USA odmawiają Ukrainie – i nie jest to zaskoczenie
2023-02-04 14:07:34(ost. akt: 2023-02-04 14:09:12)
Pisałem już wielokrotnie, że Waszyngton stawia sobie wyraźne ograniczenia, gdy chodzi o zakres pomocy dla Kijowa. Powtarzałem to szereg razy z uporem godnym tej właśnie sprawy. Także po to, aby nikt w Polsce nie żywił sobie większych złudzeń w tym temacie.
Przewidywałem, że USA powiedzą twarde „NIE” na prośbę Ukrainy o dostarczenie im – w ślad za amerykańskimi czołgami „Abramsami” – także samolotów F-16. I tak się właśnie stało. Wypowiedź prezydenta J. R. Bidena była najbardziej lapidarna i jednoznaczna: „NO”. Oczywiście można dowcipkować, że politycy są jak kobiety i „nie” oznacza „być może”, a „być może” oznacza „tak”. Ale sprawa jest zbyt poważna, aby komentować to takimi „dowcipami z brodą”.
Dla uważnego obserwatora tego, co dzieje się w polityce światowej w kontekście wojny w Europie Wschodniej, ta decyzja Waszyngtonu dziwić nie może. Co by nie powiedzieć o zmienności w polityce międzynarodowej USA, choćby w ostatnich piętnastu latach: od „resetu” w relacjach z Rosją za rządów trio: Barack Hussein Obama – Joseph Robinette Biden – Hillary Rodham Clinton, po twardy kurs podczas drugiej kadencji B. H. Obamy i znów próba „resetu” podczas pierwszego roku prezydentury Bidena i kolejny obecny powrót do już nawet nie tylko „zimnej wojny”, ale czegoś więcej. Jednak w sprawie wojny Rosji z Ukrainą Jankesi są konsekwentni: wsparcie dla Kijowa – tak, przekazywanie najnowocześniejszej broni (w tym samolotów i pocisków o zasięgu 300 km, a więc atakujących terytorium Rosji) – nie, dezintegracja terytorialna Federacji Rosyjskiej – nie.
Waszyngton chce maksymalnie Rosję – jako największego sojusznika Chin – osłabić, ale wyraźnie nie chce kończyć tej wojny szybko i nie chce pozwolić na atakowanie rosyjskiego terytorium czy zgodzić się na podział Rosji (o czym też przecież mówi się w różnych analizach). I nie sądzę, aby stanowisko USA w tych kwestiach uległo zmianie…
Doprawdy powiadam Wam: w polityce międzynarodowej trzeba chodzić twardo po ziemi, nie bujać w obłokach i nie żywić się mrzonkami. Trzeba – i warto.
Dla uważnego obserwatora tego, co dzieje się w polityce światowej w kontekście wojny w Europie Wschodniej, ta decyzja Waszyngtonu dziwić nie może. Co by nie powiedzieć o zmienności w polityce międzynarodowej USA, choćby w ostatnich piętnastu latach: od „resetu” w relacjach z Rosją za rządów trio: Barack Hussein Obama – Joseph Robinette Biden – Hillary Rodham Clinton, po twardy kurs podczas drugiej kadencji B. H. Obamy i znów próba „resetu” podczas pierwszego roku prezydentury Bidena i kolejny obecny powrót do już nawet nie tylko „zimnej wojny”, ale czegoś więcej. Jednak w sprawie wojny Rosji z Ukrainą Jankesi są konsekwentni: wsparcie dla Kijowa – tak, przekazywanie najnowocześniejszej broni (w tym samolotów i pocisków o zasięgu 300 km, a więc atakujących terytorium Rosji) – nie, dezintegracja terytorialna Federacji Rosyjskiej – nie.
Waszyngton chce maksymalnie Rosję – jako największego sojusznika Chin – osłabić, ale wyraźnie nie chce kończyć tej wojny szybko i nie chce pozwolić na atakowanie rosyjskiego terytorium czy zgodzić się na podział Rosji (o czym też przecież mówi się w różnych analizach). I nie sądzę, aby stanowisko USA w tych kwestiach uległo zmianie…
Doprawdy powiadam Wam: w polityce międzynarodowej trzeba chodzić twardo po ziemi, nie bujać w obłokach i nie żywić się mrzonkami. Trzeba – i warto.
Ryszard Czarnecki
Źródło: Gazeta Olsztyńska
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez