Pacjent w śpiączce wymaga cierpliwości
2021-03-22 10:31:30(ost. akt: 2021-03-22 11:31:26)
22 marca obchodzimy Światowy Dzień Śpiączki (ang. World Coma Day). To najważniejsze wydarzenie Kampanii na rzecz Leczenia Śpiączki (Curing Coma Campaign), która wskazuje śpiączkę jako uleczalną jednostkę kliniczną.
Jak to jest, gdy pacjent budzi się ze śpiączki? Zapewniam, że nie odbywa się to w filmowym stylu — spał i spał taki człowiek 10 lat, a tu nagle, któregoś niespodziewanego poranka budzi się i prosi o szklankę wody. I dziwi się, że wszyscy jego bliscy tacy sami, ale jakby trochę starsi… Nie. Wybudzanie ze śpiączki to proces i wszystko przychodzi powoli — wraca stopniowo. Niemniej jednak jest ten moment, kiedy już wiadomo, że pacjent wraca do nas, do ludzi w pełni świadomych. I że wraca mu też zdolność porozumiewania się z resztą świata, komunikowania tego, co czuje, myśli, przeżywa. To piękna chwila!
A co czuje lekarz, który widzi, że po miesiącach trudnej, mozolnej pracy całego sztabu specjalistów neurologii, neurochirurgii, diagnostyki i rehabilitacji, logopedii, fizjoterapii, psychologii — pacjent powoli, ale jednak odzyskuje świadomość?
— Ja czuję się po prostu wspaniale! — mówi dr nauk med. Łukasz Grabarczyk, neurochirurg, zastępca dyrektora ds. lecznictwa Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Olsztynie, koordynator olsztyńskiego „Budzika dla dorosłych”. — To jest niebywałe, jak widzisz, że ten człowiek wraca. I nie ma co mówić — tego się nie da opisać żadnymi słowami… Po drugie, widzisz też szczęście jego rodziny i ta część mojej radości też jest trudna do wypowiedzenia. A do tego mnie akurat w chwili wybudzenia mojego pacjenta towarzyszy satysfakcja: bo tym wszystkim, którzy skazali go na wegetację w jakimś zakładzie opiekuńczym, utarliśmy nosa. To jest takie „a nie mówiłem?!”. Udowodniliśmy, jak prędko się poddali i jak bardzo się mylili….! Problem polega na tym, że ludzie bardzo często chcą szybkiej satysfakcji, a w Budziku to cierpliwość idzie na start. Poza tym ludzie oczekują natychmiastowych efektów, a nie wkładają w swoją pracę wystarczająco dużo zaangażowania i serca. My, jako akademicy, wiemy, że naszych pacjentów w śpiączce można leczyć, i podchodzimy do nich systemowo i systematycznie. I nigdy nie zapominamy, że w tym ciele jest człowiek. Jest! Tylko trzeba się trochę postarać, żeby go znaleźć i przywrócić rodzinie i światu. Ja prowadzę Budzik z pewnego zamiłowania naukowego, ale też dlatego, że lubię wywarzać zamknięte na głucho drzwi. Albo takie drzwi, które każdy uchylił, zajrzał, stwierdził, że nie ma tam nic ciekawego, że nie ma sensu tam wchodzić — i zamknął.
Polscy pacjenci w śpiączce wiele zawdzięczają Aleksandrze Janczarskiej, córce Ewy Błaszczyk. Ola w śpiączkę zapadła w maju 2000 roku, bo zakrztusiła się tabletką. W następstwie wypadku córki Ewa Błaszczyk powołała do życia fundację Akogo?, a za nią powstały dwa Budziki: dziecięcy w Warszawie i dorosły w Olsztynie. Nic dziwnego zatem, że dr Radosław Borysiuk, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego, uważa powstanie obu Budzików za przejaw czegoś nadzwyczajnego, czegoś z pogranicza szarej zwyczajności i magii: — Bo przecież jego istnienie i tak dziś potrzebną działalność spowodowała jedna tylko osoba. A ta osoba od wielu lat jest w śpiączce. Bezbronna, zdana na pomoc innych — taki nasz Stephen Hawking. Mnóstwo w tej historii bólu, cierpienia — mnóstwo tragizmu. Ale ileż w tym wszystkim także piękna, dobroci i nadziei danej innym ludziom w śpiączce! Dzięki samemu tylko życiu Oli setki, a powoli już nawet tysiące ludzi w śpiączce otrzymało pomoc w Budzikach i innych tego typu ośrodkach. Sama bezsilna — a dała tyle siły i nadziei innym! Życie Oli na zawsze pozostawi ślad: przyczyni się do poprawy opieki nad osobami w śpiączce, zwiększy ich szanse na odzyskanie świadomości. To dla niej i z jej powodu powstaje nowoczesny sprzęt, a lekarze kształcą się, by jak najwięcej wiedzieć o śpiączce i jak najlepiej z osobą w śpiączce komunikować się, docierać — najbliżej jak się da. Wiedzieć, ile taka osoba czuje, czy nas słyszy i tylko nie umie tego wyrazić…? To dzięki Oli dziś zajmujemy się pacjentami w śpiączce, rehabilitujemy, pielęgnujemy i… budzimy! Ta radość w oczach rodzin patrzących, gdy ich najbliższy, najczęściej dziecko, mąż, ojciec, wracają do zdrowia — stymuluje nas, daje energię do dalszej pracy na rzecz naszych pacjentów i wynagradza wszystkie trudy.
Czego i komu życzyć w Światowym Dniu Śpiączki? Zdrowia na pewno wszystkim. Siły i wytrwałości lekarzom, terapeutom, rodzinom i samym pacjentom w śpiączce. Ale także świadomości, że pacjenta w śpiączce trzeba za wszelką cenę rehabilitować, być przy nim — i niezmiennie wierzyć, że się da. Zwłaszcza w olsztyńskim Budziku się daje — dlatego niech się nikt i nigdy nie dziwi, że pcha mnie tam z siłą wodospadu. Bo to naprawdę miejsce cudowne, ale i miejsce wielu cudów, choć ja, mając to szczęście, że mogę z bliska obserwować pracę całego Budzika — zawsze pamiętam, że każdy taki cud okupiony jest nieustępliwością, wolą walki i kategoryczną odmową na wieszanie białej flagi. Taka nadzieja typu contra spem spero — wbrew nadziei mam nadzieję. I w Budziku mamy ją wszyscy: pacjenci i ich rodziny, lekarze, pielęgniarki, rehabilitanci, terapeuci i cały personel — no, i ja: taka dziewczyna z sąsiedztwa, co zawsze mocno trzyma kciuki za nich wszystkich!
Magdalena Maria Bukowiecka
Magdalena Maria Bukowiecka
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez