Alicja Klimaszewska niezwykła KOBIETA sukcesu
2021-03-08 10:15:31(ost. akt: 2021-03-08 10:35:12)
Alicja Klimaszewska – giżycczanka, od lat szefowa Giżyckiej Grupy Regatowej, prywatnie żona i mama żeglarzy oraz specjalistka od recyklingu i kreatywnych pomysłów, zawsze radosna i uśmiechnięta, kocha żeglarstwo, podróże i piesze wycieczki po Europie...
Mam tę moc! Mam tę moc! Chciałoby się zaśpiewać widząc Panią w działaniu. Skąd czerpie Pani siłę?
– Zdecydowanie z ludzi, którzy mnie otaczają, z Przyjaciół (od lat tych samych) i Rodziny, która cierpliwie znosi moje pomysły i wspiera w ich realizacji. Zawsze, w dobrym czasie ale i w ciężkich chwilach mogę na nich liczyć.
– Zdecydowanie z ludzi, którzy mnie otaczają, z Przyjaciół (od lat tych samych) i Rodziny, która cierpliwie znosi moje pomysły i wspiera w ich realizacji. Zawsze, w dobrym czasie ale i w ciężkich chwilach mogę na nich liczyć.
Jest Pani niezwykle kreatywną osobą. Najbardziej zwariowane pomysły to...
– Było ich bardzo dużo, ale chyba najbardziej zwariowanym był nasz występ podczas jednej z parad na Wielkim Otwarciu Sezonu jako „Pingwiny z Ekomariny” – przebrani za pingwiny w smokingach, melonikach, z pożyczonymi - w większości nieczynnymi - instrumentami i tekturowym fortepianem udawaliśmy orkiestrę! Po wszystkim bolały nas brzuchy ze śmiechu. Zawsze podczas parad bawimy się świetnie i z każdą wiąże się wiele komicznych historii.
– Było ich bardzo dużo, ale chyba najbardziej zwariowanym był nasz występ podczas jednej z parad na Wielkim Otwarciu Sezonu jako „Pingwiny z Ekomariny” – przebrani za pingwiny w smokingach, melonikach, z pożyczonymi - w większości nieczynnymi - instrumentami i tekturowym fortepianem udawaliśmy orkiestrę! Po wszystkim bolały nas brzuchy ze śmiechu. Zawsze podczas parad bawimy się świetnie i z każdą wiąże się wiele komicznych historii.
Po raz pierwszy w historii miasta Giżycka Grupa Regatowa nie zorganizowała Żeglarskiego Balu Karnawałowego. Jak pandemia wpłynęła na funkcjonowanie bazy?
– Rok temu z ogromnym niepokojem obserwowaliśmy sytuację w Europie, zmuszeni byliśmy oczywiście odwołać wszystkie wiosenne zgrupowania, obecnie również raczej nie uda się nam wyjechać. Ale intensywnie trenowaliśmy w kraju oraz na naszym niezawodnym Niegocinie. Prawdopodobnie tegoroczny sezon będzie podobny. Bardzo żałujemy, że z powodu pandemii nie może do nas przyjechać nasz trener Optimista z Kaliningradu - Grigorii Mikhalev. Brak Griszy dezorganizuje nam pracę w tej klasie ale cierpliwie czekamy na stabilizację sytuacji.
– Rok temu z ogromnym niepokojem obserwowaliśmy sytuację w Europie, zmuszeni byliśmy oczywiście odwołać wszystkie wiosenne zgrupowania, obecnie również raczej nie uda się nam wyjechać. Ale intensywnie trenowaliśmy w kraju oraz na naszym niezawodnym Niegocinie. Prawdopodobnie tegoroczny sezon będzie podobny. Bardzo żałujemy, że z powodu pandemii nie może do nas przyjechać nasz trener Optimista z Kaliningradu - Grigorii Mikhalev. Brak Griszy dezorganizuje nam pracę w tej klasie ale cierpliwie czekamy na stabilizację sytuacji.
Po raz pierwszy - odkąd istnieje klub - miejski samorząd przekaże ponad pół miliona złotych na działalność w ramach dotacji celowej.
– To dobra decyzja dla klubu? Jak wykorzystacie dotację?
Wszyscy jesteśmy zgodni, że jest to bardzo dobra decyzja. Kwota robi wrażenie, jednak przede wszystkim są to wynagrodzenia - wraz z pochodnymi - kadry trenerskiej oraz środki na paliwo i utrzymanie busów służących do transportu zawodników i sprzętu. Dotacja pozwoli też na dofinansowanie pobytu zawodników podczas regat i zgrupowań. W żeglarstwie regatowym bardzo istotna jest elastyczność - terminarze wszystkich grup są bardzo napięte i często ulegają zmianom, wyjazdy się nakładają a auta psują w trasie zawsze w najmniej odpowiednim momencie. Decyzje musimy podejmować szybko i być przygotowanym na różne konsekwencje. Dotacja zdecydowanie skróci proces decyzyjny i ułatwi nam działalność.
– To dobra decyzja dla klubu? Jak wykorzystacie dotację?
Wszyscy jesteśmy zgodni, że jest to bardzo dobra decyzja. Kwota robi wrażenie, jednak przede wszystkim są to wynagrodzenia - wraz z pochodnymi - kadry trenerskiej oraz środki na paliwo i utrzymanie busów służących do transportu zawodników i sprzętu. Dotacja pozwoli też na dofinansowanie pobytu zawodników podczas regat i zgrupowań. W żeglarstwie regatowym bardzo istotna jest elastyczność - terminarze wszystkich grup są bardzo napięte i często ulegają zmianom, wyjazdy się nakładają a auta psują w trasie zawsze w najmniej odpowiednim momencie. Decyzje musimy podejmować szybko i być przygotowanym na różne konsekwencje. Dotacja zdecydowanie skróci proces decyzyjny i ułatwi nam działalność.
Zdaniem synów notabene żeglarzy, tata rządzi w kuchni, a mama wszystkimi dyryguje. Jak to jest? Mąż kapitan nie dzierży sterów w domu?
– Mąż zdecydowanie lepiej gotuje ode mnie, na szczęście lubi to. Ja w kuchni zwykle idę na łatwiznę, Darek nigdy. Jesteśmy razem od średniej szkoły, więc świetnie wiemy czego możemy od siebie oczekiwać i potrafimy pójść na kompromis. W mniej istotnych, codziennych sprawach to faktycznie ja jestem w domu decydentem, decyzje w sprawach ważnych zawsze podejmujemy wspólnie.
– Mąż zdecydowanie lepiej gotuje ode mnie, na szczęście lubi to. Ja w kuchni zwykle idę na łatwiznę, Darek nigdy. Jesteśmy razem od średniej szkoły, więc świetnie wiemy czego możemy od siebie oczekiwać i potrafimy pójść na kompromis. W mniej istotnych, codziennych sprawach to faktycznie ja jestem w domu decydentem, decyzje w sprawach ważnych zawsze podejmujemy wspólnie.
Dlaczego Alicja Klimaszewska nie żegluje?
– Z braku czasu, chociaż w ubiegłym roku udało się nam wyrwać na tydzień w rejs po naszych Mazurach.
– Z braku czasu, chociaż w ubiegłym roku udało się nam wyrwać na tydzień w rejs po naszych Mazurach.
Jaką osobą prywatnie jest Alicja Klimaszewska, co lubi robić, jak odpoczywa?
– Mam wiele zainteresowań, na przykład lubię zajmować się recyclingiem. Największą frajdę sprawia mi odnawianie starych, niekoniecznie zabytkowych, przedmiotów – głównie mebli, często jest to ciężka praca, ale sprawia mi ogromną satysfakcję. W domu jeden z pokoi mam przekształcony na mini-warsztat … niestety już się w nim nie mieszczę.
Kocham podróże – pozwalają mi odetchnąć i nabrać dystansu. Od kilku lat wraz z przyjaciółmi wędrujemy po Europie szlakami Św. Jakuba. Przeszliśmy już ponad 2.000 km, pokonaliśmy trasę z Lourdes do Santiago de Compostella, przeszliśmy chyba najpiękniejsze z wszystkich Camino Primitivo, zaczęliśmy też Camino Portugalskie, ale w zeszłym roku pandemia pokrzyżowała nam plany i dokończenie tej drogi musieliśmy przełożyć. Gdyby ktoś dwadzieścia, czy trzydzieści lat temu powiedziałby, że kiedyś będę spędzała urlopy w ten sposób, nie uwierzyłabym. Przemierzanie Europy pieszo, z plecakiem, często z obolałymi nogami, spanie w schroniskach w bardzo różnych warunkach, wstawanie przed świtem – to nie brzmi szczególnie atrakcyjnie, ale nie zamieniłabym naszego pielgrzymowania na żaden inny wariant odpoczynku. Dzięki Camino potrafię zwolnić, zatrzymać się. W czasie wędrówki jest więcej czasu na przemyślenia, rozmowy, zachwycanie się otoczeniem - podziwiamy wschody słońca, a szczęście potrafimy znaleźć w małych drobnostkach. To również taki trochę wehikuł czasu, który przenosi nas w inny wymiar. Camino nauczyło mnie ogromnej cierpliwości i wewnętrznego spokoju. Czekam więc kiedy znów spakuję swoje życie w jeden, 10-kilogramowy plecak – wówczas zawsze okazuje się, że większość przedmiotów jest zbędna, a największą radość dają przeżycia.
– Mam wiele zainteresowań, na przykład lubię zajmować się recyclingiem. Największą frajdę sprawia mi odnawianie starych, niekoniecznie zabytkowych, przedmiotów – głównie mebli, często jest to ciężka praca, ale sprawia mi ogromną satysfakcję. W domu jeden z pokoi mam przekształcony na mini-warsztat … niestety już się w nim nie mieszczę.
Kocham podróże – pozwalają mi odetchnąć i nabrać dystansu. Od kilku lat wraz z przyjaciółmi wędrujemy po Europie szlakami Św. Jakuba. Przeszliśmy już ponad 2.000 km, pokonaliśmy trasę z Lourdes do Santiago de Compostella, przeszliśmy chyba najpiękniejsze z wszystkich Camino Primitivo, zaczęliśmy też Camino Portugalskie, ale w zeszłym roku pandemia pokrzyżowała nam plany i dokończenie tej drogi musieliśmy przełożyć. Gdyby ktoś dwadzieścia, czy trzydzieści lat temu powiedziałby, że kiedyś będę spędzała urlopy w ten sposób, nie uwierzyłabym. Przemierzanie Europy pieszo, z plecakiem, często z obolałymi nogami, spanie w schroniskach w bardzo różnych warunkach, wstawanie przed świtem – to nie brzmi szczególnie atrakcyjnie, ale nie zamieniłabym naszego pielgrzymowania na żaden inny wariant odpoczynku. Dzięki Camino potrafię zwolnić, zatrzymać się. W czasie wędrówki jest więcej czasu na przemyślenia, rozmowy, zachwycanie się otoczeniem - podziwiamy wschody słońca, a szczęście potrafimy znaleźć w małych drobnostkach. To również taki trochę wehikuł czasu, który przenosi nas w inny wymiar. Camino nauczyło mnie ogromnej cierpliwości i wewnętrznego spokoju. Czekam więc kiedy znów spakuję swoje życie w jeden, 10-kilogramowy plecak – wówczas zawsze okazuje się, że większość przedmiotów jest zbędna, a największą radość dają przeżycia.
Dziękuję za rozmowę
Renata Szczepanik
Renata Szczepanik
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez