Hołowczyc walczył do końca
2025-07-30 12:00:00(ost. akt: 2025-07-30 09:36:53)
SPORTY MOTOROWE\\\ Rajd Polskie Safari był czwartą rundą Rajdowych Mistrzostw Polski Samochodów Terenowych. Bazą zawodów był Przasnysz, a ze zwycięstwa w klasyfikacji generalnej cieszył się Krzysztof Hołowczyc, chociaż tym razem łatwo nie miał.
Rajd składał się z siedmiu odcinków specjalnych, z których aż pięć padło łupem załogi Karol Lenkiewicz i Dominik Ragiel. Jednak decydujący okazał się ostatni oes Chorzele, podczas którego błysnął olsztyński mistrz kierownicy. I to błysnął tak, że - chociaż był to jego jedyny wygrany oes - triumfował także w klasyfikacji generalnej, natomiast Lenkiewicz i Ragiel spadli na czwarte miejsce!
Dzięki zwycięstwu w Przasnyszu Hołowczyc i Kurzeja powiększyli przewagę nad rywalami w klasyfikacji generalnej RMPST.
* Klasyfikacja końcowa rajdu Polskie Safari: 1. Krzysztof Hołowczyc/Łukasz Kurzeja (BMWX3) - 2:33.54,2; 2. Mateusz Matczak/Artur Kordala (Polaris RZR PRO) - 2:35.03,6; 3. Grzegorz Gąsiorowski/Katarzyna Szałęga (Polaris RZR PRO) - 2:35.39,2; 4. Karol Lenkiewicz/Dominik Ragiel (Can-Am Maverick X3) - 2:36.40,2
Natomiast w klasie UTV czwarte miejsce zajęła załoga Mirosław Tokarczyk-Adam Binięda. - Rajd Polskie Safari jest specyficzny - ocenia Binięda, rajdowy pilot z Bartoszyc. - Do przejechania mieliśmy siedem odcinków specjalnych, które miejscami przypominały oesy szutrowe, bo poprowadzone były w dużej części przez łąki, lasy i pola. No i są to dość krótkie odcinki, bo najdłuższy miał raptem 35 km. Tutaj nie ma więc miejsca na błąd, bo później trudno nadrobić stracone sekundy. Niestety, dla nas rajd przebiegł pod znakiem awarii. Już na początku pierwszego odcinka urwała nam się przednia półoś, która uszkodziła drążek kierowniczy oraz przebiła oponę... Korzystając już tylko w tylnego napędu i z kapciem w przednim kole ukończyliśmy oes z dość dużą stratą. Skutkowało to także odległą pozycją startową następnego dnia. Sprawia to dodatkową trudność, ponieważ przed tobą jadą wolniejsze załogi, które potem trzeba wyprzedzić na trasie, a nie zawsze każda szybko ustąpi miejsca. Na dodatek kolejny dzień przyniósł kolejne przygody, bo na pierwszej pętli znowu urwała się półoś, tym razem z tyłu. Przejechaliśmy tak dwa odcinki, zanim trafiliśmy na serwis, gdzie mechanicy uporali się z awarią. Kiedy już myśleliśmy, że chociaż ostatnia pętla przebiegnie spokojnie, to na przedostatnim oesie przebiliśmy oponę i zmuszeni byliśmy zmieniać koło na trasie. Wszystkie te przygody kosztowały nas wiele cennych sekund, a w zasadzie minut, przez co w swojej klasie znaleźliśmy się poza podium. Choć z drugiej strony, są też jakieś powody do zadowolenia, bo mimo tych problemów udało nam się awansować z ósmego miejsca, które zajmowaliśmy po pierwszym dniu - kończy Adam Binięda.
ARTUR DRYHYNYCZ
ARTUR DRYHYNYCZ
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez