#OcalićGospodarkę: Jaki będzie sezon pod żaglami?

2020-04-27 15:26:39(ost. akt: 2020-06-09 08:32:14)
O tej porze wiele osób czekało już na długi weekend majowy, który był pewnym zastrzykiem gotówki — mówi Dariusz Klimaszewski, kierownik Portu Ekomarina w Giżycku

O tej porze wiele osób czekało już na długi weekend majowy, który był pewnym zastrzykiem gotówki — mówi Dariusz Klimaszewski, kierownik Portu Ekomarina w Giżycku

Autor zdjęcia: Fot. SK

Jak będzie wyglądał tegoroczny sezon na Mazurach, nikt nie jest w stanie określić. Niektórzy ośmielają się na snucie prognoz, jednak tak sprawdzonych informacji nie ma. A niepewności i obaw w branży turystycznej jest mnóstwo.
Trudno przewidzieć, co będzie dalej, jakie będą kolejne decyzje rządu, czekamy — mówi Dariusz Klimaszewski, kierownik Portu Ekomarina w Giżycku. — Myślę, że nawet jeśli obostrzenia zostaną poluzowane, wiele osób będzie wolało pozostać w domu lub wypoczywać na własnych działkach, niż korzystać z czarterów. Na razie w porcie nie wykonujemy żadnych usług.

Sytuacja w Ekomarinie i wielu innych mazurskich portach może się zmienić, kiedy rząd ogłosi drugi etap tzw "odmrażania gospodarki". Mówi się, że może to nastąpić już w przyszłym tygodniu. Wznowią wówczas działalność instytucje kultury, hotele, pensjonaty, mogą również rozpocząć się ruchy w branżach związanych z żeglarstwem, co do którego mogą zostać wydane konkretne wytyczne. Choć te, jeśli chodzi o wodniaków, mogą pojawić się nawet już w tym tygodniu. Na razie na przykład w Ekomarnie łodzi wodować nie można. W ubiegłych latach już od końca kwietnia w okolicznych portach było widać zbliżający się sezon.

— O tej porze zwykle łodzie były wodowane — mówi Dariusz Klimaszewski. — Wiele osób czekało już na długi weekend majowy, który był pewnym zastrzykiem gotówki, przedsmakiem sezonu turystycznego.
Jakub Konstantynowicz, właściciel Małej Floty, stara się być optymistą i liczy w tym roku na polskiego turystę. Firma turystyczna, która od kwietnia do listopada miała przywozić na statki Konstantynowicza hiszpańskich turystów, w tym roku nie dojedzie nad Niegocin.

— Turyści z zagranicy nie przyjadą, ale Polacy będą musieli gdzieś odpocząć — mówi. — Myślę, że część przyjedzie na Mazury i jeśli nie będą korzystać ze statków, to chętnie mogą wypożyczyć małą łódkę, by popływać samemu po jeziorze.

Póki co sytuacja jest niepewna i zupełnie inna niż zwykle w połowie kwietnia, gdy ruch na jeziorach był już widoczny. Teraz kwietniowe i majowe imprezy na wodzie zostały w Małej Flocie odwołane, przeniesione na inny czas. Nie odbędą się w terminie komunie, zaplanowane śluby, wieczory panieńskie, ale klienci zapewniają, że kiedy sytuacja się unormuje, z planów nie zrezygnują, zrealizują je na statkach. Jakub Konstantynowicz liczy więc na to, że druga połowa lata, czy jesień pozwoli odrobić starty.

W niełatwej sytuacji znalazły się firmy trudniące się szkoleniem żeglarzy i obozami na wodzie. Wśród nich jest znany w żeglarskim świecie giżycki Gertis. Ale i tu Marek Makowski, właściciel Gertisa, potencjalnych turystów widzi w rodakach.

— Jakiekolwiek prognozowanie nadchodzącego sezonu żeglarskiego jest zbliżone do wróżenia z fusów — uważa. — Tak naprawdę wszystko zależy od rozwoju epidemii oraz działań rządu. Już od 20 kwietnia możliwe jest rekreacyjne uprawianie żeglarstwa, gdy czynimy to w trosce o nasze zdrowie psychiczne. Nie ma jednak jasnych regulacji w stosunku do przystani jachtowych czy też usług związanych z żeglarstwem. Musimy na wytyczne jeszcze chwilę poczekać. Pewne jest jednak to, że nasi potencjalni klienci chętniej spędzać będą urlop w Polsce niż za granicą.

Jeśli chodzi o obozy, sytuacja w sezonie 2020 może wyglądać nieciekawie, ale może w przypadku szkoleń indywidualnych będzie lepiej?
— Od lat zauważamy tendencję do większego zainteresowania kursami indywidualnymi w stosunku do obozów szkoleniowych. Tego typu szkolenia cieszą się wzięciem przede wszystkim wśród rodzin, czy też osób posiadających ograniczoną ilość czasu. Wiążą się one jednak z większymi kosztami, co w sytuacji niewątpliwie nadchodzącego kryzysu finansowego może być zagrożeniem — przypuszcza Marek Makowski.

Mówi się o kryzysie w branży turystycznej, w tym żeglarskiej. A może turyści będą szukać w tym roku azylu na wodzie?
— Już teraz otrzymujemy liczne pytania o możliwość organizacji rejsów i czy szkoleń od razu po ustąpieniu stanu epidemii — mówi przedstawiciel firmy Gertis. — Wyraźnie zauważamy chęć wyrwania się z domów w stronę natury. W mojej opinii taki azyl na wodzie okazać się może jedną z ciekawych form spędzenia tych ciężkich czasów. W szczególności w przypadku osób pracujących całkowicie zdalnie.

Niestety, przedstawiciele branży turystycznej związanej z wodą nie mają szans ma otrzymanie znaczącego wsparcia rządowego. Większość pomocy skierowana jest bowiem do podmiotów, które w wyniku epidemii zanotowały spadki sprzedaży. Zresztą, działalność związana z wodą to zarobek niemal wyłącznie w sezonie letnim.

— Nie znam nikogo w branży turystycznej, kto notowałby jakiekolwiek istotne przychody pomiędzy listopadem a lutym — podkreśla Makowski. — W efekcie dowolny przychód w marcu czy kwietniu dyskwalifikuje nas w uzyskaniu pomocy.

Pomoc rządowa to jednak nie wszystko, istotną rolę odgrywa wsparcie władz samorządowych. A tej niestety wodniacy nie mają.

— Władzie miejskie wysyłają stale faktury za dzierżawę lokali, mimo że na przykład w wypadku budynku Ekomariny wstęp do obiektu został uniemożliwiony na początku marca. Równie niezrozumiałe jest wprowadzenie zakazu wodowania jednostek znajdujących się na terenie portu. Wielu przedsiębiorców nie będzie w stanie przygotować się do sezonu żeglarskiego. Mam jednak szczerą nadzieję, że wsparcie przedsiębiorców zamieni się w krótkim czasie w faktyczną pomoc — na to właśnie liczy Marek Makowski.

redgg



Komentarze (8) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Hubert #2913346 | 83.31.*.* 29 kwi 2020 13:37

    W zeszłym roku byliśmy na Mazurach 5 osobowa rodzina wszyscy mamy boleriozę. To było. K. EŁKU JUŻ nigdy nasza noga tam nie powstanie. Teraz mieszkańcy mówią że jeśli przyjadą turyści na Mazury będą dzwonić na policję. Nie chcą warszawskiej czy katowickiej zarazy. Ostatnio zmarła dziewczynka 8 letnia na zapalenie opon mózgowych, pokleszczowe. ELK I OKOLICE to Zgłębię kleszczy teraz doszła korona. Idioci zaryzykują ale nie chce być w ich skórze kiedy umrze np córka czy matka. Powiedzą, po co tu przyjechaliśmy.

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. rybak #2913282 | 89.229.*.* 29 kwi 2020 11:28

      Widzę że z regionu rolniczo-turystycznego wielu chce zrobić wielką fabrykę i pewnie jeszcze związaną z chemią. Co tam Mazury będzie drugi Śląsk tylko że za pół ceny bo tu jest tania siła robocza. Na wczasy ludzie będą jeździć na Białoruś. Przemysł i infrastruktura tak ale adekwatny do zasobów naturalnych regionu.

      odpowiedz na ten komentarz

    2. lolo #2912982 | 89.229.*.* 28 kwi 2020 18:55

      Dobrze że o sezonie nie decyduje burmistrz, bo na jesień mielibyśmy katastrofę !!!! To tylko od rządu i racjonalnych decyzji zależy przebieg tej paskudnej epidemii.

      Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

    3. jestem z warszafki #2912719 | 5.172.*.* 28 kwi 2020 09:54

      a piernicze Panie Darku przeciez Pan stoisz przy sniegu ?!?! a idz mi z taka majowka !

      Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

    4. Ilu tam zatrudnionych? #2912678 | 178.36.*.* 28 kwi 2020 08:24

      Nic do roboty, marina nieczynna. Etaty pełne, cała wypłata na koncie chociaż wpływów zero.

      Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

    Pokaż wszystkie komentarze (8)