Kilka słów o gwarancjach bezpieczeństwa [FELIETON]

2018-07-29 12:00:00(ost. akt: 2018-07-29 16:05:16)
Autorka w zadumie o gwarancjach bezpieczeństwa

Autorka w zadumie o gwarancjach bezpieczeństwa

Autor zdjęcia: Arch. Agnieszki Pacek

Dawniej o sile bezpieczeństwa miasta, czy kraju świadczyła liczebność wojsk. To jakość armii miała zapewnić pokój, dobre warunki negocjacji i traktatów. Dziś wystarczy, że ktoś udowodni, że dysponuje bronią masowego rażenia.
Nie musi jej używać, a i tak staje się ona ważnym argumentem, na arenie politycznej i międzynarodowej.

Podczas jednego z moich wieczornych spacerów ulicami Mrągowa, zwróciłam uwagę na koszary. W myślach przeniosłam się w przeszłość. Gdy przyjechałam do miasta, był to teren zamknięty i niedostępny. Żołnierze stali na warcie po obu stronach drogi. Młode kobiety wystawały gdzieś, w odległych krańcach ogrodzenia i rozmawiały z mężczyznami odbywającymi służbę wojskową. To były takie randki przez płot. Nasze koszary są zabytkowe. Niegdyś stacjonowały tu bataliony piechoty mazurskiej i warmińskiej. Rosjanie urzędowali tu w czasie I wojny światowej. Później ulokowano w tych budynkach szkołę policyjną. W dalszych latach mieściło się tu Wojsko Polskie. Od 1898 roku w namacalny sposób to miejsce przemawiało istotnie o sile miasta. Nagle coś się stało — nastąpiły przemiany w kraju i w Europie. Zaczęto zmniejszać liczebność armii. Otwarto zabytkowe bramy, przystosowano budynki do celów mieszkalnych, edukacyjnych, administracyjnych i handlowych. W pewnym sensie, ta gwarancja bezpieczeństwa zniknęła. Obecnie w negocjacjach siłowych liczą się ważni sojusznicy i broń jaką dysponują.

Żyjemy w czasach trudnych. Słyszy się o aktach terroru na świecie, fali uchodźców, niepewnej sytuacji politycznej. Nikt też nie może dać nam gwarancji zdrowia fizycznego. Zmiany w środowisku naturalnym, postęp technologiczny, sposoby odżywiania i tryb życia przyczyniają się do liczniejszych chorób cywilizacyjnych. Rak zbiera coraz obfitsze żniwo pośród naszych bliskich. Bywa, że niektóre firmy ubezpieczeniowe, w przypadku wysokich odszkodowań wolą się sądzić, niż wypłacić umówioną kwotę. Zastanawiamy się też, jak i gdzie ulokować bezpiecznie nasze, ciężko zarobione pieniądze? Banki i instytucje tracą wiarygodność. Zbyt często rozpadają się związki i dochodzi do rozwodów. Czy dziś możemy mieć gwarancję bezpieczeństwa w jakiejkolwiek dziedzinie? Kto może nam je zapewnić? Długo nad tym myślałam. Doszłam do wniosku, że żaden człowiek ani instytucja - nie może być i nie jest na tyle wiarygodna, aby móc jej ślepo powierzyć swoje życie i ważne sprawy. Co w takiej sytuacji można zrobić? Czy mamy pogrążyć się w strachu, popaść w apatię i depresję? To nie jest najlepsze wyjście i niczego dobrego nie wnosi.

Moja polonistka z liceum, mawiała: „zaczynaj od siebie, pomyśl, co — ty — człowieku możesz sam zrobić?”. To my ludzie, kreujemy rzeczywistość społeczną i otaczający nas świat. Wielkie przewroty, rewolucje, wynalazki miewały swój początek w działaniach jednej osoby. To ona swym nietypowym postępowaniem wybijała świat, otoczenie z obranego toru i wytyczała nowa drogę. Frank Sinatra wylansował kiedyś przebój „May Way”, zinterpretował go później, nieco po swojemu i subiektywnie — Zbigniew Wodecki. Piosenka jest swoistym podsumowaniem drogi człowieka, który na koniec swych dni, był gotów odejść szczęśliwym, bo „żył tak jak chciał”. Bohater zdawał sobie sprawę, że nie zawsze i wszystko mu się udało, jednak dążył do realizacji obranych celów i większość z nich osiągnął. W innym tłumaczeniu tej piosenki, główna myśl brzmi: „zrobiłem to po swojemu”. Co znaczy żyć w ten sposób?

Moim zdaniem, podkreślana jest tu waga postępowania zgodnie z własnym sumieniem. Nie chodzi tu o to, aby robić co się chce, bez względu na wszystko. Raczej o to, aby móc uczciwie spojrzeć w swoje odbicie w lustrze i nie mieć sobie nic do zarzucenia. Umiejętność autorefleksji, samooceny swych zachowań, pobudek i postępowania jest bezcenna. Wielokrotnie zdarza się, że wypowiedzi nie są zgodne z ukrytą myślą człowieka. Nie o to, tu chodzi. Należy znaleźć w sobie siłę, aby w życiu nie kierować się tym, co pomyślą lub powiedzą o nas inni, lecz swoimi wewnętrznymi wartościami. Na dnie serca każdego człowieka, leży prawda o nim samym.

Jeden uczestników Powstania Warszawskiego powiedział: „my nie pytaliśmy, czy walczyć, czy to ma sens? Wiedzieliśmy, że musimy to zrobić. Dla nas to było naturalne”. Choć wojna trwała i każdy z nich „spał z głową na karabinie”, jak to ujął to Krzysztof Kamil Baczyński — w pewnym sensie powstańcy mieli w sobie gwarancję bezpieczeństwa. Tkwiła ona w głębokim patriotyzmie i odpowiedzialności za kraj. Gdy moja przyjaciółka jakiś czas temu odchodziła, pokonana przez raka, było mi smutno, że jej już nie będzie. Dalej za nią tęsknię, choć minęły lata. Jednak było coś, czego jej zazdrościłam, w tej trudnej chwili śmierci. Przed odejściem zdążyła załatwić wszystkie swoje sprawy rodzinne, administracyjne, z każdym się pożegnać i pojednać. Jedno z ostatnich jej zdań brzmiało: „Chcę już do nieba, do Ojca...” Była gotowa i bardziej bezpieczna niż ja — czuwająca wraz mężem i jej synem przy łóżku. Po tych słowach pocałowałam ją w czoło i pożegnałyśmy się, tak świadomie i spokojnie...

Zdaje sobie sprawę, że ten felieton, nie jest lekki i radosny w odbiorze. Chciałabym, aby zaniósł on nadzieję dla nas, przechodzących różne trudne chwile. Dotykają one przecież każdego. Nie można udawać, że nie mamy trosk i nic nam nie grozi. Wszystko ma swój czas, różnych rzeczy musimy doświadczyć. Dla mnie gwarancją bezpieczeństwa jest fakt, że ośmielam się być sobą i żyć w zgodzie z własnym sumieniem. Choć nie wszystko mi się udało. Nie zmienię otaczającego mnie świata, ani ludzi żadną siłą. Mam jednak na coś wpływ, na siebie samą i moje życie i tego nikt mi nie odbierze.

Gdy wiele lat temu podejmowałam jedną z najważniejszych i najtrudniejszych decyzji w moim życiu, ktoś mnie zapytał: „Co zrobisz, jeśli się okaże się, że się pomyliłaś?” Odpowiedziałam: „Zrobiłam wszystko, aby rozpatrzyć wszystkie za i przeciw, ale jeśli okazałoby się, że to był błąd, byłabym spokojna, bo postąpiłam w zgodzie z własnym sumieniem”. Do dziś nie żałuję tego wyboru, choć przez lata byłam wystawiana na próbę w tej dziedzinie.

Drogi czytelniku, życzę Tobie i sobie odwagi, aby żyć „po swojemu” w ten mądry i odpowiedzialny sposób, w zgodzie z wewnętrznym głosem serca. Niech nic i nikt go nie zagłuszy i nie osłabi, a poczucie i gwarancja bezpieczeństwa niech stale w Nas wzrasta. Na koniec przytoczę fragment piosenki Franka Sinatry, niech i naszym udziałem stanie się spełnione życie z właściwie ulokowaną gwarancją bezpieczeństwa.

A teraz, zbliża się koniec
I oto stoję w obliczu finału
Mój przyjacielu, powiem to jasno
Zdam sprawę z tego, czego jestem pewien.
Przeżyłem spełnione życie,
Przemierzyłem każdą z dróg,
A co więcej, co znacznie ważniejsze,
Zrobiłem to po swojemu...
/.../
Bo czymże jest człowiek, cóż on ma?
Jeśli nie jest sobą, to jest niczym
Ma mówić to, co naprawdę czuje
A nie to, co mu każą
Historia świadkiem, zebrałem cięgi
I zrobiłem to po swojemu

Tak, to była moja droga

Agnieszka Beata Pacek

2001-2025 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 7B