Jestem w mniejszości, uwielbiam poniedziałki
2025-01-05 16:00:00(ost. akt: 2025-01-03 14:06:21)
Ceramika uczy pokory, sprawia, że człowiek poznaje siebie na nowo — mówi artystka i nauczycielka — Anita Zawadzka, na co dzień mieszkanka Wielkiego Łęcka.
— Dziś w życie każdego artysty wpisany jest ciągły rozwój? Skończyła pani malarstwo na Akademii Sztuk Pięknych, ale dziś zajmuje się również ceramiką, uczy w szkole.
— Postawienie na rozwój, przyjęcie określonej perspektywy, w której jesteśmy skoncentrowani na ciągłym poszukiwaniu, zwiększa nasze szanse na prowadzenie bardziej pełnego życia. Nasze działania i podejmowane decyzje są motywowane naszymi wartościami i tym, czego byśmy dla siebie chcieli, a nie unikaniem kolejnych wyzwań. Już taki mam charakter. Lubię nowości, a o ceramice myślałam od zawsze, ale nigdy nie było na nią czasu. Aż do teraz. Przyszedł moment, że znalazło się miejsce, w którym mogę się tego uczyć.
— Postawienie na rozwój, przyjęcie określonej perspektywy, w której jesteśmy skoncentrowani na ciągłym poszukiwaniu, zwiększa nasze szanse na prowadzenie bardziej pełnego życia. Nasze działania i podejmowane decyzje są motywowane naszymi wartościami i tym, czego byśmy dla siebie chcieli, a nie unikaniem kolejnych wyzwań. Już taki mam charakter. Lubię nowości, a o ceramice myślałam od zawsze, ale nigdy nie było na nią czasu. Aż do teraz. Przyszedł moment, że znalazło się miejsce, w którym mogę się tego uczyć.
— Ktoś był pani inspiracją?
— Tak naprawdę ceramika pojawiła się przypadkiem, kiedy zaczęłam prowadzić zajęcia w Domu Pracy Twórców w Płośnicy. Wtedy zdałam sobie sprawę, że chcę pracować nad moimi umiejętnościami w ceramice i że to jest właśnie moja dziedzina. Mimo że obecnie już tam nie pracuję, to ze mną zostanie. I teraz, obok malarstwa, również ceramika stała się moją pasją. To dziedzina, która pasuje ludziom, którzy lubią przy tworzeniu się ubrudzić (śmiech). Albo się więc to lubi, albo nie. Mnie praca w glinie zawsze ciekawiła. Czasem żartuję, że film „Uwierz w ducha”, w której jest scena, w której Demi Moore robi na kole garncarskim wielki wazon, był świetną reklamą ceramiki. Bo wtedy niektórzy chcieli być jak Demi Moore. To zajęcie wiele osób niezwykle pociąga.
— Tak naprawdę ceramika pojawiła się przypadkiem, kiedy zaczęłam prowadzić zajęcia w Domu Pracy Twórców w Płośnicy. Wtedy zdałam sobie sprawę, że chcę pracować nad moimi umiejętnościami w ceramice i że to jest właśnie moja dziedzina. Mimo że obecnie już tam nie pracuję, to ze mną zostanie. I teraz, obok malarstwa, również ceramika stała się moją pasją. To dziedzina, która pasuje ludziom, którzy lubią przy tworzeniu się ubrudzić (śmiech). Albo się więc to lubi, albo nie. Mnie praca w glinie zawsze ciekawiła. Czasem żartuję, że film „Uwierz w ducha”, w której jest scena, w której Demi Moore robi na kole garncarskim wielki wazon, był świetną reklamą ceramiki. Bo wtedy niektórzy chcieli być jak Demi Moore. To zajęcie wiele osób niezwykle pociąga.
— Ceramika nie należy jednak do najłatwiejszych dziedzin.
— Tak, to prawda. Wymaga pokory, uczy cierpliwości. Sprawia, że człowiek może poznać siebie na nowo. Ceramiką zajmuję się poważnie od trzech lat. Wcześniej brałam udział w warsztatach, plenerach. Potem ten rodzaj sztuki wciągnął mnie na tyle, że chciałam się w tym kierunku rozwijać. Co było tym bardziej dziwne, bo w czasie studiów na Akademii Sztuk Pięknych glina, rzeźba wcale mnie nie pociągały. Wręcz można powiedzieć, że darzyłam te dziedziny niechęcią. Wtedy na pierwszym miejscu było malarstwo. Człowiek z biegiem lat zmienia się, przyszedł więc czas na ceramikę. Do tego trzeba znaleźć się w odpowiednim czasie, w odpowiednim miejscu.
— Tak, to prawda. Wymaga pokory, uczy cierpliwości. Sprawia, że człowiek może poznać siebie na nowo. Ceramiką zajmuję się poważnie od trzech lat. Wcześniej brałam udział w warsztatach, plenerach. Potem ten rodzaj sztuki wciągnął mnie na tyle, że chciałam się w tym kierunku rozwijać. Co było tym bardziej dziwne, bo w czasie studiów na Akademii Sztuk Pięknych glina, rzeźba wcale mnie nie pociągały. Wręcz można powiedzieć, że darzyłam te dziedziny niechęcią. Wtedy na pierwszym miejscu było malarstwo. Człowiek z biegiem lat zmienia się, przyszedł więc czas na ceramikę. Do tego trzeba znaleźć się w odpowiednim czasie, w odpowiednim miejscu.
— Na przykład w Domu Pracy Twórców w Płośnicy.
— Tak, rzeczywiście to miejsce skupia wiele talentów. Tutaj tworzą osoby, które różnią się charakterem, ale łączy je zamiłowanie do sztuki. I powinien zajrzeć tutaj każdy, żeby zobaczyć to miejsce. To właśnie tam zainspirował mnie proces technologiczny tworzenia ceramiki. Dziś jestem już po kursie ceramicznym w Łucznicy i na pewno na nim nie skończę. W życiu kieruje mną ciekawość. Lubię wgłębiać się w temat, zadawać pytania i szukać odpowiedzi. Nie poprzestaję na jednym rozwiązaniu i chcę, by ceramika nie była tylko radosną twórczością, a spełniała moje oczekiwania. Dziś nie satysfakcjonuje mnie przypadkowy efekt, a celowe działanie. Końcowy produkt to starannie dobrany kolor szkliwa, właściwy kształt.
— Tak, rzeczywiście to miejsce skupia wiele talentów. Tutaj tworzą osoby, które różnią się charakterem, ale łączy je zamiłowanie do sztuki. I powinien zajrzeć tutaj każdy, żeby zobaczyć to miejsce. To właśnie tam zainspirował mnie proces technologiczny tworzenia ceramiki. Dziś jestem już po kursie ceramicznym w Łucznicy i na pewno na nim nie skończę. W życiu kieruje mną ciekawość. Lubię wgłębiać się w temat, zadawać pytania i szukać odpowiedzi. Nie poprzestaję na jednym rozwiązaniu i chcę, by ceramika nie była tylko radosną twórczością, a spełniała moje oczekiwania. Dziś nie satysfakcjonuje mnie przypadkowy efekt, a celowe działanie. Końcowy produkt to starannie dobrany kolor szkliwa, właściwy kształt.
— Tworzenie ceramiki przynosi satysfakcję?
— Zależy od tego, na czym nam zależy. Czy chcemy w tej dziedzinie rozwijać się, iść dalej? Czy może chcemy czerpać radość po prostu z samego kontaktu z gliną, czy to nam wystarczy? Co człowiek, to inna perspektywa. Tak, jak różnią się techniki w ceramice, nie tylko pod względem samego lepienia gliny czy już samego procesu wypalania. A ten ostatni uwarunkowany jest od materiału, temperatury i wielu innych czynników. Im głębiej się w to wszystko wchodzi, tym niektórzy chcą więcej. I ja należę do tej drugiej grupy. Tych, które wciąż chcą więcej. Niektórzy decydując się na ceramikę wybierają jeden, określony przedmiot. Mam koleżankę, która zakochana jest w robieniu kubków. I nie wyobraża sobie, by w przyszłości robić, na przykład, anioły. Jeśli jednak nam to pasuje, czemu nie? A malarstwo, wbrew pozorom, pomaga mi w tworzeniu ceramiki.
— Zależy od tego, na czym nam zależy. Czy chcemy w tej dziedzinie rozwijać się, iść dalej? Czy może chcemy czerpać radość po prostu z samego kontaktu z gliną, czy to nam wystarczy? Co człowiek, to inna perspektywa. Tak, jak różnią się techniki w ceramice, nie tylko pod względem samego lepienia gliny czy już samego procesu wypalania. A ten ostatni uwarunkowany jest od materiału, temperatury i wielu innych czynników. Im głębiej się w to wszystko wchodzi, tym niektórzy chcą więcej. I ja należę do tej drugiej grupy. Tych, które wciąż chcą więcej. Niektórzy decydując się na ceramikę wybierają jeden, określony przedmiot. Mam koleżankę, która zakochana jest w robieniu kubków. I nie wyobraża sobie, by w przyszłości robić, na przykład, anioły. Jeśli jednak nam to pasuje, czemu nie? A malarstwo, wbrew pozorom, pomaga mi w tworzeniu ceramiki.
— Co łączy ceramikę i malarstwo?
— Na przykład to, że malarstwo pozwala spojrzeć w inny sposób na ceramikę, wyjść poza schemat. Dzięki doświadczeniu w malarstwie z większą śmiałością eksperymentuję w barwach, nie boję się używać połączeń, których obawiają się doświadczeni ceramicy. Może ta większa odwaga wynika również z tego, że ja w tej chwili bawię się ceramiką, a nie jest moim źródłem utrzymania. Rozumiem, że ktoś, kto ma firmę, polega na tych rozwiązaniach, które sprawdzają się, nie powodują strat materiału. Ja mogę pozwolić sobie na to, by każda rzecz była inna, indywidualna.
— Na przykład to, że malarstwo pozwala spojrzeć w inny sposób na ceramikę, wyjść poza schemat. Dzięki doświadczeniu w malarstwie z większą śmiałością eksperymentuję w barwach, nie boję się używać połączeń, których obawiają się doświadczeni ceramicy. Może ta większa odwaga wynika również z tego, że ja w tej chwili bawię się ceramiką, a nie jest moim źródłem utrzymania. Rozumiem, że ktoś, kto ma firmę, polega na tych rozwiązaniach, które sprawdzają się, nie powodują strat materiału. Ja mogę pozwolić sobie na to, by każda rzecz była inna, indywidualna.
— Panią nadal w Domu Pracy Twórców w Płośnicy spotyka się w czasie warsztatów.
— Tak, mamy grupę ceramiczną, z którą spotykamy się w poniedziałki. Czasem śmiejemy się, że kiedy większość nie znosi początku tygodnia, my nie możemy doczekać się poniedziałków. Dla nas jest on najwspanialszym dniem tygodnia.
— Tak, mamy grupę ceramiczną, z którą spotykamy się w poniedziałki. Czasem śmiejemy się, że kiedy większość nie znosi początku tygodnia, my nie możemy doczekać się poniedziałków. Dla nas jest on najwspanialszym dniem tygodnia.
— Zawsze wiązała pani swoje życie ze sztuką?
— Tak, studiowałam na Akademii Sztuk Pięknych, ale nie zawsze moje życie było tylko artystyczne. Ktoś kiedyś powiedział, że sztuka jest wredną kochanką, która potrafi porzucić i jest w tym trochę prawdy. Nie można przestać malować, trzeba wciąż doskonalić technikę. Jeśli mamy zbyt dużą przerwę, musimy na nowo wracać do poprzedniej sprawności, trzeba się rozmalować, by znów poczuć prawdziwą ekspresję w malowaniu. Dziś studia wspominam z sentymentem. I byłam tam doceniana. Kiedyś moi wykładowcy skomentowali: „ma pani ogromny talent i może się pani równać z naszym Władysławem Podkowińskim. Ma pani podobną wrażliwość i stosuje pani charakterystyczną dla niego paletę kolorystyczną”. To było dla mnie ogromne wyróżnienie i długo nie mogłam wyjść z szoku. Pomyślałam sobie, że mnie, osobę z tego Wielkiego Łęcka, maleńkiej miejscowości, ktoś tak wyróżnia i mówi o mnie takie rzeczy.
— Tak, studiowałam na Akademii Sztuk Pięknych, ale nie zawsze moje życie było tylko artystyczne. Ktoś kiedyś powiedział, że sztuka jest wredną kochanką, która potrafi porzucić i jest w tym trochę prawdy. Nie można przestać malować, trzeba wciąż doskonalić technikę. Jeśli mamy zbyt dużą przerwę, musimy na nowo wracać do poprzedniej sprawności, trzeba się rozmalować, by znów poczuć prawdziwą ekspresję w malowaniu. Dziś studia wspominam z sentymentem. I byłam tam doceniana. Kiedyś moi wykładowcy skomentowali: „ma pani ogromny talent i może się pani równać z naszym Władysławem Podkowińskim. Ma pani podobną wrażliwość i stosuje pani charakterystyczną dla niego paletę kolorystyczną”. To było dla mnie ogromne wyróżnienie i długo nie mogłam wyjść z szoku. Pomyślałam sobie, że mnie, osobę z tego Wielkiego Łęcka, maleńkiej miejscowości, ktoś tak wyróżnia i mówi o mnie takie rzeczy.
— Nie zapomniała pani o tym cennym przesłaniu?
— W chwilach zwątpienia, kiedy nie mam sił do tworzenia, przypominam sobie ich słowa. Sztuka jest moją pasją, ale też sposobem na życie. Może samo życie ze sztuki nie wchodzi w grę, ale obecnie przecież otwierają się nowe możliwości. Coraz więcej transakcji odbywa się przez Internet. Wiele osób szuka twórczości w przestrzeni wirtualnej, dzięki czemu obrazy można sprzedawać ludziom w każdym zakątku świata. Myślę, że jeśli ktoś bardzo chce zaistnieć, ma szansę. Współcześnie świat sztuki przestał być tak hermetyczny, jak było to kiedyś. Trzeba wybrać zdrowy rozsądek. Nie postawiłam wszystkiego na jedną kartę, że będę żyć wyłącznie ze sztuki. Dziś prowadzę warsztaty, ale na co dzień uczę plastyki w szkole podstawowej. To przynosi mi satysfakcję. Miło wspominam również moją pracę w gimnazjum, gdzie też uczyłam. Do dziś młodzież, którą uczyłam, wciąż mnie poznaje. To wciąż mnie wzrusza.
— W chwilach zwątpienia, kiedy nie mam sił do tworzenia, przypominam sobie ich słowa. Sztuka jest moją pasją, ale też sposobem na życie. Może samo życie ze sztuki nie wchodzi w grę, ale obecnie przecież otwierają się nowe możliwości. Coraz więcej transakcji odbywa się przez Internet. Wiele osób szuka twórczości w przestrzeni wirtualnej, dzięki czemu obrazy można sprzedawać ludziom w każdym zakątku świata. Myślę, że jeśli ktoś bardzo chce zaistnieć, ma szansę. Współcześnie świat sztuki przestał być tak hermetyczny, jak było to kiedyś. Trzeba wybrać zdrowy rozsądek. Nie postawiłam wszystkiego na jedną kartę, że będę żyć wyłącznie ze sztuki. Dziś prowadzę warsztaty, ale na co dzień uczę plastyki w szkole podstawowej. To przynosi mi satysfakcję. Miło wspominam również moją pracę w gimnazjum, gdzie też uczyłam. Do dziś młodzież, którą uczyłam, wciąż mnie poznaje. To wciąż mnie wzrusza.
— Jakie ma pani plany?
— Wcześniej chciałam mieć wystawę za wystawę, ale dziś zależy mi na tym, by tworzyć lokalnie. Tutaj jest moja przestrzeń, moja rodzina. Stawiam na samorozwój, bo dzięki temu łatwiej dochodzić do wyznaczonych celów. Wiem też, nie można niczego odkładać na później. Do tego trzeba jednak dojrzeć. Mnie zajęło to długo, ale nigdy nie można się poddawać. Doceniam moją rodzinę, która toleruje, że nasz salon na kilka tygodni staje się pracownią i jest praktycznie niedostępny dla domowników. Rozumieją i podzielają moją opinię, że trzeba mieć w życiu pasję. Możemy stracić wszystko, ale pasja da nam siłę, by żyć dalej.
— Wcześniej chciałam mieć wystawę za wystawę, ale dziś zależy mi na tym, by tworzyć lokalnie. Tutaj jest moja przestrzeń, moja rodzina. Stawiam na samorozwój, bo dzięki temu łatwiej dochodzić do wyznaczonych celów. Wiem też, nie można niczego odkładać na później. Do tego trzeba jednak dojrzeć. Mnie zajęło to długo, ale nigdy nie można się poddawać. Doceniam moją rodzinę, która toleruje, że nasz salon na kilka tygodni staje się pracownią i jest praktycznie niedostępny dla domowników. Rozumieją i podzielają moją opinię, że trzeba mieć w życiu pasję. Możemy stracić wszystko, ale pasja da nam siłę, by żyć dalej.
Katarzyna Janków-Mazurkiewicz
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez