Rodzina, kościół i przyjaciele zamiast zakupów w niedzielę

2018-04-12 20:00:10(ost. akt: 2018-04-12 13:17:14)
Zdjęcie jest ilustracją do treści

Zdjęcie jest ilustracją do treści

Autor zdjęcia: Beata Szymańska

To już miesiąc, od kiedy sklepy w niedziele są zamknięte. Jak sobie radzimy z zakazem handlu? Nadal jesteśmy niepocieszeni, czy wręcz przeciwnie — cieszy nas wolna niedziela? I kto na tym traci najbardziej, a kto zyskuje?
Rwaliśmy sobie włosy z głowy na wieść, że nie będzie można robić zakupów w niedzielę. W październiku, jak podaje Kantar TNS, zakaz handlu popierało zaledwie 36 proc. z nas. Przerażały nas sobotnie tłumy w sklepach, gigantyczne kolejki do kas i zatłoczone centra handlowe. Ale nie taki diabeł straszny.

Dziś, jak wynika z sondażu IBRiS, ponad połowa Polaków dobrze ocenia nowe rozwiązanie. Z tym, że mimo nowej ustawy o zakazie handlu, 45 proc. badanych planuje nadal robić zakupy w niedziele, tylko w innych, czynnych sklepach. To zresztą dało się już zauważyć. Klienci stali w kolejkach nawet na chodniku, przed wejściem do sklepów.

— Duże sklepy są pozamykane, więc to dla mnie korzyść — mówi Łukasz Lubartowski, sklepikarz. — Ludzie są mile zaskoczeni, że gdzieś mogą zrobić zakupy. Mam sklep na Zatorzu i nawet mieszkańcy Dywit do mnie przyjeżdżają. A to po cukier, mąkę, lody, napoje… Najczęściej po zakupy pierwszej potrzeby. Trochę tego idzie. Jestem zadowolony.

— Bardzo się cieszę, bo mam wolne w niedzielę. Pracuję w galerii handlowej i w każdą niedzielę widziałam tłumy, zwłaszcza rodziny z dziećmi — zauważa się Magdalena Obrębska z Olsztyna. — Ostatnio byłam na plaży miejskiej i tam widziałam pełno ludzi. Przenieśli się ze sklepów na łono natury. Maluchy na tym korzystają, rodzice również. Ja też się cieszę, bo też mogę odpoczywać.

— Ja przynajmniej mam dziewczynę przy sobie — dodaje Karol Żwir z Korsz. — I to jest wielki plus!

Jak Polacy spędzili wolne od handlu niedziele? 81,5 proc. badanych odpowiadała, że czas spędziła z rodziną. 13 proc. spotkało się z przyjaciółmi. Do kościoła poszło 28,1 proc. ankietowanych. — Nigdy nie robiłam zakupów w niedzielę, więc zakaz handlu jest praktycznie niezauważalny dla mnie — opowiada Agnieszka Hochhaus z Olsztyna. — Niedziela to dla mnie dzień dla rodziny. To jedyny dzień, kiedy spędzamy czas we troje. To zazwyczaj spacer i wspólny obiad. Zakupy robimy w sobotę. W tym na szczęście wyręcza mnie narzeczony. Dzięki temu unikam tłumów.

— Nigdy nie robiłem zakupów w niedzielę, ale brakuje mi takiej możliwości — zauważa Henryk Walicki, emeryt z Olsztyna. — Teraz, gdy czegoś mi zabraknie w niedzielę, muszę szukać otwartego sklepu, albo muszę obejść się smakiem. Ostatnio chciałem kupić lody. Niestety, nie wiedziałem, gdzie jest najbliższy handlujący sklep. Trochę czasu minie, zanim się do tego przyzwyczaimy. Dziś w sobotę nie da się wejść do supermarketu. Wszyscy przypominają sobie, że „jutro będzie zamknięte”.

Podobny trend społeczny uaktywnił się na Węgrzech, tuż po wprowadzeniu zakazu handlu w niedziele w marcu 2015 roku. Węgrzy przyzwyczaili się do robienia zakupów w sklepach, które oferowały im największy wybór, a przy tym najniższe ceny. Podobnie jak w Polsce, zakupy w małych osiedlowych sklepach, głównie ze względu na koszty, traktowano jako ostateczność.

Zamknięcie wielkopowierzchniowych sklepów w jeden dzień w tygodniu spowodowało ogromną mobilizację Węgrów do robienia w nich zakupów na zapas. Obroty takich placówek wzrosły o ok. 24 proc. w czwartki i 21 proc. w piątki. Niestety zakaz handlu w niedziele obowiązywał na Węgrzech tylko 397 dni. Ponowne otwarcie sklepów odbywało się w cieniu porażki. Ustawa powodowała, że pojawiło się coraz więcej sfrustrowanych pracowników, którzy potracili bonusy za pracę w niedziele albo pracę w ogóle. Małe sklepy plajtowały lawinowo. Pracę podobno straciło ponad 2400 pracowników sklepów, głównie supermarketów. A ci z umowami o pracę musieli brać nadgodziny, bo z powodu niedzielnego zakazu, niektóre sklepy wydłużyły godziny pracy w pozostałe dni. Więcej przez to zarabiali? Owszem. Ale pracując w niedziele, mogli liczyć na 50-proc. bonus, a w tygodniu — 30 proc. i nie wszystkim się to podobało. Balon pękł szybciej niż można by się spodziewać. To lekcja dla Polski?


— W niedzielę w handlu sieciowym robi się 10-12 proc. obrotu, ale są sklepy, które robią wtedy nawet ponad jedną czwartą tygodniowego obrotu — podkreśla Andrzej Faliński, ekspert Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji. — Spadek obrotów całej branży handlowej w Polsce w tym roku wyniesie nawet 5 proc. Bo jeśli konsument przyzwyczai się do robienia zakupów w sześć dni w tygodniu, to w niedzielę będzie robił śladowe zakupy, bo będzie miał przywilej cenowy w dużych sieciach.

— Sklepy osiedlowe zawsze były przysłowiową „zapchaj dziurą”. Tu nigdy nie robi się wielkich zakupów, ale kupuje to, czego zabraknie — dodaje Łukasz Lubartowski. — Nie boję się, że ludzie nastawią się na zakupy w dni handlowe i że ja na tym stracę. Małe sklepy bazują na zapominalskich. Zawsze tak było.

W Polsce na razie najbardziej rzuca się w oczy zwiększenie zamówień składanych przez internet w niedzielę. To wzrost o 25 proc. — podaje Ceneo.pl. Wśród produktów, które cieszą się największym zainteresowaniem, znalazły się głównie smartfony i sprzęt elektroniczny. Kupujemy też kosmetyki i odzież. Spośród sezonowego asortymentu dominują przedmioty do ogrodu oraz opony samochodowe. W niedziele bez handlu wzrosła też liczba zamówień jedzenia do domu. W dostawie króluje pizza, którą wybiera ponad 50 proc. zamawiających. Na drugim miejscu, z 20-proc. udziałem są tradycyjne dania polskie — pierogi czy kotlety schabowe. Tuż zaraz są kebaby i dania amerykańskie.

To w dłuższej perspektywie może prowadzić do stopniowej zmiany naszych nawyków. Ruch z galerii handlowych może przesunąć się do miejsc typowo rozrywkowych czy po prostu do domów.

ar



Komentarze (62) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. wek #2483573 | 37.47.*.* 13 kwi 2018 09:20

    Im więcej zakazów i przepisów tym mniej WOLNOŚCI. Chcę być sprzedawcą, to widzę regulamin pracodawcy - możliwa praca w niedzielę - moja decyzja. Jak nie chcę tego robić, to nie zostaję sprzedawcą, lub szukam sklepu, którego właściciele w niedziele nie handlują.

    Ocena komentarza: warty uwagi (33) odpowiedz na ten komentarz

  2. wystarczy zmienic przepis w KP i beda wolne n #2483537 | 193.46.*.* 13 kwi 2018 08:50

    wystarczy zmienic przepis w KP i beda wolne niedziele dla pracowników po 2 wolne niedziele w m-cu ale jak się ciemnota wezmie za prawo to wychodzi jak wszystko PiS, no ale ciemny lud kupi....i ojdzie na spacer z rodzina do restauracji i na lody i do kina... dobrze ze tam nikt w niedziele nie pracuje...

    Ocena komentarza: warty uwagi (28) odpowiedz na ten komentarz

  3. j #2483449 | 5.172.*.* 13 kwi 2018 03:22

    Posrane solidaruchy a jak ktoś nie jest katolem to co ma kur.....w robić w ten jeb.....y dzień ? i co to znaczy spędzać dzień rodzinni mam starą trzymać za rączkę Ja pierdziele gorzej jak za komuny nakazy zakazy przykazy ot żeście władzę wybrali matoły

    Ocena komentarza: warty uwagi (28) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (3)

    1. Pani #2483450 | 109.241.*.* 13 kwi 2018 03:53

      Ale czemu tylko handlowcy mają wolne niedzielę?

      Ocena komentarza: warty uwagi (25) odpowiedz na ten komentarz

    2. Tym bardziej nie idę do kościoła #2483319 | 81.15.*.* 12 kwi 2018 20:58

      bo zamknięte markety, więc po co będę wychodzić z domu, wychodząc z Kościoła kupywałem w markecie mięsko na obiadek

      Ocena komentarza: warty uwagi (21) odpowiedz na ten komentarz

    Pokaż wszystkie komentarze (62)