Olsztynianin Borys Michniewicz wystartuje w regatach Caribbean 600

2022-02-18 13:59:36(ost. akt: 2022-02-18 14:11:11)
Borys Michniewicz z Olsztyna na pokładzie I Love Poland

Borys Michniewicz z Olsztyna na pokładzie I Love Poland

Autor zdjęcia: Robert Hajduk / PFN

Jest wśród kilkunastu osób, które mają szczęście pływać łódką, nazywaną Formułą 1 na morzu. Borys Michniewicz z Olsztyna wziął udział w prestiżowych regatach przez Atlantyk RORC Transatlantic Race. Teraz przed nim kolejne wyzwanie, więc znów jest na Karaibach.
Udział w szkoleniu na wyścigowej maszynie Volvo Open 70 – I Love Poland to marzenie wielu żeglarzy.

— Skąd u mnie pasja do żeglarstwa oceanicznego? Zacząłem żeglować na jeziorach na małym Optymiście, ale potem coraz dalej odpływałem od brzegu, startowałem na coraz większych łódkach: Cadet, Laser, Finn – opowiada Borys Michniewicz. – Żeglarstwo to całe moje życie ale można powiedzieć, że to właśnie dzięki żeglarstwu oceanicznemu zakochałem się w tej dyscyplinie na nowo.

Borys trafił na pokład dzięki projektowi Polskiej Fundacji Narodowej. Jacht I Love Poland jest dziś jednostką dydaktyczną, na której szkolą się nowe pokolenia młodych żeglarzy oceanicznych. Spośród nadesłanych zgłoszeń z całej Polski, kapituła złożona z żeglarskich osobowości, z sukcesami międzynarodowymi na koncie, wyłania finalistów. Laureaci biorą udział w specjalistycznym, bezpłatnym zgrupowaniu, a najlepsi mają szansę na dłużej pozostać w załodze. Już w marcu rozpocznie się otwarta rekrutacja do IV Programu Szkoleniowego.

— Pamiętam, kiedy po raz pierwszy stanąłem na jachcie I Love Poland pomyślałem, że to naprawdę duża łódź – wspomina Borys. — Zdecydowanie członkowie załogi muszą wykazać się określonymi, specjalistycznymi umiejętnościami. I Love Poland jest wymagającą łódką pod względem fizycznym, przede wszystkim ze względu na siły, które działają na liny i żagle, którymi trzeba pracować. Przełożenia są tak ciężkie, że momentami zaangażowany musi być niemal cały zespół.  Regaty trwały prawie 11 dni, więc trzeba tak rozkładać siły, by starczyło ich na całą trasę. Tutaj nie ma miejsca na słabość.

Dodaje też: — W czasie długich oceanicznych regat funkcjonujemy w 4-godzinnym systemie wachtowym. Kiedy na przykład jeden trymer idzie spać, jego zmiennik musi przejąć inicjatywę i umieć samodzielnie zapanować nad sprzętem – tłumaczy Borys Michniewicz. — Każdy ma wyznaczone godziny na odpoczynek, ale jeśli jest potrzeba, wszyscy stawiają się na pokład, trzeba ubrać się bardzo szybko i być gotowym do pracy.

Siła, szybkość, refleks, umiejętność pracy w zespole to wymagane cechy od uczestników prestiżowych regat RORC TRANSATLANTIC RACE 2022, których trasa prowadziła z Lanzarote na Wyspach Kanaryjskich na Grenadę na Karaibach. Pokonanie 3384 mil morskich przez Atlantyk zajęło załodze jachtu I Love Poland 10 dni, 11 godzin, 12 minut i 50 sekund.

— Ciekawym doświadczeniem było to, że mijaliśmy kilka stref klimatycznych. Najpierw było dość chłodno, potem gorąco. Jednak bezcenne były też widoki, które mogłem podziwiać po drodze – dodaje Borys. - Przepływające delfiny czy rozgwieżdżone nocą niebo, jakiego nie zobaczysz na lądzie. To jest to, czego długo się nie zapomina. I to jest też to, czego najczęściej zazdroszczą mi znajomi (śmiech). Choć ja zawsze tęsknię za dobrym jedzeniem. Lubię dużo jeść, a na łódce regatowej, żeby osiągać jak najlepsze rezultaty musimy do minimum redukować kilogramy. Nie ma tu prysznica, łóżek czy zapasów wody. Śpimy na hamakach lub na żaglach pod pokładem, wodę mamy z odsalarki. Jedzenie też jest wyliczone na każdego członka załogi i żeby było lżejsze jest liofilizowane (odwodnione). Mamy owsianki, spaghetti i gulasze, ale umówmy się, że mimo że są smaczne, to jednak po 10 dniach brakuje „prawdziwego” jedzenia. Ale w sumie to małe wyrzeczenie dla tak wielkiej przygody.

Borys Michniewicz z Olsztyna na pokładzie I Love Poland
Fot. Robert Hajduk / PFN
Borys Michniewicz z Olsztyna na pokładzie I Love Poland

Jak podkreślają z kolei pomysłodawcy projektu szkoleniowego I Love Poland młodzi żeglarze zdobyte doświadczenie wykorzystają w pływaniu na innych klasach. Borys Michniewicz karierę żeglarską rozpoczął w Olsztynie. Potem reprezentował klub żeglarski w Gdyni, w Warszawie. Wśród jego trenerów był m.in. olimpijczyk Rafał Szukiel. Obecnie Borys trenuje w Uczniowskim Klubie Żeglarskim Wiking w Toruniu. To właśnie dla tego klubu wywalczył srebro Mistrzostw Polski w klasie Finn. Jest też wielokrotnym medalistą Mistrzostw Polski w żeglarstwie lodowym i wieloletnim członkiem Kadry Narodowej. Obecnie rozpoczął też studia na Akademii Wychowania Fizycznego w Gdańsku. Nie bez powodu został więc dostrzeżony i zakwalifikowany na pokład I Love Poland. Tutaj w załodze nie ma ludzi z przypadku. Przepłynięcie w trybie regatowym Atlantyku jest koniecznym doświadczeniem dla tych młodych ludzi, którzy chcą w przyszłości związać się zawodowo z tą wymagającą dyscypliną.

— Chciałbym w przyszłości związać swoją karierę zawodową z żeglarstwem oceanicznym – zdradza Borys. - Jednak, jeśli coś stanie na przeszkodzie, na pewno nie porzucę sportu. Nigdy nie mogłem żyć bez aktywności.
Teraz przed Borysem kolejna wielka przygoda i powrót na Karaiby. To tygodniowe zgrupowanie, podczas którego będą przygotowywać się do regat RORC Caribbean 600, a następnie St. Maarten Heineken Regatta.

— Jak to powiedział mój dziadek – Borys, tylko uważaj na piratów! – mówi ze śmiechem żeglarz z Olsztyna. — A ja nie mogę się już doczekać, kiedy znajdę się na pokładzie. Teraz tam, na oceanie, widzę się bardziej niż na lądzie. Nie wyobrażam sobie bez tego mojego życia. A i wszędzie na świecie można spotkać ludzi z Warmii i Mazur.

Kapitanem i sternikiem jachtu I Love Poland jest Grzegorz Baranowski, wychowanek klubu BAZA Mrągowo. W trakcie regat drugim sternikiem był Filip Pietrzak, też pochodzący z Olsztyna. Przecież jest też dużo osób od nas, którzy osiągają sukcesy na światowym poziomie. Coś więc w tym jest, że jeśli wychowało się nad jeziorami, to często żeglarstwo staje się naszym przeznaczeniem. 

Katarzyna Janków-Mazurkiewicz