Radosław Typa: Dobry pilot daje psychiczny komfort
2015-04-29 07:57:04(ost. akt: 2015-04-29 08:00:14)
— To, jakim tempem jeździliśmy autem przednionapędowym w tak silnej stawce samochodów czteronapędowych, napawa mnie optymizmem — mówi po Rajdzie Świdnickim kierowca z Ornety Radosław Typa (szósty w klasie 4 oraz 17. w klasyfikacji generalnej).
— Jak wrażenia po pierwszej rundzie Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski?
— Biorąc pod uwagę siłę moich konkurentów oraz analizując, jak to było w zeszłym roku, mogę powiedzieć jedno: mimo że rok temu wracałem z Rajdu Świdnickiego z pucharem za drugie miejsce w klasie, to i tak nie byłem aż tak usatysfakcjonowany jak teraz. Pomimo że teraz spadłem z drugiego na szóste miejsce. Po prostu pokazałem, jakim potrafię jechać tempem, a te nasze czasy — nie tylko w autach przednionapędowych, ale i w klasyfikacji generalnej — były naprawdę zadowalające.
— Biorąc pod uwagę siłę moich konkurentów oraz analizując, jak to było w zeszłym roku, mogę powiedzieć jedno: mimo że rok temu wracałem z Rajdu Świdnickiego z pucharem za drugie miejsce w klasie, to i tak nie byłem aż tak usatysfakcjonowany jak teraz. Pomimo że teraz spadłem z drugiego na szóste miejsce. Po prostu pokazałem, jakim potrafię jechać tempem, a te nasze czasy — nie tylko w autach przednionapędowych, ale i w klasyfikacji generalnej — były naprawdę zadowalające.
— Koniec dwudniowej rywalizacji był jednak słodko-gorzki...
— No tak, bo tracąc tylko niecałe osiem sekund do prowadzącego w autach przednionapędowych Darka Polońskiego, postawiłem wszystko na jedną kartę. Inaczej mówiąc: podjąłem pełne ryzyko gonienia lidera. A skończyło się to tak, że na ostatnim prawym zakręcie przed metą przedostatniego odcinka popełniłem szkolny błąd. Po prostu zahamowałem, a że wydawało mi się, że trochę za wcześnie, to delikatnie dodałem gazu, żeby jeszcze te dwa, trzy metry zyskać, urwać ułamek sekundy i wyprzedzić rywala. Niestety, było tam na tyle ślisko, że się nie dohamowałem i wypadłem poza drogę. A zanim kibice wypchali nas z powrotem na trasę, to straciłem tyle czasu, że zepchnęło nas to z drugiej na szóstą pozycję w klasie 4 (tylko 0,3 sek. za piątym miejscem — red.). Dlatego na koniec mam mieszane uczucia, bo i czuję satysfakcję z czasów, tempa jazdy i wyników, ale też trochę mam pretensje do siebie. W tym przypadku ryzyko może się nie opłaciło.
— No tak, bo tracąc tylko niecałe osiem sekund do prowadzącego w autach przednionapędowych Darka Polońskiego, postawiłem wszystko na jedną kartę. Inaczej mówiąc: podjąłem pełne ryzyko gonienia lidera. A skończyło się to tak, że na ostatnim prawym zakręcie przed metą przedostatniego odcinka popełniłem szkolny błąd. Po prostu zahamowałem, a że wydawało mi się, że trochę za wcześnie, to delikatnie dodałem gazu, żeby jeszcze te dwa, trzy metry zyskać, urwać ułamek sekundy i wyprzedzić rywala. Niestety, było tam na tyle ślisko, że się nie dohamowałem i wypadłem poza drogę. A zanim kibice wypchali nas z powrotem na trasę, to straciłem tyle czasu, że zepchnęło nas to z drugiej na szóstą pozycję w klasie 4 (tylko 0,3 sek. za piątym miejscem — red.). Dlatego na koniec mam mieszane uczucia, bo i czuję satysfakcję z czasów, tempa jazdy i wyników, ale też trochę mam pretensje do siebie. W tym przypadku ryzyko może się nie opłaciło.
— Trochę dobrych wrażeń ze Świdnicy jednak wywieźliście.
— Zgadza się. Pierwszy etap skończyłem jako drugi, z niewielką stratą do pierwszego miejsca, ale bardzo podbudowujące są też wyniki w klasyfikacji generalnej, gdzie w bardzo trudnych warunkach potrafiliśmy robić szóste, siódme czasy! A przecież w generalce jest bardzo dużo mocnych samochodów, z którymi jednak udawało nam się wygrywać naszym przednionapędowym peugeotem 208 R2.
— Zgadza się. Pierwszy etap skończyłem jako drugi, z niewielką stratą do pierwszego miejsca, ale bardzo podbudowujące są też wyniki w klasyfikacji generalnej, gdzie w bardzo trudnych warunkach potrafiliśmy robić szóste, siódme czasy! A przecież w generalce jest bardzo dużo mocnych samochodów, z którymi jednak udawało nam się wygrywać naszym przednionapędowym peugeotem 208 R2.
— Jak po paru latach przerwy współpracowało się z Danielem Siatkowskim?
— Wróciły lata świetności (uśmiech). My się rozumiemy doskonale, więc miałem dużą frajdę — myślę, że z wzajemnością. Jeżeli chodzi o samochód rajdowy, to Daniel daje mi tak duży komfort psychiczny, że czerpię z naszej jazdy wielką przyjemność. I to także zasługą Daniela, że czasy były tak dobre.
— Wróciły lata świetności (uśmiech). My się rozumiemy doskonale, więc miałem dużą frajdę — myślę, że z wzajemnością. Jeżeli chodzi o samochód rajdowy, to Daniel daje mi tak duży komfort psychiczny, że czerpię z naszej jazdy wielką przyjemność. I to także zasługą Daniela, że czasy były tak dobre.
— Mimo perturbacji, ten rajd chyba przyniósł panu trochę optymizmu na przyszłość.
— Myślę, że tak, chociaż najpierw muszę się trochę otrząsnąć po tym swoim błędzie. Nie mogę sobie darować, że w tak "rozjeżdżonym" miejscu popełniłem szkolny błąd.... Ważne, że pokazałem, iż dobrze przepracowałem zimę, bo czasy uzyskiwane na Świdnickim były naprawdę fajne. No i muszę jeszcze podkreślić, że dobre czasy uzyskiwaliśmy razem, ale błąd popełniłem tylko ja, bo Daniel nie miał w tym żadnego udziału.
— Myślę, że tak, chociaż najpierw muszę się trochę otrząsnąć po tym swoim błędzie. Nie mogę sobie darować, że w tak "rozjeżdżonym" miejscu popełniłem szkolny błąd.... Ważne, że pokazałem, iż dobrze przepracowałem zimę, bo czasy uzyskiwane na Świdnickim były naprawdę fajne. No i muszę jeszcze podkreślić, że dobre czasy uzyskiwaliśmy razem, ale błąd popełniłem tylko ja, bo Daniel nie miał w tym żadnego udziału.
pes
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez