Hubert Górski: To się nazywa hipokryzja
2023-04-13 14:30:00(ost. akt: 2023-04-13 14:47:12)
Na ostatniej sesji RM Ełk (29 III) doszło do głosowania w sprawie pozbawienia mandatu radnego Huberta Górskiego, który finalnie go zachował. Punktom poświęconym tej sprawie towarzyszyła intensywna dyskusja. Zapytaliśmy radnego, jakie ma wnioski po jej zakończeniu.
— Udało się panu zachować mandat radnego. Odbiera to pan jako wygraną?
— Po pierwsze należy zastrzec, że rada nie podjęła decyzji o pozbawieniu mnie mandatu, więc nie można powiedzieć, że ktoś był przegrany lub wygrany. Radni nie stwierdzili, że „tak”, czy że „nie”. Po prostu rada nie podjęła takiej decyzji. Wyborcy i wyborczynie dokonali swego wyboru w X 2018 r. i los zdecydował, że radni też nie mogli podważyć ich decyzji. W moim przekonaniu RM od samego początku procedowania tej sprawy źle ją prowadziła.
— Po pierwsze należy zastrzec, że rada nie podjęła decyzji o pozbawieniu mnie mandatu, więc nie można powiedzieć, że ktoś był przegrany lub wygrany. Radni nie stwierdzili, że „tak”, czy że „nie”. Po prostu rada nie podjęła takiej decyzji. Wyborcy i wyborczynie dokonali swego wyboru w X 2018 r. i los zdecydował, że radni też nie mogli podważyć ich decyzji. W moim przekonaniu RM od samego początku procedowania tej sprawy źle ją prowadziła.
— Dlaczego?
— Rada powinna – jak zresztą wynika z opinii prawnej, którą zamówił sam przewodniczący RM (W. Szelążek) – powołać komisję doraźną lub przekazać sprawę do k. skarg, wniosków i petycji.
— Rada powinna – jak zresztą wynika z opinii prawnej, którą zamówił sam przewodniczący RM (W. Szelążek) – powołać komisję doraźną lub przekazać sprawę do k. skarg, wniosków i petycji.
— Tej samej której jest pan szefem?
— Zapewniam, że jako jej przewodniczący nie chciałbym się nią zajmować. I tutaj można zastosować drugie rozwiązanie zaproponowane przez prawników tj. powołanie komisji doraźnej, która miałaby za zadanie zebranie dokumentów z UM oraz dodatkowe, sporządzić z tego stanowisko i przedstawić je radzie. I dopiero ta powinna podjąć decyzję, czy powinna przygotowywać i podejmować uchwałę o wygaszeniu lub niewygaszeniu mandatu.
— Zapewniam, że jako jej przewodniczący nie chciałbym się nią zajmować. I tutaj można zastosować drugie rozwiązanie zaproponowane przez prawników tj. powołanie komisji doraźnej, która miałaby za zadanie zebranie dokumentów z UM oraz dodatkowe, sporządzić z tego stanowisko i przedstawić je radzie. I dopiero ta powinna podjąć decyzję, czy powinna przygotowywać i podejmować uchwałę o wygaszeniu lub niewygaszeniu mandatu.
— Kiedy narodziła się sprawa właściwego sprawowania mandatu przez radnego Górskiego?
— Historia zaczęła się od wypowiedzi Irka Dzienisiewicza w XI 2021 r. który to zaczął w bardzo dziwny i niejasny sposób sugerować, że fundacja w której pracuję dostała jakby „za darmo” lokal od miasta, w czym miałoby pomóc to, że jestem radnym. Co ciekawe, w momencie gdy to mówił, już wiedział jak wygląda kwestia od strony prawa – umów i dokumentów. Wystąpił wcześniej o nie do UM i na początku października 2021 r. dostał odpowiedź od prezydenta Andrukiewicza. W momencie gdy potem w wypowiedziach sugerował różne rzeczy, już wiedział, że fundacja wynajmuje lokal od miasta, że płaci stawkę taką samą jak wszystkie inne organizacje w tym budynku. Znał już treść wniosku o wynajęcie lokalu, w którym można przeczytać, że fundacja będzie też użyczać przestrzenie innym podmiotom. Prezydent też na to wyraził zgodę. Wszystko było przejrzyste i zgodne z prawem, a pomimo tego Irek doszedł do wniosku, że jednak będzie chciał wykorzystać fakt, że jestem radnym, a prezesem fundacji jest mój partner.
— Historia zaczęła się od wypowiedzi Irka Dzienisiewicza w XI 2021 r. który to zaczął w bardzo dziwny i niejasny sposób sugerować, że fundacja w której pracuję dostała jakby „za darmo” lokal od miasta, w czym miałoby pomóc to, że jestem radnym. Co ciekawe, w momencie gdy to mówił, już wiedział jak wygląda kwestia od strony prawa – umów i dokumentów. Wystąpił wcześniej o nie do UM i na początku października 2021 r. dostał odpowiedź od prezydenta Andrukiewicza. W momencie gdy potem w wypowiedziach sugerował różne rzeczy, już wiedział, że fundacja wynajmuje lokal od miasta, że płaci stawkę taką samą jak wszystkie inne organizacje w tym budynku. Znał już treść wniosku o wynajęcie lokalu, w którym można przeczytać, że fundacja będzie też użyczać przestrzenie innym podmiotom. Prezydent też na to wyraził zgodę. Wszystko było przejrzyste i zgodne z prawem, a pomimo tego Irek doszedł do wniosku, że jednak będzie chciał wykorzystać fakt, że jestem radnym, a prezesem fundacji jest mój partner.
— Ale to radni DW, a nie Ireneusz Dzienisiewicz, zapytali prezydenta i przewodniczącego RM, aby komisja sprawdziła, czy faktycznie nie doszło do nadużyć i złamania prawa.
— Tak i w piśmie od prezydenta jest informacja, że przeprowadzono kontrolę, z której wynika, że fundacja wynajęła lokal w sposób właściwy, a procedury zostały zachowane. I tu właściwie ta sprawa się kończy. Wszystko jest wyjaśnione.
— Tak i w piśmie od prezydenta jest informacja, że przeprowadzono kontrolę, z której wynika, że fundacja wynajęła lokal w sposób właściwy, a procedury zostały zachowane. I tu właściwie ta sprawa się kończy. Wszystko jest wyjaśnione.
— A co z kwestią pana działalności gospodarczej, o którą pytała komisja rewizyjna?
— Wystarczyło wejść na CEIDG i sprawdzić, że moja działalność jest zawieszona. A skoro jest zawieszona to nie świadczę dział. gosp. w sposób aktywny, a wszystkie inne moje aktywności zawodowe są realizowane poza nią. I to byłoby na tyle. Ale po 16 miesiącach niektórzy radni stwierdzili, że jednak prowadzę działalność gospodarczą i tym samym wykorzystuję mienie gminy. To nieprawda. Nie ma na to potwierdzenia w dokumentach i w rzeczywistości. Komisja przez ten czas robiła wszystko, aby jak najwięcej tego brudu i jadu się nazbierało. Aby brak argumentów przykryć emocjami.
— Wystarczyło wejść na CEIDG i sprawdzić, że moja działalność jest zawieszona. A skoro jest zawieszona to nie świadczę dział. gosp. w sposób aktywny, a wszystkie inne moje aktywności zawodowe są realizowane poza nią. I to byłoby na tyle. Ale po 16 miesiącach niektórzy radni stwierdzili, że jednak prowadzę działalność gospodarczą i tym samym wykorzystuję mienie gminy. To nieprawda. Nie ma na to potwierdzenia w dokumentach i w rzeczywistości. Komisja przez ten czas robiła wszystko, aby jak najwięcej tego brudu i jadu się nazbierało. Aby brak argumentów przykryć emocjami.
— Głosowanie w sprawie pozbawienia pana mandatu rozłożyło się – nie licząc głosów wstrzymujących się – po połowie. Czy te nastroje były przed nim wyczuwalne?
— Nie będę się odnosił do tego, dlaczego któryś radny zagłosował za lub przeciw wygaszeniu mi mandatu. Mogę przyjąć tezę, że ci ostatni zapoznali się z dokumentami, wsłuchali się w to co mówiłem i przyjęli moją argumentację, bo zrozumieli materię, którą się zajmowali. Tam nie było rzeczy skomplikowanych. Nie chcę się wypowiadać o motywacjach i argumentacji osób, które – wbrew faktom i prawdzie – głosowały za pozbawieniem mnie mandatu.
— Nie będę się odnosił do tego, dlaczego któryś radny zagłosował za lub przeciw wygaszeniu mi mandatu. Mogę przyjąć tezę, że ci ostatni zapoznali się z dokumentami, wsłuchali się w to co mówiłem i przyjęli moją argumentację, bo zrozumieli materię, którą się zajmowali. Tam nie było rzeczy skomplikowanych. Nie chcę się wypowiadać o motywacjach i argumentacji osób, które – wbrew faktom i prawdzie – głosowały za pozbawieniem mnie mandatu.
— Skoro sprawa nie była taka skomplikowana, to dlaczego komisja zajmowała się pana przypadkiem aż 16 miesięcy? Chyba jednak miała co badać.
— Ten czas się przedłużał, kilka razy pytałem kiedy się zakończy, bo ciągnęła się nad wyraz długo. Na tym kończyła się moja aktywność w tej kwestii. Czekałem cierpliwie na jej rozstrzygnięcie. Nawet w dniu głosowania, w kuluarowych rozmowach z radnymi odpowiadałem każdemu, że mnie nie interesuje, jak kto będzie głosować, chcę żeby ta sprawa się w końcu zakończyła. I żebyśmy mieli świadomość tego, że w RM dzieją się złe rzeczy. W komisji, która uznała że sprawa mojego mandatu trafi na sesję, było zdanie odrębne 3 radnych, którzy jasno i wyraźnie powiedzieli dlaczego nie zgadzają się z protokołem.
— Ten czas się przedłużał, kilka razy pytałem kiedy się zakończy, bo ciągnęła się nad wyraz długo. Na tym kończyła się moja aktywność w tej kwestii. Czekałem cierpliwie na jej rozstrzygnięcie. Nawet w dniu głosowania, w kuluarowych rozmowach z radnymi odpowiadałem każdemu, że mnie nie interesuje, jak kto będzie głosować, chcę żeby ta sprawa się w końcu zakończyła. I żebyśmy mieli świadomość tego, że w RM dzieją się złe rzeczy. W komisji, która uznała że sprawa mojego mandatu trafi na sesję, było zdanie odrębne 3 radnych, którzy jasno i wyraźnie powiedzieli dlaczego nie zgadzają się z protokołem.
— Jakie „złe rzeczy” ma pan na myśli?
— Między innymi to, że przewodniczący dostaje opinię prawników i nie przesyła jej do pozostałych radnych. I mało tego – pozwala na procedowanie kilku spraw wygaszeń mandatów niezgodnie z tym, co dostał w opinii prawnej. Dochodzi do sytuacji, że opinia prawna którą zamówiłem pokrywa się z tym, co przewodniczący wiedział już wcześniej. Czyli że już rok temu mogliśmy uniknąć narażania naszego samorządu na działania niezgodne z przepisami. Prawnik UM w II 22 r. wskazał, jak należy procedować te sprawy, ponadto ja też przedstawiłem zamówioną przez siebie opinię prawną. Natomiast przewodniczący zamówił opinię i z niej nie skorzystał. Jeżeli miał zatem co do niej wątpliwości, to dlaczego nie zamówił kolejnej? Nie zrobił tego, więc powinien oprzeć się na tej pierwszej. Ponadto w protokole pojawiają się dokumenty, o które urząd nie wnioskował jak np. z US tj. odpowiedź na pismo wystosowane przez Ireneusza Dzienisiewicza, przewodniczącego KR i tym samym przedstawiciela RM.
— Między innymi to, że przewodniczący dostaje opinię prawników i nie przesyła jej do pozostałych radnych. I mało tego – pozwala na procedowanie kilku spraw wygaszeń mandatów niezgodnie z tym, co dostał w opinii prawnej. Dochodzi do sytuacji, że opinia prawna którą zamówiłem pokrywa się z tym, co przewodniczący wiedział już wcześniej. Czyli że już rok temu mogliśmy uniknąć narażania naszego samorządu na działania niezgodne z przepisami. Prawnik UM w II 22 r. wskazał, jak należy procedować te sprawy, ponadto ja też przedstawiłem zamówioną przez siebie opinię prawną. Natomiast przewodniczący zamówił opinię i z niej nie skorzystał. Jeżeli miał zatem co do niej wątpliwości, to dlaczego nie zamówił kolejnej? Nie zrobił tego, więc powinien oprzeć się na tej pierwszej. Ponadto w protokole pojawiają się dokumenty, o które urząd nie wnioskował jak np. z US tj. odpowiedź na pismo wystosowane przez Ireneusza Dzienisiewicza, przewodniczącego KR i tym samym przedstawiciela RM.
— Co w tym złego?
— Przewodniczący komisji nie ma takich uprawnień, aby wysyłać pisma do urzędów, instytucji i pytać o rzeczy stricte prywatne poszczególnych radnych. Co ciekawe, odpowiedź z US przyszła, ale nie ma do tej pory w aktach sprawy pisma wychodzącego (stan na 31 III). Nie znamy jego treści i nie znamy pytań. Pojawiają się też dokumenty z innych miejsc, które w ogóle nie są związane z UM i miały świadczyć niby o mojej winie, a były całkowicie bezpodstawne. I rzecz w mojej ocenie najgorsza w całym postępowaniu – to że zostały sfałszowane dokumenty.
— Przewodniczący komisji nie ma takich uprawnień, aby wysyłać pisma do urzędów, instytucji i pytać o rzeczy stricte prywatne poszczególnych radnych. Co ciekawe, odpowiedź z US przyszła, ale nie ma do tej pory w aktach sprawy pisma wychodzącego (stan na 31 III). Nie znamy jego treści i nie znamy pytań. Pojawiają się też dokumenty z innych miejsc, które w ogóle nie są związane z UM i miały świadczyć niby o mojej winie, a były całkowicie bezpodstawne. I rzecz w mojej ocenie najgorsza w całym postępowaniu – to że zostały sfałszowane dokumenty.
— To poważne sformułowanie. Jest pan tego pewien?
— W moim przekonaniu są sfałszowane. Jeżeli trafia do mnie dokument bez podpisu radnego, potem dostajemy kolejny raz ten sam dokument, na którym już jest podpis radnego, a Ireneusz Dzienisiewicz tłumaczy się, że „no tak faktycznie, zadzwoniłem, powiedziałem żeby się podpisał”, to w tym przypadku przyznał się do tego, że został sfałszowany dokument, który jest w obiegu RM. Przeraża mnie jedna rzecz. Że zrobił to samorządowiec, który od 20 lat jest radnym i wiele razy zwracał uwagę na nieprawidłowości w funkcjonowaniu samorządu i wytykał błędy. Pamiętam, że jego klubowy kolega Robert Klimowicz na jednej z sesji czy komisji powiedział, że nie możemy podważać opinii prawników. To mówi Robert Klimowicz, potem ma przed sobą dwie opinie prawne i obie mówią, że procedura zastosowana wobec mnie jest niewłaściwa, a on jednak głosuje, aby tę złą procedurę zalegalizować. W moim przekonaniu cała ta sprawa ma celu obrzydzenie mnie i zdyskredytowanie w oczach mieszkanek i mieszkańców Ełku. Była to próba zamęczenia mnie na tyle, że jak niektórzy radni uważali, zrezygnuję z mandatu lub doprowadzenia, abym ten mandat utracił.
— W moim przekonaniu są sfałszowane. Jeżeli trafia do mnie dokument bez podpisu radnego, potem dostajemy kolejny raz ten sam dokument, na którym już jest podpis radnego, a Ireneusz Dzienisiewicz tłumaczy się, że „no tak faktycznie, zadzwoniłem, powiedziałem żeby się podpisał”, to w tym przypadku przyznał się do tego, że został sfałszowany dokument, który jest w obiegu RM. Przeraża mnie jedna rzecz. Że zrobił to samorządowiec, który od 20 lat jest radnym i wiele razy zwracał uwagę na nieprawidłowości w funkcjonowaniu samorządu i wytykał błędy. Pamiętam, że jego klubowy kolega Robert Klimowicz na jednej z sesji czy komisji powiedział, że nie możemy podważać opinii prawników. To mówi Robert Klimowicz, potem ma przed sobą dwie opinie prawne i obie mówią, że procedura zastosowana wobec mnie jest niewłaściwa, a on jednak głosuje, aby tę złą procedurę zalegalizować. W moim przekonaniu cała ta sprawa ma celu obrzydzenie mnie i zdyskredytowanie w oczach mieszkanek i mieszkańców Ełku. Była to próba zamęczenia mnie na tyle, że jak niektórzy radni uważali, zrezygnuję z mandatu lub doprowadzenia, abym ten mandat utracił.
— Wymienił pan nazwiska radnych nowego klubu Łączy nas Ełk. Nowa siła polityczna w RM – oprócz Piotra Karpieni, który się wstrzymał – w całości głosowała za pozbawieniem pana mandatu. Przeciwne było Dobro Wspólne.
— Nie interesuje mnie kto jest w jakim klubie, bo w tej kadencji widzieliśmy już, że są radni i radne, którzy w przeciągu 4 lat są już w trzecim klubie. Mówienie, że ta nowa siła chce się pokazać mogłoby być błędne, bo nie wiadomo, czy będzie jeszcze funkcjonować. Jeżeli ktoś w ciągu 4 lat jest w trzech klubach, to np. za pół roku może być w piątym. Za tym co się wydarzyło stoją konkretne osoby. Pisały protokół, formułowały wnioski, a potem – pomimo opinii prawnych i faktów – głosowały za pozbawieniem mnie mandatu. Jako radny liczę się z tym, że muszę być odporny na różne ataki, ale w tej sprawie boli mnie jeszcze jedno – nie zdarzyło się w RM, aby radni tak mocno ingerowali w sferę rodzinną i próbowali jej dokuczyć. Tylko w przypadku gdy mówi się o radnym Górskim, mówi się o jego partnerze. Gdy badano legalność sprawowania mandatu Ady Lewandowskiej nikt nigdy nie ośmielił się wspomnieć o jej rodzinie. Gdy badano legalność przewodniczącego Szelążka nikt nie używał argumentu jego żony. To samo w sprawie Rafała Karasia czy Piotrka Karpieni – nikt nie poruszał ich kwestii prywatnych.
— Nie interesuje mnie kto jest w jakim klubie, bo w tej kadencji widzieliśmy już, że są radni i radne, którzy w przeciągu 4 lat są już w trzecim klubie. Mówienie, że ta nowa siła chce się pokazać mogłoby być błędne, bo nie wiadomo, czy będzie jeszcze funkcjonować. Jeżeli ktoś w ciągu 4 lat jest w trzech klubach, to np. za pół roku może być w piątym. Za tym co się wydarzyło stoją konkretne osoby. Pisały protokół, formułowały wnioski, a potem – pomimo opinii prawnych i faktów – głosowały za pozbawieniem mnie mandatu. Jako radny liczę się z tym, że muszę być odporny na różne ataki, ale w tej sprawie boli mnie jeszcze jedno – nie zdarzyło się w RM, aby radni tak mocno ingerowali w sferę rodzinną i próbowali jej dokuczyć. Tylko w przypadku gdy mówi się o radnym Górskim, mówi się o jego partnerze. Gdy badano legalność sprawowania mandatu Ady Lewandowskiej nikt nigdy nie ośmielił się wspomnieć o jej rodzinie. Gdy badano legalność przewodniczącego Szelążka nikt nie używał argumentu jego żony. To samo w sprawie Rafała Karasia czy Piotrka Karpieni – nikt nie poruszał ich kwestii prywatnych.
— Ale przecież swego czasu sam prezentował się pan wraz z partnerem na łamach dużej ogólnopolskiej prasy.
— W tej sprawie (pozbawienia mandatu) w moim przypadku co chwilę wywlekano w dokumentach moje życie prywatne, pokazując mojego partnera z określonej, negatywnej strony. Gdy wraz z partnerem mieliśmy wywiad w Gazecie Wyborczej, niektórzy mówili, że to niepotrzebne „chwalenie się” życiem prywatnym właśnie. A teraz te same osoby są pierwsze w wyciąganiu tego życia prywatnego. To się nazywa hipokryzja.
— W tej sprawie (pozbawienia mandatu) w moim przypadku co chwilę wywlekano w dokumentach moje życie prywatne, pokazując mojego partnera z określonej, negatywnej strony. Gdy wraz z partnerem mieliśmy wywiad w Gazecie Wyborczej, niektórzy mówili, że to niepotrzebne „chwalenie się” życiem prywatnym właśnie. A teraz te same osoby są pierwsze w wyciąganiu tego życia prywatnego. To się nazywa hipokryzja.
— Dziękuję za rozmowę.
rozmawiał: Maciej Chrościelewski
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez