Nie możemy latać na wschód od Wisły. Dlaczego?

2024-07-03 08:45:00(ost. akt: 2024-07-03 15:05:58)
Rosjanie ponoszą coraz większe straty

Rosjanie ponoszą coraz większe straty

Autor zdjęcia: Генштаб ЗСУ

— Przed nami kilkanaście lat chaosu, wojen, świata sankcji i embarg, niedoborów i wahań cen, braku równowagi i stabilizacji w systemie międzynarodowym — twierdzi Jacek Bartosiak. I dodaje: — Nie może nam zadrżeć ręka, gdyby przyszło z Rosją kończyć.

Jacek Bartosiak to jeden z najbardziej tęgich polskich specjalistów zajmujących się geopolityką. Założyciel i właściciel zajmującego się tym właśnie grupy Strategy&Future. Można się z nim zgadzać lub nie, ale osoby parające się polityką czy tylko jej ciekawe powinny go znać. Choćby po to, aby się z nim nie zgodzić.

Wypowiadam się jako Polak

Przyznam się, że czytałem go do niedawna dość okazjonalnie, tym bardziej że miał łatkę „ukrainofoba”. Nie mogłem jednak się oprzeć, kiedy wspólnie z Piotrem Zychowiczem napisali w zeszłym roku książkę „Wojna o Ukrainę. Wojna o świat”, która mnie bardzo pozytywnie zaskoczyła. Także z uwagi na język – prosty i zrozumiały. Tam też Jacek Bartosiak jasno wyłożył swoje geopolityczne credo. — Polityka zagraniczna nie ma nic wspólnego z moralnością. To tylko kwestia układu sił — napisał i dodał: — Ja wypowiadam się jako Polak i w moim interesie jest, żeby Rosjanie przegrali… Żeby Rosjanie zostali wypchnięci z Europy i nie mogli przeszkadzać w rozwoju mojego kraju i naszego Międzymorza, naszego miejsca na ziemi.

W „Zapiskach w przededniu wojny” ujął to zaś tak: — Istnieją dwa żywotne cele Polski, ściśle związane z wizją niepodległego państwa polskiego. Są nimi:

1) utrzymanie Rosji (w każdym jej imperialnym przejawie) poza europejskim systemem gry o równowagę oraz
2) zmiana peryferyjnego statusu naszego systemu społeczno-gospodarczego wobec najważniejszych gospodarek świata.

Zatem Bartosiak patrzy na świat kategorią polskiego interesu narodowego; takim, jakim go rozumie. I jest to spojrzenie dość specyficzne – Bartosiak postuluje, by Polska stała się swojego rodzaju wojenną autarkią, bo poleganie na sojusznikach z NATO to trochę za mało, abyśmy czuli się bezpiecznie. Bartosiak uporczywie przypomina też, że „sojusze geostrategiczne nie polegają na czynieniu sobie przysług, lecz na zabezpieczaniu własnych interesów”.

Czy Rosja może w przyszłości stać się normalnym i demokratycznym krajem?
pokaż wyniki »

Sojusznicy są słabi, ale nie są idiotami

Co zatem diagnozuje Bartosiak? Zachodnia Europa (czyli Niemcy i Francuzi w pierwszej kolejności) jest słaba i ma sprzeczne z Polską interesy, jeżeli chodzi o Rosję. — Europa Zachodnia szczyci się poziomem życia swoich obywateli i wskaźnikami PKB, ale wygląda na to, że statystyki PKB i rozmaite, na pewno potrzebne nam do życia usługi wykazywane w bilansie gospodarczym nie walczą — pisze z wyczuwalnym sarkazmem Bartosiak. I podkreśla, że to nie jest tak, że Berlin i Paryż nie rozumieją Rosji. — Czas zrozumieć, że nasi zachodni sojusznicy nie są przecież idiotami i robią te deale, by zrealizować swoje interesy, które nie zawsze pokrywają się z naszymi. Skąd nam przychodzi do głowy taka durna myśl, że oni błądzą?! — przekonuje.

Amerykanie z kolei mają jego zdaniem zbyt wiele frontów wojskowych, politycznych i gospodarczych, więc nie są być w stanie wszędzie. Europa i Rosja zresztą nie są dla nich najważniejszymi z nich, jak przywykliśmy myśleć w ramach naszego przywiązania do eurocentryzmu.

Na swój sposób – choć to pewne nadużycie z mojej strony – naprzeciwko Rosji stoimy trochę osamotnieni i powinniśmy szukać sojuszników w Ukrainie, Szwecji, Finlandii czy Rumunii. Bo mamy wspólny cel, jakim jest pokonanie Rosji. A taki cel niekoniecznie stawiają sobie USA, Niemcy czy NATO.

— W interesie Rzeczypospolitej jest upadek Rosji, a celem Stanów Zjednoczonych jest jedynie jej osłabienie oraz pogłębienie gotowości Rosji do „obrotowości” przy jednoczesnej akceptacji prymatu Stanów Zjednoczonych w systemie międzynarodowym — przekonuje autor „Zapisków w przededniu wojny”. I w innym miejscu dodaje, że jego zdaniem Anglia, Niemcy i Francja dają „wystarczająco dużo Kijowowi, aby pozostawał w walce”, ale nie dają „dostatecznie dużo, by zwyciężył”.

Jeżeli Rosja przegra i zacznie się dzielić, to zdaniem Jacka Bartosiaka „nie może nam zadrżeć ręka, gdyby przyszło z Rosją kończyć”. — Na pomoście bałtycko-czarnomorskim obowiązuje gra o sumie zerowej między narodami pomostu z imperialna Rosją. Nie możemy Anglosasom pozwolić, by Rosję uratowali — przekonuje.

Zakaz lotów na wschód od Wisły

Jacek Bartosiak stawia irytujące establishment polityczny pytania, ale kreśli też jeszcze bardziej podnoszące emocje scenariusze. Ot choćby taki, że pewnego pięknego dnia Rosjanie ustanawiają zakaz lotów do linii Wisły. W takiej sytuacji USA i NATO proszą nas, żeby tam nie latać (także i nas, bo też jesteśmy przecież za linią Wisły), dopóki te „nie przyjmą wspólnego stanowiska”. W Polsce po fali oburzenia przeważa opcja, że najważniejsza jest solidarność z NATO. Potem Rosjanie zażądali, bo na tym obszarze nie było też polskich jednostek (a więc i naszej 16 dywizji).
Reakcja Warszawy jest stanowcza, ale Niemcy już zasugerowali, że „podgrzewanie atmosfery” nikomu nie służy. Potem mielibyśmy nagły szturm migrantów i jakąś odmianę wagnerowców już po naszej stronie.

W Polsce zaczęto by pytać, czy w takiej sytuacji działa pkt 5 traktatu północnoatlantyckiego, który mówi o tym, iż każdy atak na któregoś z członków Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego powinien być interpretowany przez pozostałe państwa członkowskie jako atak na nie same. — Szkoda tylko, że nie próbowano sobie odpowiedzieć na te pytania dużo, dużo wcześniej — puentuje Bartosiak. Taki scenariusz jest niemożliwy? Może i tak, ale powinniśmy być na niego gotowi.

I warto w tym miejscu przypomnieć, że w grudniu 2021 roku Rosja zażądała między innymi wycofania wojsk NATO rozmieszczonych na terytoriach nowych państw członkowskich NATO po maju 1997 roku, czyli także z Polski, zatem także z Bemowa Piskiego. Żądania zostały odrzucone, ale dwa miesiące później Rosja uderzyła na Ukrainę.

Od zimnej do ciepłej

Słowo „wojna” kojarzy się nam z reguły z walką zbrojną. To jednak tylko jeden z jej elementów, nie zawsze zresztą najważniejszy. Dlatego coraz więcej ekspertów i polityków uważa, że Rosja prowadzi już wobec NATO zaplanowaną wojnę hybrydową, której elementami są migranci. Ci znad naszej granicy z Białorusią, ale przede wszystkim ci z Afryki. To także ataki hakerskie. Jak powiedział w tym tygodniu minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski, Rosjanie planują atak, aby „sparaliżować jakąś infrastrukturę krytyczną”. — To rzeczywiste zagrożenie, które widzimy, że coraz bardziej nie jest zimną, a ciepłą wojną, czyli rozpoczęciem takiego ataku, który będzie coś paraliżował — powiedział dla Wirtualnej Polski.

— Mieszkańcy Europy Zachodniej (…) nie zdają sobie sprawy z tego, że jedyną rzeczą, jaką Putin ma do zaoferowania narodowi rosyjskiemu, jest wizja powrotu do imperium rosyjskiego (…). A żeby tak się stało, musi utrzymywać dynamikę zagrożenia, które sam stworzył — wyjaśnia Jacek Bartosiak.

Jednak ta wojna toczy się dzisiaj nie tylko w Ukrainie, ale na Morzu Czerwonym, Bliskim Wschodzie, w części północnej Afryki. Wszędzie tam działa Rosja. Zdaniem Jacka Bartosiaka czeka nas „kilkanaście lat chaosu, wojen, świata sankcji i embarg, niedoborów i wahań cen, braku równowagi i stabilizacji w systemie międzynarodowym”.

— Rozpoczęła się skalowalna wojna światowa. Stawką jest wszystko, co najważniejsze. To, jak będzie urządzony świat po okresie chaosu, i to, kto będzie o jego kształcie decydował — przekonuje autor „Zapisków w przededniu wojny”.

Igor Hrywna

Jacek Bartosiak, „Zapiski w przededniu wojny”, Wydawnictwo Literackie 2024. Na książkę składają się jego teksty z lat 2020-2024 oraz rozmowy z ekspertami od geopolityki. Mnie szczególnie zafrapowała ta z Peterem Zeihannem, amerykańskim myślicielem strategicznym.