Stawiam dolary przeciwko pustym kartonom po mleku [PODCAST]

2020-05-02 12:00:00(ost. akt: 2020-05-11 12:16:40)
Zbliża się kolejna rocznica uchwalenia Konstytucji 3 maja, więc będzie okazja do zamanifestowania patriotyzmu podlanego religijnym sosem. Bo skoro jest to święto państwowe, to bez Kościoła się nie obejdzie - przecież wiadomo, że prawdziwy Polak to katolik, a Kościół to polskości ostoja.

Z poważnymi minami będziemy zatem obchodzić trzeciomajowe święto, zapominając jednocześnie, że pod koniec XVIII wieku tak się jakoś złożyło, że znaczna część polskiego kleru była Konstytucji przeciwna, a nawet ją wspólnie z targowiczanami aktywnie zwalczała. W efekcie wielu duchownych, którzy knuli z zaborcami, zawisło potem na szubienicy, że przypomnę tu chociażby biskupów Józefa Kazimierza Kossakowskiego i Ignacego Massalskiego.

Dlaczego biskupi popierali zdradziecką Targowicę? Bo obawiali się, że Polacy - francuskim wzorem - zlikwidują m.in. przywileje i wpływy kleru oraz przejmą jego olbrzymi majątek. To wystarczyło, by przychylnym okiem spojrzeć na rosyjską interwencję, bowiem caryca Katarzyna zagwarantowała Kościołowi nienaruszalność praw i dóbr. Co było dalej, pamiętamy: drugi rozbiór, insurekcja kościuszkowska i trzeci rozbiór, po którym Polska na 123 lata zniknęła z mapy Europy.

Ale kto by dzisiaj sobie tym głowę zawracał, tym bardziej że zdecydowana większość naszej obecnej „elity” politycznej - stawiam dolary przeciwko pustym kartonom po mleku - nie ma zielonego pojęcia, kiedy tę Konstytucję tak naprawdę uchwalono. Z dniem i miesiącem kłopotu nie ma, ale rok? Co prawda poseł Suski słyszał coś o carycy Katarzynie, ale o roku 1791 wie jedynie, że na pewno nie doszło wtedy do pierwszego lotu z Radomia do Egiptu, bo przecież pod koniec XVIII wieku w Radomiu lotniska jeszcze nie było.

Wróćmy jednak do teraźniejszości, ponieważ tak się jakoś złożyło, że ci, którzy już wkrótce będą się mądrzyć o znaczeniu trzeciomajowej Konstytucji, obecną ustawę zasadniczą mają za nic, a Kościół może spać spokojne, bo nikt majątków i wpływów nie ma zamiaru mu odbierać.

Andrzej Duda podczas składania prezydenckiej przysięgi obiecał Konstytucji bronić, więc dzisiaj tylko w jego pałacu jest ona bezpieczna. Jest tam ponoć taki pokoik z regałem na najcenniejsze książki, a raczej na najcenniejszą książkę, bo jest tylko jedna. Konstytucja - w tym momencie pewnie sobie pomyśleliście? Nic z tego, chodzi o opasły 14-stronicowy tom oprawiony w półskórek z tłoczonym i złoconym tytułem na okładce: „Myśli Jarosława Kaczyńskiego. Nikt nas nie przekona, że czarne jest czarne, a białe jest białe”. Dumny właściciel tego dzieła już opanował w porywach do siedmiu stron, ale cały czas się uczy, więc potrzebuje kolejnych pięciu lat na wykucie całości.

A co z Konstytucją, o której wspomniałem? Jest bezpieczna! Otóż regał ten ma jedną krótszą nóżkę, bo jest to regał z powyłamywanymi nogami. No i żeby się nie chybotał, podłożono pod niego zamiast złożonej gazety, co w pałacu nie uchodzi przecież, egzemplarz Konstytucji. I tak sobie tam już od pięciu lat bezpiecznie leży przez nikogo nie niepokojony. Chyba że przez myszy.

Artur Dryhynycz