Agnieszka Kołodyńska, była dyrektor MOK w Olsztynie, po aferze mobbingowej: Nie rozkładam rąk z niemocy [WYWIAD]

2017-12-29 18:30:11(ost. akt: 2017-12-29 13:01:42)
Z żadnym miejscem w Polsce nie byłam tak mocno związana emocjonalnie jak z Olsztynem - mówi Agnieszka Kołodyńska.

Z żadnym miejscem w Polsce nie byłam tak mocno związana emocjonalnie jak z Olsztynem - mówi Agnieszka Kołodyńska.

Autor zdjęcia: Archiwum GO

Była dyrektorką Miejskiego Ośrodka Kultury. Zaczęła go zmieniać. Została odwołana ze stanowiska. Nie obraziła się na Olsztyn. Agnieszka Kołodyńska, aktorka i animatorka kultury, wierzy w jego mieszkańców.
— Kazimierz Brakoniecki na pytanie, kiedy Olsztyn będzie mógł stać się Europejską Stolicą Kultury, odpowiedział: „Za 1000 lat!”. Jakie jest pani zdanie?
— Reprezentowałam Olsztyn podczas gali otwarcia Europejskiej Stolicy Kultury we Wrocławiu jako dyrektorka Miejskiego Ośrodka Kultury. Pojechałam z walizką płyt naszych olsztyńskich muzyków oraz tomikami wierszy, w tym Kazimierza Brakonieckiego. Nasze tożsamościowe perły znalazły się w kultowej kawiarni Barbara. To był też punkt informacyjny ESK. Co dnia przewijało się tam tysiące ludzi. Jedni przeglądali, inni czytali przy kawie naszych poetów. Ten widok mnie uszczęśliwił.

Podobnie było z możliwością zorganizowania w 2018 roku NieKongresu Animatorów Kultury. Tematem jest „Siła współpracy”. Oczywiście między samorządem a edukatorami i animatorami. Odbędzie się w Poznaniu.



Agnieszka Kołodyńska

— Lubi pani jeszcze Olsztyn?


— Z żadnym miejscem w Polsce nie byłam tak mocno związana emocjonalnie, może poza miejscem urodzenia i dojrzewania na Dolnym Śląsku. Warmia jest dla mnie wyjątkowa. Tutaj mam swój dom, tutaj wychowała się moja córka. I pomimo różnych, także trudnych doświadczeń zawodowych tutaj zostawiłam kawałek swojego serca.



— Jak pani widzi przyszłość miasta? 



Włodarze, także po wejściu do Unii zdali się zapomnieć, że miasto to nie tylko budowle i drogi, ale także jego mieszkańcy. Wydaje się, jakby świadomie wprowadzono podziały. 



— Podziały polityczne? 



Na konfliktach wewnętrznych traci miasto, ale zyskuje ten, kto ma władzę. Musi być wróg. I w ten oto sposób plotka, donosy i inne paskudne makiaweliczne działania górują nad dobrem wspólnym.



— Dlaczego — pani zdaniem — tak się dzieje? 


— Brakuje merytorycznego dialogu. Taki bowiem wymaga przygotowania, argumentów, umiejętności słuchania, szukania wspólnych punktów i czegoś bardzo ważnego — dobrych intencji. Na szczęście coraz więcej mieszkańców podejmuje próby wpływu na swoje otoczenie. Olsztyński samorząd niestety przejawia ignorancję w tym temacie i od wielu lat nie dostrzega w kulturze źródła rozwoju miasta. Za tym oczywiście muszą iść inwestycje, konkretne i transparentne działania wzmacniające poziom zaufania, umiejętność współpracy i realne, a nie fasadowe podejście do działań strategicznych.
Tymczasem mamy Deklarację na rzecz kultury w Olsztynie z 2013 roku, Obywatelską Radę Kultury, która nie istnieje w świadomości mieszkańców, a nawet samych radnych. Wszystko pięknie i ładnie na papierze wygląda. Kwiatek do kożucha jest, ale polityki kulturalnej brak. Działania Urzędu Miasta w obszarze kultury od wielu lat się wykluczają. Brakuje w urzędzie prób definiowania problemów i wychodzenia im naprzeciw. Stąd nie dziwi mnie gorycz w wypowiedzi Kazimierza Brakonieckiego.



— Czy ten stan można zmienić? A jeżeli tak, to jak?  



Uczyliśmy się od siebie nawzajem. Mapowaliśmy i identyfikowaliśmy lokalne zasoby. Rozpoczęliśmy tworzenie banku umiejętności, które miały wspierać osiedla w różnych sytuacjach społeczno-kulturowych. Pamiętam, jak podczas jednego z warsztatów pojawiła się przerwa w dostawie prądu i zgasło światło na całej ulicy. 



— Poszliście do domu? 


— Nie! Przedstawiciele rad, a była to grupa różna pod względem wieku i kompetencji społecznych, pracowali dalej intensywnie przy świecach. Widzieli w tym jasno zdefiniowane cele. Miasto rozwijają też istniejące w nim stowarzyszenia. Brakuje stale systemowego działania w tej przestrzeni. Urząd operuje anachronicznymi i niejednoznacznymi mechanizmami finansowania oraz ewaluacji. Tak jakby ustawa o działalności pożytku publicznego i wolontariacie była jakimś złem koniecznym! A każda merytoryczna próba podjęcia dyskusji z UM przez stowarzyszenia traktowane jest jako „zamach stanu” na miasto.

Nasze miasto może zmienić też młodzież, ale jej się nie słucha. Przez jakiś czas mieliśmy w  MOK-u „tajne” zgromadzenia Forum Młodych. Młodzi nie chcieli się z tym początkowo afiszować. Planowaliśmy na 2018 rok debatę, o jakim mieście marzą. Włączyliśmy w ten proces nawet tak uśpione ciało jak Młodzieżowa Rada Miasta. Wszystko zaczęło się ciekawie rozkręcać. Włączyli się uczniowie z różnych szkół — od samochodówki po licea humanistyczne. Młodzi zaczęli przychodzić do MOK-u, a proszę mi wierzyć, że to towarzystwo ma najniższe zaufanie do instytucji publicznych. Razem przełamaliśmy stereotypy. Większość młodych podpisała się pod petycją do prezydenta, wyrażając tym samym brak akceptacji w sprawie mojego odwołania. To naprawdę budujące.



— W jakim teraz jest pani nastroju? 



Myślę, że to dobry moment na przytoczenie słów Horacego: „Trzeba wreszcie odważyć się być mądrym”. A za takich uważam naszych mieszkańców. Marką Olsztyna jest nie tylko ogród, ale także mądrzy i uczestniczący mieszkańcy.

MZG

Komentarze (30) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. maro #2406367 | 95.160.*.* 29 gru 2017 19:40

    Pani Agnieszko dobrze Pani robiła z tymi nierobami kawusiowymi, za te kłamstwa i oczernianie powinna Pani podać ich do sądu.

    Ocena komentarza: warty uwagi (27) odpowiedz na ten komentarz

  2. wik #2406515 | 77.254.*.* 29 gru 2017 23:46

    Tak, piękna laurka dla samej siebie. Problem polega jednak na tym, że można mieć górnolotne plany, ale na co dzień pracuje się z ludźmi. Tak, wiem ludzie są różni, ale nie wolno ich poniżać i stosować wobec nich zachowania i technik typowo mobbingowych. O tym tu w tej laurce oraz krytyce środowiska kulturalnego Olsztyna, nie ma ani słowa. Artykuł przedstawia w korzystnym świetle (animatorka, aktywna, posiadająca wizję) osobę, która ewidentnie przekraczała normy współżycia społecznego w pracy. Tak więc medal ma dwie strony. Należy bezwzględnie o tym pamiętać, gdyż w artykule nie ma ani jednego zdania o powodach odwołania ze stanowiska. A to jest kluczowe dla całości obrazu tego, co działo się w olsztyńskim MOK. Te sprawy były opisywane w prasie. Tak więc, trochę więcej pokory by się przydało...

    Ocena komentarza: warty uwagi (13) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (4)

    1. aska #2406388 | 37.47.*.* 29 gru 2017 20:12

      u nas to tylko gnoi sie ludzi. nie ma juz sportu, brak bazy sportowej, kulturze tez to moze grozic. niech pani sie trzyma.

      Ocena komentarza: warty uwagi (12) odpowiedz na ten komentarz

    2. do ty ttt #2406897 | 94.254.*.* 30 gru 2017 16:35

      Ooo jest i nieudacznik kawusiowy, który stracił pracę w MOK. Ludzie żebyście wiedzieli jakim on był nierobem!!

      Ocena komentarza: warty uwagi (9) odpowiedz na ten komentarz

    3. Fakty #2407377 | 94.254.*.* 31 gru 2017 14:03

      Sprawa zamieniona pod dywan. Bylo 17 zarzutów, 12 osób oskarżających. Wyjaśnienia prokuratora byly śmieszne: trzy osoby(imiona i nazwiska) zeznalo że to i to, a Pani K. zeznala że to nieprawda. Wniosek: " brak znamion czynu zabronionego" i tak 17 razy :) Taka motywacja żeby iść do sądu :( Pocieszam się, że już nie muszę jej znosic. Uważam, że pani uderzyła woda sodowa do głowy.

      Ocena komentarza: warty uwagi (6) odpowiedz na ten komentarz

    Pokaż wszystkie komentarze (30)