Kto zabierze martwe zwierzę?

2021-03-18 14:26:51(ost. akt: 2021-03-18 18:16:31)

Autor zdjęcia: pixabay.com

Na Jarotach w Olsztynie znaleziono śnięte ryby. Czekają na interwencję straży miejskiej. Borsuk, który padł na Słonecznym Stoku, czekał na sprzątnięcie... aż siedem dni. Co się stało?
Nad stawkiem przy ul. Wilczyńskiego, na skwerze im. gen. Augusta "Nila" Fieldorfa, znaleziono… śnięte ryby.


— Obowiązuje tu zakaz łowienia ryb. Dlatego wiosną i latem straż miejska przeganiała stąd wędkarzy. A teraz, gdy stopił się lód, znaleziono tu kilka śniętych ryb. Skąd one się wzięły? Być może pochodzą z tego stawku… — denerwuje się czytelnik, który przysłał nam zdjęcia ryb. — Gdyby wędkarze mogli tu łowić, nie byłoby ich nadmiaru w stawku. I być może nie skończyły by tak źle…

Jak się dowiedzieliśmy, straż miejska otrzymała zgłoszenie w tej sprawie. „Jest w realizacji” — odpowiedział Jarosław Lipiński, komendant Straży Miejskiej w Olsztynie.


Ale to nie jedyne martwe zwierzę, jakie znaleziono w marcu w Olsztynie. Już nie na Jarotach, ale na drugim końcu miasta — na Słonecznym Stoku — znaleziono… borsuka. Leżał na lodzie, na zamarzniętym jeszcze tam stawie.

— Gdy byłem na spacerze z psem, zobaczyłem, że leży tu martwy borsuk. Na oko był stosunkowo młody, miał z piętnaście kilo — opowiada Zbigniew Jasko, który mieszka na Słonecznym Stoku, tuż przy ścianie lasu. — Następnego dnia też go widziałem. Pomyślałem, że trzeba poinformować o tym służby. Tu chodzą przecież dzieci, biega młodzież, węszą psy. Mamy jedną pandemię, więc po co nam druga? Martwe zwierzę trzeba jak najszybciej sprzątnąć. Zadzwoniłem więc na straż miejską. Moje zgłoszenie zostało przyjęte. Usłyszałem, że straż będzie szukać właściciela terenu. Bo nie straż jest odpowiedzialna za usunięcie zwierzęcia, ale właśnie właściciel terenu.

Martwy borsuk jednak cały czas leżał. Przez kilka kolejnych dni.

— Pogoda zaczęła się polepszać, wyszło słonko… Jeszcze parę dni, a problem sam by się rozwiązał. Lód by zmiękł, a borsuk zatonął. Wszyscy mogliby wtedy odgwizdać sukces — podkreśla pan Zbigniew. — Po kilku dniach się zdenerwowałem. Borsuk nie został uprzątnięty. Wpadłem więc na pomysł i zadzwoniłem na straż leśną. Skoro straż miejska nie dała rady, więc myślałem, że leśna pomoże. Usłyszałem, że to nie jest sprawa dla nich, bo oni zajmują się terenami skarbu państwa. A czy las to nie jest skarb państwa? A borsuk? Gdybym takiego borsuka przejechał, musiałbym się zatrzymać, powiadomić prokuraturę, leśniczego i wszystkich ważnych, żeby zwierzęciu nie stała się jeszcze większa krzywda. Musiałbym tego borsuka ratować, nie patrząc na to, że mam rozbity samochód. Taki jest obowiązek. Jeśli odjechałbym z miejsca wypadku, groziłaby wysoka kara. A gdy leży padłe zwierzę, nikt się do niego nie przyznaje.

Pan Zbigniew nie dał jednak za wygraną.

— Straż leśna w rozmowie telefonicznej zaznaczyła, że musi poinformować o borsuku sztab kryzysowy. Zdziwiłem się, że to sprawa aż takiej rangi i nie można jej załatwić zza biurka — opowiada mieszkaniec Słonecznego Stoku. — W końcu okazało się, dzięki interwencji straży leśnej, że teren, na którym leży borsuk, podlega nadleśnictwu Kudypy. Zadzwoniłem tam. Leśniczy obiecał, że przyjedzie. I rzeczywiście następnego dnia pojawił się człowiek przygotowany do akcji. Powiedział, że gdybym zadzwonił do niego tydzień wcześniej, borsuk zostałby zabrany od razu. A tak leżał siedem dni… Dziwię się, że straż miejska nie dała rady znaleźć właściciela terenu. A nawet jeśli jej się udało, to bardzo długo to trwało. Myślę, że takie rzeczy można załatwić w ciągu dnia.


— Dyżurny straży miejskiej 9 marca otrzymał zgłoszenie o tym, że w lesie, za ulicą Tęczową, znajduje się padłe zwierzę. Ustalono, że jest to teren leśny i jeszcze tego samego dnia sprawa została przekazana do Nadleśnictwa Kudypy. 15 marca sprawa została przekazana raz jeszcze — tłumaczy Jarosław Lipiński. — W sytuacji napotkania padłego zwierzęcia należy pamiętać o tym, by się do niego nie zbliżać i nie dotykać. Sprawę można zgłosić bezpośrednio zarządcy terenu, a gdy ten nie jest znany, można to zgłosić dyżurnemu straży miejskiej. Strażnicy ustalą podmiot zarządzający danym terenem i przekażą mu zgłoszenie.

ADA ROMANOWSKA
a.romanowska@gazetaolsztynska.pl

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. bob #3062814 18 mar 2021 15:03

    SM w olsztynie jest nikomu nie potrzebma kumuluje koszty, teraz pewnie zajeci przeprowadzka, rozwiazac to formacje - to porazka, praktycznie same zarobione nierobstwem, jak zawsze splawiaja i szukaja problemow by nic nie robic

    Ocena komentarza: warty uwagi (8) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)