Zastrzelił 19-latka, bo myślał, że to rabuś

2018-10-06 09:41:45(ost. akt: 2018-10-06 18:00:35)
zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu

zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu

Autor zdjęcia: Archiwum GO/bsz

Jan P. stanął przed sądem oskarżony o zabójstwo, ostatecznie jednak został uniewinniony. Sąd apelacyjny stwierdził, że nie mógł przewidzieć, że pokrzywdzony zachowa się tak nierozważnie, a z uwagi na szybkość i gwałtowność jego reakcji nie był w stanie jej przeciwdziałać.
Narty pod Szczytem przez wiele lat były na czołówkach gazet za sprawą Agnes Trawny i jej roszczeń. W obejściu domu, które uparta Mazurka ostatecznie odzyskała – kilkanaście lat wcześniej – w czerwcu 1997 roku myśliwy zastrzelił 19-letniego chłopaka mylnie sądząc, że to złodziej i rabuś. Przed Sądem Okręgowym w Olsztynie Jan P. stanął oskarżony o zabójstwo, ostatecznie jednak został uniewinniony.

Jan P. (wówczas lat 58) były wojskowy i członek koła łowieckiego „Łoś” w Nartach, miał swój myśliwski rewir i bazę. Za zgodą gospodarzy, dwóch rodzin pracowników leśnych, zamieszkujących wówczas gospodarstwo po Trawnych na skraju wsi i lasu, postawił barakowóz. Latem spełniał on także rolę daczy. Tej feralnej nocy, 14 czerwca 1997, przebywał w nim z żoną i pasierbem. Bladym świtem, około trzeciej nad ranem, obudziły ich hałasy. Przez okno widać było jakąś bieganinę na podwórku, dwóch czy trzech mężczyzn. Psy szczekały. Żona myśliwego zaczęła krzyczeć, że jest napad, że chcą ich wymordować.

— Janek bierz broń ze sobą – poganiała męża.
Z drugiej strony podwórka kobiecie wtórowała histerycznie Władysława G., żona leśniczego. Kiedy Jan P. wciągnąwszy w pośpiechu spodnie, wychynął ze swojego barakowozu zobaczył, że leśniczy szarpie się z jakimiś młodym mężczyzną. W dłoni napastnika dostrzegł coś, co wyglądało na metalową rurkę. Pomyślał, że naprawdę chodzi o napad
.

Myśliwy już na schodkach barakowozu sięgnął do kieszeni po nabój i zarepetował broń, palec położył na spuście. Tłumaczył się potem, że nie miał zamiaru strzelać, chciał tylko żeby napastnik na widok przestał atakować leśniczego. Już parę razy to skutkowało, na przykład kiedy rok wcześniej ktoś próbował w nocy ukraść mu samochód. Tym razem jednak było inaczej. Napastnik dał spokój leśniczemu, lecz — wybiegając z podwórka w kierunku furtki — leciał skosem wprost na myśliwego. Ciągle miał coś w ręce. Podobno krzyczał „teraz cię zabiję”. Zrobiło się groźnie. Jan P. wyjaśniał potem, że – przebiegając – chłopak uderzył albo chwycił ręką za lufę sztucera. Jego trochę go „przygięło” i wówczas padł strzał. Z najbliższej odległości. Niezamierzony i niemierzony. Jednakowoż w samo serce.
Nagle zrobiło się cicho. Jan P. odniósł broń do barakowozu, umył się, ogolił i paląc papierosa spokojnie czekał na przyjazd policji. Wiedział (myśliwym był od 1968 roku), że używać sztucera miał prawo wyłącznie podczas polowania. Za nim przemawiał fakt, że przecież bronił leśniczego przed złodziejem.
Tak myślał. Okazało się jednak, że 19-letni Grzegorz M., do którego strzelał, złodziejem wcale nie był.

Tej nocy w grupie kolegów z jednego z olsztyńskich techników, biwakował na jeziorem w pobliskich Warchałach. Przy ognisku doszło do konfliktu między nimi, a grupą chłopaków ze Szczytna. Jednemu z nich – niejakiemu Krzysztofowi K. – nie podobało się podobno jak Grzegorz M. gra na gitarze i próbował mu ją wyrwać. Potem uciekł, lecz „gitarzysta” poczuł się w obowiązku ukarać Krzysztofa K. Z swoimi kolegami szukał go po obozowisku, wyciągnął z namiotu i zaczął kopać. Niestety wszyscy byli mocno podpici. Napadnięty znów rzucił się do ucieczki, tym razem w kierunku Nart i w ten sposób wpadł na pierwsze z brzegu podwórko leśniczego. Ukrył się tam w jakimś ciemnym kącie za stodołą, a Grzegorz M. i towarzyszący mu w pościgu kolega obrócili całą swoją złość przeciw leśniczemu, który obudzony hałasami pojawił się na dworze. Potem stało się to, co się stało. Konsekwencja kolejnych nieporozumień okazała się tragiczna.
Jan P. stanął przed Sądem Okręgowym w Olsztynie oskarżony o zabójstwo. Stali przeciw niemu nie tylko prokurator, ale i rodzice poszkodowanego, który nota bene był bardzo dobrym uczniem. Myśliwemu groziło przynajmniej 8 lat więzienia, pół roku w areszcie tymczasowym zdążył już odsiedzieć. Sąd uznał jednak, że choć myśliwy nie miał prawa użyć swojego sztucera i złamał zasady bezpiecznego posługiwania się bronią, nie jest winny zabójstwa, a tylko nieumyślnego spowodowania śmierci Grzegorza M.

Wyrokiem z 9 grudnia 1997 roku olsztyński sąd skazał go tylko na półtora roku więzienia. Sąd Apelacyjny w Warszawie zmienił jednak ten wyrok i całkowicie uniewinnił Jana P.

Szukając argumentów prawnych sięgnął aż do przedwojennego kodeksu karnego z 1932, w którym istniało pojęcie „przymusu fizycznego”. Sąd apelacyjny przyjął, że myśliwy znalazł się w takiej przymusowej sytuacji. „Nie mógł się oprzeć działającej na niego sile zewnętrznej (zachowania się pokrzywdzonego). Nie mógł przewidzieć, że pokrzywdzony zachowa się tak nierozważnie, a z uwagi na szybkość i gwałtowność jego reakcji nie był w stanie jej przeciwdziałać”.

SB

Komentarze (22) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Osia #2597523 | 88.156.*.* 8 paź 2018 21:51

    diabli wiedzą, niby dobrze ...sorry.. jak tu piszą ...trep....., sama nie wiem, oni są trochę ....

    odpowiedz na ten komentarz

  2. Heee #2596558 | 5.173.*.* 7 paź 2018 18:43

    Czy to z kolejówki który nota bene był bardzo dobrym uczniem??

    odpowiedz na ten komentarz

  3. Heee #2596557 | 5.173.*.* 7 paź 2018 18:43

    Czy to z kolejówki który nota bene był bardzo dobrym uczniem??

    odpowiedz na ten komentarz

  4. vox #2596486 | 185.220.*.* 7 paź 2018 17:05

    Taaa "dobrze sie uczył" a tu napadł z kumplami na posesję leśniczego i wyrażnie chciał zabawić sie w sędziego i kata jednocześnie..A tym co zpaomnieli to przypomnę że w latach 90tych Polska wygladała jak dziś Rosja-bandytyzm, napady i kradzieże aut to była codzienność "epoki Balcerowicza"- Wtedy ludzie się bali i trudno w tamtych czasach dziwić sie że myśliwy wyszedł ze sztucerem.

    Ocena komentarza: warty uwagi (10) odpowiedz na ten komentarz

  5. zabił ot tak sobie bez ostrzeżenia? #2596393 | 74.82.*.* 7 paź 2018 14:22

    jak on w lesie się pojawi też ktos pomysli ze przyszedł krasc drzewo ,nie zapyta i kule w łeb

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-3) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    Pokaż wszystkie komentarze (22)