Michał Kuczmierowski wyszedł na wolność i przedstawił swoją wersję okoliczności, za które jest ścigany
2025-02-11 10:28:46(ost. akt: 2025-02-11 11:08:37)
Michał Kuczmierowski, były prezes Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych, w rozmowie z TV Republika stwierdził, że jego wyrok zapadł jeszcze przed zatrzymaniem, a przeciwko niemu prowadzono długą kampanię nienawiści motywowaną politycznie. Zapewnił, że będzie walczył o sprawiedliwość i udowodnienie swojej niewinności, podkreślając brak rzeczywistych dowodów poza pomówieniami, manipulacjami i wymuszonymi zeznaniami.
Obrońca Michała Kuczmierowskiego poinformował na platformie X, że jego klient jest już na wolności. Brytyjski sąd zgodził się na zwolnienie go za kaucją, wynoszącą łącznie 565 tys. funtów – 200 tys. jako zabezpieczenie i 365 tys. jako poręczenie majątkowe. Choć pierwsza część została wpłacona szybko, całość udało się zabezpieczyć dopiero w poniedziałek.
Michał Kuczmierowski w TV Republika, w programie Katarzyny Gójskiej, mówił o kulisach swojej sprawy.
- Ten wyrok został wydany o wiele wcześniej. Zanim doszło do zatrzymania, przez wiele miesięcy toczyła się kampania nienawiści wobec mojej osoby, mocno związana z polityką. Pierwsze mocne ataki miały miejsce, gdy zmieniał się rząd i premier Mateusz Morawiecki przekazywał stanowisko Donaldowi Tuskowi. Wtedy zaczęły się pierwsze działania wymiaru sprawiedliwości, który chciał się wykazać przed nową władzą. Kolejne - na początku 2024, a następnie - tuż przed wyborami do europarlamentu, gdy były prezentowane zmanipulowane wycieki z akt śledztwa, niejawnych dokumentów prokuratury - mówił Kuczmierowski.
Michał Kuczmierowski stwierdził, że najpoważniejszym zarzutem wobec niego jest udział w „zorganizowanej grupie przestępczej”, co wywarło największe wrażenie na brytyjskim wymiarze sprawiedliwości. Jego zdaniem oskarżenie zostało sformułowane tak, by podkreślić skalę rzekomych win i wpisuje się w narrację obecnego rządu, który określa PiS jako organizację przestępczą. Uważa, że sprawa ma podłoże polityczne.
Michał Kuczmierowski podkreślił, że przez wiele miesięcy był dostępny dla prokuratury. Wyjaśnił, że poszukiwał pracy, także za granicą, ze względu na trudności, jakie napotykali politycy PiS w Polsce. Wyjechał najpierw w celach zawodowych, a następnie na wakacje, podczas których wydano nakaz jego aresztowania. Zwrócił uwagę, że zwolnienie warunkowe i kaucja w sprawie ekstradycyjnej są rzadkością, co jego zdaniem świadczy o zaufaniu sądu do jego wiarygodności. Dodał, że sąd analizuje sprawę pod kątem przedstawionego materiału, co pozwoliło mu opuścić areszt i przygotowywać się do procesu na wolności.
- To początek tej batalii, przede mną sprawa ekstradycyjna, ale i o wiele poważniejsza sprawa w Polsce, bo zamierzam do końca walczyć o sprawiedliwość i udowodnienie swojej niewinności. Nie mam wątpliwości, że poza pomówieniami, manipulacjami, wymuszonymi zeznaniami świadków w aresztach wydobywczych, nie ma żadnych dowodów - bo ich być nie może - dodał.
Michał Kuczmierowski stwierdził, że gdyby sprawa opierała się na dokumentach, nie doszłoby do jego aresztowania, ponieważ organy ścigania miały do nich dostęp od miesięcy i nie formułowały takich zarzutów. Jego zdaniem dopiero wymuszone zeznania w areszcie posłużyły do uzasadnienia decyzji o jego zatrzymaniu. Uważa, że celem śledztwa ws. Funduszu Sprawiedliwości nie jest dojście do prawdy, lecz polityczna walka. Podkreślił, że długotrwałe przetrzymywanie w areszcie i narracja medialna przedstawiająca polityków PiS jako złodziei mają na celu osłabienie opozycji.
Odnosząc się do stawianych mu przez prokuraturę zarzutów, stwierdził, że "nie ma niczego do ukrycia i te kwestie są proste do wyjaśnienia".
- Wszystkie argumenty na moją obronę znajdują się w dokumentacji, która została zabezpieczona w CBA i prokuraturę. Działaliśmy w sytuacji nadzwyczajnej, gdy nasilały się ataki na infrastrukturę krytyczną [na Ukrainie] i to nie my kupowaliśmy ten sprzęt, bo taki mieliśmy kaprys, tylko - strona ukraińska prosiła, byśmy wsparli ją w udostępnianiu z naszych zasobów sprzętu do podtrzymywania napięcia, prądu w różnych krytycznych miejscach - szpitalach, schronach, punktach dowodzenia i to było nasze pierwsze działanie. Później zwróciła się o wsparcie, widząc naszą skuteczność, Komisja Europejska, która oczekiwała, że ten sprzęt zostanie bardzo szybko kupiony i dostarczony. To KE narzucała nam takie warunki szybkich dostaw na Ukrainę. Kupiliśmy cały dostępny sprzęt - ogromne agregaty prądotwórcze, które służyły do zasilania całych miasteczek czy ogromnych szpitali, każdy kosztował kilka-kilkanaście milionów. Kupiliśmy to, co było dostępne w Polsce, w Europie i na rynkach międzynarodowych - wyjaśniał Michał Kuczmierowski.
Michał Kuczmierowski podkreślił, że zarówno on, jak i agencja otrzymali od strony ukraińskiej liczne odznaczenia, podziękowania oraz referencje, a także listy poparcia od ukraińskich urzędników, które trafiły do sądu.
Zaznaczył, że według relacji osób z Ukrainy polska pomoc odegrała kluczową rolę w odparciu ofensywy w Hostomelu, a dostarczony sprzęt był wykorzystywany w walce o lotnisko. Według jego ukraińskich kontaktów, gdyby nie ta pomoc, Kijów mógłby upaść.
- Działaliśmy w warunkach skrajnego kryzysu i myślę, że nasze zadanie wypełniliśmy. Robiliśmy to także ze względu na bezpieczeństwo Polski - dodał.
Źródło: niezależna.pl/TV republika
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez![FB](/i/icons/fb.png)