W Wielkiej Brytanii mówi się już o wojnie domowej, napięcie w społeczeństwie rośnie

2024-08-05 11:37:16(ost. akt: 2024-08-05 11:43:00)

Autor zdjęcia: PAP/EPA

Fala zamieszek w Wielkiej Brytanii, blisko 100 osób aresztowanych w związku z protestami w 9 miastach. Atmosfera w kraju jest wyraźnie napięta, co ma podłoże tożsamościowe oraz religijne. Pojawiają się głosy o wojnie domowej, podczas gdy premier Starmer zapowiada konsekwencje.
Wieka Brytania stanęła w ogniu zamieszek, będących konsekwencją zabójstwa trzech dziewczynek w Southport. Uliczne protesty oraz starcia rozprzestrzeniły się na cały kraj, pojawiły się również kontrmanifestacje. Demonstracje i walki miały miejsce w ogromnej skali, co przyniosło niespotykane połączenia oraz sojusze – min. nacjonalistów irlandzkich z brytyjskimi podczas manifestacji w Belfast.

Zabójstwo trzech dziewczynek w Southport było, jak się okazuje, zapalnikiem do reakcji na szerszy problem. Od dłuższego czasu Wielka Brytania nie radzi sobie ze społecznością imigrantów, a duża część Brytyjczyków sprzeciwia się ich dalszemu napływowi.

Konflikt społeczny ma podłoże głęboko tożsamościowe i zmotywowany jest religią oraz wyobrażeniami o preferowanym sposobie funkcjonowania społeczeństwa. Duża część Brytyjczyków ma dość dotychczasowej polityki promowania multikulturalizmu, co zobrazowane może być przez preferencje wyborcze i znacząca poprawa wyniku partii Reform kosztem Torysów.

Nastroje wewnątrz brytyjskiego społeczeństwa są napięte do tego stopnia, że pojawiają się głosy sugerujące nieodległy wybuch „wojny domowej”. Podczas gdy stwierdzenia tego rodzaju są prawdopodobnie nierealistyczne, nie należy ignorować szerszego zjawiska, jakim jest masowy bunt społeczny na wyspach brytyjskich. Komentujący zwracają również uwagę na podłoże konfliktu, którym jest niejednolitość kulturowa ich kraju, która prowadzi do starć.

Jak donosi Sky, w sprawie zamieszek obejmujących dużą część kraju zabrał również głos premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer, zapowiadając, że policja ma pełne poparcie rządu by podjąć wszelkie niezbędne działania mające doprowadzić do porządku na ulicach.

— Bandyci, którzy sieją nienawiść — określił protestujących nowy szef brytyjskiego rządu.

Odnosząc się do zamieszek, premier Keir Starmer zapewnił w niedzielę po południu, że ich uczestnicy „zmierzą się z pełną mocą prawa”. „Gwarantuję, że będziecie żałować, że wzięliście udział w tym zamieszaniu, czy to bezpośrednio, czy też za pośrednictwem internetu. Nie ma żadnego uzasadnienia dla podejmowania takich działań. Ludzie w tym kraju mają prawo do bezpieczeństwa, a mimo to byliśmy świadkami ataków na meczety i społeczności muzułmańskie” – mówił szef brytyjskiego rządu. Podkreślił, że wydarzenia, które mają miejsce, nie są protestami, lecz przemocą, a na to nie ma przyzwolenia.

Przyczyną przetaczającej się od wtorku przez Wielką Brytanię fali zamieszek jest poniedziałkowe zabójstwo trzech kilkuletnich dziewczynek uczestniczących w kursie tańca i jogi dla dzieci, którego dokonał w poniedziałek 17-letni urodzony w Wielkiej Brytanii, ale mający rwandyjskie korzenie Axel Rudakubana. Organizatorami i uczestnikami demonstracji są przede wszystkim zwolennicy skrajnej prawicy i przeciwnicy imigracji.