Tatuaż nie taki zdrowy, jak go malują
2018-07-07 09:30:00(ost. akt: 2018-07-07 12:19:34)
Budzą kontrowersje. I choć nie ma badań naukowych, które jednoznacznie mówią, że mają szkodliwy wpływ na zdrowie, niektórzy specjaliści już dziś podchodzą do nich sceptycznie. Zdobi czy szkodzi? Szukamy odpowiedzi.
Nieżyjąca Julia Gnuse z Kalifornii miała przydomek „lllustrated lady”, bo 95 procent jej ciała pokrywały tatuaże. Były tam sceny z dżungli, bajek oraz jej ulubieni aktorzy. Amerykanka trafiła do księgi rekordów Guinnessa jako najbardziej wytatuowana kobieta na świecie. Czy jednak tatuaże są zdrowe?
W powstałym przed kilkoma laty raporcie Public Health England można wyczytać, że produkty używane do tatuażu w kolorach czerwonych mogą zawierać rtęć, a w tuszach zielonych i niebieskich stwierdzono obecność kobaltu. Naukowcy z Bradford University poszli dalej. Twierdzą, że toksyny zawarte w tuszach wchłaniane są przez organizm i mogą przyczyniać się do rozwoju raka. Później szkodliwe substancje gromadzą się m.in. w nerkach czy śledzionie i upośledzają zdolność do filtrowania zanieczyszczeń. Pojawiły się wówczas głosy, że trzeba wprowadzić regulacje, które dotyczą już np. solariów. Lata jednak mijają, a moda na tatuaże nie mija. Szukaliśmy odpowiedzi u onkologów. Wielu odmawiało wypowiedzi na ten temat.
— Osobiście nie przepadam za tatuażami. Są nieestetyczne. A o aspektach zdrowotnych nie chciałbym się wypowiadać — stwierdził jeden z nich. — Nie zazdroszczę jednak pielęgniarkom. Kiedy delikwent z całą wytatuowaną ręką przychodzi pobrać krew, ciężko dostrzec żyły, szczególnie, jeśli są słabe.
Potwierdzenia nie znalazła jednak krążąca obecnie teza, jakoby tatuaż mógł mieć wpływ na odczyt wyniku np. tomografu. Cząsteczki metali zawarte w barwnikach są zbyt małe i nie mogą więc mieć wpływu na badanie.
Szukaliśmy jednak dalej. Zgodził się nam pomóc specjalista z Warszawy — dr Łukasz Preibisz, dermatolog, lekarz medycyny estetycznej. Bo moda na tatuaże ma się dobrze. Czarne, kolorowe, przestrzenne, na twarzy, szyi, nogach. Tylko, czy to jest zdrowe?
Potwierdzenia nie znalazła jednak krążąca obecnie teza, jakoby tatuaż mógł mieć wpływ na odczyt wyniku np. tomografu. Cząsteczki metali zawarte w barwnikach są zbyt małe i nie mogą więc mieć wpływu na badanie.
Szukaliśmy jednak dalej. Zgodził się nam pomóc specjalista z Warszawy — dr Łukasz Preibisz, dermatolog, lekarz medycyny estetycznej. Bo moda na tatuaże ma się dobrze. Czarne, kolorowe, przestrzenne, na twarzy, szyi, nogach. Tylko, czy to jest zdrowe?
— Tutaj na to pytanie powinien odpowiedzieć nie lekarz, a zdrowy rozsądek. Do niedawna wydawało się, że tatuaże nie są problemem. Jednak pojawiły się wątpliwości — tłumaczy dr Łukasz Preibisz, dermatolog, lekarz medycyny estetycznej. — Popularne stają się tatuaże nasycone kolorem. Aby tatuaż długo wyglądał dobrze, do barwników dodaje się sole metali ciężkich. Barwniki stosowane przy tworzeniu kolorowego tatuażu zawierają m.in. aluminium, kobalt czy i rtęć. Są to substancje, które mogą przyczynić się do m.in. powstawania nowotworów. Generalnie jestem więc przeciwny tatuażom. Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że modzie trudno się oprzeć.
Modzie trudno się oprzeć, ale co zrobić, kiedy tatuaż nam się znudzi? Obecnie tatuaże usuwa się stosując laser pikosekundowy, który usuwa je nie pozostawiając blizn.
— To potwornie droga metoda — dodaje dr Łukasz Preibisz. — Po usunięciu tatuażu nie ma go na skórze, ale w organizmie nadal pozostają sole metali ciężkich. Co się z nimi dzieje? Wędrują do najbliższego węzła chłonnego i w nim zostają. Tatuaż ma ogromne znaczenie dla naszej fizjologii i nie jest to działanie korzystne.
Mimo ostrzeżeń, coraz więcej osób decyduje się na tatuaż. I nie kończy się na jednym.
— Obserwuję to wśród moich pacjentów. I nie jestem w stanie ich przekonać, żeby tego nie robili — dodaje dermatolog. — Używane do wykonania tatuażu barwniki, zawierają składniki silnie alergizujące. U jednego z moich pacjentów konieczne było leczenie bardzo silnymi sterydami, właśnie z powodu alergii, którą wywołały składniki użyte w tatuażu.
Mimo ostrzeżeń, coraz więcej osób decyduje się na tatuaż. I nie kończy się na jednym.
— Obserwuję to wśród moich pacjentów. I nie jestem w stanie ich przekonać, żeby tego nie robili — dodaje dermatolog. — Używane do wykonania tatuażu barwniki, zawierają składniki silnie alergizujące. U jednego z moich pacjentów konieczne było leczenie bardzo silnymi sterydami, właśnie z powodu alergii, którą wywołały składniki użyte w tatuażu.
Specjaliści dodają, że zrobienie sobie tatuażu może mieć szereg innych konsekwencji. Może spowodować jedno z najbardziej znanych zjawisk w dermatologii, czyli reakcję Koebnera. Występuje ona m.in. u pacjentów z łuszczycą. Coraz więcej jest przypadków, które pokazują, że tatuaże mogą szkodzić, a jednak wciąż zbyt mało mówi się o ich szkodliwości.
— A jak było ze słońcem? Dopiero dziś rozpowszechnia się wyniki badań, które mówią o tym, że opalanie się jest szkodliwe — dodaje lekarz. — W przypadku tatuażu wciąż zbyt mało mamy publikacji naukowych na ten temat, nie ma też zbyt wielu badań. Moda na tatuaż dopiero rozwija się. Jakiekolwiek szersze studia nad wpływem tatuażu na organizm mogą pojawić się za kilkadziesiąt lat. Myślę jednak, że skupmy się na tym, co podpowiada nam intuicja. Wiemy, że kobalt, nikiel, żelazo lub rtęć są szkodliwe, ale nie wiemy w jaki dokładnie sposób wpływają na nasze zdrowie. Podobnie było z papierosami kilkadziesiąt lat temu. Coś tam było wiadomo, ale bardziej do ludzi przemawiało to, że z tym papierosem wyglądało się jakoś tak bardziej elegancko. Podobnie było z solariami. Dziś właściwie wstydem jest przyznać się, że korzystamy z solarium. Z tatuażami pewnie będzie podobnie. To, że są szkodliwe, trafi do naszej świadomości za 40, 50 lat.
Co jednak z osobami po leczeniu onkologicznym, które decydują się na tatuaż? Specjaliści są sceptyczni.
— U osób z osłabioną odpornością odradzałbym wykonanie tatuażu. Inna rzecz dotyczy pacjentek po chemioterapii, które w jej wyniku tracą włosy, ale też rzęsy, brwi — uważa dr Łukasz Preibisz. — W ich przypadku na przykład brwi wykonane metodą piórkową poprawiają im samopoczucie. To bardzo powierzchowna technika, więc w tym wyjątkowym przypadku zdecydowanie ją polecam. Bo dzięki temu te kobiety czują się po prostu lepiej.
Co jednak z osobami po leczeniu onkologicznym, które decydują się na tatuaż? Specjaliści są sceptyczni.
— U osób z osłabioną odpornością odradzałbym wykonanie tatuażu. Inna rzecz dotyczy pacjentek po chemioterapii, które w jej wyniku tracą włosy, ale też rzęsy, brwi — uważa dr Łukasz Preibisz. — W ich przypadku na przykład brwi wykonane metodą piórkową poprawiają im samopoczucie. To bardzo powierzchowna technika, więc w tym wyjątkowym przypadku zdecydowanie ją polecam. Bo dzięki temu te kobiety czują się po prostu lepiej.
Katarzyna Janków-Mazurkiewicz
k.jankow@gazetaolsztynska.pl
k.jankow@gazetaolsztynska.pl