Smrodliwa tajemnica stolicy Mazur - Ełk w oparach fetoru

2024-06-11 21:08:33(ost. akt: 2024-06-17 09:00:03)

Autor zdjęcia: Pixabay

Mieszkańcy Ełku i okolic (Siedliska) zastanawiają się, co może być źródłem nieprzyjemnych zapachów, które atakują znienacka ich nozdrza o różnych porach dnia. Swoimi uwagami dzielili się w przestrzeni internetowej wielokrotnie. Finalnie dało się wyróżnić kilku potencjalnych „podejrzanych”. Niektórzy twierdzili, że winowajcą jest przedsiębiorstwo Energoutil, znajdujące się w pobliżu ełckiego osiedla Baranki, inni mówili o Przedsiębiorstwie Gospodarki Odpadami Eko-Mazury (zwłaszcza mieszkańcy Siedlisk i okolic), a byli i tacy, którzy doradzali zajrzeć w ełckie studzienki kanalizacyjne. W ubiegłym roku udało się wskazać źródło nieprzyjemnych zapachów i wówczas ich przyczyną było nawożenie pól przez okolicznych rolników, którzy do tego celu wykorzystywali drobiowy obornik.


Problem fetoru jednak nieustannie w ostatnich miesiącach wracał, a nawet przybierał na intensywności. Finalnie sprawie przyjrzała się giżycka delegatura Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Olsztynie, która w dn. 13 – 22 maja skontrolowała zakład PGO „Eko-Mazury” w Siedliskach k. Ełku. - najczęściej wskazywany przez opinię publiczną jako emitent fetoru. 3 czerwca pojawił się dokument pokontrolny. Co z niego wynika?

Podczas czynności kontrolnych prowadzonych w godzinach wieczornych w dniu 13.05.2024 r. inspektorzy IOŚ dokonali organoleptycznej oceny jakości powietrza na terenie m. Siedliska. Przy ul. Mlecznej wyczuwalny był zapach charakterystyczny dla odorów powstających w wyniku składowania odpadów. Zapach miał charakter migracyjny tzn. miejsca, w których był wyczuwalny zmieniały się w czasie — czytamy w piśmie WIOŚ.

Po oględzinach składowiska i terenu wokół kwatery okazało się, zapach przy niej był identyczny do wyczuwalnego przez mieszkańców Siedlisk, zwłaszcza wymienionej w piśmie ul. Mlecznej. Poza tym nie stwierdzono żadnych nienormalnych procesów.

W piśmie pokontrolnym giżycka delegatura olsztyńskiego WIOŚ zwraca też uwagę, Eko-Mazury przedłożyły dokumentację obejmującą badania wód (podziemnych, powierzchniowych, ociekowych), gazu składowiskowego, osiadania powierzchni składowiska, struktury i składu masy odpadów oraz opadów atmosferycznych. Wynika z niej, że nie ma istotnych zmian w stosunku do lat poprzednich, za to na kwaterze przybyło odpadów.

Kontrolerzy WIOŚ zwracają uwagę, że Eko-Mazury systematycznie wdrażają rozwiązania (techniczne oraz organizacyjne) mające na celu ograniczenie możliwości uciekania nieprzyjemnych zapachów z terenu zakładu oraz jego bezpośredniej okolicy (drzewa i krzewy, siatki / chwytacze wyłapujące odpady lekkie, przysypki kruszywem). Skrócono też pracę kompaktora (do godz. 16:00), w celu obniżenia poziomu hałasu. Sam zakład i jego teren są i były nieustannie sprzątane, również gdy z taką interwencją zgłaszali się sami mieszkańcy Siedlisk.

Nowością były testy prowadzone mobilnym zamgławiaczem wytwarzającym barierę antyodorową, trwające 12 dni (od 22 maja). Eko-Mazury szykują się też do zamontowania stacjonarnej bariery antyodorowej, która mogłaby pomóc zablokować zapachy ze składowiska, gdzie odpady deponowane są ponad koronę drzew. Inspektorzy WIOŚ zwracają uwagę, że spółka dokłada wszelkich starań, aby wyeliminować występowanie uciążliwości zapachowych. Dodają też, że w kontekście przykrych zapachów nie bez znaczenia są zmienne warunki atmosferyczne (wiatry wiejące w kierunku zabudowań) oraz specyfika samej branży.

Eko-Mazury złożyły także oświadczenie, w którym wskazują, skąd przyjmują odpady. 80 proc. pochodzi z terenu Związku Międzygminnego „Gospodarka Komunalna” w Ełku oraz z terenu miasta Kętrzyn. Pozostałe ok. 20 proc. trafia do Siedlisk ze strumienia zewnętrznego, a w zasadzie trafiało, bo od 19 marca br., czasowo wstrzymano dostawy takich odpadów.

Ta ostatnia kwestia nurtuje radnego Ireneusza Dzienisiewicza z klubu radnych miejskich „Łączy nas Ełk”. Samorządowiec zwraca uwagę, że pismo pokontrolne WIOŚ de facto jest pierwszym w smrodliwej historii dokumentem, do którego można się realnie i systemowo odnieść.

