Przez las i po miękkim szutrze
2025-05-15 12:00:00(ost. akt: 2025-05-15 13:02:36)
SPORTY MOTOROWE\\\ W Baja Borne Sulinowo, drugiej rundzie Mistrzostw Polski Samochodów Terenowych, bezkonkurencyjny był Krzysztof Hołowczyc. Powody do zadowolenia ma także załoga Mirosław Tokarczyk-Adam Binięda, która była trzecia klasie UTV.
Krzysztof Hołowczyc i Łukasz Kurzeja po raz kolejny udowodnili swoją dominację na polskiej scenie rajdów cross-country. Doświadczony duet, startujący BMW X3 w barwach FosfoPower, pewnie zwyciężył w rajdzie Columna Medica Baja Borne Sulinowo, który był drugą rundą Mistrzostw Polski Samochodów Terenowych. „Hołek” i Kurzeja wygrali wszystkie trzy sobotnie odcinki specjalne i jako jedyni utrzymali średnią prędkość bliską 100 km/h na trudnej i piaszczystej trasie.
Rajd rozgrywany był na wymagających terenach Pomorza Zachodniego – pełnych kopnego piachu, szybkich sekcji między drzewami i licznych pułapek. Dodatkowym utrudnieniem był gęsty kurz ograniczający widoczność, a każdy błąd mógł kosztować cenne sekundy. Mimo tego Hołowczyc i Kurzeja zachowali perfekcyjne tempo przez ponad 200 kilometrów.
Rajd rozgrywany był na wymagających terenach Pomorza Zachodniego – pełnych kopnego piachu, szybkich sekcji między drzewami i licznych pułapek. Dodatkowym utrudnieniem był gęsty kurz ograniczający widoczność, a każdy błąd mógł kosztować cenne sekundy. Mimo tego Hołowczyc i Kurzeja zachowali perfekcyjne tempo przez ponad 200 kilometrów.
Załogi musiały trzykrotnie przejechać odcinek o długości prawie 70 kilometrów. Wcześniej został rozegrany prolog, który nie był co prawda zaliczany do klasyfikacji rajdu, jednak ustalał kolejność startową, co miało duże znaczenie przy panujących warunkach na drodze.
Na mecie zlokalizowanej w Bornym Sulinowie załoga z numerem 201 zameldowała się z czasem 2:04.41,6, wyprzedzając czesko-słowacki duet Miroslav Zapletal-Marek Sýkora (Ford F150 EVO) o niemal trzy minuty. Trzecią lokatę zajęli Michał i Julita Małuszyńscy (Mini Cooper Works Rally Plus), którzy również utrzymywali mocne tempo przez cały dzień rywalizacji.
Zwycięstwo w Baja Borne Sulinowo pozwoliło Hołowczycowi umocnić się na pozycji lidera klasyfikacji generalnej. To kolejny krok w kierunku tytułu, ale - jak podkreśla sam „Hołek - sezon jest długi i nie ma miejsca na rozluźnienie.
- To był trudny rajd, bardzo wymagający fizycznie i technicznie - ocenił olsztyński mistrz kierownicy. - Trasa była szybka, ale zdradliwa - mnóstwo piachu, zakrętów wśród drzew i kurzu. Łukasz wykonał świetną robotę. Samochód też spisał się doskonale, tak jak i mechanicy. Cieszy nas to zwycięstwo, ale już myślimy o kolejnej rundzie - powiedział na mecie Krzysztof Hołowczyc.
Kolejny bardzo udany występ w rajdach Cross Country zaliczyła także załoga Mirosław Tokarczyk i bartoszycki pilot rajdowy Adam Binięda, która zajęli trzecie miejsce w klasie UTV oraz także trzecie miejsce w grupie pojazdów UTV (by nie wchodzić w szczegóły, grupa ta dzieli się na cztery kategorie).
Na mecie zlokalizowanej w Bornym Sulinowie załoga z numerem 201 zameldowała się z czasem 2:04.41,6, wyprzedzając czesko-słowacki duet Miroslav Zapletal-Marek Sýkora (Ford F150 EVO) o niemal trzy minuty. Trzecią lokatę zajęli Michał i Julita Małuszyńscy (Mini Cooper Works Rally Plus), którzy również utrzymywali mocne tempo przez cały dzień rywalizacji.
Zwycięstwo w Baja Borne Sulinowo pozwoliło Hołowczycowi umocnić się na pozycji lidera klasyfikacji generalnej. To kolejny krok w kierunku tytułu, ale - jak podkreśla sam „Hołek - sezon jest długi i nie ma miejsca na rozluźnienie.
- To był trudny rajd, bardzo wymagający fizycznie i technicznie - ocenił olsztyński mistrz kierownicy. - Trasa była szybka, ale zdradliwa - mnóstwo piachu, zakrętów wśród drzew i kurzu. Łukasz wykonał świetną robotę. Samochód też spisał się doskonale, tak jak i mechanicy. Cieszy nas to zwycięstwo, ale już myślimy o kolejnej rundzie - powiedział na mecie Krzysztof Hołowczyc.
Kolejny bardzo udany występ w rajdach Cross Country zaliczyła także załoga Mirosław Tokarczyk i bartoszycki pilot rajdowy Adam Binięda, która zajęli trzecie miejsce w klasie UTV oraz także trzecie miejsce w grupie pojazdów UTV (by nie wchodzić w szczegóły, grupa ta dzieli się na cztery kategorie).
- Jesteśmy zadowoleni i z wyniku, i z naszej jazdy, jednak najbardziej z tego, że... dojechaliśmy do mety - przyznał Adam Binięda. - Nie było to takie oczywiste, ponieważ na każdym oesie mieliśmy jakieś przygody.
I tak w połowie pierwszego oesu dopadła nas awaria dyferencjału. Zmuszeni byliśmy najpierw zatrzymać się na trasie, by ostatecznie resztę odcinka przejechać jedynie z napędem na tylna oś. W efekcie już na początku zmagań straciliśmy kilka cennych minut, przez co w konsekwencji przed drugim odcinkiem specjalnym zostaliśmy przesunięci na liście startowej. I tak znaleźliśmy się za wolniejszym załogami, które wcześniej jechały za nami. Udało się nam je dogonić, ale wyprzedzanie w tumanach kurzu nie było łatwym zadaniem. Baja Borne Sulinowo miało zupełnie inną charakterystykę niż wcześniejsze Baja Drawsko, bo mieliśmy tylko jeden oes, który przejeżdżaliśmy trzykrotnie. Dlatego nawigacyjnie nie mieliśmy problemów, ale za to odcinek prowadził w dużej części przez las i po miękkim szutrze, przez co z każdym kolejnym przejazdem na drodze pogłębiały się koleiny i wyłaziły na wierzch korzenie. To sprawiało spore problemy, szczególnie na ostatnim przejeździe. Z tego powodu zaliczyliśmy go troszkę zbyt zachowawczo, bo chcieliśmy zadbać o auto i nasze kręgosłupy - zakończył bartoszycki pilot rajdowy.
ARTUR DRYHYNYCZ
I tak w połowie pierwszego oesu dopadła nas awaria dyferencjału. Zmuszeni byliśmy najpierw zatrzymać się na trasie, by ostatecznie resztę odcinka przejechać jedynie z napędem na tylna oś. W efekcie już na początku zmagań straciliśmy kilka cennych minut, przez co w konsekwencji przed drugim odcinkiem specjalnym zostaliśmy przesunięci na liście startowej. I tak znaleźliśmy się za wolniejszym załogami, które wcześniej jechały za nami. Udało się nam je dogonić, ale wyprzedzanie w tumanach kurzu nie było łatwym zadaniem. Baja Borne Sulinowo miało zupełnie inną charakterystykę niż wcześniejsze Baja Drawsko, bo mieliśmy tylko jeden oes, który przejeżdżaliśmy trzykrotnie. Dlatego nawigacyjnie nie mieliśmy problemów, ale za to odcinek prowadził w dużej części przez las i po miękkim szutrze, przez co z każdym kolejnym przejazdem na drodze pogłębiały się koleiny i wyłaziły na wierzch korzenie. To sprawiało spore problemy, szczególnie na ostatnim przejeździe. Z tego powodu zaliczyliśmy go troszkę zbyt zachowawczo, bo chcieliśmy zadbać o auto i nasze kręgosłupy - zakończył bartoszycki pilot rajdowy.
ARTUR DRYHYNYCZ
Łukasz Kurzeja i Krzysztof Hołowczyc na mecie
Fot. materiały prasowe
Fot. materiały prasowe
Załoga Mirosław Tokarczyk-Adam Binięda zadbała o auto i... kręgosłupy
Fot. archiwum teamu
Fot. archiwum teamu
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez