Polska jest krajem tolerancyjnym?

2021-03-21 17:54:11(ost. akt: 2021-03-23 10:38:17)
Zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu

Zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu

Autor zdjęcia: unsplash

Europosłanka Solidarnej Polski Beata Kempa zapytana, czy kobiety mogą iść do polityki, odpowiedziała twierdząco. Zaraz potem dodała, że pod jednym warunkiem – jeśli pozwoli na to mąż. Jeszcze dalej poszli tydzień temu politycy Solidarnej Polski, którzy debatowali nad definicją rodziny.
Wróćmy trochę do historii i kobiet, które zmieniły myślenie swojego pokolenia, ale mają wpływ na dzisiejsze kobiety. Mistyczka Feliksa Kozłowska była założycielką nowego Kościoła, wyklętą przez papieża. Róża Luksemburg była z kolei ikoną ruchów lewicowych. Obie swoimi działaniami wychodziły daleko poza swoją epokę. Już wtedy mało który mężczyzna mógł wejść z nimi w merytoryczną polemikę, z której wyszedłby obronną ręką. Na początku XIX wieku urodziła się inna kobieta, która zmieniła poglądy na wychowanie ówczesnych dziewcząt. Narcyza Żmichowska mówiła, że jeśli kobiety chcą być wolne i samodzielne, powinny się uczyć. Jeszcze więcej bohaterek, czyli Polek, które robiły, co chciały, opisał w swojej książce „Buntowniczki” Andrzej Fedorowicz. Dlaczego o nich wspominam? Bo mamy XXI wiek i istnieniu tych kobiet zaprzeczają panowie, którzy dziś chcą mówić nam, w jaki sposób mamy żyć.

Politycy Solidarnej Polski zaapelowali ostatnio do Prawa i Sprawiedliwości oraz do klubów opozycyjnych o poparcie swojego projektu uchwały dot. obrony dobrego imienia Polski. Uchwała ma być odpowiedzią polskiego parlamentu na rezolucję PE ogłaszającą Unię Europejską "strefą wolności LGBTIQ".

Patryk Jaki w czasie konferencji, w której wzięło udział czterech przedstawicieli Solidarnej Polski, argumentował:

— Zagrożona jest polska rodzina. Rezolucja PE mówi o tym, że Polsce mają być odbierane środki, jeśli nie zmieni definicji rodziny zawartej w konstytucji – mówił w czasie konferencji Patryk Jaki. – Jeżeli uznamy, tak, jak chcą komisarze europejscy, by definicja rodziny została przyjęta w wymiarze unijnym okaże się, że małżeństwa homoseksualne zostaną uznane za równoważne z tradycyjną polską rodziną, której definicja zapisana jest w konstytucji. Że małżeństwa homoseksualne uzyskają prawo do adopcji dzieci, z czym nie zgadzają się Polacy.

Mariusz Kałużny z Solidarnej Polski dodał również:

— Rezolucja zaatakowała również samorządowe karty praw rodziny. Jak wiemy samorządy zajmują się tym, by dobrze organizować życie rodziny w danym mieście — rozpoczął swoją wypowiedź Mariusz Kałużny. — W wyniku tego ataku wiele samorządów, które wzmacniają rodziny, czy to w sferze edukacji czy kultury, może kart nie przyjmować w obawie, że lewica może zaatakować, że stracą środki.

Poseł Mariusz Kałużny zaprezentował też fragment projektu uchwały:
— "Kierując się konstytucyjnym nakazem poszanowania godności, praw i wolności człowieka, stanowiących fundament europejskiego dziedzictwa wyrosłego na gruncie Chrześcijaństwa oraz doktryn i prądów ideowych, które przyjęły racjonalizm i humanizm za naczelne wartości Sejm Rzeczpospolitej Polskiej wyraża sprzeciw wobec wszelkich działań mających na celu fałszywej wizji człowieka, małżeństwa i rodziny" – przeczytał w czasie konferencji.

Z kolei Jacek Ozdoba, poseł Solidarnej Polski i wiceminister w resorcie klimatu i środowiska zapewniał, „że Polska jest i będzie krajem tolerancyjnym”.

To wszystko sprawia, że kiedy mężczyźni decydują o tym, jakie prawa ma rodzina, a co za tym idzie polska kobieta decyduje o tym, że zrównoważony udział kobiet i mężczyzn w polityce jeszcze długo będzie fikcją. Kiedy zdanie kobiet jest w polityce pomijane, a życie polityczne tworzy przepaść pomiędzy obywatelami, to jest to zagrożeniem dla demokracji.

A jak powiedziała mojej redakcyjnej koleżance – Magdalenie Marii Bukowieckiej Dorota Warakomska:

— Demokracja jest systemem trudnym. Bo wymaga dojrzałości społeczeństwa, świadomości, umiejętności wypracowania kompromisów. To są jej podstawy. Czyli trochę odpuszczamy w jednym, by osiągnąć coś więcej. Demokracja stale oscyluje wokół kompromisu. Uwzględniamy i szanujemy zdanie innego człowieka. Pamiętamy o swoich prawach, ale pamiętamy też, że inni mają dokładnie te same prawa — i wtedy budujemy dojrzałe, demokratyczne społeczeństwo. Natomiast autorytaryzm pociąga obie strony: i tego, który go stosuje, i tego, który mu się poddaje. Bo rządzić na zasadzie wydawania bezdyskusyjnych, jednoosobowych poleceń jest bardzo łatwo — łatwiej jest po prostu wydać rozkaz niż siąść do negocjacji i wypracować wspólne rozwiązanie, oparte na kompromisie, o którym wciąż mówię. Takie, które może nie zadowoli wszystkich na 100 procent, ale jednak wszystkich zadowoli w jakimś stopniu. I w tej roli występuje Donald Trump: nie lubi, gdy mu się ktoś sprzeciwia, nie lubi dyskutować, a za to lubi, gdy wszyscy stają przed nim na baczność i bezustannie biją pokłony. Taka osobowość — autorytarna. Ale i poddani ten autorytaryzm lubią. Bo nie muszą myśleć. Bo po prostu bezmyślnie i ślepo wykonują rozkazy, niczego nie kwestionują, nie sprzeciwiają się, właściwie nawet niczego nie muszą wiedzieć i rozumieć – i tak wszyscy są zadowoleni. Czas zaoszczędzony, energia też, nie ma stresów.

Duża tutaj więc nadzieja w edukacji obywatelskiej. To dzięki niej tworzy się potrzeba stworzenia mechanizmów promujących idee równych szans, oraz możliwości kobiet i mężczyzn. A jedno jest na szczęście pewne – wiele kobiet nie lubi, kiedy mówi się im, co mają robić. I są polityczki, które nie boją się mówić, że mają zgoła odmienne poglądy.

KJ