Jeden list zburzył jego plany
2021-01-02 12:00:00(ost. akt: 2020-12-29 20:06:03)
Pomoc\\\ Jego serce należy do Madagaskaru. Nie do bajkowych plaż jednak, a do biedy. Od 5 lat Daniel Kasprowicz jest tam świeckim misjonarzem. Przeprowadził zbiórkę na budowę szpitala i studni i wtedy zaczęły się jego kłopoty. Musiał zmienić plany.
Daniel Kasprowicz, świecki misjonarz i bohater naszych publikacji, pochodzi z Rybna w powiecie działdowskim. Prywatnie miłośnik kawy i mlecznej czekolady, amator maratonów i zapalony podróżnik. na Madagaskarze. Z wykształcenia dietetyk, zajmuje się niedożywionymi dziećmi i kobietami w trudnej sytuacji życiowej.
Jego droga na Madagaskar prosta nigdy nie była. Daniel Kasprowicz, po raz pierwszy na tę rajską wyspę udał się w 2011 roku, żeby pracować jako wolontariusz w jednej z wiosek. Pierwszy kontakt spowodował, że wyjechał kolejny raz, żeby sprawdzić, jak wygląda życie i odżywianie się tamtejszych dzieci. Ta przygoda trwa do dziś.
Jego droga na Madagaskar prosta nigdy nie była. Daniel Kasprowicz, po raz pierwszy na tę rajską wyspę udał się w 2011 roku, żeby pracować jako wolontariusz w jednej z wiosek. Pierwszy kontakt spowodował, że wyjechał kolejny raz, żeby sprawdzić, jak wygląda życie i odżywianie się tamtejszych dzieci. Ta przygoda trwa do dziś.
Ludzie umierają dziesiątkami
— Na Madagaskarze 42 proc. dzieci umiera do 5 roku życia — mówi Daniel. — Codziennie setki dzieci umierają na choroby, których wyleczenie kosztuje zaledwie kilkanaście groszy. Dzieci nie chodzą do szkoły. Brakuje lekarzy i personelu pielęgniarskiego, podstawowych leków i sprzętu, miejsc, w których mogliby się leczyć. Gdy nadchodzą epidemie, ludzie dziesiątkami umierają w lepiankach, przygotowują pochówek całych rodzin, cierpią niewyobrażalny głód i biedę. W ciągu trzech lat Madagaskar nawiedziły trzy plagi: w 2016 roku plaga polio — zachorowało 11 mln mieszkańców, w 2017-2018 roku epidemia dżumy, na którą zabrakło lekarstw, w 2019 roku odra, choroba dziesiątkująca społeczeństwo — wylicza Daniel. — 25 proc. dzieci od 5 do 17 roku życia wykorzystywanych jest do pracy zarobkowej, która obejmuje również prostytucję.
Daniel Kasprowicz w pewnym momencie swojego misjonarskiego życia podjął decyzję, że wybuduje na Madagaskarze szpital dla dzieci cierpiących głód, kobiet w ciąży, które nie mają szans na właściwą opiekę okołoporodową. Potrzebny jest także oddział ratunkowy, podstawowa opieka medyczna. Daniel zbierał pieniądze na budowę szpitala dla najbiedniejszych mieszkańców Madagaskaru w regionie Atsiranana dystrykcie Anivorano, szczególnie dla niedożywionych dzieci i kobiet w trudnej sytuacji życiowej.
— Rozwiązywanie problemu głodu to nie jest jedynie podanie posiłku w skrajnych przypadkach, jakie trafiają do naszej misji — opowiada Daniel. — To cała masa zabiegów i działań ratujących życie i minimalizowanie szkód w organizmie skrajnie wygłodzonego człowieka.
Aby tego dokonać, założył zbiórkę pieniężną na budowę szpitala. 11 listopada 2020 roku udało się zebrać potrzebną kwotę (pisaliśmy o tym na naszych łamach — red.). Ogromna radość, wielki dzień i zwieńczenie wielu miesięcy pracy Daniela i wolontariuszy. Można było rozpocząć budowę szpitala. Jednak szybko się okazało, że problem z brakiem wody może zatrzymać rozwój i budowę czegokolwiek.
— Misjonarzy świeckich posłanych z Polski jest garstka, bo niespełna czterdziestu. Ja, jeden świecki, posługuję na Madagaskarze. Pracuję w Anivorano, w diecezji położonej na samej północy Czerwonej Wyspy. Nazwa miejscowości Anivorano oznacza „pomiędzy wodami”, choć absurdalnie brakuje wody prawie w każdej dzielnicy — opowiada Daniel — Ogromnym problemem tej miejscowości jest woda, a raczej jej brak. Przedłuża się susza, wysychają pola, tylko kurz zbiera się na dnie wiader i misek. Wraz z budową szpitala trzeba wykopać studnię głębinową, dostarczyć wodę chorym, bo bez niej ta praca nie ma sensu.
Ruszyła zatem kolejna zbiórka pieniężna, tym razem na budowę studni. I ją także udało się zakończyć, osiągając sto procent tego, co zostało założone.
— Na Madagaskarze 42 proc. dzieci umiera do 5 roku życia — mówi Daniel. — Codziennie setki dzieci umierają na choroby, których wyleczenie kosztuje zaledwie kilkanaście groszy. Dzieci nie chodzą do szkoły. Brakuje lekarzy i personelu pielęgniarskiego, podstawowych leków i sprzętu, miejsc, w których mogliby się leczyć. Gdy nadchodzą epidemie, ludzie dziesiątkami umierają w lepiankach, przygotowują pochówek całych rodzin, cierpią niewyobrażalny głód i biedę. W ciągu trzech lat Madagaskar nawiedziły trzy plagi: w 2016 roku plaga polio — zachorowało 11 mln mieszkańców, w 2017-2018 roku epidemia dżumy, na którą zabrakło lekarstw, w 2019 roku odra, choroba dziesiątkująca społeczeństwo — wylicza Daniel. — 25 proc. dzieci od 5 do 17 roku życia wykorzystywanych jest do pracy zarobkowej, która obejmuje również prostytucję.
Daniel Kasprowicz w pewnym momencie swojego misjonarskiego życia podjął decyzję, że wybuduje na Madagaskarze szpital dla dzieci cierpiących głód, kobiet w ciąży, które nie mają szans na właściwą opiekę okołoporodową. Potrzebny jest także oddział ratunkowy, podstawowa opieka medyczna. Daniel zbierał pieniądze na budowę szpitala dla najbiedniejszych mieszkańców Madagaskaru w regionie Atsiranana dystrykcie Anivorano, szczególnie dla niedożywionych dzieci i kobiet w trudnej sytuacji życiowej.
— Rozwiązywanie problemu głodu to nie jest jedynie podanie posiłku w skrajnych przypadkach, jakie trafiają do naszej misji — opowiada Daniel. — To cała masa zabiegów i działań ratujących życie i minimalizowanie szkód w organizmie skrajnie wygłodzonego człowieka.
Aby tego dokonać, założył zbiórkę pieniężną na budowę szpitala. 11 listopada 2020 roku udało się zebrać potrzebną kwotę (pisaliśmy o tym na naszych łamach — red.). Ogromna radość, wielki dzień i zwieńczenie wielu miesięcy pracy Daniela i wolontariuszy. Można było rozpocząć budowę szpitala. Jednak szybko się okazało, że problem z brakiem wody może zatrzymać rozwój i budowę czegokolwiek.
— Misjonarzy świeckich posłanych z Polski jest garstka, bo niespełna czterdziestu. Ja, jeden świecki, posługuję na Madagaskarze. Pracuję w Anivorano, w diecezji położonej na samej północy Czerwonej Wyspy. Nazwa miejscowości Anivorano oznacza „pomiędzy wodami”, choć absurdalnie brakuje wody prawie w każdej dzielnicy — opowiada Daniel — Ogromnym problemem tej miejscowości jest woda, a raczej jej brak. Przedłuża się susza, wysychają pola, tylko kurz zbiera się na dnie wiader i misek. Wraz z budową szpitala trzeba wykopać studnię głębinową, dostarczyć wodę chorym, bo bez niej ta praca nie ma sensu.
Ruszyła zatem kolejna zbiórka pieniężna, tym razem na budowę studni. I ją także udało się zakończyć, osiągając sto procent tego, co zostało założone.
List tej jednej osoby
Niespodziewanie dla wszystkich Daniel zamieścił na swoim profilu społecznościowym wideo, w którym drżącym głosem poinformował, że odchodzi z misji.
— 1 grudnia 2020 roku złożyłem wypowiedzenie w Komisji Episkopatu Polski ds. Misji, które przesłałem również do kurii toruńskiej i malgaskiego biskupa misyjnego — powiedział.
Skąd taka decyzja? Co tak naprawdę się wydarzyło? Tego nie wiemy. Wiemy, że Daniel zebrał pieniądze na szpital, na studnię, że miała zacząć się budowa w miejscu, do którego posłał go biskup.
— W ciągu kilku ostatnich dni byłem świadkiem tragedii rodzin, które poświęciły dużo, żeby przeprowadzić się do miejsca, gdzie wybudowany powinien być szpital. Ich dzieci poszły do szkoły, którą po dwóch miesiącach muszą opuścić — opisywał Daniel. — Patrzyłem z ogromnym smutkiem na te brzdące, które żegnały się z kolegami i koleżankami ze szkoły, żeby znów przemierzyć połowę kraju. Jestem zawstydzony — podkreślił.
I dodał: — I choć biorę pełną odpowiedzialność za ich nieszczęście oraz za zawód mieszkańców Anivorano, za wspólnotę kościelną, z którą siłą rzeczy zżyłem się w ciągu ostatnich dwóch miesięcy i która bardzo pomagała mi w trakcie powrotu do zdrowia po wypadku, to chcę zaznaczyć, że list tej jednej osoby (list wysłany do biskupa — red.) nie tylko wpłynął na moje życie, ale tych wszystkich osób, o których wspominam wyżej. Myślę, że jeśli ta osoba czyta ten przekaz, to ocknie się z konsekwencji swoich czynów. Zarówno dobro ma swoje owoce, tak i zło ma swoje konsekwencje.
Daniel podkreśla, że nie chciał, aby jego wideo było jakimkolwiek atakiem w stronę Kościoła. Uważa, że Kościół jest święty, ale tworzą go grzeszni ludzie, bo nie potrzebują lekarza ci, co się dobrze mają.
— W moim życiu byli konkretni kapłani, którzy doprowadzili do takich, a nie innych zdarzeń. I to o nich była moja wypowiedź w wideo. Nie wyobrażam sobie, abym miał odwrócić się na pięcie od Kościoła i kapłanów, bo kilku z nich doprowadziło do tak wielkiego bałaganu. Nie wyobrażam sobie również, żeby kapłani, jakkolwiek wysoka byłaby ich pozycja, którzy źle robią, robili tak dalej. Stąd mój film.
Niespodziewanie dla wszystkich Daniel zamieścił na swoim profilu społecznościowym wideo, w którym drżącym głosem poinformował, że odchodzi z misji.
— 1 grudnia 2020 roku złożyłem wypowiedzenie w Komisji Episkopatu Polski ds. Misji, które przesłałem również do kurii toruńskiej i malgaskiego biskupa misyjnego — powiedział.
Skąd taka decyzja? Co tak naprawdę się wydarzyło? Tego nie wiemy. Wiemy, że Daniel zebrał pieniądze na szpital, na studnię, że miała zacząć się budowa w miejscu, do którego posłał go biskup.
— W ciągu kilku ostatnich dni byłem świadkiem tragedii rodzin, które poświęciły dużo, żeby przeprowadzić się do miejsca, gdzie wybudowany powinien być szpital. Ich dzieci poszły do szkoły, którą po dwóch miesiącach muszą opuścić — opisywał Daniel. — Patrzyłem z ogromnym smutkiem na te brzdące, które żegnały się z kolegami i koleżankami ze szkoły, żeby znów przemierzyć połowę kraju. Jestem zawstydzony — podkreślił.
I dodał: — I choć biorę pełną odpowiedzialność za ich nieszczęście oraz za zawód mieszkańców Anivorano, za wspólnotę kościelną, z którą siłą rzeczy zżyłem się w ciągu ostatnich dwóch miesięcy i która bardzo pomagała mi w trakcie powrotu do zdrowia po wypadku, to chcę zaznaczyć, że list tej jednej osoby (list wysłany do biskupa — red.) nie tylko wpłynął na moje życie, ale tych wszystkich osób, o których wspominam wyżej. Myślę, że jeśli ta osoba czyta ten przekaz, to ocknie się z konsekwencji swoich czynów. Zarówno dobro ma swoje owoce, tak i zło ma swoje konsekwencje.
Daniel podkreśla, że nie chciał, aby jego wideo było jakimkolwiek atakiem w stronę Kościoła. Uważa, że Kościół jest święty, ale tworzą go grzeszni ludzie, bo nie potrzebują lekarza ci, co się dobrze mają.
— W moim życiu byli konkretni kapłani, którzy doprowadzili do takich, a nie innych zdarzeń. I to o nich była moja wypowiedź w wideo. Nie wyobrażam sobie, abym miał odwrócić się na pięcie od Kościoła i kapłanów, bo kilku z nich doprowadziło do tak wielkiego bałaganu. Nie wyobrażam sobie również, żeby kapłani, jakkolwiek wysoka byłaby ich pozycja, którzy źle robią, robili tak dalej. Stąd mój film.
Adopcje na odległość
W ten oto sposób budowa musiała zostać przeniesiona w inne miejsce. Już samodzielnie, bez wsparcia kapłanów. Daniel rozpoczął prace.
— Szpital i studnie oczywiście budujemy, ale na zupełnie innych, lepszych zasadach. Kiedy prawie dwa lata temu podjąłem się tego dzieła, wiedziałem, że nie będzie łatwo. W filmie brakuje konkretów czy sensacji, nie ma też złośliwych ataków, bo zależy mi głównie na tym, aby czynić dobro. „Tamtą” stronę zostawiam daleko, skupiam się na tym, co mogę zrobić tu i teraz, by być żywym świadkiem obecności Jezusa — podsumowuje Daniel.
Gdzie powstanie szpital, Daniel jeszcze nie zdradza, ale zapewnia, że jest to miejsce, gdzie odsetek niedożywionych jest stosunkowo wysoki jak na malgaskie statystyki, a w okolicy nie ma żadnego szpitala. Dobrych wiadomości napływa więcej.
— 14 grudnia utworzyliśmy na Madagaskarze filie fundacji Atelier de Dieu, której celem jest legalne wybudowanie szpitala, a w przyszłości... zespołu szkół i centrum rolniczego. Nie zdradzam zbyt wielu szczegółów, ale głęboko wierze, ze będzie wspaniałe — donosi Daniel.
Misja Daniela na Madagaskarze to przykład miłości do drugiego człowieka, poświęcenia części swojego życia dla potrzebujących. Nie każdy może, chce czy potrafi czynić dobro w ten sposób. Jednak Daniel daje możliwość doświadczenia i przeżycia czegoś kompletnie innego, a niewymiernie cennego, czyli...
Adopcja na odległość to projekt polegający na wsparciu konkretnego dziecka poprzez zagwarantowanie mu wyżywienia, wykształcenia oraz opieki medycznej. To akt solidarności gwarantujący dzieciom z Afryki pomoc finansową, która umożliwi im rozwój osobisty i duchowy. Dzięki tej formie pomocy dzieci pochodzące z gorzej sytuowanych rodzin będą miały możliwość rozwijania się w poczuciu bezpieczeństwa. I właśnie do takiej formy pomocy zachęca Daniel. Lecz nie tylko on.
W samej Lubawie jest kilka rodzin, które w ten sposób mają swoje dziecko w odległej Afryce. Wśród nich jest Gabriela Kołecka, która całym sercem zaangażowała się w działania Daniela Kasprowicza.
— Tam w Afryce są moje dzieci. Chłopiec od 2 lat, a dziewczynka od miesiąca. W Lubawie są już kolejne rodziny, które tak jak ja mają dzieci w adopcji na odległość — mówi Gabriela Kołecka. — To niesamowite, gdy widzimy zdjęcie czarnoskórego dziecka stojące w ramce na komodzie wśród zdjęć rodzinnych. Szukam rodzin, które zaadoptują dzieci z Afryki na odległość, dzięki czemu kolejne dzieci będą mogły rozpocząć naukę w przyszłym roku.
Jest sporo dzieci, które nie mają możliwości się uczyć. Daniel Kasprowicz wraz z Gabrielą Kołecką, szukają osób które chciałyby zaopiekować się dzieckiem już od stycznia 2021 roku.
— Roczny koszt utrzymania dziecka w adopcji na odległość to 800 złotych. Rozkładając to na poszczególne miesiące to zaledwie 70 złotych — wylicza pani Gabriela. — Dzieci chodzą do szkoły od października do kwietnia. Osoba, która zaadoptuje dziecko, otrzyma jego historię i zdjęcie, a także informację o jego aktualnej sytuacji.
— W tym roku objęliśmy adopcją 48 dzieci, ale nabór nadal trwa. Chętnych do udziału w programie serdecznie zapraszam do kontaktu mailowego: daniel.kasprowicz@icloud.com lub do kontaktu z Gabrielą Kołecką z Lubawy przez profil na Facebooku — zachęca Daniel Kasprowicz.
W ten oto sposób budowa musiała zostać przeniesiona w inne miejsce. Już samodzielnie, bez wsparcia kapłanów. Daniel rozpoczął prace.
— Szpital i studnie oczywiście budujemy, ale na zupełnie innych, lepszych zasadach. Kiedy prawie dwa lata temu podjąłem się tego dzieła, wiedziałem, że nie będzie łatwo. W filmie brakuje konkretów czy sensacji, nie ma też złośliwych ataków, bo zależy mi głównie na tym, aby czynić dobro. „Tamtą” stronę zostawiam daleko, skupiam się na tym, co mogę zrobić tu i teraz, by być żywym świadkiem obecności Jezusa — podsumowuje Daniel.
Gdzie powstanie szpital, Daniel jeszcze nie zdradza, ale zapewnia, że jest to miejsce, gdzie odsetek niedożywionych jest stosunkowo wysoki jak na malgaskie statystyki, a w okolicy nie ma żadnego szpitala. Dobrych wiadomości napływa więcej.
— 14 grudnia utworzyliśmy na Madagaskarze filie fundacji Atelier de Dieu, której celem jest legalne wybudowanie szpitala, a w przyszłości... zespołu szkół i centrum rolniczego. Nie zdradzam zbyt wielu szczegółów, ale głęboko wierze, ze będzie wspaniałe — donosi Daniel.
Misja Daniela na Madagaskarze to przykład miłości do drugiego człowieka, poświęcenia części swojego życia dla potrzebujących. Nie każdy może, chce czy potrafi czynić dobro w ten sposób. Jednak Daniel daje możliwość doświadczenia i przeżycia czegoś kompletnie innego, a niewymiernie cennego, czyli...
Adopcja na odległość to projekt polegający na wsparciu konkretnego dziecka poprzez zagwarantowanie mu wyżywienia, wykształcenia oraz opieki medycznej. To akt solidarności gwarantujący dzieciom z Afryki pomoc finansową, która umożliwi im rozwój osobisty i duchowy. Dzięki tej formie pomocy dzieci pochodzące z gorzej sytuowanych rodzin będą miały możliwość rozwijania się w poczuciu bezpieczeństwa. I właśnie do takiej formy pomocy zachęca Daniel. Lecz nie tylko on.
W samej Lubawie jest kilka rodzin, które w ten sposób mają swoje dziecko w odległej Afryce. Wśród nich jest Gabriela Kołecka, która całym sercem zaangażowała się w działania Daniela Kasprowicza.
— Tam w Afryce są moje dzieci. Chłopiec od 2 lat, a dziewczynka od miesiąca. W Lubawie są już kolejne rodziny, które tak jak ja mają dzieci w adopcji na odległość — mówi Gabriela Kołecka. — To niesamowite, gdy widzimy zdjęcie czarnoskórego dziecka stojące w ramce na komodzie wśród zdjęć rodzinnych. Szukam rodzin, które zaadoptują dzieci z Afryki na odległość, dzięki czemu kolejne dzieci będą mogły rozpocząć naukę w przyszłym roku.
Jest sporo dzieci, które nie mają możliwości się uczyć. Daniel Kasprowicz wraz z Gabrielą Kołecką, szukają osób które chciałyby zaopiekować się dzieckiem już od stycznia 2021 roku.
— Roczny koszt utrzymania dziecka w adopcji na odległość to 800 złotych. Rozkładając to na poszczególne miesiące to zaledwie 70 złotych — wylicza pani Gabriela. — Dzieci chodzą do szkoły od października do kwietnia. Osoba, która zaadoptuje dziecko, otrzyma jego historię i zdjęcie, a także informację o jego aktualnej sytuacji.
— W tym roku objęliśmy adopcją 48 dzieci, ale nabór nadal trwa. Chętnych do udziału w programie serdecznie zapraszam do kontaktu mailowego: daniel.kasprowicz@icloud.com lub do kontaktu z Gabrielą Kołecką z Lubawy przez profil na Facebooku — zachęca Daniel Kasprowicz.
Alina Laskowska
a.laskowska@gazetaolsztynska.pl
a.laskowska@gazetaolsztynska.pl
Na Madagaskarze
25 proc.
dzieci od
5 do 17
roku życia wykorzystywanych jest do pracy zarobkowej, która obejmuje również prostytucję
Komentarze (12) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
Patrycja1478 #3045773 | 31.60.*.* 21 sty 2021 14:37
Czy ktoś z Państwa orientuję się jak zaadoptować na odległość takiego dzieciaczka?? Proszę o kontakt. Pozdrawiam. P.S.
odpowiedz na ten komentarz
Głowa do góry... #3034760 | 5.184.*.* 6 sty 2021 12:14
Psy szczekają A karawana idzie dalej. Tak trzymaj człowieku. Najlepiej z daleka od redemptorystów z Torunia i innych klechów z pod ciemnej gwiazdy. Czynisz dobro i dlatego Ci się uda.
Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz
Z"ukosa" #3033041 | 178.42.*.* 4 sty 2021 00:03
To zdjęcie bardzo wiele mówi o naszym ziemskim padole. Pytanie tylko ..dokąd zmierzasz cywilizacjo homo sapiens...?
Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz
Teraz jest już pewnie biznesmenem #3032717 | 83.12.*.* 3 sty 2021 10:31
Jakoś nie jestem zaskoczony że niemiec ( www.wm.pl ) znowu atakuje, prowokuje czy czepia się polskiego kościoła rzymsko katolickiego podkreślam, a nie innego ( sekty ). No bo nie będzie drwił z islamu bo łeb utną.
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-7) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)
net #3032633 | 95.49.*.* 2 sty 2021 22:46
Brawo !!!!!
Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz