Mistrz Europy jest z Olsztyna
2019-01-19 12:00:00(ost. akt: 2019-01-19 12:15:29)
Podczas mistrzostw Europy w brazylijskim jiu-jitsu, które odbyły się w Lizbonie, olbrzymi sukces odniósł Artur Wasilewski - reprezentant klubu Berkut Arrachion Olsztyn najpierw w swojej kategorii wagowej zdobył złoto, po czym jeszcze w open wywalczył brąz!
Mistrzostwa Europy organizacji IBJJF odbywają się co roku i na Starym Kontynencie są najbardziej prestiżową imprezą w tej dyscyplinie sportu. Rok temu Artur Wasilewski też wziął w nich udział, ale do Olsztyna wrócił bez medalu. Jednak tym razem zawodnik Berkutu Arrachionu wystąpił w jednej z głównych ról.
- Mistrzostwa mają charakter otwarty, więc zjeżdżają się zawodnicy z całego świata - wyjaśnia trener Szymon Bońkowski, który odpowiadał za przygotowania Wasilewskiego do zawodów. - Ponieważ ten sport nie może liczyć na jakieś dodatkowe finansowanie, m.in. dlatego, że nie ma swojego związku sportowego, więc każdy chętny wszelkie koszty musi ponieść sam.
Wasilewski rywalizował w kategorii wagowej do 94 kg, w sumie stoczył cztery walki i wszystkie wygrał przed czasem przez poddanie (zgodnie z regulaminem każda walka trwa sześć minut)! Wbrew pozorom łatwo jednak nie było...
- Każda walka była bardzo ciężka i za każdym razem wynik długo był wielką niewiadomą - twierdzi złoty medalista mistrzostw Europy. - Pierwszy rywal miał na przykład... długie nogi, przez co nie dawał się ustabilizować i ciężko było go złapać na punkty, ale w końcu popełnił błąd i udało się go „udusić”. W drugiej walce obaj wylaliśmy siódme poty, ale pod koniec to ja nieznacznie prowadziłem. Jednak dosłownie 10 sekund przed końcem rywal zapunktował i gdyby taki wynik się utrzymał, to on by wygrał, a ja odpadłbym z turnieju. Udało mi się jednak wykorzystać jego impet, chwycić za nogę i założyć dźwignię, w efekcie noga tylko „chrupnęła”, a rywal „odklepał” i było po walce.
W trzecim występie, którego stawką był awans do finału, znowu niewiele brakowało, bym przegrał, ponieważ rywal założył mi dźwignię na nogę, która była po kontuzji, więc jest jeszcze taka bardziej wrażliwa. Ale adrenalina pozwoliła mi się z tego jakoś wykręcić, po czym mocniej go przycisnąłem, wymęczyłem i znowu wygrałem. Natomiast w finale miałem bardzo mocnego Włocha, który już na początku mnie obalił i zdobył punkty. Od tego momentu zaczęliśmy się szarpać na nogi. On próbował założyć jakąś dźwignię, ja próbowałem, ale cały czas przegrywałem 0:4. Potem udało mi się zdobyć dwa punkty, a 19 sekund przed końcem rywal na moment „zostawił” nogę, udało mi się ją mocno złapać, w efekcie „strzeliła” (mocne skręcenie stawu - red.), a ja zostałem mistrzem Europy - dodaje Artur Wasilewski, dla którego jest to największy sukces w dotychczasowej karierze. - Wcześniej byłem wicemistrzem Europy, ale w innej formule, bo bez kimon, poza tym także bez kimon raz byłem mistrzem Polski - dodaje zawodnik Arrachionu, który „po drodze” trenował piłkę nożną, koszykówkę, siatkówkę i... walki rycerskie, po czym trafił do MMA, z których przeszedł do brazylijskiego jiu-jitsu.
- Każda walka była bardzo ciężka i za każdym razem wynik długo był wielką niewiadomą - twierdzi złoty medalista mistrzostw Europy. - Pierwszy rywal miał na przykład... długie nogi, przez co nie dawał się ustabilizować i ciężko było go złapać na punkty, ale w końcu popełnił błąd i udało się go „udusić”. W drugiej walce obaj wylaliśmy siódme poty, ale pod koniec to ja nieznacznie prowadziłem. Jednak dosłownie 10 sekund przed końcem rywal zapunktował i gdyby taki wynik się utrzymał, to on by wygrał, a ja odpadłbym z turnieju. Udało mi się jednak wykorzystać jego impet, chwycić za nogę i założyć dźwignię, w efekcie noga tylko „chrupnęła”, a rywal „odklepał” i było po walce.
W trzecim występie, którego stawką był awans do finału, znowu niewiele brakowało, bym przegrał, ponieważ rywal założył mi dźwignię na nogę, która była po kontuzji, więc jest jeszcze taka bardziej wrażliwa. Ale adrenalina pozwoliła mi się z tego jakoś wykręcić, po czym mocniej go przycisnąłem, wymęczyłem i znowu wygrałem. Natomiast w finale miałem bardzo mocnego Włocha, który już na początku mnie obalił i zdobył punkty. Od tego momentu zaczęliśmy się szarpać na nogi. On próbował założyć jakąś dźwignię, ja próbowałem, ale cały czas przegrywałem 0:4. Potem udało mi się zdobyć dwa punkty, a 19 sekund przed końcem rywal na moment „zostawił” nogę, udało mi się ją mocno złapać, w efekcie „strzeliła” (mocne skręcenie stawu - red.), a ja zostałem mistrzem Europy - dodaje Artur Wasilewski, dla którego jest to największy sukces w dotychczasowej karierze. - Wcześniej byłem wicemistrzem Europy, ale w innej formule, bo bez kimon, poza tym także bez kimon raz byłem mistrzem Polski - dodaje zawodnik Arrachionu, który „po drodze” trenował piłkę nożną, koszykówkę, siatkówkę i... walki rycerskie, po czym trafił do MMA, z których przeszedł do brazylijskiego jiu-jitsu.
A wracając jeszcze do niedawnych zawodów w Portugalii, to zwycięzcy wszystkich kategorii wagowych na koniec mistrzostw rywalizowali jeszcze w turnieju open, w którym kolejny sukces odniósł reprezentant olsztyńskiego klubu. Dwa pierwsze pojedynki Wasilewski znowu wygrał przed czasem przez poddanie i dopiero w walce, której stawką był awans do finału, przegrał na punkty, zdobywając tym samym brązowy medal.
- Sukces Artura nie jest dla mnie zaskoczeniem, bo znam jego klasę sportową oraz podejście do treningów - mówi Bońkowski. - Chociaż może nie liczyłem na złoto, a bardziej na miejsce na podium. W Polsce Wasilewski należy do ścisłej czołówki swojej kategorii wagowej, dlatego wiedziałem, że w Portugalii może odnieść sukces, chociaż zdawałem też sobie sprawę z tego, że jest to bardzo silnie obsadzony turniej i że równie dobrze Artur może wrócić bez medalu.
Ze współpracy z trenerem Bońkowskim Artur Wasilewski jest bardzo zadowolony: - W stu procentach ufam Szymonowi, ślepo wierzę w to, co mówi. Gdy na treningu coś mi karze robić, twierdząc, że jest to mi potrzebne, wtedy pokornie spuszczam głowę i to robię - dodaje na koniec złoty medalista mistrzostw Europy.
- Sukces Artura nie jest dla mnie zaskoczeniem, bo znam jego klasę sportową oraz podejście do treningów - mówi Bońkowski. - Chociaż może nie liczyłem na złoto, a bardziej na miejsce na podium. W Polsce Wasilewski należy do ścisłej czołówki swojej kategorii wagowej, dlatego wiedziałem, że w Portugalii może odnieść sukces, chociaż zdawałem też sobie sprawę z tego, że jest to bardzo silnie obsadzony turniej i że równie dobrze Artur może wrócić bez medalu.
Ze współpracy z trenerem Bońkowskim Artur Wasilewski jest bardzo zadowolony: - W stu procentach ufam Szymonowi, ślepo wierzę w to, co mówi. Gdy na treningu coś mi karze robić, twierdząc, że jest to mi potrzebne, wtedy pokornie spuszczam głowę i to robię - dodaje na koniec złoty medalista mistrzostw Europy.
Brazylijskie jiu-jitsu
Sport walki wywodzący się z ju-jitsu, zapasów i judo. Taktyka polega na sprowadzeniu przeciwnika do parteru, unieruchomieniu go i wykonaniu techniki kończącej – dźwigni bądź duszenia, zmuszającej przeciwnika do poddania się bądź pozbawiającej go przytomności.
ARTUR DRYHYNYCZ
Sport walki wywodzący się z ju-jitsu, zapasów i judo. Taktyka polega na sprowadzeniu przeciwnika do parteru, unieruchomieniu go i wykonaniu techniki kończącej – dźwigni bądź duszenia, zmuszającej przeciwnika do poddania się bądź pozbawiającej go przytomności.
ARTUR DRYHYNYCZ
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
Paweł #2665786 | 94.254.*.* 19 sty 2019 15:43
Mój kolega
Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz