Międzynarodowy Dzień Zwierząt w kętrzyńskiej bibliotece
2019-10-12 12:49:09(ost. akt: 2019-10-12 11:29:11)
Maciek dostojnie, blisko opiekuna. Luna ciesząca się, gdy poświęcano jej odrobinę uwagi, bardzo ciekawska. Doti rozbrykana, co rusz to w innym miejscu. Wszystkie ze Schroniska dla Zwierząt w Pudwągach koło Kętrzyna. 4 października biegały, spacerowały i były pieszczone na trawniku naprzeciwko Loży Masońskiej, tuż przed wejściem do Miejskiej Biblioteki Publicznej.
W środku czekały na nie dzieci z grupy „Smerfy” z Miejskiego Przedszkola Integracyjnego „Malinka”. Było zatem w Bibliotece dwoje bohaterów. Pieski i przedszkolaki. Dzieci i zwierzęta. Jakbyśmy się, my dorośli, na chwilę zapomnieli, zamyślili, to wróciliby do nas Kubuś Puchatek, Miś Paddington, Małpka Fiki Miki i wszystkie kotki, pieski i mnóstwo innych zwierzątek z wierszy Tuwima i Brzechwy. Nostalgie pomieszane z potrzebą ciepła, dawaniem otuchy, opieki.
Gdy Maćka podrapało się za uchem i przerwało, patrzył w oczy i nastawiał powoli drugie. Doti udawało się pogłaskać tylko w biegu. Gdy zmęczyło się trzymiesięczne szczenię, można dopiero było głaskać do woli. Zamykała wówczas oczy. Luna była zadowolona cały czas. Zwiedzała wszystkie kąty. Jej zainteresowanie otoczeniem było równe z tęsknotą za pieszczotami. I jedno, i drugie było wyrażane machaniem długim puszystym ogonem prawie bez przerwy.
Aż dziwne, że dziewczynki i chłopcy siedzieli grzecznie na kanapach w oranżerii, tylko schylając się do pogłaskania zwierząt. Wysłuchano tego, co o Międzynarodowym Dniu Zwierząt powiedziała pani bibliotekarka. Dowiedzieliśmy się z książki Doroty Sumińskiej „Dlaczego oczy kota świecą w nocy i inne sekrety świata zwierząt”, czemu psy nazywane są wąchaczami. Jednak rączki co raz bardziej wyciągały się do psów. Te dzieci, które dotychczas z pewną rezerwą, dystansem, lekką obawą patrzyły na zwierzęta również decydowały się na choćby muśnięcie. I nagle! Już biegają z nimi, już klęczą i siadają przy nich. Zaczyna się wzajemne przytulanie. Psy kładą na dziecięcych kolankach pyszczki i domagają się pieszczot. Wszystko pod czujnym okiem pracowników Schroniska, którzy zapowiadają, że za chwilę wychodzimy na zewnątrz i będziemy z pieskami spacerować. I smycze w rączkach przedszkolaków. Dwoje, troje trzyma Maćka, który kieruje się do drzwi. Luna ciągle macha ogonem, spogląda, kto ją wyprowadzi. Doti musi być na rękach opiekunki. Chyba zasypia.
Jerzy Lengauer
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez