Jego misją jest pomaganie

2021-03-06 17:00:00(ost. akt: 2022-04-12 09:13:36)

Autor zdjęcia: Marcin Przygodziński/FB

SPOŁECZEŃSTWO || Zanim Marcin Przygodziński trafił do polityki wyrobił sobie rozpoznawalną markę w lokalnej społeczności , a gdy już się w niej znalazł, nie przeszkodziła mu ona w kroczeniu obraną przez siebie ścieżką. Jego misją jest pomaganie.
Marcin Przygodziński jest doskonale znany społeczności ełckiego osiedla Jeziorna, a od kilku lat także szerszemu ogółowi mieszkańców naszego miasta. Jest radnym miejskim „Dobra Wspólnego” w wyniku wyborów uzupełniających z 18 grudnia 2016 roku i w tej roli spełnia się już od kilku lat, także w nowej kadencji.

Polityczna ścieżka radnego Przygodzińskiego jest fragmentem drogi życiowej, jaką obrał kilkanaście lat temu i niejako jej rozwinięciem. Pracuje w Oratorium św. Jana Bosko jako wychowawca, animator i społecznik. Zajmuje się zarówno dziećmi, młodzieżą, jak i dorosłymi. Od wielu lat jest także pomysłodawcą i organizatorem spotkań z kulturą.

— Początkowo to były wyjazdy tylko dla mieszkańców osiedla, ale teraz tak się to rozrosło, że jeżdżą z nami osoby spoza naszego osiedla. Dzięki temu wiele osób po raz pierwszy miało okazję być w teatrze czy muzeum. To także możliwość poznania nowych ludzi. To bardzo fajne, integracyjne wyjazdy kulturalne — przybliża naturę wspólnych eskapad Marcin Przygodziński.

Jednym z jego pomysłów jest koncert salezjanów przy którym aktywnie pomaga, podobnie jak przy organizacji przeróżnych festynów odbywających się na osiedlu Jeziorna.

— Mam to szczęście, że trafiłem w swoim życiu na salezjanów. Stąd zaczęła się moja przygoda z Oratorium. Potrafią stworzyć atmosferę przyjaźni, wrażenie, że każdy jest ważny. Doceniają także, jak ktoś coś dla nich zrobi dobrego. Pracuję tu jako wolontariusz i chodząc tam nie miałem przecież żadnego interesu, ale klimat sprawia, że chce się pomagać, być w tej wspólnocie i w Oratorium — podkreśla ełcki społecznik i radny związany ze Scholą „Aniołki Księdza Bosko”, która działa w parafii pw. Św. Rafała Kalinowskiego prowadzonej przez Salezjan w Ełku.

— Udało nam się z dzieciakami nagrać płytę. Dzięki życzliwości instytucji i firm jesteśmy w stanie organizować koncerty. Gdy zadzwoniłem do jednej z firm nagłośnieniowych mówiąc, że chcielibyśmy zorganizować profesjonalny koncert, z odpowiednim światłem itd. ale nie mamy na to budżetu, usłyszałem od właściciela – który mnie przecież nie widział na oczy – „wie pan co, nie wszystko robi się dla pieniędzy”. Teraz rok w rok poświęca własny czas i pracowników, aby wraz z nami współorganizować koncerty. Bardzo to doceniamy i dziękujemy — podkreśla Marcin Przygodziński i zdradza przepis na udane funkcjonowanie scholi.

— To sukces rodziców oraz dzieci. Tworzymy przyjacielską atmosferę, każdego traktujemy równo. Wyznaję zasadę w życiu „traktuj innych tak jak sam chciałbyś być traktowany, bo to co uczynisz innym do ciebie wróci”. Nie jesteśmy profesjonalistami, ale jako amatorzy prowadzimy scholę z pasją i chcemy dać siebie innym – mówi.

Rozpoznawalność zyskana dzięki oddolnej aktywności społecznej sprawiła, że Marcinem Przygodzińskim zainteresowała się lokalna polityka. Zaproponowano mu kandydowanie w wyborach do rady miasta z listy „Dobra Wspólnego”.

„Dobro Wspólne”, jako stowarzyszenie skupiające się na polityce najbliższej mieszkańcom, czyli samorządzie, szukało kandydatów nie tyle z określonym „podkładem politycznym”, co silnych własną osobą – rozpoznawalnych w lokalnych społecznościach lub dla nich zasłużonych. Jak Marcin Przygodziński widzi siebie w roli radnego „Dobra Wspólnego”?

— Radny jest dla mieszkańców i powinien zwracać uwagę na ich potrzeby. Zdarza się, że jak jestem na spacerze po osiedlu to podchodzi do mnie jakiś mieszkaniec i prosi, aby przyjrzeć się kwestii np. braku ławeczek. Nie widzę w tym problemu. Zależy mi na bezpieczeństwie mieszkańców naszego osiedla dlatego wnioskowałem w poprzedniej kadencji o progi zwalniające, wymianę oświetlenia nad przejściami na LED-owe. Bezpieczeństwo jest dla mnie priorytetem — mówi wiceprzewodniczący Komisji Rewizyjnej i członek Komisji Kultury i Oświaty w obecnej kadencji rady miasta.

Dwa lata temu zmienił pracę i ma nieco mniej czasu, ale stara się znaleźć taki złoty środek pomiędzy rodziną, pracą i działalnością społeczną. Wcześniej prowadził przez dłuższy czas własną działalność gospodarczą. Jako osoba wierząca bardzo ceni sobie ciepło rodzinnego ogniska.

— Mam już od 17 lat wspaniałą żonę Joannę i 16-letnią córkę Julię. Mimo że panie są „większością” nie mam problemu z tym, aby pozmywać naczynia, zrobić prasowanie czy zmyć podłogę. W pełni angażuję się w życie domowe. Pod tym względem panuje u nas pełne równouprawnienie — śmieje się głowa rodziny Przygodzińskich.

Radny „Dobra Wspólnego” podkreśla, że w kluczem do udanego życia jest tak naprawdę stosowanie się do kilku podstawowych zasad i nieuznawanie skrajności.

— We wszystkim zachować zdrowy rozsądek i umiar. Nie można postrzegać ludzi związanych z Kościołem jako nawiedzonych. Nie można przesadzić w żadną stronę. Nie wyobrażam sobie, że jako osoba wierząca będę np. leżał krzyżem, a moja rodzina będzie wówczas zaniedbana — tłumaczy Marcin Przygodziński i zapewnia, że nadal będzie starał się pomagać tam, gdzie tylko to jest możliwe, zarówno w roli radnego, jak i społecznika kierującego się w życiu chrześcijańską zasadą niesienia pomocy bliźnim.