Te kilkanaście procent odpadów, jakie trafiają do Siedlisk spoza MGZK mogą być jedną z przyczyn tego smrodu. W tej sprawie wystąpiłem do Eko-Mazur, jak i do prezydenta Andrukiewicza, o pełną informację w tym temacie — mówi Dzienisiewicz.

We wtorek 11 VI do nieprzyjemnego tematu odniósł się na briefingu prasowym prezydent Ełku. Tomasz Andrukiewicz przypomniał, że miasto kilkukrotnie – w ramach swoich ograniczonych możliwości nacisku – reagowało i kierowało odpowiednie pisma do WIOŚ oraz Urzędu Marszałkowskiego oraz innych organów i służb (np. Wody Polskie, policja itd.). W wyniku jednej z ostatnich, zainicjowanych przez ratusz, kontroli interwencyjnych inspektorzy WIOŚ stwierdzili, że emitentem odorów w kierunku Ełku nie jest ani Energoutil, ani PGE-Mazury. Jednocześnie Tomasz Andrukiewicz zdaje sobie sprawę, że to nie rozwiązało problemu, bo smród nie zniknął. Prezydent wspominał też o rolnikach, którzy – jak się okazało – byli odpowiedzialni za fetor z ubiegłego roku. Kontrola WIOŚ wykazała, że nawozili pola obornikiem drobiowym, do czego mieli prawo.

Na poniedziałkowym briefingu Tomasz Andrukiewicz apelował o wspólne szukanie możliwości rozwiązania przykrego problemu i zaprzeczał jakoby władze miasta były w tej sprawie w kontrze do mieszkańców.

Dyskusje na ten temat są żywe (...) Nam zależy na tym, aby problem wyjaśnić i podjąć działania, które w przyszłości zapewnią komfort mieszkańców (...). Osobiście oczekuję też jawności działań tych podmiotów, które mogą być potencjalnym emitentem odorów, które uprzykrzają nam życie — podkreślał.

O komentarz do brzydko pachnącego problemu poprosiliśmy – w świetle raportu i wygenerowanej przez aktywność internautów sytuacji – bodajże najbardziej zainteresowanego, czyli prezesa Eko-Mazur Bartosza Detkiewicza.

Nie zgadzam się z opiniami, które krążą w social media: na ełckim spotted czy też na profilach FB kilku osób, w tym dwóch radnych miejskich (i mieszkańca Siedlisk). Odbieramy te działania jako formę zorganizowanej akcji przeciwko działalności naszego przedsiębiorstwa. Dało to się odczuć już rok temu, jak przeszła fala hejtu i były to działania głównie wyborcze, bo historia pokazała, kto kogo promował, na jakich portalach, zapominając, że niszczą czyjeś dobre imię — mówi prezes Detkiewicz o wskazywaniu jego zakładu jako winowajcę smrodu w mieście.

W obliczu – nieuzasadnionej według niego – presji społecznej wskazującej Eko-Mazury jako emitenta wyjątkowo smrodliwych wyziewów, wraz z kadrą postanowił bronić dobrego imienia spółki.

Wokół mamy bardzo dużo terenów rolniczych. Od kilku tygodni prowadzimy działania obserwacyjne we własnym zakresie, gdzie widzimy, że w bliskim sąsiedztwie przedsiębiorstwa, w godzinach wieczornych i nocnych, wjeżdżają jakieś cysterny, które na okoliczne pola wylewają nieznaną substancję, mazistą śmierdzącą ciecz. Poczyniłem odpowiednie działania informując giżycki WIOŚ, powiadomiłem policję. Wszelkie czynności są udokumentowane i przekazane odpowiednim organom. Dodatkowo zostały pobrane próbki z pola i zostały przekazane do specjalistycznego laboratorium.

Prezes Detkiewicz ma swoje przypuszczenia, co do tego kto odpowiada za nocne nawożenie pól wokół Eko-Mazur.

To jest ten sam rolnik, który w tamtym roku zgromadził w pobliżu naszego przedsiębiorstwa kurzy obornik. Uważamy, że również nie przypadkiem wybrał lokalizację za ogrodzeniem spółki (Eko-Mazury), aby skierować podejrzenia na wysypisko. Były komentarze na zasadzie: pan prezes musi odnaleźć źródło fetoru to spółka się „oczyści”. W swoich działaniach, wraz z kadrą, naprawdę dużo rzeczy wokół zakładu zaobserwowaliśmy i teraz liczę na odpowiednie działania służb i odpowiednich organów. Miałem pogróżki od rolnika, który w tamtym roku wylewał kurzy pomiot, a w tej chwili leje to cysternami.

Prezes Detkiewicz nawiązał ponadto do ubiegłorocznej kontroli WIOŚ, która wskazała, że przyczyną smrodu jaki wówczas ogarnął Siedliska i fragmenty Ełku był kurzy obornik.

WIOŚ przyjechał wtedy na miejsce i w osobach dwóch pań stwierdził, że to co tam zobaczyły jest absolutnie niedopuszczalne w takim wymiarze i ten pomiot kurzy nie mógł być wprost wyładowany na pola. On musi przejść proces ustabilizowania, być wymieszany z torfem itd. — tłumaczy Bartosz Detkiewicz.

Wraz z rozwojem wydarzeń wrócimy do tematu.

Maciej Chrościelewski

2001-2025 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 7B