Dobry mecz, beznadziejny sędzia
2025-07-23 08:13:58(ost. akt: 2025-07-23 08:21:02)
Piłkarze Lecha Poznań pokonali na własnym stadionie Breidablik Kopavogur 7:1 (5:1) w pierwszym meczu drugiej rundy kwalifikacji Ligi Mistrzów. Rewanż rozegrany zostanie 30 lipca w Islandii.
Lech Poznań - Breidablik Kopavogur 7:1 (5:1).
Bramki: 1:0 Antonio Milic (4-głową), 1:1 Hoskuldur Gunnlaugsson (28-karny), 2:1 Mikael Ishak (37-karny), 3:1 Joel Pereira (42), 4:1 Mikael Ishak (45+3-karny), 5:1 Leo Bengtsson (45+6), 6:1 Filip Jagiełło (78), 7:1 Mikael Ishak (85-karny).
Czerwona kartka: Breidablik: Viktor Orn Margeirsson (32. minuta, za faul).
Żółte kartki: Breidablik: Arnor Gauti Jonsson, Aron Bjarnason.
Lech Poznań: Bartosz Mrozek – Joel Pereira, Mateusz Skrzypczak, Antonio Milic (46. Alex Douglas), Michał Gurgul – Leo Bengtsson, Antoni Kozubal (46. Timothy Ouma), Afonso Sousa (43. Gisli Thordarson), Filip Jagiełło (80. Bryan Fiabema), Filip Szymczak (72. Ali Gholizadeh) – Mikael Ishak.
Breidablik Kopavogur: Anton Einarsson – Valgeir Valgeirsson, Asgeir Helgi Orrason, Viktor Orn Margeirsson, Kristinn Jonsson (63. Aron Bjarnason) – Hoskuldur Gunnlaugsson, Arnor Gauti Jonsson (46. Damir Muminovic), Viktor Karl Einarsson (72. Oli Valur Omarsson), Anton Logi Ludviksson – August Orri Thorsteinsson (78. Kristinn Steindorsson), Tobias Thomsen (72. Kristofer Kristinsson).
Sędziował: Jasper Vergoote (Belgia). Widzów: 24 859.
Piłkarze Lecha rozbili Breidablik 7:1 i na rewanż pojadą już tylko dopełnić formalności. Awans do trzeciej rundy kwalifikacji LM oznacza jednocześnie, że w najgorszym razie poznaniacy wystąpią w fazie ligowej Ligi Konferencji.
Piłkarze Lecha rozbili Breidablik 7:1 i na rewanż pojadą już tylko dopełnić formalności. Awans do trzeciej rundy kwalifikacji LM oznacza jednocześnie, że w najgorszym razie poznaniacy wystąpią w fazie ligowej Ligi Konferencji.
Przed pierwszym meczem z Islandczykami w Poznaniu panował mały niepokój. Dwie porażki w oficjalnych spotkaniach (z Legią 1:2 o Superpuchar Polski i Cracovią 1:4 w lidze) i forma mistrzów Polski nie napawała optymizmem. Lechici zaczęli spotkanie mocno skoncentrowani, gdyż zdawali sobie sprawę, jaka jest stawka dwumeczu.
Podopieczni Nielsa Frederiksena szybko przejęli inicjatywę i równie szybko otworzyli wynik spotkania. Po dośrodkowaniu Joela Pereiry z rzutu rożnego, niepilnowany Antonio Milic głową skierował piłkę do siatki.
Islandczycy wydawali się być zaskoczeni takim obrotem sprawy, a Lech dążył do podwyższenia wyniku. Tyle że poznaniacy atakowali zbyt wolno i czasami „na stojąco”. Oba zespoły notowały też sporo strat i przez kilkanaście minut na boisku sporo było chaosu. Więcej zagrożenia stwarzał jednak Lech, m.in. Afonso Sousa znalazł się sam na sam z bramkarzem Antonem Einarssonem, ale golkiper rywali zdołał wybić na rzut rożny.
Piłkarze Breidablik sporadycznie pojawiali się w polu karnym gospodarzy, ale jedna taka wizyta zakończyła się wywalczeniem rzutu karnego. I była to pierwsza kontrowersyjna decyzja, bo upadek spowodował zawodnik gości, tymczasem sędzia dopatrzył się faulu obrońcy.
Stracony gol nie podciął Lechowi skrzydeł, lecz wręcz przeciwnie - poznaniacy ponownie przypuścili szturm na bramkę przeciwnika. Pierwszym efektem była czerwona kartka Viktora Orna Margeirssona, który sfaulował wychodzącego na czystą pozycję Mikaela Ishaka. I tu znowu nie popisał się prowadzący zawody Belg Jasper Vergoote, bo początkowo sięgnął po żółty kartonik, dopiero po obejrzeniu powtórek na monitorze, wyrzucił piłkarza Breidablik z boiska.
Mistrzowie Polski wręcz błyskawicznie wykorzystali przewagę liczebną. Już w kolejnej akcji arbiter znów musiał zrobić przebieżkę pod monitor, bowiem nieprzepisowo w polu karnym gości zatrzymywany był Milic. Belg podyktował rzut karny, który na bramkę zamienił Ishak.
Reasumując, gdyby nie VAR to nie byłoby czerwonej kartki i rzutu karnego dla Lecha - i to wszystko w zaledwie kilka minut.
Reasumując, gdyby nie VAR to nie byłoby czerwonej kartki i rzutu karnego dla Lecha - i to wszystko w zaledwie kilka minut.
„Kolejorz” rozkręcał się z minuty na minutę, a Islandczycy zupełnie się pogubili. Każda kolejna akcja poznaniaków pachniała golem, a wynik podwyższył Pereira precyzyjnym uderzeniem z ok. 15 metrów.
Ze względu na przerwy w grze sędzia doliczył sześć minut i w tym czasie lechici dołożyli dwa kolejne gole. Za zagranie ręką w polu karnym, Vergoote znów podyktował „jedenastkę”, a Ishak nie dał szans bramkarzowi rywali. Na 5:1 podwyższył Leo Bengtsson po szybkiej wymianie piłek i podaniu od Antoniego Kozubala. Szwedzki pomocnik, pozyskany tydzień temu, zanotował pierwsze trafienie w barwach poznańskiego zespołu.
Niemal cała druga połowa toczyła się na połowie gości. Lech jednak też do końca nie miał pomysłu na to, jak rozmontować defensywę przeciwnika, który często bronił się całym zespołem. Kiepsko też wyglądały kontrataki w wykonaniu gospodarzy – mało zawodników włączało się do akcji. Kibice na trybunach bawili się w najlepsze, ale też mogli czuć małe rozczarowanie, że ich drużyna nie dokładała kolejnych goli.
Te padły dopiero w ostatnim kwadransie. Najpierw Filip Jagiełło popisał się efektownym uderzeniem z dystansu, a hat-tricka z rzutów karnych zanotował Ishak. Tym samym poznaniacy odnieśli najwyższe w historii zwycięstwo w europejskich rozgrywkach. Różnicą sześciu goli wygrali z Grasshopperem Zurych w Pucharze UEFA w 2008 roku.(PAP)
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez