Pan Stanisław, Miss Polonia i miliard Chińczyków
2023-07-15 12:00:00(ost. akt: 2023-07-15 12:49:53)
Skoczyłem na głęboką wodę, bo poszedłem w turystykę od razu jak zrobiłem prawo jazdy. I cały czas w niej jestem — mówi Stanisław Gendzwiłł. Doświadczony kierowca i właściciel marki Sparta Bus za kierownicą spędził ćwierć wieku. I ma ochotę na więcej!
Co istotne pan Stanisław poszedł na skróty również i jeżeli chodzi o specjalizację w ramach zawodu kierowcy. Często zdarza się, że ci prowadzący autobusy turystyczne rekrutują się z osób, które nabierały doświadczenia pracując na mniejszą skalę np. w komunikacji miejskiej lub na PKS’ach i innych przewozach krótkodystansowych. Właściciel Sparta Bus takiego etapu nie miał i w specjalizacji turystycznej zanurzył się od razu. I od razu pilnie się uczył swojego fachu. Miał od kogo i gdzie.
— Pierwsza firma w której pracowałem i zdobywałem doświadczenie to Zoobi Tour z Bargłowa Kościelnego. Tam uczyłem się jeździć i szkoliłem u właściciela firmy, teraz już emeryta. Dawnej jeździł jako kierowca turystyczny w Orbisie, więc miałem to szczęście, że trafiłem na doświadczonego szefa. A potem przeszedłem do Selmentu.
W Selmencie p. Stanisławowowi pracowało się bardzo dobrze. Gdy firma kończyła pewien etap swojej działalności pojawiła się przed nim pewna propozycja do rozważenia.
— 5 ostatnich lat jeździliśmy tylko na grupach chińskich. Dyrektor Selmentu wybierał się już na emeryturę, a ja byłem już ostatnim zatrudnionym w firmie kierowcą i w zasadzie dowiozłem go do tej emerytury. Jeździłem jednym autokarem, którego p. Niwiński nawet nie widział na oczy. Sam nim zarządzałem, dbałem o naprawy, serwis itd. Jak wyjeżdżałem w Europę w marcu to wracałem dopiero w październiku. Jak marynarz. I pewnego razu mówi: „kupuj ten autokar ode mnie, będziesz robił to samo co robisz, ale już na swoim”. Tego człowieka będę szanował do końca życia, bo on mnie nauczył zawodu i właściwego do niego podejścia — opowiada.
Pan Stanisław dogadał się wstępnie ze swoim szefem i był zdecydowany odkupić od niego sprawdzony w europejskich wojażach pojazd. Uprzedził go jednak ktoś z Katowic.
— I bardzo dobrze, bo nagle wyskoczyła pandemia. W pandemii wszystkie wyjazdy i autokary zostały zablokowane, przynajmniej ten pierwszy rok. Całe szczęście, że tego autobusu nie wziąłem, bo musiałbym szukać przysłowiowej suchej gałęzi.
Pandemia wywróciła do góry nogami znaną nam rzeczywistość i przemodelowała nasze życie niemal we wszystkich jego sferach. To był czas dużego zamieszania i chaosu – wiele firm walczyło o przetrwanie, inne upadły z powodu przerwania łańcucha dostaw lub wprowadzenia przeróżnych zakazów uniemożliwiających im działalność. Jednocześnie była to – jak w przypadku każdego światowego zamieszania – okazja do wykorzystania. Pan Stanisław nie zrezygnował z planów przejścia na swoje i tę okazję wykorzystał. Trochę w myśl „do odważnych świat należy” i „kto nie ryzykuje, ten nie wygrywa”.
— Zaryzykowałem. W pandemii autobusy stały i ich ceny błyskawicznie poszybowały ok. 50 proc. w dół. Za te pieniądze, za które miałem kupić autobus od p. Niwińskiego kupiłem aż trzy inne. I zacząłem jeździć na swoim. Opłaciło się. Teraz mam mnóstwo pracy, do pomocy jednego bardzo dobrego kierowcę, na którym mogę polegać i dwa świetne autobusy. Jeden – z 2019 r. – kupiłem teraz, na wiosnę, a drugi jest z 2014. Na swoim jestem ok 3-4 lat. Przeważnie robimy same trasy zagraniczne, a naszym klientem są zorganizowane grupy turystyczne. Współpracuję z Selmentem i z Emanuelem (biuro pielgrzymkowo-turystyczne). W sprawach papierkowych nieocenioną pomocą jest dla mnie moja kochana żona Ewa.
Właściciel Sparta Bus ma Europę w małym paluszku. Na przestrzeni lat zwiedził niemal wszystkie jej zakątki. Docenia piękno krajów Starego Świata i oczywiście ma swoje ulubione krajobrazy oraz państwa naszego kontynentu.
— Każdy kraj ma swoją specyfikę. Teraz byłem w Grecji i tam ludzi przyciąga starożytna architektura i zabytki. Najbardziej podoba mi się Szwajcaria. To piękny, czysty kraj, Alpy, jeziora między górami i wysoka kultura tamtejszego społeczeństwa.
A jak na tle atrakcyjnej konkurencji europejskiej prezentuje się nasz kraj?
— Absolutnie nie mamy się czego wstydzić. Podam przykład. Byłem w Disneylandzie, w sycylijskim pięknym aquaparku, w Parku Asterixa pod Paryżem i wielu innych atrakcyjnych miejscach, ale nasza „Energylandia” (park rozrywki k. Oświęcimia) wszystkie je przykrywa. To jest kosmos, który na chwilę obecną wymiata europejską konkurencję w sektorze rozrywkowym.
Dużą wartością jest też obcowanie z samymi turystami, zwłaszcza że firma p. Stanisława wozi wielu egzotycznych gości. Mowa o Chińczykach.
— Tacy turyści przylatują samolotem i lądują np. we Frankfurcie, Rzymie, Mediolanie, Budapeszcie czy Paryżu. I tam podstawia się autokar, a potem z nimi jeździ kółko po Europie, np. gdy wsiedli w Paryżu to wysadzało się ich w Rzymie. To bardzo ciężka praca, bo tylko na jednego kierowcę, a przepisy mówią wyraźnie, że taki może jeździć ciągiem maksymalnie tylko 12 dni. Przeciętnie tura – takie kółko po Europie – trwa ok. 10 – 12 dni, potem należy zrobić min. 3 dni pauzy. Czasami miałem tego odpoczynku mniej, niż zakładałem ponieważ na lotnisku lądowała już kolejna grupa turystów.
Przybysze z dalekich Chin zasługują na szczególną uwagę. Dlaczego?
— Turysta chiński różni się od europejskiego już na starcie, bo ma całkowicie inne trasy. Do tego wyróżnia się świetnym zdyscyplinowaniem. Jak pilot wycieczki zawoła na zbiórkę to na pstryknięcie palca wszyscy turyści już są. Chińczycy są bardzo czyści i schludni w podróży, do tego zero lub prawie zero alkoholu. Przez 5 lat widziałem tylko dwóch będących pod wpływem. Chińczycy często jeżdżą z Polakami. Dla nich ważna jest cena, a my oferujemy lepszą, niż np. Francuzi. Co ciekawe, ci którzy jeżdżą z nami są całkiem bogaci, bo niektórzy potrafili sobie w Szwajcarii kupić zegarek wart 10 tys. CHF (frank szwajcarski – przyp. red.).
Podziwianie krajobrazów i zabytków pięknych zakątków Europy to z pewnością dawka niesamowitych wrażeń, tyle że w przypadku zawodowego kierowcy może być mocno powtarzalna i wraz z kolejnym przejazdem tracić na efekcie „wow!”, a nawet zastępować go irytacją. Panu Stanisławowi to nie grozi. Lubi swoją pracę i zastrzega, że w ogóle go nie nudzi, podobnie jak obcowanie z turystami. Co ciekawe, niektórzy z nich się powtarzają – wracają na znane im trasy i do sprawdzonego przewoźnika. Wchodząc do autobusu rozpoznają pana Stanisława, z którym się witają. A czy wśród nich są ci z Państwa Środka?
— Raczej nie, bo tam jest ponad miliard ludzi i jeszcze mi się nie trafiło, aby się któryś powtórzył, chociaż pamiętam, że powtórzył mi się dwa razy ten sam chiński pilot — śmieje się właściciel Sparta Bus.
On sam na przestrzeni lat zajmował się ciekawymi grupami, by wspomnieć choćby piękne „turystyki” biorące udział w konkursie „Miss Polonia”. Miał niewątpliwą przyjemność wieźć ponad 30 pań.
— Dziewczyny piękne, śliczne i wysokie. To było ok. 2012 roku. Zabieraliśmy je spod Sali Kongresowej w Warszawie i wieźliśmy do jakiegoś ośrodka wczasowego w okolicach Wejherowa. Pamiętam, że gdy zatrzymaliśmy się na stacji paliw i wszystkie te panie wyszły, to facetom w barze opadły szczęki z wrażenia i dopytywali skąd je mam! — wspomina z uśmiechem Stanisław Gendzwiłł.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez