Mamusiu, kiedy się wreszcie obudzisz?
2019-05-02 20:00:53(ost. akt: 2019-05-02 10:37:38)
Monika Kuśnierz z Olsztyna powinna teraz bawić się z ukochaną córeczką na placu zabaw. Pracować w wymarzonym zawodzie, realizować swoje pasje i żyć pełnią życia. Zamiast tego leży w śpiączce — kierowca wjechał w nią na pasach.
Mama przychodzi do Michasi w snach. Trzylatka jest wtedy bardzo poruszona. Kiedy nie wytrzymuje tęsknoty, ściska mocno zdjęcie Moniki. Takie ulubione, w różowej ramce. Nikt z rodziny nie ma prawa go zabrać.
Ale najczęściej przytula mamę, gładzi ją po twarzy i krzyczy: „Mamo, obudź się!”. „Mamo, wstań, wreszcie!” Lubi masować jej palce. Monice wtedy tak bardzo skacze tętno. Kiedy Monika była jeszcze podłączona do skomplikowanej aparatury, urządzenia zaczynały wtedy szaleć. Monika tak bardzo chciałaby coś powiedzieć, wstać, przytulić swoją ukochaną córeczkę. Od roku leży w śpiączce.
Monika zawsze chciała zostać fryzjerką. W maju, w sezonie komunijnym, pięknie czesała dziewczynki. Nawet jak miała napięty grafik, to zawsze znalazła dla małej klientki czas. Jeden ze znanych olsztyńskich fryzjerów dostrzegł w niej talent. A ona swoją pasją zaraziła młodszego brata Mateusza.
— Żeby zdobyć jak najlepszą praktykę, poszła najpierw do szkoły zawodowej. Potem zaocznie zrobiła technikum i zdobyła tytuł mistrza — opowiada pani Krystyna, jej mama. — Miała z tego satysfakcję. Czesała celebrytów, ale też robiła fryzury charytatywnie.
Jaka jest? — Silna. Zawsze ma swoje zdanie. Lubi prawdę. Nigdy nie robiła niczego ukradkiem, zawsze waliła prosto z mostu — mówi pani Krystyna.
A tata Moniki, pan Józef, wspomina, jak zawiózł córkę na mistrzostwa tańca. — To było w czasach, kiedy chodziła do podstawówki. Wróciłem z trasy, a ona: „Tato, wstawaj.” Zawiozłem i patrzę na to piękne widowisko. Monia znalazła się wtedy w finale. Jury było zachwycone, że córka ma taki świetny kontakt z publicznością. Że patrzy cały czas na widownię — wzrusza się.
Monika we wrześniu skończy 26 lat. Samodzielnie wychowywała córeczkę Michalinkę. — Po rozwodzie z Michasią zamieszkała z nami. Pomogliśmy jej. Monika zapisała córkę do żłobka, sama pracowała. Kiedy Michalinka skończyła trzy lata, poszła do przedszkola. Monia zaczęła wychodzić na prostą. Poszła na kurs prawa jazdy, planowała otworzyć własny zakład fryzjerski... A potem zdarzyło się to... — głos pani Krystyny zaczyna się łamać.
12 kwietnia 2018 roku państwo Horba nie wymażą z pamięci do końca życia. Monika długo nie wracała do domu. To zupełnie nie było w jej stylu. Zawsze po pracy pędziła do córeczki. A nawet, gdyby jej coś wypadło, zadzwoniłaby. Tym razem telefon milczał. Po godzinie 20. został wyłączony.
— Dzwoniłam do niej kilkanaście razy — opowiada pani Krystyna. — Mąż odebrał Michalinkę z przedszkola, przekazał mi ją i poszedł do domu. Po 18. zaczęłam już się niepokoić, przeczuwać, że stało się coś złego. Monika nie zostawiała mnie nigdy na tak długo z dzieckiem. Zawsze dzwoniła z pytaniami: co u córeczki, co dziś jadła? A teraz była cisza.
Już brat Mateusz miał jej szukać na własną rękę, gdy Kamila, jego narzeczona przeczytała na stronie internetowej „Gazety Olsztyńskiej,” że zdarzył się straszny wypadek. Poszkodowana to młoda kobieta. Funkcjonowała jako NN. Do dziś rodzice Moniki mają żal o to do policji. Przecież w torebce miała wszystkie dokumenty, wystarczyło do niej zajrzeć. Torebkę policja oddała dopiero po trzech dniach.
Mateusz ze zdjęciem siostry pojechał do szpitala. Wpuszczono go na OIOM. Bardzo długo nie mógł rozpoznać siostry. Rude włosy? Przecież Monika była blondynką. Potem dopiero zrozumiał, że to była krew.
— Miała wszystko popękane, i jelita, i pęcherz moczowy, połamane nogi, miednicę... — opowiada pan Józef. — W szpitalu zrobili cuda, że to wszystko się zrosło.
Monika przez cztery miesiące walczyła o życie. Jej stan był krytyczny. Potem wdały się bakterie, a Monika przechodziła dwukrotnie zapalenie płuc. Poddać się? Rodzina nie przewidywała takiego scenariusza. Zewsząd płynęła pomoc. Cały personel szpitala okazywał się niezwykle życzliwy. — Na swojej drodze spotykaliśmy samych aniołów — płacze pani Krystyna. — Ludzie pomagali. I pomagają nadal.
Na Facebooku prowadzone są licytację na leczenie Moniki. Wystarczy wpisać „ Razem obudźmy Monikę z Olsztyna”.
Pani Krystyna nie wiedziała, czym ma się w pierwszej kolejności zająć. Czy czuwać przy chorej córce? Czy zająć się Michalinką, która nie rozumiała, czemu nie ma przy niej ukochanej mamy? A przecież jest jeszcze dom i praca zawodowa.
Po wypadku córki musiała zetknąć się z nieprzyjemną biurokracją. Jako że córka jest dorosła, pani Krystyna nie miała prawa, żeby wypowiadać się w jej imieniu. A tu sprawa ubezpieczenia, zwolnienia lekarskiego, sprawy wnuczki w przedszkolu. Walczyła o to, żeby Monika trafiła do olsztyńskiej kliniki „Budzik”. Udało się w październiku. — Ale to dlatego że walczyłam, składałam podania, waliłam pięścią w ścianę — mówi.
Po wypadku córki musiała zetknąć się z nieprzyjemną biurokracją. Jako że córka jest dorosła, pani Krystyna nie miała prawa, żeby wypowiadać się w jej imieniu. A tu sprawa ubezpieczenia, zwolnienia lekarskiego, sprawy wnuczki w przedszkolu. Walczyła o to, żeby Monika trafiła do olsztyńskiej kliniki „Budzik”. Udało się w październiku. — Ale to dlatego że walczyłam, składałam podania, waliłam pięścią w ścianę — mówi.
Przez długi czas Michalinka nie przychodziła do mamy. Pani Krystyna bała się, że jej wnuczka przeżyje traumę. Ale za zgodą psychologa, postanowiła pokazać wnuczce mamę. Wcześniej Mateusz nagrywał filmiki z udziałem Michalinki i puszczał je Monice. Jej ciało reagowało bardzo emocjonalnie.
Bywały dni, że Michalinka rozmawiała sama ze sobą. „Mamo, dlaczego nie chcesz do mnie przyjść?", "Mamo, dlaczego mnie już nie kochasz?”. Bywało też, że dziewczynka swoją babcię nazywała mamą. — Ja jednak zawsze podkreślałam, że mamę ma jedną, a ja jestem jej babcią — opowiada pani Krystyna.
Do Moniki przychodzi często jedna z jej klientek, Natalia. Tak po prostu, bo ma taką potrzebę. Jak za sprawą czarodziejskiej różdżki zaczęli pojawiać się dobrzy ludzie, którzy odwiedzają Monikę. Ktoś czyta jej książkę, ktoś potrzyma za rękę. – Ważne jest, żeby cały czas do siostry docierały zewnętrzne bodźce. Ja często włączam Moni muzykę, śpiewam jej — na twarzy Mateusza na chwilę pojawia się uśmiech.
W „Budziku” Monika może być tylko jeszcze pół roku. Potem trzeba będzie znaleźć odpowiedni ośrodek. Miesięczny pobyt w nim to 20 tysięcy miesięcznie. To olbrzymie koszty, których rodzina Moniki nie jest w stanie pokryć. A przecież nawet, jak Monika wybudzi się ze śpiączki, to będzie potrzebowała opieki i rehabilitacji.
W sądzie kierowca, który wtargnął autem na przejście dla pieszych i potrącił Monikę, przepraszał. — Powiedziałam mu, żeby nie mnie przepraszał — płacze pani Krystyna. — Powiedziałam, żeby wziął Michalinkę za rękę i zaprowadził ją do jej mamy. I tam przepraszał. Wytłumaczył dziecku, dlaczego jego mama jest w takim stanie. I dodaje: Powiedział, że pójdzie ją odwiedzić. Do dzisiaj nie wiem, czy był. Nie zobaczyliśmy też od niego ani złotówki, a obiecał 30 tysięcy zadośćuczynienia.
Jak doszło do wypadku? To była świeżo wyremontowana droga, z górki, a na niej oznakowane przejście dla pieszych. Zatrzymał się jeden samochód, przepuszczając Monikę. Kobieta weszła na pasy, a tam na drugim pasie z całym impetem uderzył w nią rozpędzony samochód. Monika cały czas była przytomna, rozpaczliwie płakała. Reanimowała ją studentka pierwszego roku medycyny, która akurat tamtędy przejeżdżała. — Gdybym wiedziała, że to tak się skończy, nigdy bym Moniki nie przepuściła — miała mówić w sądzie kierowca z pierwszego auta.
— Emerytowany policjant, jeden ze świadków powiedział, że nigdy czegoś takiego jeszcze nie widział. Nasza córka leciała jak śmigło na 10 metrów — pan Józef złamuje ręce.
Trwa sprawa karna. Kierowca, który potrącił Monikę na pasach, przebywa na wolności. Nie zostało mu zabrane prawo jazdy. Rodzice i rodzeństwo Moniki nie żywią do niego nienawiści. Pragną tylko dwóch rzeczy: żeby Monika wybudziła się ze śpiączki. I żeby znalazły się pieniądze na jej rehabilitację.
— Jak się obudzi, będzie miała komu dziękować — mówi cicho pani Krystyna.
Aleksandra Tchórzewska
Komentarze (4) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
Nin #2726121 | 88.156.*.* 3 maj 2019 21:05
Monia, walcz musisz być dzielna!
odpowiedz na ten komentarz
Suweren #2725818 | 83.9.*.* 3 maj 2019 01:36
Znam osobiście Monię. Jej córka prawdopodobnie nigdy nie będzie miała mamy. Kierowca ma to w ..... i nie poczuwa się do winy. Zrozumiałbym gdyby wyrzucił swój błąd- ale tego nie zrobił. Jeżeli macie choć troszkę serca pomóżcie- proszę.
Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz
patka #2725758 | 88.156.*.* 2 maj 2019 21:08
Przykra sytuacja ,mam nadzieje, że córka Państwa się obudzi i wróci do swojej córki !
odpowiedz na ten komentarz
Marek #2725748 | 83.6.*.* 2 maj 2019 20:53
Przeszliśmy coś podobnego z tym że nasza córka nie przeżyła potrącenia, , trzymamy kciuki z całych sił.
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) odpowiedz na ten komentarz