Oskarżenie chce 10 i 3 więzienia dla współoskarżonych ws. pobicia b. wiceszefa KNF

2024-02-08 20:05:11(ost. akt: 2024-02-08 20:14:31)

Autor zdjęcia: PAP

Kar 10 lat więzienia dla głównego podejrzanego w aferze SKOK Piotra P. i 3 lat więzienia dla współoskarżonego Jacka W. zażądała w czwartek prokuratura w procesie w sprawie brutalnego pobicia wiceszefa KNF Wojciecha Kwaśniaka nadzorującego kontrolę w SKOK Wołomin.
Kar 10 lat więzienia dla głównego podejrzanego w aferze SKOK Piotra P. i 3 lat więzienia dla współoskarżonego Jacka W. zażądała w czwartek prokuratura w procesie w sprawie brutalnego pobicia wiceszefa KNF Wojciecha Kwaśniaka nadzorującego kontrolę w SKOK Wołomin.

W czwartek, na trwającej ponad sześć godzin rozprawie, Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa przesłuchał ostatniego świadka, zakończył proces oraz wysłuchał mów końcowych oskarżenia – prokuratury oraz Kwaśniaka, jako oskarżyciela posiłkowego i jego pełnomocnika. Kontynuacja mów zaplanowana jest na piątek.

Oskarżonymi w tym procesie są: Jacek W., któremu zarzucono współudział w ataku, i Piotr P., który miał zlecić pobicie wiceszefa KNF. Piotr P. to były agent Wojskowych Służb Informacyjnych, który zasiadał we władzach SKOK, jest też głównym podejrzanym w sprawach dotyczących afery finansowej SKOK.

"Sprawa jest bezprecedensowa i jedyna do tej pory w RP, takiego formatu, bo dotyczy czynnej napaści na funkcjonariusza publicznego wysokiej rangi i była popełniona właśnie w związku z pełnieniem przez niego obowiązków służbowych" – podkreśliła prok. Agnieszka Leszczyńska.

Prokurator dodała, że głównym celem P. "było spowolnienie prac KNF" i działań kontrolnych tak, aby możliwe było przeniesienie do jednego z amerykańskich banków w Chicago "wszystkich wyłudzonych kredytów wraz z dokumentacją, co umożliwiłoby uniknięcie odpowiedzialności karnej".

"To była machina wyłudzeń, z której żyły setki osób, a na czele tej grupy stał oskarżony P. i to on mógł wszystko stracić lub wszystko zyskać" - podkreśliła prok. Leszczyńska.

Zapewniła także, że "ta sprawa nigdy nie została zamknięta, dalej będzie w zainteresowaniu prokuratury".

Prokuratura zażądała w związku z tym 10 lat więzienia dla Piotra P. "Jest to więc maksymalny wymiar kary, który obowiązywał w chwili popełnienia czynu" – powiedziała prokurator. Wobec Jacka W. prokurator wniosła o 3 lata więzienia.

Pełnomocnik Kwaśniaka mec. Jerzy Naumann w swojej mowie wskazał, że "w sprawie nie chodzi o żadne pobicie, tylko o zaplanowany i konsekwentnie zrealizowany zamach na życie, a nie zdrowie Kwaśniaka". W jego ocenie, oskarżeni powinni odpowiadać za usiłowanie zabójstwa.

"Uważamy z moim klientem, że w tej sprawie doszło do zbudowania pewnego obrazu, w którym P. to postać pierwszoplanowa. W naszej interpretacji jednak P., jeśli to nie +słup+, to najwyżej +operacyjnie rozgrywający+ znacznie większą rzecz" - ocenił mec. Naumann.

Także Kwaśniak powiedział przed sądem w czwartek, że na ławie oskarżonych "nie ma wszystkich tych, którzy inspirowali do działania i planowali zamach". "Uważam, że na ławie oskarżonych zasiedli wyłącznie bezpośredni wykonawcy" - zaznaczył.

Oskarżenie wniosło też o zadośćuczynienie dla Kwaśniaka. Mec. Naumann sprecyzował, że chodzi o zasądzenie 500 tys. zł od P. i 100 tys. zł od W. Jednocześnie wniósł o orzeczenie zakazu zbliżania się obu oskarżonych przez okres 10 lat do Kwaśniaka i członków jego rodziny.

Proces w tej sprawie ciągnął się od wielu lat - ruszył przed Sądem Rejonowym dla Warszawy Mokotowa w końcu 2015 r. Jednak w listopadzie 2017 r. sędzia prowadząca sprawę poszła na urlop macierzyński. Postępowanie, które znajdowało się już w końcowej fazie, musiało zatem ruszyć od nowa. W konsekwencji proces rozpoczął się ponownie w kwietniu 2019 r. Od tamtej pory odbyło się już kilkadziesiąt rozpraw, podczas których sąd m.in. odebrał wyjaśnienia od oskarżonych i przesłuchał licznych świadków.

W piątek mowy ma wygłosić obrona oskarżonych. Obrońca P. mec. Adam Gomuła powiedział PAP w czwartek, że "rozumie żal pokrzywdzonego Kwaśniaka wynikający z pewnego bezwładu państwa i dotyczący systemu SKOK". "To nie są jednak okoliczności wiążące się bezpośrednio z zarzutami w tej sprawie i zdarzeniem z 2014 r. (...) To narracja prowadzona w celu uzyskania jak najbardziej surowego wyroku i po części nie przystaje ona do tej sprawy" - powiedział i zaznaczył, że wątki te będzie rozwijał podczas piątkowej mowy obrończej.

Mowy końcowe w tej sprawie były już planowane na lipiec ub.r. Jednak dopiero we wrześniu ub.r. udało się sądowi przesłuchać przedostatniego ze świadków - senatora PiS Grzegorza Biereckiego, wieloletniego szefa Kasy Krajowej SKOK. Bierecki wcześniej nie stawił się na kilku terminach w sądzie, wskazując na obowiązki senatorskie.

Pierwotnie na ławie oskarżonych w procesie zasiadły cztery osoby. Wątek dotyczący jednej z nich został szybko wyłączony do odrębnego postępowania. Z kolei Krzysztof A., ps. "Twardy", który jest oskarżony o napaść i pobicie Kwaśniaka, prawdopodobnie uciekł z kraju. Po zwolnieniu go z aresztu, w którym przebywał kilka lat, mężczyzna przestał stawiać się na rozprawach. Sąd wyłączył także jego część do odrębnego postępowania. Na ławie oskarżonych pozostały więc dwie osoby.

Wojciech Kwaśniak, jako wiceprzewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego, nadzorował kontrolę wołomińskiego SKOK-u, z którego - według prokuratury - wyprowadzono kilka miliardów złotych. W 2014 r. Kwaśniak został brutalnie pobity przed swoim domem w warszawskim w Wilanowie.

Tymczasem w połowie września ub.r. przed warszawskim sądem okręgowym rozpoczął się proces byłych szefów i pracowników Komisji Nadzoru Finansowego, oskarżonych o m.in. niedopełnienie obowiązków służbowych ws. SKOK Wołomin.

Na ławie oskarżonych łącznie zasiada 11 osób. Są to m.in. Andrzej Jakubiak - przewodniczący KNF w latach 2011-2016 oraz Wojciech Kwaśniak - jego ówczesny zastępca. Szczecińska prokuratura regionalna oskarżyła ich o niedopełnienie obowiązków służbowych w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Według prokuratury, urzędnicy ci, nadzorując SKOK Wołomin w latach 2013-2014, dopuścili się zaniedbań, które pozwoliły na kontynuowanie przestępczej działalności w tej kasie.

W grudniu 2018 r. CBA zatrzymało Jakubiaka, Kwaśniaka i kilkoro innych urzędników KNF, którzy zasiadają na ławie oskarżonych w tym procesie. Zostali oni wówczas przewiezieni do Szczecina. W 2019 r. szczeciński sąd uznał jednak, że zatrzymanie to było bezzasadne i uchylił wszystkie środki zapobiegawcze stosowane wobec zatrzymanych. "Sąd jasno stwierdził, że prokuratura w żaden sposób nie uprawdopodobniła jakichkolwiek działań, które by naruszały procedurę prawną ze strony mojej, czy pozostałych pracowników KNF ws. nadzoru nad SKOK Wołomin" - mówił wtedy Kwaśniak.

"Dbałem o to, aby zachowana była najwyższa staranność i profesjonalizm w działaniach wobec SKOK Wołomin. Jestem przekonany, że podczas tego procesu ja i moi współpracownicy zostaniemy oczyszczeni ze stawianych zarzutów" – podkreślał we wrześniu przed SO Jakubiak.

Kwaśniak wielokrotnie przypominał, że on sam padł ofiarą zamachu za ujawnienie przestępczego procederu, a postawiony mu przez prokuraturę zarzut w sprawie przed SO jest absurdalny.

"Państwo pogłębia traumę moją i moich bliskich, która zaskutkowała tym, że moja żona dwa lata temu nie uniosła tego ciężaru, wpadła w chorobę i zmarła. Obwiniam za to państwo polskie" - mówił w czwartek Kwaśniak przed sądem.

Ostatnio - na koniec zeszłego roku - Prokuratura Okręgowa w Gorzowie Wielkopolskim skierowała do Sądu Okręgowego Warszawa-Praga akt oskarżenia w głównym śledztwie w sprawie SKOK Wołomin przeciwko 62 oskarżonym - w tym przeciwko Piotrowi P.

"W skład utworzonej i kontrolowanej przez Piotra P. grupy przestępczej wchodzili członkowie Zarządu SKOK Wołomin, jak również osoby kierujące poszczególnymi podgrupami zajmującymi się poszukiwaniem pożyczkobiorców i kredytobiorców, czyli tzw. słupów, na których dane uzyskiwane były pożyczki w SKOK w Wołominie" - podała prokuratura.

Do chwili obecnej - według podsumowania śledczych - w ramach postępowań wyłączonych z głównego wątku oskarżono blisko tysiąc osób, z których 615 zostało już prawomocnie skazanych. "Łączna kwota wyłudzeń objętych postępowaniem Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wielkopolskim to 3 mld 12 mln 431 tys. 250 zł" - wyliczyła prokuratura.

Mec. Naumann powiedział w czwartek w swojej mowie, że "nawet gdyby Piotr P. jadł te banknoty, codziennie opychając się do nieprzytomności, to nie byłby w stanie tego spożytkować".

"Gdzie są te pieniądze?" - pytał retorycznie mec. Naumann przed sądem.


red./PAP