Piotr Zajączkowski i Adam Łopatko po stażu w Holandii
2015-01-20 10:13:57(ost. akt: 2015-01-20 10:57:03)
Dwaj trenerzy z regionu: Piotr Zajączkowski z Finishparkietu Drwęcy Nowe Miasto Lubawskie oraz Adam Łopatko, asystent Mirosława Jabłońskiego w Stomilu Olsztyn, wrócili ze stażu w holenderskim Dordrechcie, klubie olsztyńskiego bramkarza Filipa Kurto.
Zajączkowski i Łopatko to jedyni trenerzy z regionu, którzy są na ścieżce zdobywania uprawnień trenera UEFA Pro, najwyższej licencji szkoleniowej w kraju i Europie.
Obaj uczęszczają na kurs organizowany i prowadzony przez Polski Związek Piłki Nożnej, co kilka tygodni jeżdżą na zjazdy do Białej Podlaskiej. Jednym z warunków ukończenia kursu jest odbycie stażu w klubie zagranicznym — ten wymóg Zajączkowski i Łopatko spełnili, uczestnicząc przez tydzień w życiu klubu FC Dordrecht, beniaminka holenderskiej Eredivisie, którego bramkarzem jest olsztynianin Filip Kurto — mistrz Polski z Wisłą Kraków (w sezonie 2010/11), a przez poprzednie dwa dwa lata piłkarz holenderskiej Rody Kerkrade.
— O tym wyjeździe mogę mówić tylko pozytywnie — twierdzi Piotr Zajączkowski. — Mieliśmy możliwość obserwacji zajęć Dordrechtu, i to zarówno pierwszego zespołu, jak też rezerw i drużyn młodzieżowych, dodatkowo otrzymaliśmy zgodę na nagrywanie i fotografowanie podczas treningów. To dla nas było również ważne, ponieważ po powrocie mamy w Szkole Trenerów przedstawić prezentację multimedialną z tego wyjazdu. Jaka jest konkluzja z tej wyprawy? Wychodzi na to, że przy dobrej organizacji piłka nożna jest bardzo prostą grą: należy pracować na dobrym boisku, być skoncentrowanym na tym, co się robi, mocno i dobrze zagrać piłkę do partnera, dobrze ją przyjąć i zrobić to w odpowiednio szybkim tempie. W grach obowiązuje zasada jednego lub dwóch kontaktów, praktycznie nie oddaje się strzałów z dystansu, piłka ma być rozgrywana nawet w polu karnym. W oczy przede wszystkim rzuca się to, że niemal 100 procent czasu podczas zajęć piłkarz ma kontakt z piłką. Także bramkarze, którzy działają na zasadach piłkarzy z pola, a w grach mają za zadanie rozprowadzić piłkę i przygotować grę. A Filip Kurto jest w zespole szanowany i ma mocną pozycję — dodaje Zajączkowski.
— Podróże kształcą, a już taka podróż, jaką odbyliśmy ostatnio, na pewno — dodaje Adam Łopatko. — Pojechaliśmy tam we dwójkę, dzieliliśmy się i obowiązkami i informacjami. Wniosek nr 1 z tej wyprawy jest taki, że bez inwestycji w infrastrukturę nigdy nie dogonimy Europy. Co ciekawe: choć Dordrecht dysponuje sześcioma czy siedmioma boiska trawiastymi, to pierwszy zespół trenuje i gra tylko na boisku ze sztuczną nawierzchnią najwyższej generacji. I być może to jest jakaś podpowiedź dla nas, tym bardziej że nie jest to odosobniony przypadek, bo w holenderskiej Eredivisie w tym momencie aż pięć zespołów gra na stadionach ze sztuczną trawą (prócz Dordrechtu Heracles Almelo, PEC Zwolle, Cambuur Leeuwarden i Excelsior Rotterdam — red.). To był naprawdę pożyteczny wyjazd, bo dzięki Filipowi Kurto mogliśmy być w centrum wydarzeń, a nie obserwować zajęcia gdzieś przez przysłowiową dziurę w płocie. Pomieszkaliśmy u niego, zadaliśmy mu milion pytań o detale, nasza wiedza o profesjonalnej piłce zdecydowanie się poszerzyła.
Co ciekawe: Dordrecht to zespół z niskim budżetem, jest na dole tabeli, ale nikt tam nie panikuje. Czuć odpowiedzialność za wynik, ale nie ma strachu. No i ta organizacja pracy — wszystkie grupy pracują według niemal identycznego sposobu. W gierkach kładą nacisk na to, żeby bramkarz rozpoczynał grę podaniem dolnym, żeby piłkę do gry wprowadzali tylko środkowi obrońcy, a pod żadnym pozorem nie boczni, żeby jak najdłużej utrzymywać się przy piłce stosując metodę małej gry — kończy trener Adam Łopatko.
O skali profesjonalizmu w holenderskiej piłce świadczy taki oto fakt, że choć Dordrecht to beniaminek z niskim budżetem, to nawet taki klub działa jak piłkarskie przedsiębiorstwo. — Piłkarze przyjeżdżają do klubu na godz. 9, ale przekraczając próg, muszą wyłączyć telefon komórkowy. Najpierw jedzą małe śniadanko, jest jakaś kawa, herbata, tosty, kanapeczki. O godz. 10.30 zaczynają zajęcia, po nich jest lekki obiad, jakaś tortilla, a potem do godz. 14 piłkarze odpoczywają w bardzo prostych warunkach, polegując sobie na karimatach. O 14.30 mają drugi trening i dopiero po nim jadą do domu — kończy trener Zajączkowski.
O skali profesjonalizmu w holenderskiej piłce świadczy taki oto fakt, że choć Dordrecht to beniaminek z niskim budżetem, to nawet taki klub działa jak piłkarskie przedsiębiorstwo. — Piłkarze przyjeżdżają do klubu na godz. 9, ale przekraczając próg, muszą wyłączyć telefon komórkowy. Najpierw jedzą małe śniadanko, jest jakaś kawa, herbata, tosty, kanapeczki. O godz. 10.30 zaczynają zajęcia, po nich jest lekki obiad, jakaś tortilla, a potem do godz. 14 piłkarze odpoczywają w bardzo prostych warunkach, polegując sobie na karimatach. O 14.30 mają drugi trening i dopiero po nim jadą do domu — kończy trener Zajączkowski.
zib
Źródło: Gazeta Olsztyńska
Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
trener #1640398 | 109.95.*.* 20 sty 2015 16:31
"Jaka jest konkluzja z tej wyprawy? Wychodzi na to, że przy dobrej organizacji piłka nożna jest bardzo prostą grą: należy pracować na dobrym boisku(...)dodaje Zajączkowski" ale sparing z Motorem Pan Zajączkowski chce rozegrać na idealnie równej nawierzchni w Bratianie. W końcu Drwęca, która niedługo wykupi licencję w Premiere League zaoszczędzi ok.150zł za wynajem boiska sztucznego.
odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)
koleś git #1640198 | 213.73.*.* 20 sty 2015 13:24
powiedz to Ś.P trenerowi Górskiemu, Polacy grali na klepiskach i ogrywali wszystkich. Głupkowate podejście piłkarzyków
odpowiedz na ten komentarz