Żagawkowy fefermenc
2020-09-19 12:00:00(ost. akt: 2020-09-20 09:41:02)
GAWĘDY KLIMKA Z DYBZAKA || Jo, rzekł Klimek popijając w cigiendzi pod sztamą fefermencową arbatę, już widzita wej, po Matce Boskiej Zielonej. O tym święcie wiele powiedał mi dziadziuś kiedym boł jeszcze tylkim szurkiem. Akurat rychtowaliśwa drylkę do siewu, a potem daliśwa się na spichrz po miechy ze zbożem, ale naprzód dziadziuś wydostał zza tramu aparatną tutkę z poświęconym ziarnem i włożył po parę ziarków do każdego miecha. Potem, dla odpoczynku usiedliśwa sobie na starym szlombanku i wtedy klarował mi tak: Stare ludzie już z dawien dawności powiedali, że na miejscu, z którego aniołki Matkę Boską zanieśli do nieba wyrosły różne kwiatki i zioła potrzebne do kurowania kreplów. Odtąd wej ludziska w święto Wniebowzięcia berują do kościoła rozmaite lecnicze rośliny, a także dajwa na to kłosy, lipową i fermencową arbatę, roślinę co się nazywa włoski Matki Bosiej, obieżyświat, co ma dycht żółciutkie kwiatki, trojeść, żabie skrzeki, boże drzewko, rotyć, lubczyk, leszczynę z dycht zdrowym orzeszkiem, żyto, len, hyzop, lawendę, dziewannę, rumianek, a kiedy jeszcze nie ćpali to i konopie. Potem razem z wujkiem Stasiem znieśli miechy na wóz i wzieniśwa się do siewu. Ja pałętałem się między drylką, a broną, a wujek i dziadziuś dawali baczenie cobym nie wleciał pod bronę co ma ostre cynki jak psie kły. Za parę lat jak już podrosłem i byłem podświnciakiem dowiedziałem się, że zbierać zioła nie jest wcale tak einfach. Dycht kiele nas na górce mieszkali Podgryziaki co mieli córkę Alinką i szurka Wojtusia. Wojtek to był rychtyk lontrus, jak eno nastała szarocha zawdy gdzieś przepadł - Alinka powiedała, że lata do nocy na dziewuchy i peclowała na niego cięgiem do matki, a parę razy kiele proga stawiała miskę z wodą bez co Wojtuś, wracając z lataczki wkarował się do miaski tak, że pacie i chodaki miał mokre jak gnój. I tak wej brat i siostra nie lejdowali się jak pies z kotem. Raz równak Alinka udobruchała się rzekła do niego tak: Wojtek pogódźwa się jak przyniesiesz mi fefermenc na bukiet do kościoła to nie będę na ciebie więcej peclować. Wojtuś to razo jak zawdy przylaz o północku i już na progu przybaczoł sobie o onym fefermencie fatko zawrócioł nazad, ale coś go podkusiło i zamiast fefermencu narwał ostrych żagawów co rosły za szałerkiem i wej po ciemku wcisnął je w sieni Alince w wychuchane łapki. Ta po omacku ścisnęła je feste w garści ale zara zaczena wrzeszczyś jak oparzona tak, że za chwiołkę postawiła na nogi całą chałupę. Kiedy się wszyscy zlecieli i zapalili szwatło obaczyła swoje łapki całe w pęplach. Bez to na drugi dzień musiała iść do kościoła w glazejkach jak jaka grafini. Jópek z Kielberowa szargotał, że w Lubawie coś chyba też nie klapuje bo zawdy na Wniebowzięcie odsłaniali w głównym ołtarzu obraz Matki Boskiej, a tera wej jakby jakby zabaczyli. I tak to, widzita wej je, powiedają że w Wniebowzięcie zakończone źięcie, a jak wej jeszcze ciepło durch dopisuje to ładny koniec lata nom się szykuje, równak jak na Bernarda ziemia twarda to zima będzie harda, a jak błaga to łaskawa. Ducujta wej eno tera cięgiem na kałędarz i niebo, czekajta cierpliwie czasu to dowieta się co będzie dalej - zakończon Klimek. „Bejotes”
aparatny-oddzielny
cigiendź - zaciszek
drylka - siewnik
fefermenc - mięta
glazejki - rękawiczki
Grafini - hrabina
krepel - kaleka
podświnciak - podrostek
Sztama - drzewo
szlombak - ława do spania
tram - główna belka
wkarować się - wpakować się
żagwa - drombna, mocno koląca pokrzywa
cigiendź - zaciszek
drylka - siewnik
fefermenc - mięta
glazejki - rękawiczki
Grafini - hrabina
krepel - kaleka
podświnciak - podrostek
Sztama - drzewo
szlombak - ława do spania
tram - główna belka
wkarować się - wpakować się
żagwa - drombna, mocno koląca pokrzywa
fot. Wspomnienie dożynek w Rożentalu, rok 1999.
fot. archiwum Głosu Lubawskiego
fot. archiwum Głosu Lubawskiego
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez