„Wrócę za pięć minut” – nie wróciła nigdy. Maja miała 16 lat. Śledczy ujawniają brutalne kulisy zbrodni w Mławie

2025-05-05 08:02:34(ost. akt: 2025-05-05 08:04:47)

Autor zdjęcia: Policja

Powiedziała rodzinie, że jeśli się pokłóci z kolegą, wróci za chwilę. Minęły godziny, dni, tygodnie – aż prawda wyszła na jaw. Maja z Mławy została brutalnie zamordowana. Podejrzany: jej rówieśnik, Bartłomiej G., który po zbrodni wyjechał z klasą do Grecji. Prokuratura ujawnia przerażające szczegóły. Monitoring, chemikalia, narzędzie zbrodni, dawny lęk – wszystko wskazuje na jedno: to nie była nagła eksplozja przemocy. To był horror, który narastał.
23 kwietnia Maja – 16-letnia uczennica z Mławy – wyszła z domu na spotkanie z Bartłomiejem G. Powiedziała, że jeśli się pokłócą, wróci za pięć minut. Jeśli nie – za pół godziny. Nie wróciła nigdy. Dziś wiadomo, że zginęła tego samego dnia, kilka godzin po wyjściu. Przyczyną śmierci były brutalne obrażenia głowy, zadane – jak twierdzi prokuratura – „narzędziem tępym lub tępokrawędzistym”.

To, co miało być zwykłym spotkaniem nastolatków, przerodziło się w jedną z najbardziej wstrząsających zbrodni ostatnich lat.


Monitoring i zbrodnia, której nie da się opisać bez wstrząsu

Jak ustalili śledczy, Bartłomiej G. zwabił Maję do hali należącej do jego rodziny. Tam miał ją obezwładnić, przywiązać do drzewa, torturować – przypalając chemikaliami – a następnie zabić przy pomocy młotka lub szpadla. Ciało dziewczyny porzucił w zaroślach.

Makabryczne sceny zostały zarejestrowane przez monitoring przemysłowy należący do firmy prowadzonej przez ojczyma podejrzanego. To między innymi dzięki tym nagraniom śledczy mogli odtworzyć przebieg zbrodni z taką dokładnością.

Bała się go od dawna. I miała powody


Jak donosi „Super Express”, Maja już dwa lata wcześniej pokazała znajomym zdjęcie swojej pobitej twarzy. Rozcięty łuk brwiowy, siniaki. Miała wtedy powiedzieć, że to Bartek ją zaatakował. Znajomi potwierdzają: bała się go.

Dlaczego więc zdecydowała się znów z nim spotkać? Dlaczego zaufała? Na te pytania odpowiedzi jeszcze nie ma – ale to właśnie ich brak najmocniej boli rodzinę i bliskich.


Bartłomiej G., podejrzany o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem, po zbrodni wyjechał do Grecji na wycieczkę klasową. Tam został zatrzymany i obecnie czeka na ekstradycję do Polski. Po powrocie ma usłyszeć zarzuty, za które grozi kara dożywotniego pozbawienia wolności.

W czasie gdy trwały poszukiwania Mai, matka Bartłomieja aktywnie broniła syna w mediach społecznościowych, oskarżając internautów o hejt i sugerując, że był ofiarą przemocy ze strony rówieśników.

Ta historia nie powinna się wydarzyć. Ale się wydarzyła.
I choć nic już nie wróci Mai życia, pytania muszą paść: kto zawiódł? Co można było zrobić wcześniej? I jak zapobiec kolejnym tragediom, które zaczynają się od jednego „wrócę za pięć minut”?

red.al