Czekoladowo-waniliowe ogonki z borsuczej norki
2023-12-18 14:44:38(ost. akt: 2023-12-25 21:10:04)
Codziennie jeżdżę do pracy i widziałam czarną suczkę stojącą na drodze. Za którymś razem zatrzymałam się, aby ją nakarmić. Gdy wyszłam z auta zauważyłam, że jej sutki wskazują na to, że sunia karmi.
— Przez następne kilka dni starałam się wyśledzić, gdzie mieszka owa sunia i czy ma ewentualnie młode. Udało się to dopiero po kilku dniach. Wypatrzyłam na łące małe ogonki i poszłam za nimi zobaczyć, gdzie się kierują — mówi Katarzyna Pawłowicz, która w listopadzie odkryła bardzo nietypową tajemnicę pewnej psiej – równie nietypowej – rodziny.
Nora borsucza, ale psia
Małe prywatne śledztwo doprowadziło p. Kasię do unikalnego lokum – sporej borsuczej nory, w której dom urządziły sobie dwie sunie i sześć owych małych ogonków – po równo chłopcy i dziewczynki. Jedna z suń jest mamą maluchów, a druga pełni bardzo fajną rodzinną rolę.
— Nazywam ją ich ciocią — śmieje się Katarzyna Pawłowicz.
— Nazywam ją ich ciocią — śmieje się Katarzyna Pawłowicz.
Lokum owej psiej familii – jakkolwiek nietypowe – zostało przygotowane przez poprzednich gospodarzy bardzo fachowo.
— Nora jest spora i głęboka, bo jak wciągają (pieski) miski do środka, to już ich nie wyciągnę. Prowadzi do niej kilka wejść, do tego pieski mają ze skarpy widok na jezioro. Niejeden mógłby pozazdrościć takiego mieszkania — zachwala p. Katarzyna.
— Nora jest spora i głęboka, bo jak wciągają (pieski) miski do środka, to już ich nie wyciągnę. Prowadzi do niej kilka wejść, do tego pieski mają ze skarpy widok na jezioro. Niejeden mógłby pozazdrościć takiego mieszkania — zachwala p. Katarzyna.
Zwierzakom przyjrzał się weterynarz - pieski zostały odrobaczone, odkleszczone i odpchlone. Cała familia ma się dobrze, jest zdrowa i wesoła. Przede wszystkim nie chodzi głodna.
— Codziennie są karmione. Gdy ja nie jadę do pracy, dokarmia je dziewczyna, która mieszka nieopodal – zjadają 2 kg mięsa + 2 puszki 800 g i do tego od 0,5 do 1 kg warzyw. Wszelkie koszty ponosi Fundacja Duch Leona. To ona zaopatruje mnie w jedzenie dla nich — tłumaczy p. Kasia.
— Codziennie są karmione. Gdy ja nie jadę do pracy, dokarmia je dziewczyna, która mieszka nieopodal – zjadają 2 kg mięsa + 2 puszki 800 g i do tego od 0,5 do 1 kg warzyw. Wszelkie koszty ponosi Fundacja Duch Leona. To ona zaopatruje mnie w jedzenie dla nich — tłumaczy p. Kasia.
Ogonki i nowe domki
Co najważniejsze, pieski można śmiało adoptować, do czego p. Kasia zachęca. Jeden z małych – biało-czarny – już ma nowy dom. Pojechał do pewnej kobiety mieszkającej pod Warszawą. Swoich pań i panów szuka jego rodzeństwo oraz mama z ciocią. Jakkolwiek przestronna nora z widokiem na jezioro wydaje się całkiem udaną letnią rezydencją, to zimową porą może się nie sprawdzić. Na szczęście dla jej obecnych rezydentów, tegoroczna zima jest póki co bardzo łagodna. Do tego mówimy o schronieniu podziemnym, a w takim zimą jest o wiele cieplej, niż nad gruntem. Nie zmienia to faktu, że dobrze byłoby, gdyby pieski znalazły nowe domy. Najlepiej gdzieś, gdzie będą miały możliwość beztroskiego pohasania na powietrzu.
— Fajnie byłoby, gdyby trafiły do domów świadomych, gdzie ludzie nie pracują po 8 – 10 h i ten szczeniak nie siedzi cały czas sam. Idealnym domem byłby dom, w którym już jest jakiś starszy, zrównoważony pies. Wówczas szczeniak uczyłby się normalnych psich zachowań. W grę wchodzi również dom tymczasowy dla całej psiej rodziny.
Zdążyć przed mrozami
Katarzyna Pawłowicz podkreśla, że właściciel psa musi być osobą świadomą, która wie, że trzy spacery po 15 minut nie załatwiają sprawy. Zwierzak musi mieć możliwość eksplorowania, puszczenia luzem, wąchania i spotykania się z innymi psami. Nie jest łatwo znaleźć taki dom. Ale pani Kasia jest dobrej myśli.
— Póki co są plusowe temperatury i jestem wdzięczna losowi, że wie, że takie szczeniaki tam siedzą i nie zsyła wielkich mrozów. Mam nadzieję, że zdążę je wszystkie wyadoptować zanim nadejdzie wielka zima.
— Póki co są plusowe temperatury i jestem wdzięczna losowi, że wie, że takie szczeniaki tam siedzą i nie zsyła wielkich mrozów. Mam nadzieję, że zdążę je wszystkie wyadoptować zanim nadejdzie wielka zima.
Ten koleżka już pojechał do swojego nowego domku pod Warszawą - jego rodzeństwo również czeka na taki i nowych rodziców. Może będziecie nimi Wy?
Maciej Chrościelewski
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez