Cierpiał katusze przywiązany do ściany. Uratowali go ludzie wielkiego serca.

2021-10-11 13:19:02(ost. akt: 2021-10-12 09:17:04)

Autor zdjęcia: Marta Konopko/FB

Starszy pan spod Ełku trzyma w piwnicy na uwięzi młodego kotka. Zwierzak jest maksymalnie krótko uwiązany do ściany za tylną łapkę, która jest wygięta w nienaturalny sposób. Jest wychudzony i przeraźliwie miauczy – poinformowała nas jedna z Czytelniczek. Na szczęście kot finalnie został wybawiony z opresji przez ludzi dobrego serca. Teraz dochodzi do siebie i chyba będzie szukał zacisznego kątka w nowym, kochającym domu.
Przed chwilą otrzymałam informacje od znajomych, którzy oglądali nieruchomość na sprzedaż w jednej z miejscowości nieopodal Ełku. Właściciel tego domu przetrzymuje w piwnicy czy chlewku kota przywiązanego za tylną łapkę na bardzo krótkim sznurku od kilku tygodni. Niestety nikt nigdzie tego nie zgłosił. Może ktoś z Was jest z tej miejscowości i pomoże. Może ma ktoś jakiś pomysł — post takiej treści pojawił się 7 października na profilu facebook’owym Anny Borawskiej-Supruniuk, wraz z fotografią kiepskiej jakości, na której widać małego kota w jakimś murowanym pomieszczeniu piwnicznym. Zwierzak ma bardzo dziwnie wykręconą łapkę. Niektórzy z komentujących post myśleli początkowo, że to ogon lub łańcuszek.

Obrazek w tresci

Nam z kolei opowiedziała nieco więcej o okolicznościach całej sprawy.

Skontaktowała się ze mną znajoma, która wraz z mężem szukała pod Ełkiem starej nieruchomości do kupienia. Coś znaleźli i byli tam na miejscu wraz z przedstawicielem biura nieruchomości. Widzieli nieruchomość i tego kota. Ale wówczas nie zareagowali, bo „a to starszy pan to pewnie wypuści, nic nie będzie”. Po dwóch tygodniach zajechali jeszcze raz obejrzeć nieruchomość. Patrzą a tam dalej ten kot jest przywiązany za tylną łapę na krótkim sznurku. Nie miał możliwości usiąść, nie miał jedzenia, nie miał picia. On nie miał nic i przeraźliwie miauczał – mówi Anna Borawska-Supruniuk.

Potencjalni nabywcy nieruchomości zapytali starszego pana, dlaczego zwierzę tak cierpi. I za co.

Powiedział im, że ten kot jest przywiązany od kilku tygodni za karę, bo mu udusił gołębia. Oni (chętni do zakupu nieruchomości – przyp. red.) nic więcej nie mówili, wyszli na podwórko, ale tam żadnych gołębi nie było — relacjonuje Anna Borawska-Supruniuk.

Post zagotował znajomych p. Anny, którzy momentalnie zadeklarowali pomoc w wyratowaniu kota.

Została poinformowana tamtejsza policja i z inspektoratem weterynarii mają tam zajechać — poinformowała już następnego dnia Anna Borawska-Supruniuk.

Gdy przybyliśmy na miejsce kotek już nie był uwiązany, chodził po podwórku, leżał sobie w piasku i wygrzewał się na słonku. Jego właścicielami byli starsi ludzie i dlatego może nie dawali sobie rady nad tym kotkiem. Tam nie było jakiegoś specjalnego znęcania się — mówi Monika Michalska z Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Piszu.

Delegacji w osobach pani inspektor oraz dzielnicowego z Pisza udało się skłonić właścicieli do oddania zwierzaka, dzięki czemu uniknął ewentualnej wizyty w schronisku. Podpisano odpowiednie dokumenty. Mieszkająca w pobliżu i zaangażowana w sprawę osoba dobrego serca zajęła się odpowiednio kotkiem - dowiozła go do Nowej Wsi Ełckiej, gdzie „przechwyciła” go już Anna Borawska-Supruniuk i pojechała z nim do Grajewa. Dlaczego akurat tutaj?

Sprawą przywiązanego za łapkę kota, oprócz piskiej policji oraz Powiatowego Inspektoratu Ochrony Zwierząt w Piszu zajęła się również mieszkająca w Grajewie Marta K. Od lat walczy o zwierzaki, ratuje je oraz leczy. Tutaj też nie mogła pozostać obojętna.

Kot, który był uwiązany w piwnicy, okazał się KOCIM DZIECKIEM. Właśnie jedzie do naszej lecznicy, z przesiadką w Nowej Wsi Ełckiej. Emilia - jesteś wielka. Ania - Twój post uratował mu życie. Ale się cieszę, że biedak już będzie bezpieczny... — czytamy na jej FB w poście z piątku, 8 października.
Obrazek w tresci

Obrazek w tresci

Kilka godzin później dowiedzieliśmy się, że kotek czuje się już lepiej, o czym poinformował „osobiście”. Chodziło o wybór imienia dla wyratowanego zwierzaka, co miało nastąpić w drodze licytacji.

Dzień dobry. To o mnie była ta afera wczoraj, bo byłem przywiązany za tylną łapkę do ściany w piwnicy. Dziś zostałem uratowany i już jestem bezpieczny. Mam 7-8 miesięcy, choć wyglądam na mniej. Mam wszoły, koci katar. Na szczęście wszystkie testy wyszły negatywne. Świerzbu też na szczęście nie mam. Rzucam się na jedzenie jak oszalały, ale nic dziwnego, bo jestem chudy jak nie wiem co. W każdym razie potrzebuję nazbierać do swojej skarbonki. Licytację zaczynamy od 50 zł, zakończymy jutro, o godzinie 20.00. To jak?

Ludzie momentalnie rzucili się „licytować” imię dla wybawionego z opresji kotka. Bardzo szybko dzięki głosom i wpłatom Internautów został Tytusem.

Anna Borawska-Supruniuk, która poinformowała nas o całej sprawie, po jej szczęśliwym rozwiązaniu nie omieszkała podziękować tym, którzy jej pomogli.

Nie dziękujcie dla mnie, tu pomogło sporo osób. Teraz potrzebna kasa (na leczenie zwierzaka —przyp. red.) i prawdziwy dom bez przywiązywania i bez głodzenia.
Obrazek w tresci