— Boli? Nieważne. Muszę być twarda — mówi Monika Opak, która trenuje boks tajski. — Aż łapię się za głowę, gdy widzę, jak dziewczyny potrafią się bić — dodaje jej trener, Paweł Paczkowski. — Na ulicy wyglądają jak laseczki, a na ringu nie ma im równych!
Zaczęło się 1300 lat temu w Tajlandii. Wojownicy ochraniali królewskiego słonia, a że nie mieli broni, musieli radzić sobie samemu. Walczyli rękami, nogami — boksowali i kopali. Tak zrodził się muay thai. Dzisiejsza dyscyplina mocno różni się od pierwowzoru.
— Dziś boks tajski to królowa wszystkich sportów walki — tłumaczy Paweł Paczkowski, trener. — Tu wszystko jest dozwolone. No, może prawie. Walczy się w stójce, ale uderza się pięściami, łokciami, kolanami. Tego rodzaju uderzenia niejednokrotnie skutkują szybkimi nokautami. Formułą walki jest wyłącznie full-contact, gdzie ciosy zadaje się z pełną siłą.
Boks tajski najprościej można nazwać połączeniem karate ze zwykłym boksem. Paweł Paczkowski nie chce jednak tak uogólniać. Ale przyznaje, że sam przygodę ze sportem zaczynał od tych właśnie dyscyplin.
— Bo kiedyś muay thai w Polsce był zabroniony — opowiada trener. — Gdy jednak ustalono zasady boksu tajskiego, nie zastanawiałem się długo. Teraz w Olsztynie trenuję 167 zawodników. A ile maluchów przychodzi! Zaczynają już dzieciaki od 6. roku życia. To fantastyczne, gdy taki malec wkręca się w sport. Również dziewczyny lubią walczyć. W Olsztynie trenuje 17 kobiet. Aż łapię się za głowę, gdy widzę, jak dziewczyny potrafią się bić. Na ulicy wyglądają jak laseczki, a na ringu nie im równych!
Siniak za siniakiem.
Monika Opak walczy od czterech lat i ma się czym chwalić. Jest trzecią zawodniczką na świecie, a niedawno wygrała walkę z mistrzynią.
— Chciałam się sprawdzić i tak się zaczęło — przyznaje Monika Opak. — Muay thai to dla mnie wyzwanie, ale i ciężka praca. Dziewczyny zazwyczaj wymiękają po kilku miesiącach, a ja trenuję już kawał czasu. A co jest najtrudniejsze? Na ringu walczy się nie tylko z zawodnikiem, ale przede wszystkim z bólem. Trzeba zacisnąć zęby i dzień w dzień — podczas treningów — przyjmować ciosy w te same, obolałe miejsca. Ale daję radę. Muszę! Na tym ten sport polega — być twardą i się nie poddawać. Może i ludzie mi się dziwią, ale każdy ma swoje hobby. Niektóre dziewczyny interesują się imprezami i chłopakami, a ja zakładam rękawice i walczę.
— Dlatego, że fascynuje nas adrenalina, jaka wytwarza się podczas walki i ryzyko — dodaje trener. — Albo ja padnę, albo przeciwnik. Ale tak jest w życiu. Albo się wygrywa, albo się przegrywa. Uwielbiam walczyć, a muay thai to świetna szkoła życia i możliwość rozładowania napięcia. Na ringu się wyładuję, a w życiu wciąż uśmiecham się do ludzi. Dzięki boksowi tajskiemu znam swoją wartość. Nie muszę straszyć na ulicach i udawać, że jestem najsilniejszy. Dzięki muay thai mogę się jednak bronić.
19 czerwca w Olsztynie będzie można zobaczyć walki muay thai na żywo. Na ringu stanie Monika Opak, walczyć też będą najlepsi zawodnicy z Polski i mistrzowie z Ukrainy. Zawody odbędą się w hali sportowej w Kortowie. Start imprezy o godz. 19. Bilety: 30 zł (20 zł studenci).
Ada Romanowska
— Dziś boks tajski to królowa wszystkich sportów walki — tłumaczy Paweł Paczkowski, trener. — Tu wszystko jest dozwolone. No, może prawie. Walczy się w stójce, ale uderza się pięściami, łokciami, kolanami. Tego rodzaju uderzenia niejednokrotnie skutkują szybkimi nokautami. Formułą walki jest wyłącznie full-contact, gdzie ciosy zadaje się z pełną siłą.
Boks tajski najprościej można nazwać połączeniem karate ze zwykłym boksem. Paweł Paczkowski nie chce jednak tak uogólniać. Ale przyznaje, że sam przygodę ze sportem zaczynał od tych właśnie dyscyplin.
— Bo kiedyś muay thai w Polsce był zabroniony — opowiada trener. — Gdy jednak ustalono zasady boksu tajskiego, nie zastanawiałem się długo. Teraz w Olsztynie trenuję 167 zawodników. A ile maluchów przychodzi! Zaczynają już dzieciaki od 6. roku życia. To fantastyczne, gdy taki malec wkręca się w sport. Również dziewczyny lubią walczyć. W Olsztynie trenuje 17 kobiet. Aż łapię się za głowę, gdy widzę, jak dziewczyny potrafią się bić. Na ulicy wyglądają jak laseczki, a na ringu nie im równych!
Siniak za siniakiem.
Monika Opak walczy od czterech lat i ma się czym chwalić. Jest trzecią zawodniczką na świecie, a niedawno wygrała walkę z mistrzynią.
— Chciałam się sprawdzić i tak się zaczęło — przyznaje Monika Opak. — Muay thai to dla mnie wyzwanie, ale i ciężka praca. Dziewczyny zazwyczaj wymiękają po kilku miesiącach, a ja trenuję już kawał czasu. A co jest najtrudniejsze? Na ringu walczy się nie tylko z zawodnikiem, ale przede wszystkim z bólem. Trzeba zacisnąć zęby i dzień w dzień — podczas treningów — przyjmować ciosy w te same, obolałe miejsca. Ale daję radę. Muszę! Na tym ten sport polega — być twardą i się nie poddawać. Może i ludzie mi się dziwią, ale każdy ma swoje hobby. Niektóre dziewczyny interesują się imprezami i chłopakami, a ja zakładam rękawice i walczę.
— Dlatego, że fascynuje nas adrenalina, jaka wytwarza się podczas walki i ryzyko — dodaje trener. — Albo ja padnę, albo przeciwnik. Ale tak jest w życiu. Albo się wygrywa, albo się przegrywa. Uwielbiam walczyć, a muay thai to świetna szkoła życia i możliwość rozładowania napięcia. Na ringu się wyładuję, a w życiu wciąż uśmiecham się do ludzi. Dzięki boksowi tajskiemu znam swoją wartość. Nie muszę straszyć na ulicach i udawać, że jestem najsilniejszy. Dzięki muay thai mogę się jednak bronić.
19 czerwca w Olsztynie będzie można zobaczyć walki muay thai na żywo. Na ringu stanie Monika Opak, walczyć też będą najlepsi zawodnicy z Polski i mistrzowie z Ukrainy. Zawody odbędą się w hali sportowej w Kortowie. Start imprezy o godz. 19. Bilety: 30 zł (20 zł studenci).
Ada Romanowska