Dawny Johannisburg. Fakty znane i mniej znane

2022-02-02 10:00:00(ost. akt: 2022-02-02 11:19:44)
Kamienice Rawraway i Wronkowa.

Kamienice Rawraway i Wronkowa.

Autor zdjęcia: Zdjęcie ze zbiorów Andrzeja Knyżewskiego

Historia jest taką dziedziną, do której ciągle dopisujemy nowe karty. W oparciu o nowe badania historyczne mamy możliwość poznania nieznanych dotychczas faktów i okoliczności, które z kolei umożliwiają pełną interpretację zachodzących procesów i zjawisk. Tak jest również z historią Pisza. Czy nasze miasto było przemytniczą stolicą Prus Wschodnich?
Do napisania tego artykułu skłoniła mnie przeczytana kilka lat temu, wydana w roku 2014 przez Uniwersytet Łódzki, publikacja p.t. „Rola Żydów w rozwoju gospodarczym ziem polskich”. W jednym z jej rozdziałów dr Krzysztof Paweł Woźniak przedstawił problem przemytu na granicy Prus i Królestwa Polskiego w I połowie XIX .

Tematyka mieszkającej w dawnym Johannisburgu społeczności żydowskiej była przedmiotem kilku opracowań, które ukazały się w lokalnym wydawnictwie „Znad Pisy”. Opracowania te nie dawały jednak odpowiedzi na bardzo wiele pytań, w szczególności tych związanych z początkiem tego osadnictwa. Z uwagi na to, iż publikacja dr Krzysztofa Wożniaka zawiera bardzo istotne fragmenty dotyczące historii rozwoju naszego miasta, uważam że warto ją upowszechnić.

Początki udokumentowanego osadnictwa Żydów na terenie naszego powiatu przypadają na pierwsze lata XIX w. Już w roku 1847 zamieszkiwało tutaj 162 przedstawicieli tej społeczności. W mieście oprócz Żydów, obywateli państwa pruskiego, zamieszkiwali także Żydzi polscy pochodzący najczęściej z okolic Kolna i Łomży.

Przygraniczne miasto stwarzało duże możliwości działalności gospodarczej. Osadnicy początkowo zajmowali się najczęściej handlem i rzemiosłem, a w okresie późniejszym stawali się ważnymi dla miasta przedsiębiorcami. W roku 1854 powstała w Piszu żydowska gmina wyznaniowa, która była dosyć zamożną na tle innych prusko-wschodnich miasteczek.

Stać ją było na wybudowanie w 1864 r. synagogi oraz utrzymanie rzezaka, nauczyciela religii, a także mykwy. Również w tym czasie powstał żydowski cmentarz przy ul. Parkowej. Połowa XIX w. to największy rozkwit tej społeczności. Wraz ze wzrostem znaczenia w życiu gospodarczym miasta, oprócz tradycyjnego kupiectwa, wyszynku i rzemiosła, Żydzi rozszerzali swoją działalność gospodarczą o inne dziedziny, np. sferę przemysłu i różnorodnych dzierżaw.

Udział polskich Żydów dominujący był w przetwórstwie rybnym co zapewne związane było z bliskością granicy, kontaktami i wymianą handlową. W okresie tej prosperity powstały bardzo silne podstawy ekonomiczne tej społeczności.

W przedstawianej Państwu publikacji bardzo ciekawe są fragmenty dotyczące XIX w. Johannisburga i przemytu na pobliskiej granicy. Skala tej kontrabandy na całej długości granicy była tak olbrzymia, że rząd Królestwa Polskiego zmuszony był do podejmowania drastycznych, nadzwyczajnych decyzji żeby ten proceder ograniczyć i zmniejszyć ogromne straty z tytułu nie płaconych ceł. Kontrabanda szła głównymi traktami przez komory celne, drogami lokalnymi, jak i bezdrożami.

Rząd Królestwa Polskiego nie miał w tym czasie sił i środków żeby to zatrzymać lub ograniczyć. Wielkie obszary Puszczy Piskiej, bezdroża i bardzo małe zaludnienie stwarzało wręcz idealne warunki do rozwoju przemytu na granicy znajdującej się w pobliżu Pisza.

Po powstaniu Królestwa Polskiego z chwilą ustabilizowania się granic organizację przemytu na masową skalę zaczęli organizować Żydzi. Przedmiotem szmuglu były surowce włókiennicze, wyroby gotowe, płótno, alkohol, tytoń, tabaka i w mniejszej ilości cukier. Towary były przemycane zarówno do Królestwa, jak i dalej na Wchód do Rosji. Szacuje się, że w przygranicznych miejscowościach Królestwa 65% towarów pochodziło z przemytu.

Przemytowi służyła olbrzymia korupcja i słabość straży celnej. Kupcom opłaciło się dobrowolnie opodatkować i zebrać pieniądze na przekupienie celników. W 1843 r. wysokość łapówki dla celnika wynosiła roczną wartość jego pensji.

Przemytnicy przebierali się w mundury celników, były nawet przypadki, że celnicy sami konwojowali kolumny furmanek ze szmuglem. Jak podaje dr Woźniak, w tym procederze miasto Johannisburg miało szczególne znaczenie, a cała opisywana sprawa była rozpatrywana w najwyższych gremiach władzy.


Kamienice Rawraway i Wronkowa.
Zdjęcie ze zbiorów Andrzeja Knyżewskiego

W wyniku uzyskanych od przekupionych żydowskich informatorów informacji, władze Królestwa poznały jego szczegóły. Mendel Aronowicz Sztejner w przedstawionej władzom relacji o przemycie towarów z Prus do Królestwa podał, że miasto Johannisburg było głównym ośrodkiem, w którym składowano towary z Lipska i Frankfurtu.

Należy czytać to, że z tej strony granicy nasze miasto było prawdopodobnie najważniejszym ośrodkiem przemytniczym, a więc musiało pełnić funkcję nie tylko zaopatrzeniowo-magazynową lecz również skupiać się tutaj musiała cała logistyka tego szmuglu, łącznie z organizacją dystrybucji. Niewątpliwie przychylność władz pruskich przy takiej skali procederu musiała też być.

Za swoje informacje, Sztejner chciał uzyskać paszport żeby móc wyjechać do Ameryki w obawie przed zemstą ze strony przemytników. Paszport otrzymał. W swojej relacji napisał też „… upraszam ministra abyś imię moje w najwyższym sekrecie zatrzymał…”.

Nieoclone towary przez komorę celną w Wincencie przewozili do Nowogrodu Kozacy, a tamtejsi Żydzi ukrywali je w lasach. Kontrabandę rozwożono następnie do Łomży, Stawisk, Jedwabnego, Wizny i Śniadowa, a stamtąd dalej na wschód. Transportem trudniła się szlachta, Żydzi i prawie wszyscy okoliczni chłopi.

Przemytnicy przekraczali często granicę w grupach, „z największym zuchwalstwem”, co zmuszało straż celno-graniczną do używania broni często ze skutkiem śmiertelnym. Przypadki pobicia przez chłopów były tak częste, że raportowano tylko o najdrastyczniejszych. Często dochodziło do odbijania zajętego towaru z użyciem kijów, noży, etc. Jednym słowem, na granicy działy się dantejskie sceny.

W 1844 r. wprowadzono prawo, że schwytani przemytnicy byli sądzeni doraźnie przez sądy wojenne. Korelacja zjawiska masowego przemytu, jego ogromnej skali z początkami osadnictwa społeczności żydowskiej na tych terenach jest bardzo wyraźna. Autor tej naukowej publikacji odnosi się przede wszystkim do implikacji związanych z przemytem po polskiej stronie granicy.

W opracowaniu brakuje wyjaśnienia co się działo po drugiej stronie i jak do tego procederu odnosiły się władze pruskie, niemniej ustalenia łódzkiego naukowca poszerzają naszą wiedzę, skłaniają do wniosków oraz pozwalają zrozumieć źródła tego niebywałego rozwoju XIX- wiecznego Johannisburga.

Na przełomie XIX/XX w. nastąpiła asymilacja społeczności żydowskiej. Jej członkowie stali się lojalnymi obywatelami państwa niemieckiego, a piscy Żydzi należeli już nie tylko do majątkowej, ale również intelektualnej elity tego miasteczka. Była również jej duża migracja. Swoich szans i spełnienia szukali najchętniej wyjeżdżając do Berlina i na zachód państwa niemieckiego oraz do Ameryki.

Ucząca się młodzież z kolei była wysyłana na dalszą edukację do Królewca, Berlina i innych ośrodków. Niektórzy przedstawiciele tej społeczności zrobili kariery i osiągnęli duży dorobek czego przykładem jest naukowiec Siegfried Ruhemann oraz literat i krytyk Samuel Lublinski. Brali udział solidarnie w I wojnie światowej, a w okresie plebiscytu w roku 1920 poparli gremialnie przynależność Mazur do Niemiec.


Kamienica Scheinemanna

Zdjęcie ze zbiorów Andrzeja Knyżewskiego

Katastrofa nastąpiła w roku 1933. Szykany i prześladowanie społeczności żydowskiej w Johannisburgu, tak jak i w innych miastach Niemiec, było masowe. Żydzi byli usuwani ze stanowisk publicznych, z życia gospodarczego, odbierano im majątki i pozbawiano podstaw egzystencji. W taki właśnie sposób przejęte zostały kamienice i sklepy rodziny Scheinemannów, Rawrawayów, Tollerów i innych.

Niektórych osadzono już w latach trzydziestych w obozach koncentracyjnych. Piscy Żydzi najczęściej uciekali do Berlina sądząc, że tam unikną prześladowań. Dopełnienie ich losu nastąpiło w gettach i niemieckich obozach zagłady. Na listach ofiar znajduje się 76 osób związanych z Piszem.

W samym Berlinie, w Księdze Pamiątkowej są 43 nazwiska pomordowanych żydowskich mieszkańców Pisza, a na berlińskich ulicach tzw. potykacze, czyli mosiężne upamiętniające tablice wmurowane w bruk ulicy, przy której mieszkali pomordowani. Na jednej z nich Momsenstrasse 2 widnieje nazwisko Leo Radinowski.


Berlińskie potykacze - Leo Radinowski
Zdjęcie ze zbiorów Andrzeja Knyżewskiego

Leo Radinowski urodził się w Johannisburgu. Jego rodzicami byli Leiser i Berta, którzy posiadali siedmioro dzieci. Połowa tej rodziny została zamordowana. Z kataklizmu Zagłady część piskich Żydów uratowała się, emigrując z Europy. Żaden z nich po wojnie nie powrócił już do Pisza. Dzisiaj ich potomkowie mieszkają w Izraelu, Ekwadorze, Chile, Brazylii i U.S.A.

To jeszcze nie jest koniec historii piskich Żydów. W latach sześćdziesiątych ub.wieku zdewastowany w okresie międzywojennym, wspomniany wyżej żydowski cmentarz, na polecenie władz został przez ówczesne Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej w Piszu ogrodzony metalową siatką i zabezpieczony przed dalszą dewastacją.

Jest przekaz, że nastąpiło to w wyniku interwencji dyplomatycznej na wniosek mieszkańca jednego z krajów Ameryki Południowej. Na ten cel wyasygnować miał kwotę 1000 dolarów. Na tamte realia kwota bardzo duża. Zapewne był to jeden z tych uratowanych z Zagłady piskich Żydów, który wyjechał do Ameryki Południowej i nie mógł zapomnieć swoich bliskich.

Niestety w miarę upływu lat dewastacja postępowała. Do połowy lat 90-tych zachowała się już tylko jedna macewa, na której wyryte było nazwisko Leisera Radinowskiego, męża Berty i ojca Leo, oraz inskrypcja w języku hebrajskim i niemieckim – w tłumaczeniu: „Tutaj spoczywa w Bogu mój ukochany mąż, nasz dobry ojciec Leiser Radinowski, ur. 13 sierpnia 1850 r., zm. 20 września 1926 r.”. Ta ostatnia macewa również zniknęła. Po Żydach mieszkających w Piszu nie pozostał praktycznie żaden ślad.

zebrał i opracował Andrzej Knyżewski



2001-2025 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 7B