Nauka zdalna to nie Chodakowska [FELIETON]

2021-03-09 10:43:38(ost. akt: 2022-02-23 10:29:31)
Zdalny wuef: dywan to boisko, a pokój to sala gimnastyczna?

Zdalny wuef: dywan to boisko, a pokój to sala gimnastyczna?

Autor zdjęcia: pixabay.com

Dziś, jaki by ten wuef nie był, to wuef-widmo. To tak jakby pływać na sucho, morsować na ciepło albo skakać jak Stoch… z wersalki. A pomyśleć, że kiedyś fitness przed ekranem był hitem sezonu.
Nawet w najgorszych snach nie widziałam wuefu, który odbywałby się online. Nie śniły mi się dzieci zamknięte w domach — przyklejone do ekranów, smutne i coraz bardziej okrągłe. A taki koszmar właśnie nam się ziszcza — dzieciaki przed monitorem robią przysiady i udają, że życie jest fajne. Nagrywają filmiki, robią zdjęcia i… stają na rzęsach, żeby udowodnić nauczycielom, że jednak się ruszają. Że dywan to boisko, a pokój sala gimnastyczna. Ile można jednak tak udawać?

PRZECZYTAJ KONIECZNIE: Referat zamiast ćwiczeń?

Referat zamiast ćwiczeń?

A pomyśleć, że lata temu domowa gimnastyka była hitem sezonu. Kiedy triumfy święciło DVD i pojawiały się płyty z aerobikiem, zumbą i ćwiczeniami odchudzającymi. W tydzień, nie wychodząc z domu, można było wyćwiczyć płaski brzuch i mieć jędrną pupę. Wystarczył pilot i właśnie magiczny krążek, który wkładało się do odtwarzacza. Jak się nie mylę, w ten sposób „wypłynęła” Ewa Chodakowska. Przebojem był „Pogromca cellulitu” czy „Skalpel”, który nawet dziś trzyma cenę. Płytę można kupić za 49 zł. Kiedyś też nie należał do najtańszych. Niemniej tłumy kobiet podskakiwały w domu, wyginały się i piękniały. Bez wstydu, bez spiny. W domowym dresie. Takie DVD było niekiedy tańsze niż karnet na siłownię. Domowy fitness przybierał więc na sile. Aż przyszedł YouTube. Ten to dopiero otworzył nam okno na świat. Można było ćwiczyć z trenerem po angielsku, hiszpańsku czy nawet francusku. I to zupełnie za darmo! Bo DVD, jak na tamte czasy, kosztowały jednak ciężkie pieniądze. Może właśnie dlatego kobiety chętnie ćwiczyły przed telewizorem?

Dziś nauczyciele trochę korzystają z tych wzorców. Ale tylko trochę, bo nauka zdalna to jednak nie Chodakowska. Tym bardziej, że większość belfrów nie ma takiej siły przebicia. Są tacy, którzy robią to mądrze i z pomysłem. Ale są też tacy, którzy wysyłają zestaw ćwiczeń zapisany w wodzie. Niemniej jednak, jaki dziś jaki by ten wuef nie był, to wuef-widmo. To tak jakby pływać na sucho, morsować na ciepło albo skakać jak Stoch… z wersalki. To tak jakby uczyć chodzenia, stojąc na głowie.

ADA ROMANOWSKA
a.romanowska@gazetaolsztynska.pl