Kobieta z pasją do militariów. Mężczyzn zaskakuje czołg w jej garażu [WYWIAD]
2023-07-12 19:33:08(ost. akt: 2023-07-12 14:56:27)
Kobiety nie tylko służą w wojsku, ale również te w cywilu swoją pasją do militariów potrafią zaskoczyć niejednego mężczyznę. Do takich pasjonatek należy Aleksandra Bazarewicz, która razem z mężem prowadzi od kilkunastu lat w Mrągowie Muzeum Sprzętu Wojskowego.
PRZECZYTAJ KONIECZNIE:
— Militaria to wciąż nietypowe zainteresowanie wśród kobiet. Skąd to się u pani wzięło? Wina męża, czy może jednak ciągnęło panią wcześniej do takiej tematyki?Zrobi się niebezpiecznie. Połowa woj. warmińsko-mazurskiego jest zagrożona
— Jak byłam małą dziewczynką, to chciałam zostać kierowcą rajdowym, a moim pierwszym nauczycielem prowadzenia samochodu był mój tata. I do dziś wspominam swoją pierwszą lekcję jazdy autem po polnej drodze. Więc można śmiało powiedzieć, że do motoryzacji ciągnęło mnie od najmłodszych lat. Bardzo szybko zrobiłam prawo jazdy i za kółkiem czuję się bardzo dobrze. Kiedy poznałam Sławka, miał kilka sprzętów wojskowych. I to dzięki niemu miałam możliwość poznać takie pojazdy z bliska. Razem jeździliśmy na zloty militarne i ta wspólna pasja nas połączyła.
— Skąd wziął się pomysł, żeby zrobić z tego sposób na życie?
— Kiedy pojazdów na naszym podwórku zaczęło przybywać, pojawiły się osoby, które chciały je po prostu obejrzeć. Więc było tak, że ludzie zaczęli chodzić po naszym podwórku i po sprzętach. Padł więc pomysł, żeby utworzyć muzeum i zarejestrować je w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Otworzyło nam to drzwi do pozyskania kilku ciekawych eksponatów z Ministerstwa Obrony Narodowej i motywowało, żeby inwestować w to miejsce. Na ten moment mamy ponad 150 eksponatów. Dzięki temu muzeum urosło do takiej skali, jaką możemy zobaczyć dzisiaj. W ciągu roku odwiedzają nas wycieczki szkolne i grupy zorganizowane. Coraz więcej trafia do nas klientów indywidualnych. Zdarzają się nawet wieczory kawalerskie oraz imprezy integracyjne. 13 lat temu żadne z nas nie spodziewało się, że pójdzie to w takim kierunku.
— Kiedy pojazdów na naszym podwórku zaczęło przybywać, pojawiły się osoby, które chciały je po prostu obejrzeć. Więc było tak, że ludzie zaczęli chodzić po naszym podwórku i po sprzętach. Padł więc pomysł, żeby utworzyć muzeum i zarejestrować je w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Otworzyło nam to drzwi do pozyskania kilku ciekawych eksponatów z Ministerstwa Obrony Narodowej i motywowało, żeby inwestować w to miejsce. Na ten moment mamy ponad 150 eksponatów. Dzięki temu muzeum urosło do takiej skali, jaką możemy zobaczyć dzisiaj. W ciągu roku odwiedzają nas wycieczki szkolne i grupy zorganizowane. Coraz więcej trafia do nas klientów indywidualnych. Zdarzają się nawet wieczory kawalerskie oraz imprezy integracyjne. 13 lat temu żadne z nas nie spodziewało się, że pójdzie to w takim kierunku.
— Militaria to jeszcze pasja, czy tylko praca?
— Praca i pasja. Chociaż bywa, że ciężko to pogodzić. Nie możemy sobie już pozwolić na to, żeby w sezonie wyskoczyć na jakiś zlot militarny. Jak prowadzi się własny biznes, to trzeba go pilnować, poświęcać mu czas i starać się go rozwijać. Są osoby, które odwiedzają nasze muzeum po raz kolejny i widzą, że z roku na rok rozszerzamy kolekcję pojazdów. Będąc codziennie na miejscu, rozmawiam z ludźmi o historii muzeum, o sprzętach i wydaje mi się, że w moim głosie słychać, że jest to bliskie mojemu sercu. Potrafię tak czasami przegadać naprawdę sporą ilość czasu. Ale o to chyba w tym wszystkim chodzi. Bardzo zależy mi na tym, żeby było czuć tutaj atmosferę rodzinną.
— Praca i pasja. Chociaż bywa, że ciężko to pogodzić. Nie możemy sobie już pozwolić na to, żeby w sezonie wyskoczyć na jakiś zlot militarny. Jak prowadzi się własny biznes, to trzeba go pilnować, poświęcać mu czas i starać się go rozwijać. Są osoby, które odwiedzają nasze muzeum po raz kolejny i widzą, że z roku na rok rozszerzamy kolekcję pojazdów. Będąc codziennie na miejscu, rozmawiam z ludźmi o historii muzeum, o sprzętach i wydaje mi się, że w moim głosie słychać, że jest to bliskie mojemu sercu. Potrafię tak czasami przegadać naprawdę sporą ilość czasu. Ale o to chyba w tym wszystkim chodzi. Bardzo zależy mi na tym, żeby było czuć tutaj atmosferę rodzinną.
— Zakładam jednak, że na spotkaniach z koleżankami ciężko pani porozmawiać o różnicach między SKOT-em a BWP-em?
— To zależy (śmiech). Mam dużo koleżanek, które w jakiś sposób są zaznajomione z tymi sprzętami, ponieważ często całymi rodzinami spotykamy się u nas w muzeum. Dzieciaki biegają po sprzętach jak po dużym placu zabaw, a my spokojnie możemy wypić kawę. Coraz więcej naszych znajomych kupuje również jakieś pojazdy wojskowe, więc obracamy się raczej w gronie osób, które podzielają nasze zainteresowania. Także nie ma problemu z posługiwaniem się terminologią militarną. Na szczęście można ze mną porozmawiać na wiele innych tematów i nie zamęczam nikogo tylko opowieściami o swojej pasji. Tak mi się przynajmniej wydaje (śmiech)
— To zależy (śmiech). Mam dużo koleżanek, które w jakiś sposób są zaznajomione z tymi sprzętami, ponieważ często całymi rodzinami spotykamy się u nas w muzeum. Dzieciaki biegają po sprzętach jak po dużym placu zabaw, a my spokojnie możemy wypić kawę. Coraz więcej naszych znajomych kupuje również jakieś pojazdy wojskowe, więc obracamy się raczej w gronie osób, które podzielają nasze zainteresowania. Także nie ma problemu z posługiwaniem się terminologią militarną. Na szczęście można ze mną porozmawiać na wiele innych tematów i nie zamęczam nikogo tylko opowieściami o swojej pasji. Tak mi się przynajmniej wydaje (śmiech)
— Pani „ulubieniec” w muzealnej kolekcji to…
— Mam kilka swoich ulubieńców, z którymi są związane fajne historie i wspomnienia. Ciężko jest wybrać jeden konkretny. Ale pamiętam, jak Sławek kiedyś przyszedł do mnie i powiedział, że znalazł czołg na allegro i czy pojedziemy go obejrzeć. Tak też się stało. Jak wysiadaliśmy z samochodu, i zobaczyłam błysk w oku Sławka wiedziałam, że ten czołg będzie nasz. To był T-55, pierwszy tak ciężki sprzęt w naszym muzeum. I tak naprawdę cała historia rozwoju muzeum zaczęła się od niego. Właśnie tym czołgiem w muzeum organizujemy przejażdżki, a nawet jest możliwość poprowadzenia samodzielnie takiego sprzętu. Mój 9-letni syn kiedyś zapytał mnie, czy nie jest mi przykro, że nie mam swojego czołgu. Bo T-34 jest jego, T-55 jest taty, a T-72 brata. Być może nadejdzie taki dzień, że i ja będę miała swój osobisty czołg (śmiech).
— Jeżdżę. Na razie robię przejażdżki w muzeum Gazem69 i transporterem SKOT. Uwielbiam minę pasażerów, kiedy wsiadam za kierownicę ja – dziewczyna w blond włosach. Na początku zawsze jest konsternacja, że jak, że z panią jedziemy? Ale wszyscy wracają z uśmiechami na twarzy, a niejeden pan zwrócił mi honor i uścisnął rękę. Myślę, że większość też zazdrości mi tej pracy. Wożę klientów po specjalnie przygotowanej trasie i jeszcze sama mam z tego radochę i dobrą zabawę. A kiedy zamykamy muzeum, uczę się jeździć jakimś cięższym sprzętem jak BWP, czołg…
— Mam kilka swoich ulubieńców, z którymi są związane fajne historie i wspomnienia. Ciężko jest wybrać jeden konkretny. Ale pamiętam, jak Sławek kiedyś przyszedł do mnie i powiedział, że znalazł czołg na allegro i czy pojedziemy go obejrzeć. Tak też się stało. Jak wysiadaliśmy z samochodu, i zobaczyłam błysk w oku Sławka wiedziałam, że ten czołg będzie nasz. To był T-55, pierwszy tak ciężki sprzęt w naszym muzeum. I tak naprawdę cała historia rozwoju muzeum zaczęła się od niego. Właśnie tym czołgiem w muzeum organizujemy przejażdżki, a nawet jest możliwość poprowadzenia samodzielnie takiego sprzętu. Mój 9-letni syn kiedyś zapytał mnie, czy nie jest mi przykro, że nie mam swojego czołgu. Bo T-34 jest jego, T-55 jest taty, a T-72 brata. Być może nadejdzie taki dzień, że i ja będę miała swój osobisty czołg (śmiech).
PRZECZYTAJ KONIECZNIE:
—Jeździ pani pojazdami pancernymi, czołgami?Niebywała akcja policjantów z Iławy. Pomogli 11-letniej dziewczynce, która zgubiła się na wycieczce
— Jeżdżę. Na razie robię przejażdżki w muzeum Gazem69 i transporterem SKOT. Uwielbiam minę pasażerów, kiedy wsiadam za kierownicę ja – dziewczyna w blond włosach. Na początku zawsze jest konsternacja, że jak, że z panią jedziemy? Ale wszyscy wracają z uśmiechami na twarzy, a niejeden pan zwrócił mi honor i uścisnął rękę. Myślę, że większość też zazdrości mi tej pracy. Wożę klientów po specjalnie przygotowanej trasie i jeszcze sama mam z tego radochę i dobrą zabawę. A kiedy zamykamy muzeum, uczę się jeździć jakimś cięższym sprzętem jak BWP, czołg…
— Zainteresowanie militariami idzie u pani w parze z zainteresowaniem historią? Jaki jest Pani ulubiony okres historyczny i dlaczego jest to II wojna światowa?
— Mój nauczyciel historii z liceum na pewno potwierdzi to, że nigdy nie byłam orłem z tego przedmiotu. Jednak kiedy zaczęłam mieć styczność z takim sprzętem, wypadało co nieco wiedzieć. U nas w domu ogląda się programy historyczne i faktycznie głównie związane z okresem II wojny światowej. Lubię słuchać historii ludzi, którzy przeżyli tamten okres. Mam też w rodzinie osoby, które pamiętają czas powojenny. I czasem opowiadają, jak wyglądało wtedy życie codzienne i jak sobie radzili z różnymi trudnościami.
— Mój nauczyciel historii z liceum na pewno potwierdzi to, że nigdy nie byłam orłem z tego przedmiotu. Jednak kiedy zaczęłam mieć styczność z takim sprzętem, wypadało co nieco wiedzieć. U nas w domu ogląda się programy historyczne i faktycznie głównie związane z okresem II wojny światowej. Lubię słuchać historii ludzi, którzy przeżyli tamten okres. Mam też w rodzinie osoby, które pamiętają czas powojenny. I czasem opowiadają, jak wyglądało wtedy życie codzienne i jak sobie radzili z różnymi trudnościami.
— Dla większości osób pasja jest odskocznią od codzienności, od pracy. U pani ta pasja jest codziennością i pracą jednocześnie. W jaki sposób odpoczywa pani od tej militarnej codzienności?
— Często łapię się na tym, że nawet jak chcę poczytać książkę, a jest ładna pogoda, to idę z nią posiedzieć w muzeum. Nasze dzieciaki potrafią cały dzień biegać i bawić się na sprzętach. Więc nawet jeśli mamy dzień wolny, chętnie spędzamy tu czas. Bardzo często całą rodziną wsiadamy do jakiegoś pojazdu i udajemy się na przejażdżkę. Sprawia nam to radość i właśnie w taki sposób odpoczywamy. Więc ta codzienność militarna, to po prostu nasze życie i nie ma potrzeby od tego odpoczywać.
— Często łapię się na tym, że nawet jak chcę poczytać książkę, a jest ładna pogoda, to idę z nią posiedzieć w muzeum. Nasze dzieciaki potrafią cały dzień biegać i bawić się na sprzętach. Więc nawet jeśli mamy dzień wolny, chętnie spędzamy tu czas. Bardzo często całą rodziną wsiadamy do jakiegoś pojazdu i udajemy się na przejażdżkę. Sprawia nam to radość i właśnie w taki sposób odpoczywamy. Więc ta codzienność militarna, to po prostu nasze życie i nie ma potrzeby od tego odpoczywać.
— Nie żałuje pani czasami tego, że nie ma pani takiej „normalnej”, spokojniejszej pracy, za biurkiem od 8 do 16?
— Sezon jest bardzo intensywny i wymaga ode mnie 200% zaangażowania. Bywa ciężko, zmęczenie czasem daje o sobie znać, jednak nie zamieniłabym tego na żadną inną pracę. Zdarza się, że ciężko mi to pogodzić z obowiązkami domowymi, ale mam bliskie osoby, które bardzo mocno mnie wspierają i mi pomagają. Codziennie w muzeum są ze mną również nasi synowie Mateusz i Janek. Mam możliwość obserwowania, jak się rozwijają i jak rośnie razem z nimi pasja do miejsca, które stworzyliśmy razem z ich tatą. W jakiej innej pracy miałabym taką możliwość? Spotykam mnóstwo ciekawych osób, zawiązują się nowe znajomości a nawet przyjaźnie. Każdy dzień jest inny, a ja czuję się spełniona. Nagrodą są komentarze osób, które nas odwiedziły i piszą, że bardzo im się podobało, że obsługa jest miła i spędzili u nas fajnie czas. To daje kopa do działania. Po sezonie, kiedy w muzeum nie ma już tyle pracy, jest czas dla rodziny i na wspólny odpoczynek. Pojawiają się wtedy inne obowiązki, ale mi osobiście bardzo odpowiada taki system pracy.
— Sezon jest bardzo intensywny i wymaga ode mnie 200% zaangażowania. Bywa ciężko, zmęczenie czasem daje o sobie znać, jednak nie zamieniłabym tego na żadną inną pracę. Zdarza się, że ciężko mi to pogodzić z obowiązkami domowymi, ale mam bliskie osoby, które bardzo mocno mnie wspierają i mi pomagają. Codziennie w muzeum są ze mną również nasi synowie Mateusz i Janek. Mam możliwość obserwowania, jak się rozwijają i jak rośnie razem z nimi pasja do miejsca, które stworzyliśmy razem z ich tatą. W jakiej innej pracy miałabym taką możliwość? Spotykam mnóstwo ciekawych osób, zawiązują się nowe znajomości a nawet przyjaźnie. Każdy dzień jest inny, a ja czuję się spełniona. Nagrodą są komentarze osób, które nas odwiedziły i piszą, że bardzo im się podobało, że obsługa jest miła i spędzili u nas fajnie czas. To daje kopa do działania. Po sezonie, kiedy w muzeum nie ma już tyle pracy, jest czas dla rodziny i na wspólny odpoczynek. Pojawiają się wtedy inne obowiązki, ale mi osobiście bardzo odpowiada taki system pracy.
PRZECZYTAJ KONIECZNIE:
— A praca w służbach mundurowych pani nie pociągała?Środa pochmurna, potem nad Olsztyn wraca letnie słońce [POGODA]
— Nigdy o tym nie myślałam i chyba zostawię to innym osobom, które bardziej się do tego nadają. Ja mam swoje miejsce, w którym się odnajduję. Myślę, że w żadnej służbie mundurowej nie miałabym tyle atrakcji i dobrej zabawy na co dzień.
Muzeum Sprzętu Wojskowego funkcjonuje w Mrągowie przy ul. Przemysłowej 11c. Znajduje się tu największa w północno-wschodniej Polsce kolekcja sprawnych pojazdów wojskowych oraz sprzęt taki jak: kuchnie polowe, namioty wojskowe, agregaty prądotwórcze itp. Możemy zobaczyć też działa, amunicję większych kalibrów, wymontowane silniki ciężkich maszyn, stroje wojskowe i wyposażenie obozów wojskowych.
Wojciech Caruk
W środowym(12 lipca) wydaniu Gazety Olsztyńskiej m.in.
Olsztyńscy rycerze szykują się na Grunwald
W tym roku Inscenizacja Bitwy pod Grunwaldem odbędzie się równo w dzień rocznicy historycznego starcia wojsk polskich i zakonnych, czyli w sobotę 15 lipca. Rozmawiamy z jednym z olsztyńskich rycerzy o przygotowaniach do bitwy.
Ukraińscy strażacy szkolą się w Olsztynie
Szkolenie ukraińskich strażaków ochotników z obwodu rówieńskiego rozpoczęło się w poniedziałek i potrwa do końca tygodnia. Na zakończenie pobytu nasi goście pojadą obejrzeć 15 lipca inscenizację bitwy pod Grunwaldem.
Kocia grypa dotarła na Warmię i Mazury
Odnotowano pierwsze przypadki zarażenia grypą kotów na Warmii i Mazurach. Inspektorzy sanitarni radzą, co robić, by uchronić czworonogi przed zagrożeniem. I uspokajają – choroba nie przenosi się na ludzi.
Jak kupić e-wydanie? Wystarczy kliknąć w zdjęcie jedynki poniżej, lub wejść na kupgazete.pl
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez