Serce syna bije w innym człowieku
2018-07-22 20:37:00(ost. akt: 2018-09-06 18:22:28)
Śmierć dziecka jest zawsze tragedią. Podjęcie decyzji o oddaniu jego narządów, wiążę się z ogromną traumą. Ale pani Teresa wie, że gdzieś w świecie są osoby, które dzięki jej synowi mogą żyć...
Darek miał 24 lata, gdy wyjechał z rodzinnego Olsztyna do Anglii. Był młody, zaradny i pracowity. Postanowił, że wyjedzie za granicę, żeby zarobić trochę pieniędzy. Chciał kupić mieszkanie.
Biedę znał zbyt dobrze, więc wiedział, że mając swój własny kąt może zacząć nowe życie i planować rodzinę. Już od dziecka widział, że jest inny... gorszy. Wychowywała go mama, bo ojciec odszedł jak Darek miał 4 lata. Poznał inną kobietę i z nią układał sobie życie. Przesyłał groszowe alimenty, jednak nie widywał się z synem, nie pamiętał o urodzinach i nie brał udziału w ważnych wydarzeniach z jego życia. Pani Teresa starała się ze wszystkich sił wychować syna na porządnego człowieka. Pracowała od rana do wieczora, żeby zarobić na wynajmowane mieszkanie, opłaty, jedzenie... Czasami udawało jej się odłożyć "parę groszy" na nowe spodnie czy kurtkę dla syna.
— Darek nigdy się nie skarżył, że nie ma markowych ciuchów czy butów — opowiada pani Teresa. — To był zawsze dobry chłopak. Mając jakieś 11 lat chodził ze mną sprzątać biura albo pomagał w koszeniu trawników. Nawet gdy ukończył szkołę średnią i zdał maturę, zawsze mówił do mnie "mamuś". Miał dobre słowo do mnie. do dziadków, zawsze chętnie pomagał sąsiadkom nosić zakupy... Uśmiechnięty, radosny blondyn z niebieskimi oczami. Nie sposób było go nie lubić i nie kochać — dodaje ze łzami.
Chłopak, żeby pomóc matce po skończeniu szkoły poszedł do pracy. Przez ponad dwa lata rozkładał towar na półkach w olsztyńskim markecie, potem przeniósł się na budowę. Zarabiał lepiej i był szczęśliwy, że mógł nie tylko pomóc mamie finansowo, ale zabrać ją nad morze.
— To był najpiękniejszy prezent — wspomina pani Teresa. — Spędziliśmy trzy dni w Gdańsku. Dużo rozmawialiśmy, zwiedzaliśmy. To wtedy Darek powiedział mi, że chce wyjechać do Anglii. Dość szybko znalazł pracę i pożegnał się ze mną. Miał być tam kilka lat, a potem planował wrócić do kraju, kupić dom i założyć rodzinę. Zawsze podkreślał, że chciałby mieć więcej niż jedno dziecko, bo sam był jedynakiem...
Przed wyjazdem nauczył panią Teresę obsługi komputera. Cały czas mieli ze sobą kontakt. Syn radził sobie w obcym kraju dobrze, znalazł grupę znajomych i był zadowolony z pracy. Po 4 miesiącach przyjechał do domu na Boże Narodzenie. Po tygodniowym pobycie w domu chłopak musiał wracać do pracy. To było ich ostatnie spotkanie.
— Pamiętam, że podczas wieczerzy wigilijnej rozmawialiśmy o wypadkach, o tym, że ludzie giną, że na niektóre choroby nie ma lekarstwa... Zaczęliśmy rozmawiać też o przeszczepach... wtedy Darek powiedział, że przy jednej z akcji krwiodawczej podpisał zgodę na pobranie narządów — opowiada pani Teresa. — Pochwaliłam jego postawę, że przecież w grobie nikomu nie są potrzebne narządy, a przecież mogą uratować czyjeś życie.
Kobieta nie miała pojęcia, że już niedługo sama znajdzie się w sytuacji, o której nawet w złych snach nie śniła. W marcu zadzwonił do niej ktoś z obcego, angielskiego numeru. Odebrała, i usłyszała w słuchawce, że jej syn miał wypadek i jest w stanie krytycznym. Sąsiedzi pomogli jej kupić bilet, zawieźli na lotnisko, a w Anglii mieli czekać na nią znajomi syna. Prosto z lotniska zawieźli ją do szpitala.
— Wszystko pamiętam jak przez mgłę. Siedziałam przy Darku, trzymałam go za rękę i modliłam się do Boga, żeby nie odbierał mi dziecka — mówi płacząc. — Patrzyłam na aparaturę, na lekarzy i nie wiedziałam co się dzieje. Lekarze próbowali ze mną rozmawiać, jednak ja nie rozumiałam, co do mnie mówią. Po dwóch dniach przyszedł do mnie ordynator z polskim lekarzem i powiedzieli, że mózg mojego syna nie pracuje, że tylko aparatura podtrzymuje jego czynności życiowe. I wtedy padły słowa, że chcą pobrać organy Darka dla innych osób... Zemdlałam.
— Wszystko pamiętam jak przez mgłę. Siedziałam przy Darku, trzymałam go za rękę i modliłam się do Boga, żeby nie odbierał mi dziecka — mówi płacząc. — Patrzyłam na aparaturę, na lekarzy i nie wiedziałam co się dzieje. Lekarze próbowali ze mną rozmawiać, jednak ja nie rozumiałam, co do mnie mówią. Po dwóch dniach przyszedł do mnie ordynator z polskim lekarzem i powiedzieli, że mózg mojego syna nie pracuje, że tylko aparatura podtrzymuje jego czynności życiowe. I wtedy padły słowa, że chcą pobrać organy Darka dla innych osób... Zemdlałam.
Pani Teresa nie wyrażała zgody na pobranie narządów. W żalu i bólu nie chciała rozmawiać z nikim. Rozpaczliwie trzymała syna za ręce i mówiła do niego. Opowiadała mu o tym co widzi za oknem, o tym co było i co jeszcze przed nimi.
— Pielęgniarka przyniosła mi rzeczy Darka do zabrania... Dotykając jego ubrań wspominałam chwile z nim spędzone i przypomniały mi się jego słowa, że podpisał zgodę, że chce być dawcą. Teraz gdzieś w Anglii żyją osoby, które mają serce, nerki i inne narządy mojego syna — płacze matka. — Pociesza mnie myśl, że on tak naprawdę nie umarł... Urnę z prochami syna przywiozłam do Olsztyna.
— Pielęgniarka przyniosła mi rzeczy Darka do zabrania... Dotykając jego ubrań wspominałam chwile z nim spędzone i przypomniały mi się jego słowa, że podpisał zgodę, że chce być dawcą. Teraz gdzieś w Anglii żyją osoby, które mają serce, nerki i inne narządy mojego syna — płacze matka. — Pociesza mnie myśl, że on tak naprawdę nie umarł... Urnę z prochami syna przywiozłam do Olsztyna.
Każdy musi umrzeć. Dla mnie śmierć jest niczym, śmierć jest snem. Tłumaczę to sobie jeszcze tak: miałem ukochane miejsce w świecie – Wyspy Zielonego Przylądka. Ukochane było dawno temu, kiedy nie było tam tych wszystkich hoteli, tłumu turystów, hucznych imprez, a ja mogłem łowić ryby. Ale mnie na tych Wyspach nie ma. Nie żyję tam, nie żyję i już. To samo dotyczy innych miejsc na świecie. I naturalną koleją rzeczy kiedyś nie będzie mnie też tu.
Odwiedzam go codziennie, zapalam znicze i patrzę na jego zdjęcie. Wierzę, że kiedy przyjdzie czas spotkamy się tam na górze... W każdym kącie mieszkania napotykam się na drobiazgi pozostawione czy też podarowane mi przez syna. I choć minął już ponad rok, trudno mi pogodzić się ze śmiercią syna. Świadomość, że Darek uratował innych ludzi daje mi siłę. Sama też wyraziłam zgodę na pobranie narządów. Noszę ją zawsze w portfelu.
jk
Komentarze (14) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
*** #2551748 | 188.146.*.* 8 sie 2018 13:29
Ciało nie będzie funkcjonowało gdy umiera mózg. Ale można utrzymać przy życiu organy, które przekazane ciężko chorym dadzą im szansę na dalsze życie. I uważam, że należy godzić się na transplantacje. Mogę sobie tylko wyobrazić co czuje rodzina gdy umiera ktoś bliski, zwłaszcza nagle i tym bardziej podziwiam tych, którzy potrafią mimo bólu i tragedii podjąć racjonalną decyzję o ofiarowaniu cząstki kochanej osoby komuś obcemu. I być może nadać odrobinę sensu śmierci.
odpowiedz na ten komentarz
Nikt #2551480 | 188.146.*.* 8 sie 2018 06:48
Piękny i wzruszający artykuł, proszę się trzymać. Ja też straciłam syna jedynaka 3 miesiące temu.
odpowiedz na ten komentarz
To może #2542258 | 188.146.*.* 23 lip 2018 23:38
Zacznijmy pobierać organy od osób w dlugoletnich śpiączkach? Co to za życie, kiedy czlowiek "zaśnie" będąc dzieckiem, a obudzi się doroslym? Na nowo uczyć się chodzić, mówić, czytać? Po co trzymać takiego przy życiu? Bo zawsze jest jakaś nadzieja.
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-7) odpowiedz na ten komentarz
definicja #2542242 | 91.233.*.* 23 lip 2018 23:03
Nie wiem dlaczego spotkała mnie taka krytyka (poniżej). Nie jestem wrogiem oddawania własnych sprawnych organów innym osobom potrzebującym, które mają dany narząd niewydolny. Kto chce może swoje sprawne narządy oddawać innym. To jest jego wola. Chociaż są przypadki pobierania narządów gdy zadecydują inni, np. rodzina, a nie sam zainteresowany. Nawet Jezus oddał swoje ziemskie życie za innych. Mówił także, że trudno jest oddać życie za innych, chyba, że wyjątkowo za sprawiedliwego człowieka. W swym wcześniejszym wpisie wskazałem tylko na brak precyzyjnej definicji chwili śmierci całego organizmu człowieka. Od dawcy pobierany jest organ, który jeszcze żyje. Aby ułatwić ten czyn faszeruje się "zmarłego" medykamentami aby nie przeszkadzał w tej czynności. Jeśli nastąpi śmierć wszystkich organów "zmarłego" to nikt takich narządów nie będzie pobierał. Dr Talar podaje konkretne przypadki, że po prawnym stwierdzeniu "śmierci", wybudzony "zmarły" żył jeszcze wiele lat.
Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz
mamwa #2542175 | 176.221.*.* 23 lip 2018 21:03
mam pytanie do przeciwników ,czy jak dojdzie do sytuacji gdy będziecie potrzebowali nerki ,serca to też tak będziecie się wymądrzać odmówicie nerki ,serca ,bo będzie uważać ,że tamta osoba zyje ,chociaż mozg nie i co wtedy ? na co będziecie liczyć na cud ,czy na narządy tych osób. Ja osobiście podziwiam osoby które zadeklarowały co ma się stać po ich śmierci i ich bliskich i dziękuję im za odwagę i ratowanie innego życia
Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)