W kuchni jak w życiu, raz się uda, raz nie. Rozmowa z Tessą Capponi-Borawską
2020-04-17 17:02:32(ost. akt: 2020-04-17 16:47:29)
Gotowania uczyły mnie trzy kobiety: ciotka Elena, moja matka i włoska niania Marcella. Mówiły: kuchnia to nie zabawa – opowiada włoska pisarka, historyczka pochodząca z arystokratycznej rodziny florenckiej Tessa Capponi-Borawska, autorka książki „Moja kuchnia pachnąca bazylią”.
— Nie jest to zwykła książka kucharska. Zaczyna się zdaniem „Pierwsze wzmianki o Capponich sięgają XIII wieku”.
— Capponi to rodzina, z której się wywodzę, a która od XIII wieku związana jest z Florencją. Zawsze chciałam napisać książkę kucharską, ale nie „techniczną”, tylko taką, która zawierałaby opowieści, historie rodzinne, które ma każdy z nas. Teraz tak dużo ludzi pisze i mówi o kuchni! Mój głos nie jest przełomowy, ale jest to głos pewnego pokolenia. Między pierwszym a trzecim wydaniem minęło 26 lat, cieszę się, że kolejne osoby będą czytać to, co napisałam. Do napisania „Mojej kuchni pachnącej bazylią” zainspirowała mnie książka „Reminiscence and Ravioli” Niki Hazelton, znawczyni kuchni i wina. Jej mama była rzymianką, ojciec Niemcem. Ona urodziła się ok. 1910 roku, więc mogłaby być moją babcią. I choć jej Włochy były inne niż moje, nasze wspomnienia w wielu miejscach się spotykają – była tak jak ja w szkole u sióstr zakonnych i też dostawała tam okropne jedzenie.
— Capponi to rodzina, z której się wywodzę, a która od XIII wieku związana jest z Florencją. Zawsze chciałam napisać książkę kucharską, ale nie „techniczną”, tylko taką, która zawierałaby opowieści, historie rodzinne, które ma każdy z nas. Teraz tak dużo ludzi pisze i mówi o kuchni! Mój głos nie jest przełomowy, ale jest to głos pewnego pokolenia. Między pierwszym a trzecim wydaniem minęło 26 lat, cieszę się, że kolejne osoby będą czytać to, co napisałam. Do napisania „Mojej kuchni pachnącej bazylią” zainspirowała mnie książka „Reminiscence and Ravioli” Niki Hazelton, znawczyni kuchni i wina. Jej mama była rzymianką, ojciec Niemcem. Ona urodziła się ok. 1910 roku, więc mogłaby być moją babcią. I choć jej Włochy były inne niż moje, nasze wspomnienia w wielu miejscach się spotykają – była tak jak ja w szkole u sióstr zakonnych i też dostawała tam okropne jedzenie.
— Ale pani świetnie gotuje. Kto panią uczył?
— Trzy kobiety. Moja ciotka Elena Lodi-Fe, która zmarła osiem lat temu, moja matka Flavia Capponi i moja włoska niania Marcella Orlandi. One nauczyły mnie, że kuchnia to nie jest zabawa. Jak chce się pomóc w kuchni — a ja byłam bardzo chętna do pomocy — trzeba być uważnym. Mama, ciotka i niania uczyły mnie, jak używać noży. Od Marcelli, która była bardzo pracowitą kucharką i ciepłą osobą, wzięłam zmysłowość. To ona dawała mi próbować dań, pozwalała powąchać to, co przyrządziła. Z kolei od Niki Hazelton nauczyłam się, że w kuchni nie ma emocji. Liczy się systematyczność i skupienie.
— Trzy kobiety. Moja ciotka Elena Lodi-Fe, która zmarła osiem lat temu, moja matka Flavia Capponi i moja włoska niania Marcella Orlandi. One nauczyły mnie, że kuchnia to nie jest zabawa. Jak chce się pomóc w kuchni — a ja byłam bardzo chętna do pomocy — trzeba być uważnym. Mama, ciotka i niania uczyły mnie, jak używać noży. Od Marcelli, która była bardzo pracowitą kucharką i ciepłą osobą, wzięłam zmysłowość. To ona dawała mi próbować dań, pozwalała powąchać to, co przyrządziła. Z kolei od Niki Hazelton nauczyłam się, że w kuchni nie ma emocji. Liczy się systematyczność i skupienie.
To jest fragment tekstu. Cały wywiad można przeczytać w piątkowym (17 kwietnia) wydaniu "Gazety Olsztyńskiej".
Czytaj e-wydanie
Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Codzienne e-wydanie Gazety Olsztyńskiej, a w czwartek i piątek z tygodnikiem lokalnym tylko 2,46 zł.
Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl
W piątkowym (17 kwietnia) wydaniu m.in.
Firmy mają dość pandemii
Koronawirus zamknął wiele firm, restauracje, galerie handlowe, gabinety fryzjerskie, kosmetyczne. Gospodarka ma się coraz gorzej, w urzędach pracy rejestrują się zwolnieni pracownicy. Zapytaliśmy przedsiębiorców małych, średnich i dużych firm na Warmii i Mazurach, jak sobie radzą, jak widzą przyszłość?
Susza wysuszy nasze portfele
Jakby mało było jednej plagi, jaką jest pandemia koronawirusa, to już trzeba przygotować się na walkę z drugą, czyli suszą, która może być największa od pół wieku. Pandemia wywindowała ceny maseczek do kwot, o których producenci mogliby tylko śnić. Czy susza wywinduje cen żywności?
Zastrzyk wsparcia, szczepionka cierpliwości
Co robi student UWM w sanepidzie w czasie pandemii koronawirusa? Słucha, odpowiada, udziela wskazówek. Uczy się cierpliwości i szkoli swoje umiejętności społeczne. To zaowocuje w przyszłości, kiedy z wolontariusza zamieni się w pracownika służby zdrowia.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez