarzam, że gdy zrobimy wszystko, na co było nas stać, wtedy nawet po porażce bez obaw możemy spojrzeć w lustro. Nigdy natomiast nie zaakceptuję grania na pół gwizdka, dlatego obiecuję kibicom, że z Mrągowią nie tylko zagramy o trzy punkty, ale że my te punkty po prostu zdobędziemy.
26. kolejka
* Sobota: Concordia Elbląg - Jeziorak Iława (16), Błękitni Pasym - Zatoka Braniewo (16), Pisa Barczewo - Olimpia II Elbląg (17), Motor Lubawa - Mrągowia Mrągowo (16), DKS Dobre Miasto - MKS Korsze (16), Huragan Morąg - Granica Kętrzyn (17), Mazur Ełk - Polonia Lidzbark Warmiński (16)
* Niedziela: Polonia Iłowo - Błękitni Orneta (13)
* Sobota: Concordia Elbląg - Jeziorak Iława (16), Błękitni Pasym - Zatoka Braniewo (16), Pisa Barczewo - Olimpia II Elbląg (17), Motor Lubawa - Mrągowia Mrągowo (16), DKS Dobre Miasto - MKS Korsze (16), Huragan Morąg - Granica Kętrzyn (17), Mazur Ełk - Polonia Lidzbark Warmiński (16)
* Niedziela: Polonia Iłowo - Błękitni Orneta (13)
PO 25 KOLEJKACH
1. Concordia 63 77:15
2. Huragan 53 63:25
3. Jeziorak 50 61:23
4. Polonia LW. 49 60:31
5. Granica 48 58:33
6. DKS 40 35:27
7. Mrągowia 40 55:40
8. Motor 34 38:39
9. Pisa 32 35:42
10. Olimpia II 29 42:48
11. Polonia Ił. 26 43:61
12. Zatoka 24 32:50
13. Błękitni O. 23 26:70
14. Korsze 23 32:66
15. Błękitni P. 23 32:63
16. Mazur 18 32:88
1. Concordia 63 77:15
2. Huragan 53 63:25
3. Jeziorak 50 61:23
4. Polonia LW. 49 60:31
5. Granica 48 58:33
6. DKS 40 35:27
7. Mrągowia 40 55:40
8. Motor 34 38:39
9. Pisa 32 35:42
10. Olimpia II 29 42:48
11. Polonia Ił. 26 43:61
12. Zatoka 24 32:50
13. Błękitni O. 23 26:70
14. Korsze 23 32:66
15. Błękitni P. 23 32:63
16. Mazur 18 32:88
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez