Glapiński w DGP: złoty to składnik sukcesu gospodarczego Polski; rezygnacja z własnej waluty byłaby błędem
2022-08-08 15:33:43(ost. akt: 2022-08-08 15:34:58)
Sukces polskiej gospodarki ma wiele źródeł, ale jednym z nich jest własna waluta; rezygnacja ze złotego byłaby dla Polski ogromnym i kosztownym błędem - wskazał w artykule w Dzienniku Gazecie Prawnej prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński.
Szef NBP podkreślił w artykule, że Polska odniosła w ostatnich dwóch dekadach ogromny sukces gospodarczy. "Wystarczy wspomnieć, że realny PKB Polski wzrósł w tym czasie (tj. w latach 2001–2021 r.) ponad dwukrotnie, czyli znacznie szybciej niż w bogatych gospodarkach Europy Zachodniej (np. w Niemczech realny PKB wzrósł w tym czasie zaledwie o 23 proc.)" - wskazał.
Glapiński dodał, że dynamiczny rozwój gospodarki przekłada się na radykalną poprawę poziomu życia Polaków. "Jeszcze na początku obecnego stulecia jednym z głównych problemów społecznych było wysokie bezrobocie, które sięgało nawet 20 proc. Dziś ten problem właściwie nie istnieje, a Polska notuje jedną z najniższych stóp bezrobocia spośród gospodarek Unii Europejskiej (według danych Eurostatu w 2021 r. wyniosła 3,4 proc. wobec 7 proc. średnio w krajach UE)" - zauważył.
Zdaniem prezesa NBP sukces polskiej gospodarki ma wiele źródeł. "Przyczyniła się do niego przede wszystkim przedsiębiorczość i pracowitość Polaków. Wsparła go odpowiednia polityka gospodarcza. Ale bardzo istotnym składnikiem tego sukcesu, bez którego z pewnością nie osiągnęlibyśmy tak znacznego postępu, jest własna waluta" - ocenił.
Według Glapińskiego złoty wspiera rozwój gospodarczy Polski na kilka sposobów. Pierwszym z nich jest to, że odgrywa rolę stabilizatora koniunktury w okresach globalnych zawirowań. "Choć często sukces gospodarczy jest utożsamiany z silnym kursem walutowym, to rzeczywistość jest bardziej złożona. Należy bowiem pamiętać, że zmiany kursu walutowego mają różne skutki dla poszczególnych typów podmiotów gospodarczych. Silny kurs jest korzystny dla firm importujących towary czy półprodukty z zagranicy. Ale w przypadku eksporterów to raczej osłabienie kursu walutowego wpływa pozytywnie na opłacalność ich działalności. Z kolei im większa opłacalność i wolumen eksportu, tym wyższy PKB i aktywność w całej gospodarce. Inaczej mówiąc, osłabienie złotego – które następuje nierzadko właśnie w sytuacji pogorszenia globalnych uwarunkowań gospodarczych – wspiera aktywność w sektorze eksportowym. Dostosowanie kursu walutowego stanowi więc swoistą poduszkę bezpieczeństwa, która zwiększa odporność polskiej gospodarki na zewnętrzne, negatywne szoki" - wyjaśnił.
Glapiński jako przykład przywołuje upadek amerykańskiego banku Lehman Brothers we wrześniu 2008 r., który doprowadził do paniki na globalnych rynkach finansowych oraz recesji w głównych gospodarkach. To z kolei spowodowało odpływ kapitału z wielu gospodarek wschodzących, co przełożyło się na wyraźną deprecjację ich walut, w tym złotego. "To z kolei uchroniło nas przed załamaniem eksportu i pozwoliło Polsce – jako jedynemu państwu w UE – utrzymać dodatnią dynamikę PKB w 2009 r. Przypomnę, że PKB Polski wzrósł w 2009 r. o 2,8 proc., podczas gdy średnio w strefie euro aktywność gospodarcza obniżyła się o 4,4 proc., w tym w Niemczech o 5,7 proc." - zaznaczył.
Prezes dodał, że własna waluta pozwala na prowadzenie autonomicznej polityki pieniężnej. "W danym obszarze walutowym z definicji musi obowiązywać jednolita polityka pieniężna. Tymczasem poszczególne gospodarki wymagają często różnych działań ze strony banku centralnego, co wynika z różnic w strukturze gospodarek, poziomie ich zadłużenia, innej pozycji cyklicznej, czy w ogóle ze zróżnicowanego mechanizmu oddziaływania danego szoku makroekonomicznego na poszczególne gospodarki. Ważne też, by działania w ramach polityki pieniężnej były podejmowane sprawnie i bez zbędnej zwłoki – dokładnie wtedy, gdy dostępne informacje wskazują na potrzebę reakcji banku centralnego. Suwerenny bank centralny jest zatem atutem, ponieważ może precyzyjnie dostosować swoje działania do potrzeb jednej konkretnej gospodarki i jest w stanie to zrobić szybciej niż bank centralny obszaru walutowego, w którym ścierają się interesy i potrzeby różnych krajów" - wskazał.
Szef NBP w artykule w DGP o znaczeniu szybkiej i adekwatnej reakcji polityki pieniężnej na szoki, przekonaliśmy się po wybuchu pandemii COVID-19. "NBP jako jeden z pierwszych banków centralnych w Europie rozpoczął luzowanie polityki pieniężnej. Przypomnę, że w 2020 r. NBP trzykrotnie obniżył stopy procentowe, w tym stopę referencyjną z 1,5 proc. do 0,1 proc., a także rozpoczął skup na rynku wtórnym obligacji skarbowych i dłużnych papierów wartościowych gwarantowanych przez Skarb Państwa. Poluzowanie polityki pieniężnej wpłynęło na spadek kosztów finansowania w polskiej gospodarce, w tym na obniżenie oprocentowania kredytów dla gospodarstw domowych i przedsiębiorstw. Jednocześnie działania NBP stworzyły przestrzeń dla koniecznych działań osłonowych dla sektora realnego gospodarki podejmowanych przez politykę fiskalną" - dodał.
Prezes banku centralnego zwrócił uwagę, że te działania ograniczyły negatywne skutki pandemii dla polskiej gospodarki i pozwoliło do powrotu szybką na ścieżkę wzrostu. "Dzięki temu w 2020 r. skala spadku realnego PKB w Polsce (-2,2 proc.) była niemal trzykrotnie mniejsza niż średnio w strefie euro (-6,3 proc.). Co więcej, dzięki dynamicznej odbudowie aktywności w I kw. 2022 r. PKB Polski był już o ponad 8 proc. wyższy niż bezpośrednio przed wybuchem pandemii, podczas gdy część gospodarek europejskich, w tym Niemcy, nadal nie odrobiły jeszcze pandemicznych strat" - zaznaczył.
Adam Glapiński uważa, że własna waluta i polityka pieniężna działają jak tarcze, które chronią gospodarkę przed negatywnymi skutkami globalnych szoków. Według niego, "euro na pewno taką tarczą nie jest".
"Patrząc na fundamentalną słabość niektórych państw strefy euro, a nawet problemy niektórych z nich z wypłacalnością, coraz bardziej wątpliwa staje się także argumentacja, jakoby wspólna waluta zapewniała stabilność i bezpieczeństwo gospodarki. Jednocześnie wspólna polityka pieniężna wydaje się generować istotne koszty, co w znacznej mierze wynika z silnego zróżnicowania pomiędzy poszczególnymi gospodarkami tego obszaru walutowego i nieadekwatności jednolitej polityki pieniężnej dla wszystkich krajów strefy" - wskazał prezes.
Glapiński przywołał poziom stopy bezrobocia w Hiszpanii (12,6 proc. w czerwcu br.), która jest o ok. 10 pkt proc. wyższa niż w Niemczech (2,8 proc.).
Dodał, że istotne różnice dotyczą także skali i kosztów obsługi zadłużenia poszczególnych państw. "Na przykład zadłużenie sektora finansów publicznych Włoch w 2021 r. wyniosło 150,8 proc. PKB, a Niemiec 69,3 proc. PKB, czyli ponad dwa razy mniej. Jednocześnie rentowność 10-letnich obligacji skarbowych we Włoszech (3,24 proc. średnio w lipcu br.) jest systematycznie wyraźnie wyższa niż w Niemczech (1,14 proc.)" - wyjaśnił.
Prezes zauważył, że obecnie między gospodarkami strefy euro widać także wyraźnie różnice w zakresie kluczowej zmiennej dla banku centralnego, czyli inflacji. "Globalny wzrost inflacji dotyka co prawda większość krajów tej strefy, jednak szybko rozwijające się gospodarki państw Europy Środkowo-Wschodniej, które przyjęły euro, doświadczają wyraźnie wyższej dynamiki cen. Na przykład w państwach bałtyckich inflacja przekracza obecnie 20 proc., w tym w Estonii sięga 22,7 proc., podczas gdy we Francji (6,8 proc.) czy na Malcie (6,5 proc.) inflacja jest około trzykrotnie niższa" - wskazał.
Zdaniem szefa banku centralnego "przynależność do strefy euro pozbawiłaby więc polską gospodarkę dwóch istotnych mechanizmów łagodzących coraz częściej występujące silne szoki zewnętrzne".
"Nie zapewniłaby też automatycznie – jak się czasem uważa – stabilności i poprawy warunków życia. Przyjęcie do strefy euro nie jest przecież gwarantem gospodarczego sukcesu i nie zapewnia automatycznie szybkiego wzrostu PKB" - zaznaczył.
Według Adama Glapińskiego gdyby Włochy i Grecja miałyby obecnie własne waluty i zadłużenie w tych walutach, "naturalną reakcją rynkową na kryzys zadłużeniowy byłaby deprecjacja kursu tych walut, która stanowiłaby pozytywny impuls dla konkurencyjności". "Oddziaływałaby ona także w kierunku szybszego wzrostu cen, co – przy ograniczonym ryzyku utrwalenia się podwyższonej inflacji w warunkach osłabionego wzrostu gospodarczego – ograniczałoby realny ciężar zadłużenia tych gospodarek. Jednak ze względu na przynależność do strefy euro ten mechanizm nie mógł zadziałać. W efekcie dostosowanie nastąpiło w bardziej bolesny sposób: poprzez spadek PKB i wzrost bezrobocia. Grecja dodatkowo zmagała się z deflacją. W takich uwarunkowaniach wyjście z pułapki zadłużenia stało się niemożliwe, a gospodarki Włoch i Grecji znalazły się w długotrwałej stagnacji: PKB tych krajów nie jest dziś istotnie wyższy niż na początku stulecia" - wskazał.
Prezes NBP w artykule podkreślił w podsumowaniu, że "rezygnacja z własnej waluty w obecnych uwarunkowaniach byłaby dla Polski ogromnym i kosztownym błędem".
"Interesy polskiej gospodarki byłyby bowiem często odmienne od potrzeb największych gospodarek europejskich i w efekcie wspólna waluta i polityka pieniężna nie odpowiadałyby na polskie potrzeby. Tego problemu nie rozwiązałaby także integracja fiskalna (...) Dlatego w najlepiej pojętym interesie Polski i Polaków jest wspieranie doganiania przez naszą gospodarkę krok po kroku bogatszych krajów Zachodu. W ostatnich latach przegoniliśmy już np. Portugalię, w bezpośrednim zasięgu mamy Hiszpanię (w ujęciu PKB per capita według standardu siły nabywczej Eurostat). Ale zamknięcie luki wobec najbogatszych krajów UE – w szczególności wobec Niemiec – będzie wymagało jeszcze czasu i wysiłków. Dlatego nie możemy teraz zrezygnować z ważnego atutu, który wesprze polską gospodarkę na tej drodze, czyli naszej własnej, polskiej waluty" - skonkludował Adam Glapiński. (PAP)
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez