Leśnicy na tropie kłusowników. Rozpoczęła się akcja "Wnyk" w mazurskich lasach

2022-02-07 11:50:35(ost. akt: 2022-02-07 11:54:48)

Autor zdjęcia: Renata Szczepanik

Podczas pierwszego patrolu w ramach akcji „Wnyk” organizowanej przez Nadleśnictwo Giżycko, znaleziono jedną pułapkę. A to dopiero początek. Trzy lata temu w lasach pod Orzyszem leśnicy wraz z myśliwymi unieszkodliwili 37 wnyków, a sześć lat temu aż 68. Kłusownictwo na Mazurach to wciąż problem i zagrożenie dla dzikich zwierząt.
W niedzielę, 30 stycznia na terenie giżyckiego nadleśnictwa rozpoczęła się tegoroczna akcja „Wnyk”, która polega na patrolowaniu terenów leśnych i szukaniu pułapek zastawionych na dzikie zwierzęta przez kłusowników. W tym roku patrol z udziałem leśników, myśliwych oraz dziennikarzy naszej Gazety przemierzył ponad 3 tys. ha terenu w okolicach miejscowości Cierzpięty koło Orzysza (powiat piski). Teren ten znany jest z kłusownictwa, dlatego leśnicy i myśliwi od wielu lat przemierzają okoliczne lasy w poszukiwaniu różnego rodzaju sideł. Szukają też tropów kłusowników.

Fot. Renata Szczepanik

Akcja „Wnyk” w mazurskich lasach

W 2016 roku w akcji „Wnyk” uczestniczyło ponad pięćdziesięciu leśników i myśliwych, którzy patrolowali tereny leśne leżące w gminie Orzysz, w obwodach łowieckich użytkowanych przez koła łowieckie „Dąbrowa" i „Cyranka". Podczas przeszukiwania powierzchni leśnych znaleziono 68 sztuk wnyków wykonanych w formie pętli z drutu.

- Na szczęście wszystkie znalezione wnyki były puste – informuje Sławomir Kowalczyk z Nadleśnictwa Giżycko. - Jednak sam fakt znajdowania w lesie pułapek, zastawionych na dziko żyjącą zwierzynę świadczy o tym, że w okolicznych lasach odbywa się proceder kłusownictwa. Taka okrutna forma polowania na zwierzynę jest prawnie zakazana ustawą Prawo łowieckie. Przypadkowo złapane we wnyki zwierzęta giną w męczarniach. Często ofiarami kłusownictwa są również gatunki zwierząt prawnie chronionych.

Fot. Renata Szczepanik

W 2019 roku leśnicy ze Straży Leśnej przy Nadleśnictwie Giżycko wraz z myśliwymi z Koła Łowieckiego „Cyranka” patrolowali tereny leśne wokół rezerwatu przyrody „Nietlickie Bagno”. W wyniku akcji zdjęto i zabezpieczono 37 wnyków.

- W dwóch przypadkach we wnykach znaleziono schwytaną w nie zwierzynę – mówi Sławomir Kowalczyk. - Wnyk zacisnął się wokół szyi młodej łani - samicy jelenia, która być może od paru dni próbowała się z niego wydostać. Niestety odnalezione zwierzę od kilku godzin już nie żyło. W drugim wnyku znaleziono dużego odyńca - samca dzika powyżej czwartego roku życia, który jeszcze żył. Stalowa plecionka wnyka owinęła mu się wokół gwizdu – ryja - raniąc i zadając ból szamoczącemu się zwierzęciu.

Fot. Renata Szczepanik

Mazurskie lasy w pobliżu Orzysza to tereny złapanego w sidła młodego wilka - Grota, o którym wielokrotnie pisaliśmy na naszych łamach. W ostatnich dniach grudnia 2020 roku prezes Koła Łowieckiego „Dąbrowa” Ryszard Łukaszewicz znalazł we wnyku wilka, którego udało się uratować z pułapki. Po kilkumiesięcznej rehabilitacji zorganizowanej przez Stowarzyszenie dla Natury „Wilk” Grot powrócił wiosną do mazurskiego lasu wyposażony w obrożę z nadajnikiem. Jednak już w lutym ubiegłego roku jeden z myśliwych natknął się na kolejny wnyk w tym samym lesie.

Pierwszy patrol, pierwszy wnyk

W ostatnich dniach stycznia odbył się pierwszy patrol w ramach tegorocznej akcji „Wnyk”. Udało się uratować jedno dzikie zwierzę. Znaleziono jedną pułapkę. Jednak to dopiero początek akcji.

Fot. Renata Szczepanik

- Wnyk wisiał przy ruinach niedaleko gospodarstwa w środku lasu – mówi Adam Jerzykowski, leśniczy z Leśnictwa Góra. - Widać było ślady. Wnyk zaczepiony był na głogu na wysokości około metra od ziemi. Najprawdopodobniej na sarnę. Wnyk jest stary, linka w kilku miejscach popękana, ale nadal sprawna. Na szczęście żadne zwierzę nie wplatało się w tę pułapkę. Z tej linki to nie tylko sarna, ale też dzik by się nie urwał.

Fot. Renata Szczepanik

Po kilkugodzinnej wędrówce po lesie, przyszedł czas na podsumowanie patrolu przy wspólnym ognisku.

Fot. Renata Szczepanik

- Akcja zakończyła się sukcesem – podsumował Krzysztof Dąbkowski, nadleśniczy Nadleśnictwa Giżycko. - Miejscowy leśniczy natrafił na jeden stary wnyk, który na szczęście nie posłużył do kłusownictwa, został w porę zdjęty. Pozostali uczestnicy naszego wspólnego patrolu nie natrafili na pułapki kłusowników. Świadczy to o tym, że wnyków na tym terenie nie ma aż tak dużo. Dobre efekty zniechęcania kłusowników do stawiania sideł w naszych lasach przynoszą niemal codzienne patrole Straży Leśnej. Leśnicy podczas każdego pobytu w terenie okazyjnie zwracają uwagę na różnego typu pułapki i zagrożenia dla leśnej zwierzyny. Poza tym monitorujemy nasze lasy dzięki fotopułapkom. Akcja poszukiwania wnyków jest tylko jednym z wielu elementów pracy leśników. Oczywiście w najbliższych tygodniach będzie kontynuowana. Współpracujemy z lokalnymi kołami łowieckimi, z którymi przeprowadzamy wiele wspólnych akcji.

Do patrolowania lasu pod Orzyszem włączyli się członkowie miejscowego Koła Łowieckiego „Dąbrowa”. Wśród nich byli myśliwi, którzy od ponad 30-40 lat przemierzają lasy i nie raz znajdowali kłusownicze pułapki.

Fot. Renata Szczepanik

- Z kłusownictwem bywało gorzej przed laty - mówi Ryszard Łukaszewicz, prezes Koła Łowieckiego „Dąbrowa” w Piszu. - Wówczas często usuwaliśmy sporo wnyków w różnej postaci. Ratowaliśmy ranne zwierzęta zaplątane w kłusownicze sidła. Zdarzały się przypadki, kiedy trzeba było ulżyć zwierzęciu, które cierpiało z powodu odniesionych ran. Wnykarstwo najczęściej pojawiało się w okolicy Cierzpięt. Sądzimy, że kłusownicy zastawiali wnyki na dzikie zwierzęta po prostu dla pozyskania pożywienia. Pegeery poszły pod topór i ludzie zostali z niczym. Dlaczego dziś znajdujemy jeszcze wnyki? Trudno powiedzieć. Może to rodzinne tradycje, może z obawy przed dzikimi zwierzętami, które mogą zagrażać hodowli. Na pewno dziś nie ma już tylu kłusowników, co kiedyś.

Leśne tropy i fotopułapki

Podczas niedzielnego patrolu trudno było dostrzec w lesie jakiekolwiek ślady dzikich zwierząt.

- Gdyby w lesie był wczorajszy śnieg, z pewnością moglibyśmy zobaczyć tropy wilków czy innych zwierząt – mówi myśliwy Ryszard Łukaszewicz. - A mamy tutaj dwie watahy. Odgłosy zwierząt doskonale słychać nocą. Dziś przeszedłem około czterech kilometrów i znalazłem tylko jeden trop lisa.

Fot. Renata Szczepanik

Jedynie zdarta kora na drzewach czy uszkodzone ogrodzenia chroniące sadzonki świadczyły o pobycie w tych okolicach łosi, saren czy jeleni. Jednak leśnicy szukają tropów nie tylko podczas wędrówek, ale monitorują lasy również dzięki fotopułapkom.

Fot. Renata Szczepanik

- Korzystamy z kamer, dzięki którym możemy dostrzec dzikie zwierzęta - mówi Patryk Czyż, szef Leśnej Straży Nadleśnictwa Giżycko. - Monitorujemy las w różnej formie. Często wyruszamy na piesze patrole. Zwracamy szczególną uwagę na wszelkiego rodzaju pułapki. Wnyki zastawiane są w różny sposób. Jesteśmy w stanie ustalić, czy sidła stawia jedna osoba czy wiele. Jeśli można, to je odpowiednio zabezpieczamy, unieszkodliwiamy i staramy się zidentyfikować kłusownika.

Fot. Renata Szczepanik

Fotopułapki zawieszone w miejscach, które często odwiedza zwierzyna, np. przy wodopojach czy stałych miejscach dokarmiania, pozwalają na rejestrację tego, co przeważnie nie jest obserwowane przez ludzi. Jakość obrazu w urządzeniach jest coraz lepsza, pozwalają one rejestrować zdarzenia nie tylko w dzień, ale również w nocy. Fotopułapki pomocne są przy tropieniu kłusowników.

- Jeśli ktoś zaobserwuje ślady kłusownictwa na terenie nadleśnictwa, prosimy o kontakt ze Strażą Leśną lub z lokalnym leśniczym – dodaje Sławomir Kowalczyk. - Znalezione wnyki zostaną zdemontowane, a samo miejsce ich znalezienia będzie patrolowane przez służby leśne i myśliwych.
Renata Szczepanik

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5