Czy Probiez w końcu odmieni grę reprezentacji?

2025-03-19 13:40:17(ost. akt: 2025-03-19 13:51:00)
Zdjęcie jest ilustracją do tekstu

Zdjęcie jest ilustracją do tekstu

Autor zdjęcia: PAP/Leszek Szymański

Reprezentacja Polski, rozpoczynająca w piątek eliminacje mistrzostw świata, różni się od tej, która kończyła nieudaną fazę grupową Ligi Narodów. Wypadło trzech kontuzjowanych piłkarzy, a wracają Robert Lewandowski, Jan Bednarek i Matty Cash. Inni są też rywale, teoretycznie znacznie słabsi.
Ostatni dotychczas mecz podopieczni Michała Probierza rozegrali 18 listopada na PGE Narodowym. Przegrali ze Szkocją 1:2, tracąc gola w doliczonym czasie, co skutkowało spadkiem z najwyższej dywizji Ligi Narodów.

Biało-czerwoni wystąpili wówczas w składzie: Łukasz Skorupski - Kamil Piątkowski, Sebastian Walukiewicz, Jakub Kiwior - Jakub Kamiński (63. Tymoteusz Puchacz), Sebastian Szymański, Jakub Moder (46. Bartosz Slisz), Piotr Zieliński, Nicola Zalewski - Adam Buksa, Karol Świderski (75. Kacper Urbański).

Wiadomo już, że eliminacje mistrzostw świata rozpoczną w innym zestawieniu. Z podstawowej jedenastki z meczu ze Szkocją nie będzie co najmniej trzech piłkarzy, których wyeliminowały kontuzje - Zielińskiego i Zalewskiego z Interu Mediolan oraz Walukiewicza z Torino.

Szczególnie dużym osłabieniem jest nieobecność obu zawodników Interu, bardzo ważnych w taktyce Probierza. Wystarczy zresztą spojrzeć na statystyki.

W 17 meczach kadry pod jego wodzą najwięcej bramek dla reprezentacji - po cztery - zdobyli właśnie Zieliński (wszystkie w 2024 roku) i Sebastian Szymański, a po trzy - Zalewski i Robert Lewandowski.

Kibice na pewno nie zobaczą w marcu również Tymoteusza Puchacza, którym tym razem nie otrzymał powołania od selekcjonera.

Miejsce Walukiewicza i Zalewskiego zajęli obrońca Jagiellonii Białystok Mateusz Skrzypczak i pomocnik Realu Salt Lake City Dominik Marczuk.

Największym wzmocnieniem kadry będzie jednak oczywiście powrót Lewandowskiego, który z powodu kontuzji nie uczestniczył w listopadowym zgrupowaniu.

W tym roku 36-letni napastnik Barcelony jest w dobrej formie, czego potwierdzeniem był gol w niedzielnym szlagierze z Atletico Madryt (4:2). Na marcowe zgrupowanie przyleciał zmęczony, dlatego nie brał udziału ani w poniedziałkowym, ani we wtorkowym treningu. Miał w tym czasie zajęcia regeracyjne w hotelu.

— Jak się czuję po meczu z Atletico? Na pewno niewyspany. Wróciliśmy o 3 w nocy do Barcelony, a musiałem rano wylecieć do Polski, więc za dużo nie pospałem. Mam zamiar to nadrobić — zapowiadał już w poniedziałek kapitan reprezentacji, który od środy powinien być do dyspozycji selekcjonera.

Do kadry wracają również nieobecni w spotkaniu ze Szkocją z powodu kontuzji Jan Bednarek i Bartosz Bereszyński, a także - po znacznie dłuższej przerwie - Matty Cash.

Boczny obrońca lub wahadłowy Aston Villi Birmingham ostatni mecz w reprezentacji rozegrał 21 marca 2024 roku w barażu z Estonią, ale z powodu urazu jego występ trwał wówczas niespełna dziesięć minut.

—Czytałem i słyszałem, że Probierz nie powołuje Casha. Jeszcze raz przypomnę, że w ostatnim okresie, przed każdym zgrupowaniem, miał kontuzję i nie mógł być powołany. Jeżeli ktoś nie wierzy, to niech sprawdzi "terminarz" jego urazów. Nie ma żadnej złej krwi między nami. Chcę, żeby to było jasne — podkreślił na początku zgrupowania selekcjoner.

Jest jeszcze co najmniej jedno nazwisko, które może okazać się bardzo ważne dla reprezentacji w kontekście walki o mundial 2026. Chodzi o Jakuba Modera. On wprawdzie grał jesienią w kadrze, ale to nie były długie i zbyt udane występy. Prawie 26-letni pomocnik, którego karierę zahamowała ciężka kontuzja kolana, miał problemy z grą w Brightonie, jednak od czasu zmiany w styczniu klubu (przeszedł do Feyenoordu Rotterdam) wraca do dawnej formy.

— Często mówiłem, że szkoda, abyśmy stracili taki talent. Dlatego robiliśmy wszystko i wspieraliśmy go, nawet gdy nie grał w Brightonie. W Feyenoordzie rzeczywiście prezentuje się dobrze. Wierzę, że będzie silnym punktem reprezentacji na lata, ale kluczowe dla niego, żeby nie złapał kontuzji — zaznaczył Probierz.

W rozpoczynających się w piątek eliminacjach MŚ 2026 "zmieniona" reprezentacja Polski będzie walczyć o punkty, ale również o odzyskanie zaufania kibiców.

— Widzę wśród zawodników optymistycznie nastawienie, świetne nastroje. Na pewno jesteśmy gotowi, żeby oba mecze wygrać — podkreślił Probierz.

Trudno się dziwić takiemu nastawieniu. W pierwszym półroczu 2025 jego kadra zmierzy się wyłącznie z rywalami notowanymi znacznie niżej.

Zupełnie inaczej niż w ubiegłym roku. Wówczas jedynym przeciwnikiem z dużo niższej półki była Estonia, co zresztą się potwierdziło. W marcowym półfinale barażowym o awans na Euro 2024 Polska zwyciężyła w Warszawie aż 5:1.

Od tego czasu rywalami biało-czerwonych były drużyny co najmniej solidne, jak Walia (finał barażowy), Ukraina, Turcja (towarzyskie mecze), Austria (Euro 2024), Szkocja (Liga Narodów), a także piłkarscy potentaci - Francja i Holandia (Euro 2024) oraz Portugalia i Chorwacja (Liga Narodów).

Efekt był taki, że rywalizację zarówno w grupie mistrzostw Europy, jak i Ligi Narodów podopieczni Probierza zakończyli na ostatnim miejscu. To z kolei przełożyło się na spadek na 35. miejsce w rankingu FIFA.

Teraz jest duża szansa na poprawienie humorów. 21 marca Polska zagra ze 142. w światowym zestawieniu Litwą, która jesienią spadła z dywizji C do D, czyli na najniższy poziom. Przegrała wszystkie mecze w tej edycji - po dwa razy z Rumunią, Kosowem i Cyprem.

Trzy dni później rywalem kadry Probierza, również na PGE Narodowym, będzie 168. w rankingu Malta, która w trzyzespołowej grupie dywizji D zajęła drugie miejsce, za Mołdawią, a przed Andorą.

W czerwcu polskich piłkarzy czekają kolejne dwa mecze w roli faworytów. Najpierw (6 czerwca) towarzyski ze 151. w rankingu FIFA Mołdawią na Stadionie Śląskim w Chorzowie, a cztery dni później w Helsinkach o punkty eliminacji z 69. Finlandią, która przegrała wszystkie mecze w dywizji B (drugi poziom) Ligi Narodów - po dwa z Anglią, Grecją i Irlandią.

— Zaczynamy z czystą kartą. Nie ma co ukrywać, że ostatnie wyniki nie były takie, jakie byśmy sobie wyobrażali, ale mecze eliminacyjne rządzą się swoimi prawami. Te najbliższe mogą nam dać powiew świeżości i pewność siebie, czego nam może brakowało w ostatnich spotkaniach — przyznał Lewandowski.

Źródło: PAP/sj

[b][url=https://patronite.pl/gazetaolsztynska.pl] Zostań naszym Patronem! Twoje wsparcie ma znaczenie!